Jan Fudakowski

Moje wspomnienia ułańskie





Kampania obronna 1920 r.

Wspomnienia mojego Wuja
z walk 1 Pułku ułanów krechowieckich przeciw
Rosji sowieckiej i Armii konnej Budziennego
(fragmenty)






Wołodarka, Bereżna, Hajworon – 29.5.1920 r.

     W dniu tej sławnej dla pułku [Ułanów Krechowieckich] bitwy byłem z 1-ym plutonem 4-go szwadronu na całodziennym podjeździe pod dowództwem ppor. Leszka Zamoyskiego. Nasza 5-ta Brygada Kawalerii w składzie: 1-szy i 16-ty pułki ułanów i 2-gi pułk szwoleżerów, szła w kierunku na płd.-zachód na spotkanie Konnej Armii Budiennego, który przeprawiwszy się przez Dniepr skoncentrował się w rejonie Humania, skąd uderzył na naszą obsadę piechoty, w ogólnym kierunku na Koziatyn. W czasie całodziennego marszu przez szereg wsi i miejscowości na płd.-wschód od Białej Cerkwi nie natknęliśmy się na nieprzyjaciela.

    Wracając na oś marszu Brygady, usłyszeliśmy z oddali odgłos rozgrywającej się bitwy i szybko podążaliśmy w tym kierunku. Przy wjeździe do Bereźna ujrzeliśmy naszych rannych przy ambulansie pułkowym, a w szczególności upamiętnił mi się widok por. Karola Andersa zalanego krwią ale wciąż na koniu; ktoś go podtrzymywał i prowadził do punktu opatrunkowego. Bitwa jeszcze trwała na płaszczyźnie poza wsią położonej i wkrótce nasz pluton wszedł na pole bitwy i ruszył truchtem ku ławie Kozaków, dołączywszy na lewe skrzydło technicznego szwadronu por. Nowaczyńskiego. Poszliśmy do szarży, ale do zetknięcia z kozactwem już nie doszło, gdyż się wycofali i pole bitwy w naszym ręku pozostało. Przy ruszaniu spod wsi mieliśmy przed oczami widok prawdziwie epiczny. Widzieliśmy z oddali szwadrony pułku, między nimi nasz 4-ty, szarżujące cwałem na karkach tłumów kozactwa. Na tle krwawo zachodzącego słońca pole bitwy usłane trupami i rannymi, wyglądało jak żywy obraz dawnych pobojowisk tylekroć opisanych w Sienkiewiczowskiej „Trylogii”.

     W tym pamiętnym dniu pułk mocno się skrwawił. W jednym tylko 3-cim szwadronie poległo 30 ułanów. A z pięciu oficerów poległ w szarży ppor. Henryk Zyberk-Plater, a 2-ch było rannych: rtm. L. Racięcki i por. K. Anders. Straty w rannych i zabitych koniach były znaczne. Podniecenie było ogólne, nerwy grały. Wieczorem na kwaterach opowiadano sobie poszczególne epizody zakończonej zwycięsko bitwy. Jeden z nich, słyszany na gorąco, pozostał mi żywo w pamięci. Rtm. Leon Racięcki, d-ca 3 szwadronu, silny i słynny rębajło, natknął się w czasie szarży na barwnie przybranego kozackiego atamana, na pięknym karym koniu, szerzącego spustoszenie wśród naszych w kotłowaninie bitwy wręcz. Racięcki zaatakował go i wywiązał się między nimi pojedynek na szable, w czasie którego obie strony t.j. Kozacy i nasi przystanęli na chwilę półkolem przypatrując się spotkaniu. Po kilku starciach Kozak ścięty przez Racięckiego zwalił się z konia, na co wśród Kozaków powstał popłoch i wśród okrzyków “Kuźma Kruczkow ubit – ubit” podali tył i zaczęli uciekać. Był to przełomowy moment w tej fazie bitwy. Kuźma Kruczkow, podoficer kozacki w czasie Wielkiej Wojny 1914-18 r. zdobył sławę w rosyjskiej armii, miał najwyższe carskie odznaczenia, gazety w tym czasie o nim pisały, a wśród Kozactwa stał się legendarną postacią, o której śpiewano nad Donem.

     Rankiem nazajutrz po bitwie, gruchnęła w szwadronie wiadomość, że nocą Kozacy przysłali do naszego dowództwa parlamentarzystów. I rzeczywiście w kilka dni później w Mazepińcach, szwadrony stanęły rozwinięte na przycerkiewnym placu, ze sztandarem pułkowym na czele i brygada kozacka pod dowództwem esauła Jakowlewa, przemaszerowała przed pułkiem przechodząc na naszą stronę. Niezapomniany to był widok: na czele bajecznie barwna orkiestra z piszczałkami i bębnami, następnie watahy Kozaków w papachach z pikami i proporcami. Nasi wrogowie stawali się sprzymierzeńcami przeciw bolszewikom i takimi pozostali do końca wojny.

     Spotkanie pod Wołodarką było pierwszym naszym starciem z oddziałami wielkiej Armii Konnej Budiennego, liczącej około 20 tysięcy szabel. Nasza 1 dywizja jazdy na tym odcinku frontu na Ukrainie, składała się z dwóch brygad, 4-ej i 5-ej, po trzy pułki każda [pułk liczył ok. 800 ułanów – przyp. KB]. Toteż we wszystkich następnych spotkaniach z Budiennym, których miało być tak wiele, mieliśmy zawsze do czynienia z wielokrotnie przeważającymi siłami.


Książka została wydana przez TN KUL i jest dostępna w księgarniach, np. tutaj>>



Strona główna    Wspomnienia rodzinne    Ukraina po 1920 r.