Conrad W. Baars, Anna A. Terruwe, Integracja psychiczna

Rozdział VI
Zapobieganie nerwicom represyjnym

* * *

Poznać prawa Boże przez naturę i objawienie, a potem kształtować uczucia i wolę w harmonii z tymi prawami - oto jest wychowanie.

S.F. Scovell           

 

W poprzednich rozdziałach ukazaliśmy, czym są nerwice represyjne, jak powstają i w jaki sposób są wywoływane przez niewłaściwy i nienaturalny stosunek do jakiegoś uczucia. Uczucie to, 'żywcem pogrzebane' w rezultacie działania mechanizmu represji, nie znajduje zaspokojenia, ale pozostaje aktywne w podświadomości. Aby wypracować skuteczne środki zapobiegawcze, musimy najpierw zbadać czynniki wpływające na powstawanie i rozwój nerwic, a także warunki, w których represja staje się możliwa i wywołuje konsekwencje tak poważne, że dochodzi do rozwoju nerwicy.

Trzy sfery życia psychicznego przyczyniają się da genezy nerwicy represyjnej: pragnienie przyjemności, pragnienie przydatności oraz intelekt i wola. Wypływa stąd logiczny wniosek, że każda z tych trzech sfer zawiera w sobie elementy istotne dla powstawania i rozwoju nerwicy.

Diagram uczuć dwóch pragnień zmysłowych:

Pragnienie przyjemności Pragnienie przydatności
miłość
pożądanie
radość
nienawiść
awersja
smutek
nadzieja
rozpacz
odwaga
lęk

gniew

 

Można spokojnie stwierdzić, że zasadniczo zdrowe ukształtowanie pragnienia przyjemności jest okolicznością korzystną, a nawet konieczną dla rozwoju nerwicy. Ludzie z natury chłodni i nie czuli nie stają się neurotykami. Rzadko tłumią uczucia, a jeśli już to robią, to jest to powierzchowny proces o niewielkich skutkach, które dość szybko znikają. Inaczej jednak rzecz się ma z osobami o wrażliwym, bogatym życiu emocjonalnym, które gwałtownie i intensywnie reagują na wszystko, co niesie im życie - dobro i zło, piękno i brzydotę, wzloty i upadki. Represja jest u takich ludzi głęboka i całkowita, ale stłumione uczucia nie pozwalają się uciszyć. Będąc 'żywcem pogrzebane', nie przestają uporczywie domagać się ujawnienia oraz należnego sobie uznania i uporządkowania przez rozum i wolę. W pewnym sensie nerwica - a szczególnie nerwica obsesyjno-kompulsywna - świadczy o nieprzeciętnie bogatym życiu emocjonalnym. Stanowi defekt jakościowy, a nie jak się często sądzi - oznakę niższości.

Ponieważ życie emocjonalne dziecka nie uzyskało jeszcze równowagi właściwej dla wieku dorosłego oraz nie jest na razie w pełni zróżnicowane, można się spodziewać, że represja rozwija się dużo prędzej u dzieci niż u dorosłych, a jednocześnie powoduje znacznie poważniejsze konsekwencje. Życie emocjonalne dziecka nie jest bowiem w żaden wymierny sposób kierowane przez intelekt. Sfera duchowa daleka jest jeszcze od przeniknięcia i uszlachetnienia życia zmysłowego dziecka w takim stopniu, jaki jest normalny u dorosłych. Dużo bardziej niż dorosły, dziecko skłania się ku jakiemuś przedmiotowi wyłącznie jako przedmiotowi zmysłowemu, z pominięciem oglądu rozumowego. Wynika stąd, że uzyskanie przedmiotu zmysłowego jest sprawą dużo bardziej podstawową dla życia emocjonalnego dziecka niż dorosłego, ponieważ dziecko nie znajdzie zaspokojenia bez zadowolenia zmysłowego. Represja następuje dużo prędzej u dziecka niż u dorosłego z tej prostej przyczyny, że u tego ostatniego intelekt odgrywa znacznie ważniejszą rolę w ocenie wartości przedmiotów zmysłowych.

Normalny rozwój uczuć pragnienia przyjemności jest absolutnie niezbędny dla harmonijnego wzrostu całego życia psychicznego człowieka. Wszystko, co stanowi dlań dobro obiektywne, musi być także doznane i odczute przez niego jako dobro subiektywne. Człowiek jest dziedzicem nieskończonej ilości dóbr dzięki temu, że jego zmysłowe życie poznawcze, uszlachetnione przez intelekt, uczestniczy w uniwersalności intelektu. Człowiek musi mieć jednak możność uzyskiwania tych dóbr całym zasięgiem swych wrodzonych władz, aby mogły one osiągać pełną dojrzałość, a człowiek mógł cieszyć się bogactwem swej ludzkiej natury. Rzecz zrozumiała, im bogatsze i wrażliwsze jest naturalne usposobienie życia emocjonalnego, tym większa będzie jego potrzeba pełnego rozwoju.

Ten proces rozwoju jest i musi być stopniowy, musi przechodzić od jednego uczucia do drugiego. Każdy wiek odgrywa odrębną rolę w procesie emocjonalnego wzrastania dziecka w powiązaniu z kolejnymi przedmiotami, od najbardziej materialnych do najbardziej. niematerialnych. Wszystkie zróżnicowane uczucia muszą zyskiwać nowe niuanse i głębię we właściwym sobie i optymalnym czasie oraz zajmować odpowiednie, wyważone miejsce w życiu emocjonalnym dorosłego. Szczegółowy opis tego zjawiska jest jednak zadaniem psychologii rozwojowej. Jedyna rzecz, jaką pragniemy tu powiedzieć - należy bowiem do na szego tematu - to to, że na każdym etapie rozwoju wszystkie uczucia specyficzne dla tego etapu muszą zostać doświadczone i zaspokojone, a nie mogą być powstrzymywane ani tłumione. Dotyczy to wszystkich poziomów wiekowych - niemowlęctwa, dzieciństwa, wieku pokwitania i młodzieńczego - im wcześniej jednak dojdzie do represji uczuć, tym poważniejsze będą skutki. W pierwszych, kształtujących latach bardziej niż czegokolwiek innego dziecko potrzebuje uczuć i doznawać matczynej miłości poprzez pobudzenie wszystkich swoich zmysłów. Jego liczne inne potrzeby również muszą być zaspokajane, jeśli dziecko ma się pod każdym względem odpowiednio rozwijać. Musi ono mieć swobodny dostęp do wszystkiego, co wiąże się z normalnym i zdrowym rozwojem. Musi mieć wolność posiadania i cieszenia się tymi przedmiotami, a jednocześnie smucenia się, gdy tak każe rozum. Nie oznacza to, że należy dziecku dawać wszystko, czego zapragnie, oraz pozwalać robić to, na co ma ochotę. Przeciwnie, dziecko winno być wychowywane w sposób rozumny, ono samo jest przecież istotą rozumną, nawet jeśli jego życie emocjonalne nie zostało jeszcze podporządkowane rozumowi. A zatem, ponieważ dziecko nie jest jeszcze zdolne do rozumnego działania, konieczne jest, by rozum wychowawcy - nie kaprys albo zachcianka - przejął zadanie właściwego prowadzenia i kierowania życiem emocjonalnym dziecka. Dziecko z natury skłonne jest poddać się takiej formie kierownictwa i znajdzie w nim naturalną harmonię i ład - spokój płynący z porządku - którego potrzebuje. Dziecko, które wzrasta pozbawione rozumnego kierownictwa nad swoim życiem emocjonalnym, nie znajduje zaspokojenia swej najbardziej podstawowej potrzeby - to znaczy nie osiąga pełnej integracji i wrażliwości na kierownictwo rozumu, odpowiednio ukształtowanego w sprawach zwykłych ('zdrowy rozsądek') oraz w sprawach moralności (sumienie) - i w nieunikniony sposób pozostaje psychicznie niedorozwinięte. Pozbawione rozumnego kierownictwa, ponawia ono czyny irracjonalne, przywiązuje się przy tym do przedmiotów niewłaściwych i nierozumnych, Zdolność jego własnego intelektu i woli do kierowania i panowania nad jego życiem emocjonalnym rozwija się bardzo słabo, jeśli w ogóle, i dziecko wyrasta na człowieka, który będzie ofiarą swego niekontrolowanego pragnienia przyjemności. W takich dzieciach, nawet gdy dorosną, bez trudu będzie można rozpoznać zepsute dziecko. Staną się one osobami, które - choć nie były obarczone wrodzonym brakiem równowagi - nabierają cech psychopatycznych w rezultacie wychowania lub braku wychowania. Nie potrafią sobie niczego odmówić i zawsze we wszystkim muszą postawić na swoim.

Z drugiej strony może też wywiązać się proces dokładnie odwrotny, jeśli rodzice i wychowawcy nie zapewnią dziecku rozumnego kierownictwa. Zamiast stać się ofiarą uczuć pragnienia przyjemności, dziecko może wcale nie wykształcić sobie tych uczuć. Zdarza się to wówczas, gdy rodzice nieświadomie pozbawiają dziecko dzieciństwa wymagając, by było tak dobre, pracowite i grzeczne, że nie korzysta ono ze sposobności do zabaw i rozrywek. Co prawda rodzice tacy zwykle nie zabraniają dziecku znajdować radość w grach i zabawach, ale też do nich nie zachęcają. Dzieje się tak, gdy rodzice sarni są nadmiernie pochłonięci pracą i preferują utylitarne rozrywki, nigdy nie wyjeżdżają na wakacje ani weekendy, dziecko natomiast jest z natury poważne i ma skłonność do introspekcji, pragnie podobać się rodzicom i spełniać dobre uczynki oraz znajduje przedwczesną satysfakcję w takich działaniach, jak pomoc w pracach domowych i opieka nad młodszym rodzeństwem.

Spotkaliśmy w naszej praktyce wiele osób z ostrą nerwicą, których rodzice nie potrafili w dzieciństwie zachęcić do uczestnictwa w grach i zabawach rówieśników, pozwalali natomiast, by spędzały całe dnie, opiekując się młodszym rodzeństwem, pomagając matce w sprzątaniu domu i przygotowywaniu jedzenia albo ojcu w pracach gospodarskich. Część z takich pacjentów stanowiły zamężne kobiety, które już to odmówiły rodzenia dzieci, już to powzięły gwałtowną niechęć do własnych dzieci, gdy nerwica ujawniła się klinicznie. Kobiet tych nie można jednak uważać za samolubne, nie okazywały one też żadnych innych cech psychopatycznych. Żadna z nich nie umiała po prostu cieszyć się życiem ani odprężyć bez natychmiastowego poczucia winy. Znajdowały swą jedyną 'przyjemność' w utrzymywaniu domu w czystości, to jest w szorowaniu podłóg, myciu ścian i w tym podobnych pracach albo też pracowały zarobkowo na cały etat, chociaż ich mężowie byli w stanie i chcieli sami utrzymywać całą rodzinę, a swoje żony chętniej widzieliby w domu przy dzieciach.

Drugą sferą życia psychicznego człowieka mającą wpływ na rozwój nerwicy represyjnej jest pragnienie przydatności. Im większy jest wewnętrzny lęk lub energia danej osoby, z tym większą łatwością będzie ona tłumiła uczucia przyjemności i płynące z nich skłonności, jeśli dla jakichś powodów uczucia te będą odczuwane jako szkodliwe. Wszyscy ludzie różnią się między sobą co do swoich naturalnych usposobień i temperamentów. Jedni są z natury radośni, inni smutni. Jeszcze inni mają wrodzoną skłonność do doznawania lęku lub też są energiczni i pewni siebie. Ważną rolę w tej dziedzinie odgrywają czynniki rasowe i dziedziczne, a także płeć. Wykazaliśmy już, dlaczego kobiety bardziej podatne są na nerwicę lękową, a mężczyźni na nerwicę energii. Zagadnienia te nie wymagają zatem dalszego omawiania.

Nie mniej ważnym czynnikiem w patogenezie nerwic są doświadczenia dzieciństwa. Pragnienie przydatności kształtuje się w wielkiej mierze w początkowych latach życia. Może ono wzrastać w normalny sposób w atmosferze zrozumienia, gdy rozsądni rodzice dostrzegają ważność uczuć tego pragnienia i pozwalają działać naturze, usuwając defekty bez uciekania się do represji lub zniekształceń. Z drugiej strony pragnienie przydatności może już we wczesnych latach zastać nakierowane na późniejszą nerwicę wskutek przerostu naturalnego uczucia lęku lub energii emocjonalnej, do jakiego dochodzi pod wpływem błędnych pojęć bądź niewłaściwych postaw wychowawców, a czasem także ich własnej niedojrzałości lub choroby emocjonalnej. Matka, która ozięble traktuje swoje dziecko, stwarza w nim od razu - jak wyjaśnialiśmy w innym miejscu - 'egzystencjalny' lęk, który częsta predysponuje je i uwrażliwia na nierozsądne i wyolbrzymione reakcje lękowe w przyszłości. Ponadto, ponieważ taka matka jest najczęściej także nadmiernie energiczna i skłonna rozpatrywać wszystko wyłącznie z utylitarnego punktu widzenia, z pewnością wpoi dziecku przekonanie, że człowiek energiczny i dzielny nie może odczuwać lęku. W naturalny sposób stwarza to konflikt, który stanowi następnie podstawę do rozwoju maskowanej nerwicy lękowej.

Dziecko we wczesnych latach życia jest szczególnie podatne na wpływy zewnętrzne i automatycznie przyjmuje za swoje uczucia i nastroje innych. Można powiedzieć, że naśladuje uczucia innych ludzi we własnym otoczeniu. Gdy matka się śmieje, dziecko także wybucha śmiechem; gdy matka jest przygnębiona, również dziecko robi się smutne. To samo dotyczy lęku, nadziei, i odwagi. Jeśli osoby z najbliższego otoczenia dziecka żyją w nieustannym lęku lub wciąż czymś się martwią, dziecko nieuchronnie wytworzy sobie podobne skłonności. Jego szanse uniknięcia tego staną się jeszcze mniejsze, gdy dziecko otrzymywać będzie częste napomnienia, by było ostrożne albo by było dzielne, kiedy się czegoś przestraszy, i by nie płakało, gdy jest smutne, bo 'duzi chłopcy nie płaczą'. Mamy tu oczywiście na myśli jedynie przesadę w takich napomnieniach. Spokojne i umiejętne kierownictwo, pełne poszanowania dla reakcji emocjonalnych dziecka, na pewno da dobroczynne efekty. Uczenie ostrożności i dzielności nie jest niczym złym pod warunkiem, że nie staje się nakazem absolutnym, który nie dopuszcza żadnych uczuć lęku.

Jedynie dla kompletności opisu podajemy tu jeszcze jeden sposób, w jaki dziecko może stać się anormalnie podatne na uczucie lęku. Zdarza się, że dziecko w najwcześniejszych latach życia przeżyje coś naprawdę przerażającego i to odosobnione doświadczenie pozostawi na nim tak głębokie piętno, że dziecko zachowa stałą skłonność do doznawania lęku.

Ponieważ uczucia pragnienia przydatności są całkowicie normalnymi, koniecznymi emocjami, ujawniającymi się już we wczesnym dzieciństwie, stanowią one narzędzia, które rozumni rodzice i wychowawcy konstruktywnie wykorzystują, aby pomóc dziecku w uzyskiwaniu tego, co jest dlań dobre. Mimo iż prawdą jest, że uczucia te mogą się stać przyczyną nerwicy represyjnej, rodzice nie mają powodu mniemać, że powinni zachować najwyższą ostrożność i nigdy w żaden sposób nie wpływać na te uczucia. Nie należy na przykład sądzić, iż rodzice powinni wystrzegać się karania dziecka, ponieważ to mogłoby wywołać u niego lękliwość, ani zachęcać go do okazywania odwagi, do pilniejszej pracy lub robienia czegoś nieprzyjemnego. Ktoś mógłby uważać, że takie działania byłyby dla dziecka równoznaczne z represją, ponieważ nie jest ono jeszcze zdolne do racjonalnego określania swych zachowań, nie ma zatem innego wyjścia, jak tylko kontrolować uczucia pragnienia przyjemności przez uczucia pragnienia przydatności. Chociaż kontrola przez rozum rzeczywiście nie występuje u dziecka, nie dochodzi tu wcale do procesu anormalnego.

Nasze wywody zawsze opierały się na zasadzie, że dopóki jakieś uczucie kierowane jest przez rozum, zawsze znajdzie sobie naturalne ujście, nie doprowadzi zatem do neurotycznego napięcia. Takie rozumne kierownictwo występuje także wtedy, gdy wola poinformowana przez rozum posługuje się uczuciem utylitarnym, by przeszkodzić zaspokojeniu uczucia przyjemności. W tym przypadku bowiem uczucie przydatności nie działa wcale samodzielnie, ale wyłącznie w służbie rozumu. W rezultacie uczucie przyjemności nie jest kierowane przez uczucie przydatności jako takie, ale przez rozum; naturalny porządek zostaje zachowany i nie powstaje sytuacja anormalna.

Zasadniczo ten sam proces zachodzi u dziecka, chociaż tutaj źródłem kierownictwa nie jest jego własny rozum, ale rozum rodziców, któremu życie emocjonalne dziecka skłonne jest się podporządkować, wypływa to bowiem z natury miłości i szacunku dla rodziców oraz z potrzeby coraz większej integracji uczuć z rozumem. Jako że dziecięce pragnienie przydatności podporządkowane jest rozumowi wychowawców, uczucia przyjemności znajdują się choć niebezpośrednio - pod kontrolą racjonalną, byłoby zatem czymś nielogicznym mówić w tym kontekście o represji. Rozsądne wykorzystanie emocji lęku, jakie występuje w przypadku uzasadnionego karania dziecka, nie ma nic wspólnego z represją. Na tej samej zasadzie wyważona zachęta wobec dziecka, by podejmowało większe wysiłki, znosiło rozczarowania i ból, jest czymś całkowicie różnym od represji. Jedyne niebezpieczeństwo w tej dziedzinie może być skutkiem nadmiernego wpływu tych uczuć, do tego stopnia, że stają się one zbyt silne i ostatecznie powodują represję.

Taki anormalny rozwój uczuć lęku i energii u dziecka jest często rezultatem neurotycznych skłonności samych rodziców. Neurotyczni rodzice wychowują neurotyczne dzieci: Pomóc dzieciom może wówczas jedynie wyleczenie nerwicy rodziców. Istnieje jednak wiele innych czynników, które sprzyjają późniejszemu powstawaniu zaburzeń neurotycznych u dzieci, niezależnie od tego, czy rodzice są neurotykami, czy nie. Warto tu rozróżnić między czynnikami, które oddziałują szczególnie na uczucie lęku, a tymi, które pobudzają energię emocjonalną.

Nadmierne pobudzenie energii emocjonalnej może wystąpić, jeśli rodzice nazbyt usilnie i często nakłaniają dziecko do osiągania pewnych celów. Główną tego przyczyną jest zwykle ambicja rodziców. Kiedy ojciec wiąże wielkie oczekiwania ze swym rzeczywiście utalentowanym synem, zawsze powstaje niebezpieczeństwo, że dobro chłopca zostanie poświęcone dla zaspokojenia ambicji ojca. Gdy ojciec bezustannie ponagla syna, by pracował coraz ciężej i przymusza go groźbami lub obietnicami do wysiłku na granicach możliwości, nie pozostaje już miejsca dla wszelkiego rodzaju rozrywek i zabaw, które są chłopcu tak potrzebne jak żywność na poszczególnych etapach rozwoju psychicznego. Nieuchronnym skutkiem takiego wychowania jest dominacja pragnienia przydatności. Ponieważ chłopiec zaczyna uważać rzeczy pożądane przez ojca za jedyne dobro, ma coraz większą skłonność do preferowania dóbr przydatnych nad przyjemnymi; pragnienie tych ostatnich zostanie w końcu całkowicie stłumione.

Inną częstą przyczyną nadmiernie wzmocnionego pragnienia przydatności jest chęć kontrolowania samego siebie przerastająca możliwości dziecka. Ponieważ dziecko przed wiekiem młodzieńczym nie jest zdolne do całkowicie racjonalnej kontroli nad życiem emocjonalnym, nie można w żaden sposób oczekiwać, że pozostanie spokojne, jeśli nie uzyska zaspokojenia pewnej potrzeby. Chociaż zdolność do kontroli wzrasta wraz z wiekiem, nigdy nie dorównuje podobnej zdolności u dojrzałej osoby dorosłej. Dzieci, a także chłopcy i dziewczęta w wieku pokwitania, mają daleko większą niż dorośli potrzebę wyrażania uczuć. Przeżywając radość czy smutek, muszą popuszczać cugli uczuciom, aby mogli swobodnie wzrastać i rozwijać swoje osobowości. Każdy rozumny wychowawca dostrzega słuszność tej zasady i automatycznie ją stosuje.

Istnieją wszakże wychowawcy mniej światli, którzy kładą nacisk na bardziej stanowcze kierowanie dziećmi. W swym pragnieniu doprowadzenia chłopca lub dziewczynki do doskonałego życia duchowego, osoby te zalecają i nakładają rozmaite ćwiczenia w samokontroli, samozaparciu i wewnętrznym umartwieniu, które to praktyki mogą prowadzić do zamierzonego celu u dorosłych, ale daleko wykraczają poza zdolności dziecka. W takich sytuacjach dochodzi zwykle do tego, że chłopiec, któremu przedstawiony zostaje idealny wzorzec doskonałości, przyjmuje go z całym entuzjazmem, do jakiego zdolni są mali chłopcy. Staje się wzorowym dzieckiem, nadzieją rodziców i nauczycieli, którzy wiążą z nim największe oczekiwania. Gdy po wielu latach chłopiec przeżywa 'załamanie nerwowe', przypisują to przepracowaniu i nie mają pojęcia o rzeczywistej przyczynie. W ten sposób wiele obiecujących młodych życiorysów skończyło się tragedią z winy nadgorliwych i nadambitnych wychowawców.

Jeszcze ważniejsze dla genezy nerwic, a zatem także dla zapobiegania im, są czynniki oddziałujące na lęk. Na podstawie naszej praktyki psychiatrycznej uważamy, że nadmierny wzrost lęku jest jedną z najczęstszych przyczyn represji u dzieci. Z naszego doświadczenia wynika także, że spośród wszystkich lęków najistotniejszy czynnik przyczyniający się do rozwoju nerwicy stanowi lęk przed sprawami związanymi z religią. Głęboko zakorzeniony i mocno usadowiony lęk przed Bogiem i przed czynami przeciw Niemu zaobserwować można prawie u wszystkich neurotyków lękowych. Poszukiwanie przyczyn tego lęku zawsze prowadzi do najwcześniejszych lat dzieciństwa i ujawnia sposób, w jaki wpojono neurotykowi lęk przed złem. Rzecz jasna, nie kwestionujemy tu ani nie podajemy w wątpliwość nauki wiary chrześcijańskiej i teologii na temat natury grzechu, jego ciężkości i słusznie związanych z nim kar. Jednak stanowczo zaprzeczamy, jakoby dziecko uczone tych prawd mogło należycie je zrozumieć. Bóg jest nieogarnionym dobrem duchowym, poznawalnym jedynie przez niematerialną władzę poznawczą. Grzech, będąc odwróceniem się od Boga, jest aktem woli, może być zatem zrozumiany jedynie przez tych, którzy rozumieją duchowe zło grzechu. Podobnie też całkowite zrozumienie istoty kary za grzech może być dostępne jedynie dla tych, którzy pojęli prawdziwy sens grzechu.

Dziecku wszakże daleko jeszcze do posiadania takiej niematerialnej wiedzy. Jeśli zatem mówi się mu o tych sprawach, ono rozumie je w dziecinny, typowo materialny sposób i reaguje dziecinnymi uczuciami, które nie są jeszcze pod kontrolą rozumu. Nie można się zatem dziwić, że zaczyna bać się czynienia zła, a nawet bać Bożych przykazań. Takie lęki nie mają nic wspólnego z intelektualną wiedzą. Są wyłącznie lękami zmysłowymi. Jeśli tego rodzaju pouczenia religijne powtarzają się często, lęk narasta, szczególnie gdy nauczanie prowadzone jest w mniej lub bardziej dramatyczny sposób, z umyślnym zamiarem przestraszenia dziecka, by powstrzymać je od popełniania zła w przyszłości. Zapewne robi się tak w dobrych intencjach, nie zmienia to jednak faktu, że dziecko wrażliwe, a mające dobre chęci, może łatwo nabawić się obsesji lękowej i to o tak patologicznych rozmiarach, że z biegiem lat będzie ono coraz mniej zdolne wytworzyć sobie racjonalne pojęcie grzechu. Co więcej, lęk będzie w coraz większym stopniu dominował nad wszystkimi procesami psychicznymi oraz tłumił każdą skłonność, którą dziecko uzna za potencjalnie grzeszną.

Tego rodzaju represja objawia szczególną tendencję do skupiania się na uczuciach seksualnych. W rzeczy samej, często w kształceniu religijnym pojęcia zła i grzechu skojarzone są prawie wyłącznie z grzechem nieczystości. Choć i tutaj oczywiste są dobre intencje nauczających, nie da się zaprzeczyć, że dziecko najprędzej uznaje sprawy seksualne za grzeszne, gdy otoczone są tajemnicą, a także pod wpływem lęku samych wychowawców wobec spraw związanych z seksem oraz wielokrotnych ostrzeżeń przed nimi. W taki sposób lęk nasila się, aż ostatecznie życie emocjonalne może ulec zniekształceniu, a dziecko wyrośnie na neurotyka.

Nasze własne obserwacje w trakcie praktyki psychiatrycznej nauczyły nas, że w znacznej liczbie przypadków źródłem nerwicy jest nauczanie religii i uświadomienie seksualne oparte na strachu. Typowym tego przykładem były wczesne przeżycia jednego z naszych pacjentów, nieżonatego pastora luterańskiego, który przez całe lata cierpiał z powodu nieznośnego niepokoju, stanów paniki obsesji seksualnych i kompulsji skomplikowanych dodatkowo przez skrajne przemęczenie, wrzody żołądka i głębokie depresje ze skłonnościami samobójczymi. Według naszej diagnozy chorował on na maskowaną nerwicę lękową, nakładającą się na nerwicę deprywacyjną. Oto jego historia opowiedziana własnymi słowami:

        'Moje najwcześniejsze przeżycie związane z seksem jeśli mnie pamięć nie zwodzi - nastąpiło w wieku dwóch lub trzech lat, podczas kąpieli. Matka myła mnie, a ja bawiłem się w wodzie. W którymś momencie dotknąłem swego członka, ale matka powiedziała zaraz, żebym tego nie robił. Ponieważ jednak mi się to podobało, zrobiłem to jeszcze raz, a wtedy matka zbeształa mnie ostro i uderzyła w rękę. Z tego przeżycia zrodziła się myśl, że z członkiem wiąże się coś bardzo szczególnego - i złego.

       Mając pięć lat bawiłem się raz z kilkorgiem dzieci z sąsiedztwa w naszym garażu. Wszyscy rozebraliśmy się i odkrywaliśmy nawzajem swoją anatomię. Właśnie wtedy zauważyłem, że dziewczynki są inne od chłopców, chociaż nie wiedziałem, dlaczego. Bałem się, że matka przyłapie nas na tej zabawie, więc powiedziałem dzieciakom, żeby przestały i poszły do domu. Czułem się winny tego wszystkiego i nigdy nie wspominałem o niczym rodzicom.

       Sześć lub siedem lat później zacząłem odczuwać ból członka i zmuszony byłem powiedzieć o tym rodzicom. Gdy ojciec kazał mi pokazać bolące miejsce, bardzo się krępowałem, bo dotychczas tylko matka mnie kąpała. Ojciec powiedział matce, by zabrała mnie do doktora, ten zaś poprosił mnie o próbkę moczu. Nie rozumiałem, co to znaczy, ponieważ matka zawsze używała niemieckich słów mówiąc o tych sprawach. Potem doktor zaczął robić jakieś nacięcie na moim członku. Krzyczałem i kopałem, bo bardzo bolało. Nie powiedział mi, dlaczego to robi, wyciągnąłem więc wniosek, że musiałem zrobić coś bardzo złego, a teraz ponoszę karę. Od tamtego momentu zawsze bałem się lekarzy.

        Gdy chodziłem do pierwszej klasy szkoły średniej, wszyscy chłopcy musieli kąpać się razem pod prysznicem. Za każdym razem czułem się skrępowany i znosiłem nieopisane udręki. Martwiłem się swoją innością, bo narządy płciowe pozostałych chłopców wyglądały inaczej niż moje. W końcu powiedziałem matce a tych męczarniach w szkole, ale ona nie wiedziała, jak zareagować. W tym samym roku przypadkowo odkryłem masturbację. Chociaż lubiłem to doznanie, nie miałem pojęcia, z czym się ono wiąże. Dręczony poczuciem winy kryłem to przed wszystkimi, sądziłem bowiem, że nikt mnie i tak nie zrozumie. Byłem przekonany, że jestem w jakiś sposób inny. W następnym roku wysłano mnie do prywatnej szkoły z internatem, gdzie nauczyciele wielokrotnie stwierdzali, jakim złem jest masturbacja. Im usilniej próbowałem się od niej uwolnić, tym częściej ją popełniałem. Czułem, że wpadłem w sidła zła i nie wiedziałem, jak się wyrwać. Ponieważ bałem się kar piekielnych, desperacko starałem się być dobrym i podobać się Bogu, ale zawsze bez skutku. Zacząłem się nawet wstydzić odruchowych erekcji i z wszystkich sił próbowałem je stłumić. Była to czasem bardzo trudne, ale w końcu udało mi się do tego stopnia, że nie miałem już nawet polucji nocnych. To ostatnie jednak nastąpiło bardziej stopniowo, po tym jak ponownie znalazłem się w szpitalu i przeszedłem całkowite obrzezanie. Zanim rana zagoiła się, miałem jedną erekcję i ból doprowadzał mnie prawie do szaleństwa. Ponieważ mówiono mi, że wszelkie przyjemności seksualne poza małżeństwem są grzeszne, przyjmowałem, że ten potworny ból jest ostateczną karą za erekcję i postanowiłem nigdy więcej ich nie mieć. Udawało mi się to przez ponad dziesięć lat, wtedy jednak nagromadzone napięcie zaczęło przeradzać się w różne dolegliwości fizyczne i psychiczne, które w końcu zmusiły mnie da szukania pomocy'.

Historie podobne do tej - a można by je mnożyć bez końca - podkreślają potrzebę zmiany metod nauczania religii oraz wychowania seksualnego w świetle zasad zapobiegania nerwicom. Dziecko nie powinno być zarażane wirusem lęku przed Bogiem i złem moralnym; powinno raczej znać Boga jako nieskończone dobro. Należy zatem uczyć je prawd wiary w taki sposób, aby w późniejszych latach, jaka osoba dorosła, rozumiała, że zło grzechu jest złem duchowym, oraz by nie uważała takich pojęć jak obowiązek, prawa i grzech za irracjonalne tylko dlatego, że budzą wielki lęk, który uniemożliwia mu formułowanie poprawnego osądu. W jaki sposób ta metoda nauczania ma być realizowana w praktyce, zadecydować muszą kompetentni psycholodzy i wychowawcy. My pragniemy jedynie podkreślić, że sprawy te muszą ulec zmianie, jeśli chcemy, by było coraz więcej osób zdrowych emocjonalnie.

Na koniec musimy omówić intelekt i wolę - trzeci wymiar życia psychicznego, który wpływa na ogólne warunki rozwoju nerwic represyjnych. Każda chęć zdobycia jakiegoś przedmiotu zakłada pewną wiedzę, a zatem tłumiące uczucie pragnienia przydatności poprzedzane jest zawsze aktem poznawczym, który pobudza to uczucie. Ten akt poznawczy jest w swej istocie zawsze aktem osądu użyteczności, to znaczy tej władzy, z którą bezpośrednio związane są dążenia pragnienia przydatności. Osąd użyteczności to władza zmysłowa, formułująca konkretne sądy o tym, co należy zrobić tu i teraz. Jest to uszlachetniony instynkt zwierzęcy. Zwierzę ma naturalną, wrodzoną zdolność rozpoznawania, co jest przydatne, a co szkodliwe, i zgodnego z tym działania, ale u człowieka ta sama władza korzysta, jak wszystkie władze zmysłowe, z oświecającego i uszlachetniającego wpływu intelektu. W rezultacie władza ta traci cechę przymusowości i jest w stanie formułować ogólne osądy dotyczące przydatności lub szkodliwości konkretnych rzeczy dla człowieka. W ten sposób staje się ona kierującym i temperującym czynnikiem pragnienia przydatności.

Wynika stąd, że skłonności pragnienia przydatności w tym także ewentualne występowanie - represji - uzależniane są od działania osądu użyteczności. Jeśli werdykt tego ostatniego jest niepoprawny - na przykład gdy uzna on jakiś przedmiot za szkodliwy i zaleci jego unikanie, podczas gdy w istocie jest to coś dobrego - pragnienie przydatności natychmiast podejmie działanie tłumiące. Wszystko zależy zatem od właściwego ukształtowania osądu użyteczności.

Do wadliwego działania osądu użyteczności może dojść na wiele sposobów. Zdarza się to przede wszystkim wówczas, gdy zbyt wcześnie w życiu dziecka dominujące znaczenie zostaje przypisane intelektowi. Wyjaśniliśmy już w pierwszym rozdziale, że proces przenikania intelektu do instynktownej zdolności rozróżniania między tym co korzystne a tym co szkodliwe, jest procesem stopniowym. Bezpośrednio po urodzeniu życie instynktowne dominuje u dziecka całkowicie, choć już wkrótce zostaje uzupełnione - jak u zwierzęcia - przez zmysłową władzę doświadczenia. Potencjał intelektualny dziecka jest jednak zauważalny od początku, dziecko bowiem nigdy nie przypomina w pełni młodego zwierzęcia. Intelekt stopniowo przenika władzę instynktowną i przekształca ją w rozwiniętą, prawdziwie ludzką władzę. Do początku okresu pokwitania proces ten niewiele posuwa się naprzód, bez względu bowiem na to, jak logiczny jest osąd dziecka dotyczący jego własnych działań, pozostaje on niezmiennie zdeterminowany przez uczucia, a dominującą rolę odgrywa w nim instynkt i doświadczenie zmysłowe. Dopiero w okresie pokwitania osąd użyteczności zaczyna wznosić się nad poziom uczuć i dopełnia swego rozwoju w okresie dorosłości.

Jest to naturalne prawo rozwoju psychicznego człowieka. Nie można go łamać bezkarnie. Jednak prawo to jest łamane zawsze, gdy w procesie rozwoju dziecka intelekt zostaje zbyt wcześnie pobudzony i dziecko, miast działać instynktownie i spontanicznie, zaczyna od razu działać z namysłem. Dziecko takie sprawia wrażenie nienaturalności. Jego życie emocjonalne. nie rozwinęło się jeszcze w wystarczającym stopniu, by mogło współdziałać z procesami intelektualnymi. Dziecko będzie zatem posłuszne nakazom intelektu, choć będzie to stanowić jedynie wolitywną aktywność motoryczną. Uczucia w tym nie uczestniczą, nie mają zatem możliwości naturalnego wyrażania się. Oczywiście, jest to już równoznaczne z procesem represyjnym i prowadzi do wszystkich jego konsekwencji. W takich warunkach dziecko nabiera charakterystycznej niepewności co do wszystkich swoich działań i uczuć. Traci instynktowną pewność, typową dla jego wieku. Nie działa już w zgodzie z uczuciami, a jednocześnie nie posiada jeszcze intelektualnej pewności dorosłego. Jeżeli dziecku pozwoli się wzrastać w takich okolicznościach, ta niepewność utrzyma się i z biegiem lat przerodzi w typowy symptom neurotyczny. Istnieje wiele przyczyn takiego przedwczesnego wkraczania w naturalny proces rozwoju psychicznego. Może to być skutkiem podejścia wychowawczego, które zmierza do wczesnego rozwoju duchowego i intelektualnego, ponieważ rola życia emocjonalnego otoczona jest nieufnością: przejawia się to na przykład w zbyt wczesnym posyłaniu dziecka do szkoły i w wymaganiu, by uczestniczyło codziennie we mszy. Inną przyczyną bywa wczesny wpływ nowoczesnych środków masowego przekazu, szczególnie telewizji, która nazbyt często pochłania cały czas przeznaczony na gry i zabawy. Z drugiej strony przyczyną może tu być także mentalność areligijna i antropocentryczna, która nie pozostawia miejsca dla wiary i zależności od Boga, ale widzi człowieka wyłącznie w świetle jego własnych osiągnięć. Bez względu jednak na przyczyny, przedwczesna interwencja w naturalny proces rozwoju jest zawsze psychologicznie szkodliwa, a jej naturalną konsekwencją są skłonności neurotyczne.

Kończymy w ten sposób nasze omówienie najważniejszych czynników wpływających na powstawanie nerwicy represyjnej. Ich znajomość ma kluczowe znaczenie dla poprawnej oceny stopnia zaawansowania choroby oraz dla sformułowania prognozy. Skuteczne leczenie jest tym trudniejsze, im bardziej nasilone jest współdziałanie nerwicogennych czynników psychologicznych; w celu całkowitego wyleczenia muszą one zostać usunięte.

Pozostaje już tylko jedno pytanie: Jakie okoliczności zapewniają dziecku optymalny rozwój życia emocjonalnego? Możliwa jest tylko jedna odpowiedź, mianowicie sytuacja normalnego życia rodzinnego. Rodzina jest naturalnym i idealnym środowiskiem, w którym dziecko może stać się dorosłym. Stwarza idealne relacje i warunki, w których uczucia dziecka mogą się wyrażać i znajdywać naturalne zaspokojenie. Rodzina zapewnia przede wszystkim naturalną więź z rodzicami, a także pomoc, miłość i ochronę, jakich dziecko potrzebuje. Stwarza też warunki kontaktu z braćmi i siostrami, co pozwala dziecku rozwijać w normalny sposób inne aspekty życia psychicznego.

Zdrowe życie rodzinne jest podstawowym warunkiem zdrowego rozwoju osobowości dzieci, a zatem także zapobiegania nerwicom. Środowisko rodzinne może jednak funkcjonować wadliwie z dwóch powodów. Jeden z nich to ewentualne wady osobowości rodziców, takie jak labilność uczuciowa, opóźnienie umysłowe, skrajne temperamenty itp. Tego typu wady są nieuniknione, ponieważ stanowią one bezpośredni skutek niedoskonałości natury ludzkiej. Ujawniają się w mniejszym lub większym stopniu zależnie od wzajemnego dopasowania rodziców, których podstawowym obowiązkiem jest zapobieganie wpływowi ich własnych wad na dzieci. Muszą do tego dążyć przez wzajemną miłość i tolerancję oraz szczere pragnienie doskonalenia się. Osoby wierzące w sakramentalną łaskę małżeństwa znajdą największe wsparcie w fakcie, że ta nadprzyrodzona łaska zdolp.a jest dokonywać w małżonkach przemian, których ich własne niedoskonałe natury nie są w stanie same osiągnąć.

Oprócz tych nieuniknionych defektów naturalnych wystąpić mogą też defekty nabyte, które partnerzy winni umieć kontrolować i łagodzić z pewną dozą dobrej woli. Natura i temperament stanowią nieodłączną część człowieka, wcale nie oznacza to jednak, że relacja między mężem i żoną lub między rodzicami i dziećmi musi zostać zniszczona pod wpływem wrodzonych wad. Tym bardziej niepotrzebne i niewybaczalne byłoby zaniechanie przez rodziców wszelkich starań o stworzenie trwałej więzi rodzinnej oraz dopuszczenie, by do wad wrodzonych dołączyły się wady nabyte. Na ile uda się rodzicom skorygować i minimalizować szkodliwe zakłócenia porządku naturalnego, na tyle zdolni będą wyeliminować wiele czynników nerwicogennych u dzieci.

Wszystko co kłóci się z naturalnymi relacjami rodzinnymi, prowadzi zwykle do konfliktów psychologicznych. Głównym czynnikiem osłabiającym naturalne więzi rodzinne jest najradykalniejsza forma rozwiązania małżeństwa - rozwód. Oprócz szoku emocjonalnego, jakiego doznaje dziecko, gdy ojciec i matka - z którymi jest związane najsilniejszą z możliwych więzią naturalną - rozchodzą się własnymi drogami, cierpi ono też w swoim dalszym rozwoju z powodu braku podstawowego warunku rozwoju. Otóż jedynie w kontakcie z obojgiem rodziców, a nie tylko z samym ojcem lub matką dziecko zdolne jest do optymalnego dojrzewania. Niezależnie od wszelkich sztucznych środków, które mają skompensować brak jednego z rodziców, pozostaje faktem, że wielopostaciowe życie emocjonalne dojrzewa najlepiej i w całej pełni, jeśli uczucia są przeżywane w odniesieniu do obojga naturalnych rodziców. To prawda, że czasem rozwód może wydawać się korzystniejszy także dla dzieci. Jeśli dochodzi do ciągłych kłótni, awantur i zniewag między rodzicami, osobowość dziecka niewątpliwie bardzo na tym cierpi. Niemniej rozwód zadaje jeszcze głębsze rany życiu emocjonalnemu dziecka i doprowadzi prawdopodobnie do poważniejszych konsekwencji w jego późniejszym życiu. Rodzice, których wzajemne współżycie pozostawia wiele do życzenia, powinni się nad tym poważnie zastanowić i nigdy nie zapominać, że dla dziecka nie istnieje bardziej naturalna więź niż więź z obojgiem rodziców jako jednością. Dziecko jest samo owocem tej jedności, zatem jej rozerwanie musi być dla niego głęboko szkodliwe.

Nie wystarcza jednak, by rodzina mieszkała i żyła razem. Powinna zarazem tworzyć jedność emocjonalną. Co natura złączyła, człowiek niech nie rozłącza. Ojciec i matka muszą żyć dla swojej rodziny, tylko wówczas bowiem dzieci znajdą naturalne środowisko dojrzewania. Chociaż ojciec pracuje poza domem, dzieci muszą wiedzieć i czuć, że robi to dla utrzymania rodziny i że jest to praca miłości, mająca na celu dobrobyt tego związku, którego część stanowią. Z drugiej strony matka - szczególnie gdy dzieci są w wieku przedszkolnym - istnieje wyłącznie dla samej rodziny. Jej zadanie znajduje się w domu, a nie poza nim. Ponieważ sama natura skłania ją do wykonywania prac związanych z utrzymaniem domu, zaspokajaniem codziennych potrzeb męża i dzieci, matka winna bez zastrzeżeń poświęcić się tej roli. Tylko w ten sposób rodzina może stać się ową niezastąpioną Jednością, konieczną dla normalnego rozwoju osobowości dzieci.

Dzieci muszą mieć poczucie, że jest to jedność prawdziwa i znacząca. Jest czymś absolutnie błędnym, by matka całkowicie przekazywała komuś innemu troskę o dzieci w najważniejszych latach ich rozwoju. Źle postępuje matka, która do tego stopnia angażuje się w życie społeczne i towarzyskie, że dzieci zmuszone są żyć we własnym jakby świecie i oglądają rodziców jedynie wówczas, gdy wzywane są 'na pokaz' gościom. Żadna obca osoba, nawet najbardziej oddana i zaangażowana, nie jest w stanie zastąpić rodziców, których obowiązkiem wobec dzieci jest żyć z nimi i dla nich, nie tylko w teorii, ale i w praktyce. Rodzina winna być zamkniętą jednością, utrzymującą oczywiście kontakty zewnętrzne, ale nie rozrywaną przez nie. W takiej naturalnej, zdrowej atmosferze życie psychiczne dziecka, otoczone i chronione przez przenikającą wszystko miłość, może wzrastać aż do momentu, gdy dziecko uzyska dojrzałą stateczność i pewność siebie, aby przyjąć pełną odpowiedzialność za swe dalsze istnienie.

Ponieważ rola ojca w zapobieganiu nerwicy nie zawsze jest określana równie jasno jak rola matki, pragniemy poświęcić jej tutaj kilka słów.

Słusznie mówi się, że za każdym udanym życiem mężczyzny stoi jakaś kobieta; tym bardziej prawdą jest, że za każdą matką autentycznie wspierającą rozwój dziecka, której miłość daje już niemowlęciu poczucie bezpieczeństwa i szczęścia, stoi ojciec, którego pomoc i ochrona udziela matce siły i spokoju ducha, dzięki czemu jej miłość może być prawdziwie twórcza. Każde zaniedbanie ze strony męża w tej ważnej dziedzinie odbije się w jakiś sposób na dojrzewaniu dziecka poprzez niepokój i napięcie matki. Rola ojca rozpoczyna się już w czasie ciąży żony i trwa poprzez, jego obecność w drodze do szpitala, przy narodzinach dziecka i aż do momentu, gdy dorosłe dziecko opuszcza dom rodziców. Fakt, że wielu mężów nie wywiązuje się z tej roli, nie dziwi nikogo, kto rozumie skutki relacji małżeńskich typowych dla naszej zachodniej, matriarchalnej kultury.

Ojciec winien być pierwszą osobą, która poszerza świat dziecka poza zamkniętą i intymną więź z matką. Ojciec umiejący w delikatny sposób dodać dziecku odwagi i pewności, może znacznie przyczynić się do zmniejszenia zależności dziecka od matki i pomóc mu wyjść poza siebie ku reszcie świata. Dziecko - chłopiec czy dziewczynka - ma największą szansę uniknąć neurotycznego przystosowania do życia, jeśli wzrasta w atmosferze harmonii między rodzicami, w której może utożsamiać się z silnym, ale kochającym i dobrym ojcem, dzięki jego miłości czuć się bezpieczne i na jego przykładzie się wzorować. W sytuacji gdy matka także szuka w ojcu trwałego oparcia i bezpiecznej przystani, dziecko nabiera zaufania do samego siebie i do zewnętrznego świata. Jeśli bowiem nic ani nikt, nawet zewnętrzny świat, nie potrafi umniejszyć w jego oczach postaci ojca, głowy rodziny, której siły wydają się niewyczerpane, świat zaczyna- jawić się dziecku jako całkiem dogodne miejsce do życia i pracy.

Rolę ojca w rodzinie można porównać do roli dyrygenta orkiestry, który wprowadza porządek do świata dźwięków wytwarzanych przez muzyków; matka gra w tej orkiestrze pierwsze skrzypce. Dyrygent wzmacnia dźwięki, ale zarazem kontroluje je i prowadzi we wzajemnym współbrzmieniu, nie tłumiąc ani nie dławiąc żadnego. Podobnie ojciec rodziny, pod warunkiem że jest naprawdę dojrzały, wprowadza ład w uczucia swych dzieci, a także swej żony. Żona bowiem nie tyle z powodu niedojrzałości, ale po prostu ze względu na swą kobiecą naturę również potrzebuje kierownictwa i przewodnictwa, jakich dostarcza intelekt i wrażliwość ojca, jej męża. Homer okazuje głębokie zrozumienie kobiecej natury, gdy w sławnych wersetach Iliady wkłada w usta Andromachy następujące słowa pożegnania, skierowane do jej męża, Hektora: 'Hektorze, ty jeden jesteś dla mnie wszystkim - ojcem, czcigodną matką i bratem, ty jesteś mym mężem w kwiecie twego życia'.

Trudno byłoby w piękniejszych i pełniejszych słowach opisać, czym jest mąż dla emocjonalnego życia kobiety. Całe oparcie emocjonalne i pomoc, jakie samotna dziewczyna czerpie z domu rodziców, zostają później zawarte w tej więzi, która łączy ją z mężem. On jest ojcem, który osłania ją i broni, w którego rękach zawsze czuje się bezpieczna i do którego zawsze może uciec się w niebezpieczeństwie. Jest jej bratem, a ona jego towarzyszką i przyjaciółką. Tym wszystkim jest mąż dla kobiety; tego wszystkiego ona oczekuje od człowieka, któremu powierzyła całe swoje życie.

Ojcowie nieobecni lub słabi, szczególnie ci, którzy boją się swoich żon, utrudniają lub wręcz uniemożliwiają dzieciom uzyskanie niezależności i samowystarczalności, umiejętności społecznego obcowania z rówieśnikami i przełożonymi. Dzieci w takich warunkach szybko stają się lękliwe, napięte, nieśmiałe w życiu szkolnym i w kontaktach społecznych. Brak im siły przebicia, ducha współzawodnictwa, postawy społecznej i zaufania do siebie. Zależnie od tego, czy wcześniejsza relacja z matką była pozytywna, czy negatywna, powstająca w takich warunkach nerwica deprywacyjna czasem także z nałożoną nerwicą represyjną - przybiera mniej lub więcej ostrą postać w okresie młodzieńczym i w wieku dorosłym.

Jest zadaniem obojga rodziców, a także innych wychowawców, stwarzać jak najkorzystniejsze warunki do harmonijnego rozwoju życia emocjonalnego dziecka. Jeśli im się to uda, we właściwym czasie wola zajmie należne sobie miejsce przewodnika życia emocjonalnego, tak że nie dojdzie już do patologicznych dewiacji. Niestety nie znaczy to, że niebezpieczeństwo nerwicy zostanie usunięte na zawsze, nawet bowiem najlepsi wychowawcy nie potrafią zapobiec zaburzeniom, jakie powstają w życiu psychicznym pod wpływem konfliktów osobistych; nie sposób też w pełni zrównoważyć wpływu, jaki wywiera na dziecko mentalność współczesnego świata zachodniego, z typowym dla niej przeakcentowaniem postawy utylitarnej (przydatności). Niewiele pozostało w świecie spokoju ducha, zbyt powszechna jest pogoń i pragnienie wciąż nowych osiągnięć. Kolejne dążenia pojawiają się tak szybko jedno po drugim, że człowiek nie ma czasu ani zdolności cieszyć się tym, co już posiada, Gdy tylko zaspokoi jedno pragnienie, odczuwa jedynie chwilową satysfakcję i zaraz zaczyna uganiać się za czymś innym, a tymczasem traci szansę cieszenia się dobrem już zdobytym. Spokój płynący z tego, co dobre, stanowi naturalny cel każdego pragnienia, ale zanika on, gdy pojawiają się nowe pragnienia. We współczesnym świecie nastąpił przerost pragnienia przydatności, a świat - paradoksalnie - pochwala tę hipertrofię jako przejaw doskonałości.

Jest rzeczą nieuniknioną, że taka postawa psychiczna, z jej poważnymi konsekwencjami dla zdrowia psychicznego, pozostawia piętno na naszej młodzieży. Otaczający młodych ludzi niepokój i podenerwowanie stwarzają podobny stan w ich umysłach i skłaniają ich do gorączkowych poszukiwań, powodują nadmierne pobudzenie emocji, to zaś prowadzi da represji. Dla współczesnej młodzieży solidne wychowanie i wykształcenie w chrześcijańskiej rodzinie stanowi najlepszą barierę ochronną przed naporem świata zewnętrznego. Właśnie w środowisku rodzinnym dziecko znajduje spokojną realizację swych skłonności i zaczyna poznawać względne wartości ziemskich dóbr. Zbudowanie takiego zintegrowanego środowiska rodzinnego nie jest rzeczą łatwą, Mimo to ogromna większość ludzi wkracza w małżeństwo, nie dysponując żadnymi kwalifikacjami poza wzorem własnych rodziców i dobrymi intencjami ulepszenia go, jeśli nie był doskonały. Jesteśmy zdania, że istnieją wszelkie powody po temu, by doświadczeni wychowawcy poważnie zastanowili się nad możliwością organizacji specjalnych kursów dla osób, które pragną przygotować się i odnieść sukces w małżeństwie - tym najważniejszym i na bardziej wymagającym zadaniu, jakie można w życiu podjąć.

Na koniec uważamy za konieczne podkreślić - wobec rozpowszechnienia pewnych błędnych praktyk we współczesnym wychowaniu - że prewencji nerwic represyjnych w żadnym wypadku nie służy obniżanie norm moralnych. Z faktu, że niektórzy neurotycy żyją w nieustannym lęku przed przekroczeniem praw moralnych - a często i tak je przekraczają mimo wszelkich wysiłków - nie wynika bynajmniej logiczny wniosek, że można im pomóc przez obalenie lub fałszowanie tych praw. Niemniej tego właśnie dokonali autorzy 'Human Sexuality' ('Płciowość człowieka'), studium zamówionego przez Katolickie Towarzystwo Teologiczne Ameryki. 1)

Jeszcze inni źle przysługują się sprawie zapobiegania nerwicom przez głoszenie poglądu, iż autorytarne wpajanie zasad moralnych dzieciom prowadzi do zaburzeń psychicznych w późniejszym wieku. Proponują zatem, aby dzieciom wolno było kształtować sobie własne normy moralne, zgodnie z ich poczuciem tego, co dla nich najlepsze, Chociaż osoby głoszące taki pogląd wychodzą z częściowo słusznych przesłanek - jak wyjaśniliśmy w niniejszej książce - proponowane przez nich remedium, 2) nawet jeśli zapobiega rozwojowi nerwic tu opisanych, nie zabezpiecza pacjentów przed innymi zaburzeniami psychicznymi.

Wedle innego, równie błędnego poglądu, nieznajomość spraw związanych z płcią we wczesnych latach życia jest częstą przyczyną późniejszych problemów emocjonalnych. Wbrew temu wiele lat wychowania seksualnego w szkołach publicznych z otwartym omawianiem spraw seksu, z wizualną prezentacją zarówno normalnych, jak i zboczonych zachowań seksualnych, z zachętą do wczesnych eksperymentów w tej dziedzinie oraz do stosowania środków antykoncepcyjnych przez uczniów szkół średnich i podstawowych - wszystko to nie stwarza żadnej nadziei, by mieli oni większe szanse uniknąć zaburzeń psychicznych niż młodzi ludzie poprzednich pokoleń, których uczono tłumić uczucia seksualne. 3)

 

początek

(tłum. Wojciech Unolt)

 


Przypisy

1) Paulist Press, New York 1977.

2) 'Values Clarification' Sidneya Simona i 'Cognitive Moral Development' Lawrence Kohlberga.

3) Szersze omówienie tego tematu patrz: rozdział IX oraz Conrad W. Baars, 'Feeling and Healing Your Emotions', rozdział VIII.

*  *  *

 

O autorach

DR ANNA A. TERRUWE odbyła studia medyczne na Uniwersytecie w Utrechcie w Holandii. Doktorat z filozofii uzyskała na uniwersytecie w Leiden. Od wielu lat zajmuje się praktyką psychiatryczną w Nijmegen, dokąd przyjeżdżają do niej pacjenci z całej Europy Zachodniej. Działalności swej nie ogranicza tylko do pracy w gabinecie lekarskim, ale znana jest również z licznych wykładów, konferencji i książek. Wykłada też na Katolickim Uniwersytecie w Nijmegen. Jej naczelną zasługą jest odkrycie mechanizmu nerwic represyjnych, jakiego dokonała, opierając się w medycynie na filozoficznych podstawach średniowiecznej psychologii św. Tomasza z Akwinu. Mariaż tomistycznej koncepcji człowieka z intuicją Z. Freuda okazał się płodny. Dowodem skuteczności terapii dr A. Terruwe są liczne rzesze ludzi, którym pomogła zintegrować w pełni zaakceptowaną uczuciowość w bogatej, szczęśliwej osobowości. Zupełnie nowatorskim dziełem jest wyróżnienie nerwicy nierepresyjnej, którą nazywa nerwicą deprywacyjną. Wprowadziła do języka psychologii pojęcie afirmacji - czyli nadania człowiekowi emocjonalnego poczucia wartości, które dla neurotyka deprywacyjnego staje się psychicznym "powtórnym narodzeniem". Paweł VI nazwał dorobek naukowy dr A. Terruwe "szczególnym darem dla Kościoła". Jej liczne książki tłumaczone są z holenderskiego na angielski, francuski i niemiecki. Wśród najważniejszych należy wymienić The Neurosis in the Light of Rational Psychology i Emotional Growth in Marriage, oraz napisane wspólnie z C. Baars’em Loving and Curing the Neurotic i Healing the Unaffirmed, Recognizing Deprivation Neurosis.

 

DR CONRAD W. BAARS (1919-1981), urodzony w Rotterdamie w Holandii studiował w Oxfordzie oraz w Szkole Medycznej Uniwersytetu w Amsterdamie. Podczas drugiej wojny światowej brał udział w holenderskim, belgijskim i francuskim ruchu oporu. Aresztowany przez hitlerowców, został umieszczony w obozie koncentracyjnym w Buchenwaldzie, gdzie przebywał blisko dwa lata. Uwięzienie szczególnie wpłynęło na jego życie religijne. Z obozu wyniósł pogłębioną modlitwę, zaprawione w trudzie męstwo oraz głębsze zrozumienie ludzkiej psychiki. W 1946 roku zamieszkał w Stanach Zjednoczonych, najpierw w Rochester w stanie Minnesota, a potem w San Antonio w Texasie, gdzie do śmierci zajmował się praktyką psychiatryczną. Zrażony scjentystyczną wizją człowieka, pozbawioną wymiaru duchowego, jaka panowała wśród lekarzy, chciał porzucić zawód lekarza-psychiatry. Dopiero odkrycie dorobku dr A.Terruwe pozwoliło mu odzyskać zaufanie do psychiatrii. Przetłumaczył szereg jej prac na język angielski, a niektóre napisał wraz z nią. Szczególnie rozumiał problemy emocjonalne księży i zakonnic. Był konsultorem rzymskiej Kongregacji Spraw Duchowieństwa. W 1971 roku brał udział jako ekspert w Synodzie Biskupów poświęconym problemom kapłaństwa. Na krótko przed śmiercią, odpowiadając na prośbę o wydanie opinii na temat amerykańskich seminariów duchownych, wskazał na atmosferę nieufności wobec uczuć oraz na brak klasycznej filozofii w formacji kleru, postulując przy tym udostępnienie amerykańskim seminarzystom dorobku KUL-owskiej szkoły tomistycznej. Jest autorem licznych artykułów, nagrań kasetowych oraz książek, między innymi The Psychology of Obedience, Born Only Once oraz Feeling and Healing Your Emotions.

 

początek


Powyższy fragment rozdziału o uczuciach i pragnieniach zmysłowych został wzięty z książki Anny A. Terruwe, Conrada W. Baars'a  "Integracja psychiczna", Wdrodze, wyd. 2, Poznań 1992 r.

Książka ta została wznowiona i obecnie jest dostępna w sprzedaży.
Można ją zamówić tutaj>>

 

dlon_p.gif (115 bytes)  Problemy z masturbacją   dlon_p.gif (115 bytes) Pytania o rodzinę   dlon_p.gif (115 bytes) Strona główna