Conrad W. Baars, Anna A. Terruwe,   Integracja psychiczna

O terapii obsesji i kompulsji seksualnych

* * *

Treść

(tytuły podrozdziałów moje - KB)


O samej terapii

Pragniemy zawrzeć w niniejszej książce specjalne omówienie moralnych aspektów naszej psychoterapii neurotyków obsesyjno-kompulsywnych, którzy od wczesnej młodości tłumili swoje uczucia seksualne. W dotychczasowych publikacjach celowo unikaliśmy podawania szczegółów tego procesu, ponieważ łatwo powoduje on nieporozumienia i poddaje się niewłaściwemu stosowaniu.



Na przykład teologowie moraliści, którzy nie rozumieją zasadniczej różnicy między neurotyczną represją a racjonalnym kierowaniem uczuciami, mogą dojść do wniosku, że nasze zalecenia terapeutyczne nie są zgodne z kryteriami prawa moralnego. Inni mogliby zarzucić nam, że pozwalamy, by cel uświęcał środki, gdyby z lektury wyciągnęli wniosek, iż w ramach terapii bezpośrednio zalecamy pacjentom, a nie tylko tolerujemy, pewne nieuniknione, a przejściowe zachowania, będące konsekwencją naszego sposobu leczenia. Jeszcze inni mogliby pochopnie sądzić, że nasze zalecenia terapeutyczne - zawsze udzielane indywidualnym neurotykom obsesyjno-kompulsywnym, nigdy zaś ogólnie wszystkim neurotykom tego rodzaju - stanowią dla nich przyzwolenie popełniania czynów obiektywnie niemoralnych. Ryzyko byłoby jeszcze większe, gdyby potencjalni krytycy nie dostrzegli różnicy między "może" a "musi" w kontekście klinicznych i filozoficznych argumentów przytoczonych w niniejszym omówieniu.

Ryzyko błędnego stosowania przedstawionej tu metody wiąże się nieodłącznie z powszechną dziś tendencją do autoterapii, polegającej na stosowaniu technik "samopomocy" opisanych w książkach lub przekazywanych z ust do ust. Jeżeli chodzi o naszą szczególną terapię, nikt nie powinien stosować jej na własną rękę czy to przez diagnozowanie własnej choroby, czy też przez wypełnianie naszych terapeutycznych zaleceń. Jeszcze większe niebezpieczeństwo, szczególnie dostrzegane w kręgach Odnowy Charyzmatycznej i w grupach zielonoświątkowych, wiąże się z popularną praktyką "wewnętrznego uzdrawiania" przez osoby pozbawione większego przygotowania. Posiadają one może niezbędną wiarę i dobrą wolę uleczenia swych neurotycznych braci i sióstr w Chrystusie, ale zbyt wiele z nich cierpi na podobne schorzenia, nie zdając sobie z tego sprawy, albo też brak im profesjonalnej wiedzy, bez której nie można skutecznie pomóc poważnie choremu neurotykowi, jeśli nie liczyć tu rzadko występujących przypadków natychmiastowego wyleczenia. Jeśli ich pacjenci cierpią dodatkowo na nerwicę deprywacyjną, owe minimalnie przygotowane osoby nie będą w stanie udzielić im odpowiedniego wsparcia, gdy początkowy dobroczynny wpływ braterskiej życzliwości i modlitwy przestanie działać i nastąpi trudny okres próby, jaki występuje praktycznie we wszystkich procesach psycho-terapeutycznych.

Wielokrotnie w naszej praktyce spotykamy pacjentów cierpiących na oba te schorzenia neurotyczne lub tylko na nerwicę deprywacyjną, którzy zrobili znaczny postęp na drodze do dojrzałości dzięki modlitwom, przyjaźni i życzliwości, jaką otoczyli ich chrześcijańscy "terapeuci", a następnie w najtrudniejszym okresie integracji psychoseksualnej zostali porzuceni przez owych niedostatecznie przygotowanych uzdrowicieli. Wydaje się, że przyczyną tego jest nie tylko brak profesjonalnego przygotowania, ale także fakt, iż ludzie parający się "wewnętrznym uzdrawianiem" często sami cierpią na poważny niedorozwój tej sfery swojej osobowości. Skutki takiego porzucenia - któremu towarzyszy nieraz jawne lub ukryte oskarżenie, iż to sam neurotyk jest winien - mogą mieć druzgocący wpływ na pacjenta. Jego poczucie własnej wartości i pewności siebie, nabywane stopniowo dzięki opiece i modlitwom uzdrowiciela, może teraz zostać zniszczone i zastąpione przez ostrą depresję, poczucie winy oraz całkowitą utratę nadziei na pomyślne zakończenie procesu integracji.

To samo niestety może przydarzyć się osobie pozostającej pod opieką profesjonalistów, nie wszyscy z nich bowiem to jednostki psycho-seksualnie dojrzałe i zintegrowane, a tym bardziej nie zawsze rozumiejące moralne aspekty rozwoju psychoseksualnego. Fakt pozostawiania pod opieką profesjonalnego psychiatry lub psychoterapeuty nie jest żadną gwarancją, że respektowane będą moralne wymogi pomyślnej terapii nerwicy obsesyjno-kompulsywnej, połączonej lub nie z nerwicą deprywacyjną.

Aby zredukować do minimum ryzyko nieudanych terapii, chrześcijańscy nieprofesjonalni uzdrowiciele powinni wspierać usilną modlitwą osoby z poważnymi problemami psychicznymi, a jednocześnie współpracować z chrześcijańskim psychiatrą, najlepiej - choć niekoniecznie - takim, który praktykuje wspólną modlitwę z pacjentami. W takich warunkach pacjent z ciężką chorobą emocjonalną ma dużo większe szanse wyzdrowienia, ponieważ korzystny wpływ terapii psychiatrycznej zostaje wzbogacony przez najwyższą, uzdrawiającą moc Bożej miłości, przekazywaną za pośrednictwem współczujących modlitw uzdrowiciela.

Na koniec pragniemy jednoznacznie stwierdzić, że niniejsze omówienie naszej szczególnej metody terapeutycznej kierujemy raczej do zawodowych psychiatrów niż do "psychoterapeutów", "terapeutów" i tym podobnych nieprofesjonalistów, ponieważ nader często dziś tytuły takie nadają sobie osoby, których kwalifikacje są niepewne lub niewystarczające z medycznego punktu widzenia.

 

początek


Na styku moralności i zdrowia psychicznego

Niezależnie od rozmiarów opisanych wyżej niebezpieczeństw uważamy za swoją powinność przedstawić środowisku psychiatrycznemu szczegóły naszej terapii. Nie czyniąc tego, pozbawilibyśmy wszystkich moralnie odpowiedzialnych psychiatrów znajomości metody, która dowiodła już swej niezwykłej przydatności w leczeniu nerwic obsesyjno-kompulsywnych. Niniejsza prezentacja ma też na celu dokładne poinformowanie, teologów moralistów o psychopatologicznych aspektach naszej terapii. W ostatnich latach niektórzy moraliści katoliccy uznali za konieczne przedstawienie nowych wskazówek duszpasterskich, mających zapewne dopomóc bardzo licznym katolikom cierpiącym na zaburzenia duchowe i emocjonalne. Kolejnym celem niniejszego rozdziału jest zatem stwierdzenie ponad wszelką wątpliwość, że dla zapobiegania i leczenia nerwic nie trzeba bynajmniej obniżać poziomu wymagań moralnych ani tym bardziej rezygnować z nich całkowicie, jak to uczyniono we wspomnianych wyżej wskazówkach duszpasterskich 1. Przeciwnie, to właśnie owe wskazówki przyspieszą zapewne powstawanie nowych form zaburzeń emocjonalnych i duchowych, jak to wykażemy w ostatnim rozdziale tej książki.

Bezwzględnie potrzebne w leczeniu neurotyków obsesyjno-kompulsywnych jest moralne i duchowe kierownictwo odpowiednio przygotowanego teologa moralisty, i to zarówno dla pacjentów, jak i dla psychiatrów. Zapobieganie i ostateczne zwalczenie tej choroby emocjonalnej - która od tylu pokoleń stanowi główną przyczynę nieporównanych cierpień psychicznych i duchowych - zostanie osiągnięte dzięki połączonym wysiłkom fachowych psychiatrów i moralistów. Poniższa prezentacja przeznaczona jest przede wszystkim dla nich, jej celem jest zatem dobro obecnych i przyszłych pokoleń chrześcijan.

Jeśli neurotyk obsesyjno-kompulsywny wie, że kliniczne zalecenia jego psychiatry w tych delikatnych kwestiach moralnych znajdują zrozumienie i pełną aprobatę jego kierownika duchowego, jest w stanie wyzbyć się wszelkich wątpliwości, które w innym przypadku mogłyby utrudnić, a nawet uniemożliwić proces zdrowienia. Doradca duchowy, dysponujący odpowiednim zrozumieniem tych zagadnień, a nie będąc sam psychiatrą, potrzebuje jedynie ścisłej diagnozy stanu swego pacjenta. Musi wiedzieć, czy pacjent cierpi na nerwicę obsesyjno-kompulsywną, a jeśli tak, to na jaką jej odmianę i czy jest ona połączona z nerwicą deprywacyjną. Diagnozę tę może uzyskać, kontaktując się z psychiatrą za zezwoleniem pacjenta i zastrzeżeniem, że nie będą poruszane żadne inne kwestie dotyczące pacjenta. Jest to samo przez się zrozumiałe nie tylko ze względu na konieczność uszanowania prawa pacjenta do dyskrecji i prywatności, ale również dlatego, że pacjent-skrupulant obawia się możliwości albo wręcz podejrzewa, iż psychiatra i dorodca duchowy uzgodnili taki szczególny sposób terapii, kierując się współczuciem dla jego stanu, a rezygnując z wymogu całkowitej poprawności - psychologicznej i moralnej - zasad, na których opierają swe kliniczne zalecenia. Tylko przekonanie o tej poprawności da pacjentowi moralną pewność, że może spokojnie stosować się do zaleceń psychiatry.

Z powyższego jasno wynika, że teolog moralista musi mieć ze swej strony całkowitą pewność, iż psychiatra naprawdę rozumie moralne aspekty procesu terapeutycznego, zmierzającego do uśmierzenia uczuć odpowiedzialnych za represję uczuć seksualnych pacjenta. Gdy do teologa moralisty zwraca się pacjent powątpiewający w moralność terapeutycznych zaleceń swego psychiatry, obowiązkiem teologa winno być zbadanie kompetencji terapeuty w kwestiach psychiczno-moralnych. Może to uczynić, nie zdradzając poufnych czy zastrzeżonych informacji na temat pacjenta, po prostu w formie rozmowy z lekarzem na temat jego metod terapii pacjentów cierpiących na nerwice obsesyjno-kompulsywne. Każdy sumienny psychiatra chętnie skorzysta z propozycji takiej rozmowy i poświęci jej wystarczająco dużo czasu, by omówić wszystkie aspekty swej terapii istotne z teologicznego punktu widzenia. Dzięki takiej konsultacji można zapobiec wszelkim nieporozumieniom i poważniejszym jeszcze komplikacjom 2.

początek


Jak powstaje nerwica obsesyjno-komulsyjna

Przedstawiwszy w ten sposób możliwe zagrożenia oraz drogi zapobiegania im, możemy teraz przystąpić do prezentacji naszej terapii w nadziei, że żaden psychiatra ani żaden czytelnik tej książki nie posłuży się zawartymi tu informacjami bez pełnego zrozumienia ich implikacji psychologicznych i moralnych.

Ponieważ neurotyk obsesyjno-kompulsywny nie może prowadzić normalnego życia na skutek licznych i różnorodnych przejawów chronicznej represji jego uczuć seksualnych przez lęk lub energię (lub przez obydwa te czynniki), musi koniecznie nauczyć się powstrzymywać ten patologiczny proces. Omówimy tu przebieg uczenia się u takich neurotyków, których irracjonalny lęk lub niekontrolowana energia zostały nadmiernie lub przedwcześnie pobudzone przez błędne pouczenie wychowawców już na wczesnym etapie rozwoju. Błędne, ponieważ ich treść była niejasna lub domagała się pewnych zastrzeżeń, albo też podana została przedwcześnie z pedagogicznego punktu widzenia, choć merytorycznie była słuszna. (Nie zajmujemy się tu pacjentami, u. których źródłem lęku lub energii były urazowe doświadczenia seksualne we wczesnej młodości.)

U neurotyka obsesyjno-kompulsywnego tego rodzaju - a jest to zawsze człowiek o wybitnej inteligencji, z natury zdrowych predyspozycjach emocjonalnych oraz przeniknięty szczerym pragnieniem i silną wolą czynienia tego, co słuszne - wczesne obserwacje i kontakty z pewnymi postawami i pouczeniami na temat seksu prowadziły z reguły do jednoznacznego osądu użyteczności, typu: "nie możesz", "nie wolno" i innych ujęć powinnościowych. Właśnie takie negatywne sformułowania, w jakich wyrażane jest często prawo moralne, wykształcają w młodym człowieku, przyszłym neurotyku obsesyjno-kompulsywnym, przekonanie, iż prawo moralne jest protestem i potępieniem wobec jego płciowości. Głęboko przekonany o poprawności własnej interpretacji prawa moralnego oraz o tożsamości tej interpretacji z obiektywnym sensem moralności, osoba taka dochodzi do wniosku, że jej ludzkie uczucia - szczególnie zaś uczucia seksualne i tak zwane uczucia negatywne - są niebezpieczne, należy je zatem stłumić i odrzucić.

Największe prawdopodobieństwa ukształtowania się takich błędnych interpretacji istnieje wówczas, gdy wychowawcy - rodzice, nauczyciele, krewni, katecheci - dają młodemu człowiekowi do zrozumienia, pośrednio lub bezpośrednio, że seks jest potencjalnie szkodliwy albo że stanowi wręcz okazję do grzechu.

Prawie każdy neurotyk obsesyjno-kompulsywny, który od wczesnej młodości tłumił wszelkie uczucia seksualne, opowiada nam o niezliczonych sytuacjach w swoim życiu, kiedy to był karany lub straszony piekłem za zabawę w "tatę i mamę" z innymi dziećmi; kiedy pytając o "te sprawy", spotykał się z oznakami dezaprobaty lub zakłopotania, tak że nigdy nie otrzymał poprawnych wyjaśnień w dziedzinie seksualnej; dowiadujemy się też o wychowawcach, którzy stosunkowo mocno podkreślają szóste i dziewiąte przykazanie, jeśli porównać to z ich prezentacją pozostałych przykazań; którzy wpajają dzieciom lęk przed seksem poprzez swój własny irracjonalny lęk, jakim otaczają tę sferę, nawet jeśli nie wyrażają go werbalnie; wreszcie o takich wychowawcach, którzy z widoczną energią starają się tłumić własne uczucia, myśli i marzenia seksualne, co z kolei odbija się na życiu emocjonalnym dziecka.

początek


Podstawowe kroki terapeutyczne

Gdy człowiek z tego rodzaju przeszłością zgłasza się do psychiatry, niezależnie od etapu rozwoju jego choroby neurotycznej podjąć trzeba najpierw dwa podstawowe działania:

l. Należy przekonać go, że seks jest zmysłowym dobrem, na które naturalną reakcją powinno być zawsze pobudzenie uczuć przez pragnienie przyjemności (zgodnie z zasadą, że każde pobudzenie emocjonalne bierze początek z przedmiotu, a nie z podmiotu doznającego uczucia. Na przykład jeśli podoba mi się róża, to nie dlatego, że ja sam pobudzam to uczucie lub chcę go, ale ponieważ cechy kwiatu - kształt, kolor, zapach - wzbudzają we mnie uczucie upodobania). Należy uświadomić pacjentowi, że taka kolejność zjawisk była u niego niemożliwa, ponieważ od samego początku przedstawiano mu seks jako coś szkodliwego. W tej sytuacji nie miał innego wyboru, jak tylko reagować pobudzeniem uczucia pragnienia przydatności, to znaczy lękiem lub energią. Oczywiście, w dzisiejszych czasach wszyscy wiedzą - nawet neurotycy obsesyjno-kompulsywni że seks jest dobrem. Jednak tej intelektualnej wiedzy nie towarzyszy u neurotyków "wiedza uczuciowa", że seks jest dobrem 3.

2. Aby umożliwić pacjentowi ukształtowanie sobie takiej "wiedzy uczuciowej", terapeuta musi zarazem dopomóc mu w uwolnieniu się od przyczyny owego tłumiącego lęku lub energii, to jest od osądu użyteczności, który uznaje seks za szkodliwy. Ponieważ osąd użyteczności był tu formowany i podtrzymywany przez zalecenia typu: "nie wolno ci od czuwać przyjemności natury seksualnej" (by przytoczyć tylko jedną z wielu podobnych zaleceń), pacjent musi zdobyć się na odwagę, by zakaz zastąpić przyzwoleniem: "wolno ci odczuwać przyjemność seksualną". By wyrazić to w prostej i praktycznej formie, obejmującej wszystkie możliwości - uczucia, wyobrażenia, myśli, wspomnienia itp. - mówimy pacjentowi, że tylko zastąpienie "nie wolno" przez "wolno" w dziedzinie seksualnej przywróci mu wolność.

Pacjent musi nauczyć się stosować to konsekwentnie we wszystkich bez wyjątku sprawach związanych z seksem oraz odnośnie do uczuć kojarzonych z tą dziedziną, jeśli i one były tłumione. Gdyby bowiem zasadę tę obwarowano wyjątkami lub ograniczeniami, neurotycy obsesyjno-kompulsywni, a szczególnie osoby skrupulatne, natychmiast skupiłyby całą uwagę na tych właśnie wyjątkach i ograniczeniach, utrzymując tym samym przy życiu swoje lęki i obawy.

początek

Nerwica - zanik współpracy woli i uczuć

Można by tu sformułować zarzut, że lęk przed grzechem w dziedzinie seksualnej, to znaczy obawa popełnienia pewnego czynu, nie musi pobudzać lęku przed uczuciami lub wyobrażeniami seksualnymi. Jest to oczywiście słuszne w odniesieniu do osób zdrowych, dojrzałych, w pełni zintegrowanych, nie można jednak tego powiedzieć o neurotykach obsesyjno-kompulsywnych. Właśnie bowiem sam lęk przed popełnieniem grzesznego czynu doprowadza ich we wczesnej młodości najpierw do tłumienia wszelkich takich czynów, a następnie do represji wszystkich uczuć, które mogłyby nakłonić ich do owych czynów.

Z tego też powodu psychiatra musi dopomóc pacjentowi w konsekwentnym uśmierzaniu jego lęku lub energii. Uczyni to wyjaśniając mu, że czyny, jakie mogą zastać wywołane przez stopniowo ujawniające się, coraz słabiej tłumione uczucia seksualne, na przykład masturbacja, nie są w jego przypadku czynami wolnej osoby, a zatem nie jest on za nie moralnie odpowiedzialny. Jest to konsekwencją faktu, iż u neurotyka represyjnego uczucie tłumiące uzyskało taką siłę i natężenie, że wdarło się - jeśli można tak powiedzieć - niczym klin między uczucia seksualne a wolę. Innymi słowy, uczucie tłumiące przejęło na siebie rolę woli w kierowaniu uczuciami seksualnymi.

Właśnie ta anormalna sytuacja, w której jedno uczucie eliminuje wolę, musi zostać naprawiona przez pacjenta. Ponieważ nie jest to zadanie łatwe, pacjent potrzebuje w nim wszelkiej możliwej pomocy; przede wszystkim pomocy psychiatry, który musi wytrwale wspierać go swoją cierpliwością i współczuciem, a jednocześnie merytorycznie nienagannym wyjaśnianiem, często powtarzanym, moralnych i psychologicznych aspektów stanu pacjenta oraz samej terapii. Po drugie, jeśli jest to w ogóle możliwe, pomocy winien udzielić równie dobrze przygotowany kierownik duchowy, który zdjąłby z ramion pacjenta część ciężaru, na przykład nie pozwalając mu spowiadać się z czynów i myśli powstałych bez udziału wolnej woli.

Nierzadko pacjent sprzeciwi się twierdzeniu psychiatry, że jego wola nie jest wolna w sprawach seksualnych choć pozostaje wolna w innych dziedzinach - i będzie utrzymywał, iż jest w stanie nie chcieć masturbacji, jeśli tylko "skupi się na tym". W pełni zgadzamy się z tą tezą, ale wyjaśniamy pacjentowi, że to, co wydaje się aktem jego woli, jest tu w rzeczywistości aktem represji. Jego błędne przekonanie, że seks i wszystkie sprawy związane z płcią są szkodliwe czy wręcz grzeszne, może jedynie pobudzać uczucie tłumiące, ponieważ rozum i wola zastały odsunięte od kontroli nad dziedziną seksualną. Myśl o zaspokojeniu popędu seksualnego przez masturbację natychmiast nasila uczucie lęku lub energii, w rezultacie czego akt seksualny nie następuje w danym momencie.

Innym dowodem braku wolności neurotyka obsesyjno-kompulsywnego w sprawach seksualnych jest narastanie lęku i niepokoju po rezygnacji z zaspokojenia popędu płciowego. U osoby nie neurotycznej następstwem wolnego odrzucenia masturbacji jest uczucie spokoju i opanowania, a z czasem także większa łatwość w kierowaniu pragnieniami seksualnymi w sposób prowadzący do prawdziwie moralnego życia. Pozostaje to w ostrym kontraście z zachowaniem neurotyka obsesyjno-kompulsywnego, u którego natężenie uczuć tłumiących zwiększa się z upływem lat, tak że prędzej czy później prowadzą one do natrętnego pojawiania się myśli i wyobrażeń seksualnych oraz do przymusowego popełniania czynów, których neurotyk nigdy nie chciał popełniać. Ponieważ jego nieuporządkowany, neurotyczny stan jest obcy ludzkiej naturze, czas zawsze działa przeciw niemu. Prędzej czy później jego na pozór skutecznie działający mechanizm represyjny załamie się, to zaś napełni go jeszcze większym lękiem i pozbawi możliwości normalnego funkcjonowania.

Jest faktem powszechnie obserwowanym, że neurotycy obsesyjno-kompulsywni odczuwają silną potrzebę, także w czasie terapii, by w dalszym ciągu opierać się na uczuciu tłumiącym w dążeniu do moralnego życia. Neurotyk lękowy bardzo boi się uśmierzyć swój lęk, ponieważ zawsze uczono go - zwykle z pozycji autorytetu - że lęk przed grzechem jest praktycznie jedyną "metodą" pozwalającą wieść moralnie godziwe życie. Z kolei neurotyka energii zawsze pociągała myśl, że może "zaskarbić" sobie niebo dzięki własnym, niestrudzonym staraniom, by czynić to co słuszne i prawe, to znaczy - w jego przypadku - by niestrudzenie tłumić wszelkie uczucia seksualne. W obydwu typach nerwic zmiana tej postawy nie jest zadaniem łatwym ani wdzięcznym.

 

początek

Uśmierzanie (śmierć) patologicznego lęku i energii tłumiącej



Ze względu na ten opór, jaki stawia neurotyk obsesyjno-kompulsywny w procesie stawania się wolnym człowiekiem - to znaczy osobą, która zawierzyła Bożej opiece i pragnie oddać się Bogu z wiarą i ufnością - udzielamy mu szczególnej pomocy w celu uśmierzenia (dosłownie: spowodowania śmierci) patologicznego lęku i energii. Nasza pomoc ma uczynić ten proces tak łatwym i spontanicznym, jak to tylko możliwe, aby pacjent nie musiał rozważać moralnych szczegółów każdej sytuacji, w której dozna uświadomionego pragnienia seksualnego, na przykład by nie zadawał sobie ciągle pytań, czy nie za długo oddaje się wyobrażeniom seksualnym, nie za długo przyzwala na doznawanie pragnienia seksualnego itp. Ta pomoc jest praktycznym rozwinięciem naszego podstawowego zalecenia, by pacjent zastępował wszelkie "nie wolności" przez "wolności". Wyjaśnimy to w szczegółach.

Nasze pierwsze zalecenie brzmi: "Wolno ci wszystko". Pacjent może podstawić do tej formuły jakikolwiek czasownik pasujący do danej sytuacji. Gdy jest to konieczne, może na przykład uświadomić sobie, że "wolno mi doznawać pragnienia seksualnego", "wolno mi wszystko", "mogę myśleć, co chcę", "mogę patrzeć, na co mi się podoba" itp.

Trzeba tu wyjaśnić, że represja, początkowo natury czysto seksualnej, zwykle rozszerza się na uczucia pokrewne dziedzinie seksualnej i obejmuje na przykład doznania zmysłowe, przyjemności zmysłowe, literaturę, filmy, pojęcie obowiązku moralnego itp. Wynika stąd, że nasze pierwsze zalecenie musi zostać zastosowane także do spraw nie należących bezpośrednio do sfery seksualnej. By posłużyć się przykładem: skrupulat, oprócz podstawowego lęku przed seksem, odczuwa także lęk przed przekroczeniem pozytywnych praw Kościoła'; boi się na przykład zaniedbać obowiązek uczestnictwa we mszy niedzielnej, lęka się, że się nie powstrzyma od ciężkiej pracy w niedzielę itp. Ponieważ taki lęk przed mściwym Bogiem musi zostać przekształcony w zdrowe poczucie czci i miłości do Boga, neurotyk powinien wielokrotnie powtarzać sobie że - na przykład "wolno mi nie iść dziś na mszę, chociaż jest niedziela3a, i pracować cały dzień w ogrodzie"; albo: "mogę dziś przystąpić do komunii, bo bardzo tego chcę (chociaż wczoraj popełniłem samogwałt)".

początek

Wyzwolenie ku właściwie rozumianej moralności 



Nasze drugie zalecenie: "Dla ciebie nie istnieją prawa, zasady ani przykazania". To pouczenie jest konieczne, ponieważ właśnie interpretacja moralnych zasad, praw i przykazań była u neurotyka źródłem - i nadal jest stymulatorem - uczuć tłumiących, jako reakcji na pewne emocje i odczucia, które same w sobie są dobre. Jeśli przykazanie nie jest przez pacjenta interpretowane w odpowiedni sposób, mianowicie jako zamierzona przez Boga pomoc i oparcie dla człowieka, to jego interpretacja nie może mu w żaden sposób pomóc w dobrowolnym prowadzeniu moralnego życia. Przeciwnie, pacjent żyje wówczas dręczony lękiem i innymi symptomami neurotycznymi właśnie z powodu tego przykazania.

Nakazując pacjentowi, by ignorował zasady, prawa i przykazania, uwalniamy go od błędnej ich interpretacji. Neurotyk obsesyjno-kompulsywny nie jest zdolny do poprawnej interpretacji. Jest to nieunikniony skutek wieloletniego sztywnego rozumienia i surowego przestrzegania tychże praw, zasad i przykazań, które nie pozostawiały żadnej alternatywy.

Osoba, która tłumiła uczucia seksualne i wszystkie związane z seksem myśli i wyobrażenia, zazwyczaj dochodzi do przekonania, że stosując nasze rady, prowadzi życie wolne od moralności seksualnej. Gdy jednak zwierza się z tej obawy psychiatrze, dowiaduje się, iż ma w ten sposób stać się wolną dla moralności. W miarę jak pacjent z coraz większą łatwością stosuje się do naszych zaleceń, doznaje uczucia, jak gdyby wielki kamień został zdjęty z tego miejsca, w którym jego uczucia seksualne zostały kiedyś "żywcem pogrzebane". Gdy ostatecznie uzyskuje zdolność odczuwania ich takimi, jakie są, to znaczy jako przyjemne, jego natura, zniekształcona we wczesnej młodości, jest na drodze do pełnego odtworzenia.

Podczas terapii neurotyk obsesyjno-kompulsywny musi przejść całą drogę rozwojową dziecka. Jeśli dziecko ma nauczyć się wieść życie prawdziwie moralne, jego życie emocjonalne musi się rozwijać bez nienaturalnych przeszkód. Uczucia i emocje są niezbędnie potrzebne, by mogła rozwinąć się przyrodzona wiedza o dobru praw moralnych. Pacjent musi sam wykształcić w sobie przekonanie, zarówno uczuciowe, jak i intelektualne, że prawa moralne są zarazem dobre i niezbędne, ponieważ stanowią wyraz jego własnej ludzkiej natury. Jest to proces stopniowy, który jednak pochłania mniej czasu niż u dziecka, nasz pacjent bowiem jest już dorosły w wielu innych sferach osobowości; na przykład wybitna inteligencja, która kiedyś pchnęła go na drogęrepresji neurotycznej, teraz umożliwi mu z kolei odwrócenie procesu represyjnego w stosunkowo krótkim czasie. Rzecz jasna, pacjent pragnie zawsze osiągnąć swój cel - wolność moralną - jak najszybciej, często zatem próbuje skrócić odstęp czasu między ostatnim stadium represji, a początkiem racjonalnego kierowania uczuciami i emocjami przez intelekt. Zawsze jednak, gdy pozwoli sobie działać z przedwczesnym założeniem, iż osiągnął już cel, obserwuje u siebie .powrót do poprzedniego stanu represji, pojawiają się bowiem ponownie niektóre symptomy neurotyczne. Dzięki pomocy psychiatry pacjent wyciąga wnioski z tych doraźnych niepowodzeń, uzyskując głębsze zrozumienie swego stanu i wyrabia' w sobie odwagę, by iść naprzód stopniowo, z wiarą i zaufaniem, że jego własna rozwijająca się natura najlepiej reguluje tempo marszu.

początek

Uczucia a wolna wola



W tym miejscu warto przypomnieć pacjentowi - i czytelnikowi - istotne znaczenie pojęcia wolnej woli człowieka. Pogłębi to jego przeświadczenie o poprawności naszych pouczeń, zawartych w dwóch pierwszych zaleceniach. Uwypuklona zostanie zarazem sama natura celu, do jakiego pacjent zdąża w ramach naszej terapii, celu, którego on sam nie był w stanie osiągnąć mimo wieloletnich neurotycznych starań. Dla nas tym celem jest pomoc pacjentowi w stawaniu się osobą zdolną do wolnego wyboru za lub przeciw Bogu, z pełną świadomością, że może osiągnąć szczęście tylko dzięki miłującemu, miłosiernemu i przebaczającemu Bogu.

Gdy Bóg stworzył mężczyznę i kobietę po to, by dać im udział w swoim szczęściu, nie chciał narzucać im swojej woli, ale wolał raczej udzielić im prawa decydowania o własnym szczęściu. Dlatego też obdarzył ich wolną wolą. Wskazał im też, co uczyni ich szczęśliwymi, a co nie. Następnie pozostawił im swobodę wyboru jednej z dróg. Innymi słowy, powiedział im: "Wolno wam czynić, co chcecie i pragniecie; zadbam o to, byście otrzymali wszystko, co w sposób wolny wybierzecie. Nie rozgniewam się, jeśli wybierzecie rzeczy, o których wam powiedziałem, że przyniosą nieszczęście; nie będę was też przymuszał do dobra, jeśli wybierzecie zło. Nie będę wam narzucał nieba, jeśli własnowolnie wybierzecie piekło. Tak bardzo szanuję waszą wolną wolę, że nigdy się jej nie sprzeciwię."

Taki jest według nas podstawowy sens Bożego planu wobec ludzi. Oczywiście, przedstawione wyżej sformułowanie tych zagadnień nie może trafiać do wszystkich ludzi we wszystkich czasach. Aby nadać im wartość praktyczną, należy ująć je w przykazania, prawa lub zasady zrozumiałe nawet dla prostych ludzi. Nawet pozytywne prawa, na przykład: "Musisz przestrzegać ograniczenia prędkości", można sformułować następująco: "Możesz przestrzegać albo nie przestrzegać ograniczenia prędkości; jeśli będziesz przestrzegał, zajedziesz do celu bez przeszkód; jeśli nie, zapłacisz mandat".

początek

Integracja uczuć z Chrystusowym Prawem Ducha

Istotą zdrowego wychowania jest postawa wychowawców zgodna z fundamentalną postawą Boga. Oznacza to, że wychowawcy szanują potrzebę dziecka stawania się wolnym człowiekiem i powstrzymują się od wszelkich działań, które mogłyby tę wolność naruszyć, na przykład od niewłaściwego pobudzania uczuć potencjalnie tłumiących. Taka postawa wychowawców możliwa jest tylko dzięki rozumnemu zawierzeniu podstawowej dobroci każdego człowieka, to jest dzięki przekonaniu, że człowiek nadal jest nakierowany na dobro, mimo niedoskonałości natury spowodowanej grzechem pierworodnym. Zaufanie to obejmuje także wiarę wychowawcy, że dziecko będzie uczyć się również na swoich błędach i pomyłkach. Dostrzeże bowiem ich sprzeczność ze swymi odkrywanymi właśnie, rzeczywistymi pragnieniami, to znaczy z tym, co jest naprawdę dobre dla jego natury i co pozwala ją zrealizować. Wychowawca pozbawiony takiego zaufania do fundamentalnej orientacji człowieka ku dobru oraz wierzący w pewien sposób, że zło jest bardziej atrakcyjne niż dobro, zmuszony jest odwołać się do metod tresury, które przymuszą dziecko do osiągnięcia dobra przez pobudzenie w nim lęku lub nadmiaru energii.

Wychowawcom tego rodzaju pragniemy poradzić, by traktowali prawa i przykazania bardziej jako drogowskazy, które ukazują podróżnemu najkrótszą i najbezpieczniejszą drogę do celu. Taki znak nie nakazuje podróżnemu: "musisz iść tą drogą", ale mówi raczej: "możesz iść w tym kierunku, ale wolno ci też zignorować ten znak i iść w przeciwną stronę. Gdy odkryjesz, że wcale nie zbliżasz się do swego celu albo że zabłądziłeś, na pewno będziesz w przyszłości chętniej stosował się do znaków drogowych, które mają ci wskazywać najbezpieczniejszą i najpewniejszą drogę do celu."

Nie chcemy przez to powiedzieć, że słowa "musisz" czy "powinieneś" zawarte w prawie moralnym mają jedynie znaczenie pouczające i nie należą do samej istoty prawa. Przeciwnie, "musisz" i "powinieneś" należą do istoty prawa i wartości moralnych. Sens naszych uwag na ten temat był taki, że nie chodzi tu o przymus czy powinność pochodzącą spoza naszego serca i umysłu.

Według Tomasza z Akwinu prawo moralne jest prawem ducha, umysłu, jest zatem zrozumiałe - można je przyjąć i zaakceptować rozumem - oraz odpowiada naszej istocie. Aby jednak człowiek mógł je rozumieć i kochać, a także z radością wypełniać, potrzebna mu jest integracja umysłu i serca, wewnętrzna jedność życia emocjonalnego i intelektualnego. Osoba, która nie osiągnęła jeszcze takiej integracji, skupia się bardziej na "powinnościowości" prawa, w przeciwieństwie do osoby dojrzałej, zintegrowanej, którą pociąga bardziej sama dobroć prawa (zgodnie ze starą zasadą arystotelesowską: rzecz jest postrzegana zgodnie ze sposobem bycia postrzegającego) 4

Tego rodzaju integracja stanowi cel naszej terapii nerwic obsesyjno-kompulsywnych; i zarazem przygotowuje ona pacjenta do lepszego, głębszego rozumienia Błogosławieństw, będących opisem najwyższego szczęścia, jaki Chrystus zawarł w swoim Kazaniu na Górze. Błogosławieństwa, na przykład: "Błogosławieni ubodzy duchem, bo ich jest królestwo niebieskie; błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości...", sformułowane są dokładnie tak, jak ujęłaby je osoba dojrzała, zintegrowana; nie w formie nakazów, ale w sposób wyrażający jej własne przeżycie prawa: "Najbardziej szczęśliwi są ci, którzy..."

początek



Poczuć na nowo szczęście z czynienia dobra

Musimy powrócić do tematu naszej dyskusji, to jest do owej szczególnej pomocy, jakiej udzielamy neurotykowi obsesyjno-kompulsywnemu w uśmierzaniu jego nadmiernie rozwiniętego lęku lub energii.

Oto nasze trzecie zalecenie: "Przyjemność, jakiej doświadczasz w wyniku przestrzegania dwóch pierwszych zaleceń, jest dla ciebie rzeczą najlepszą z możliwych". Ten etap terapii zwykle bardzo zaskakuje pacjenta, a niewątpliwie także wielu czytelników tej książki. Oto jego wyjaśnienie i uzasadnienie.

Musimy pamiętać, że pacjent obsesyjno-kompulsywny za pomocą uczuć tłumiących przeprowadzał represję, bezpośrednio lub przez skojarzenia, wszystkich uczuć pragnienia przyjemności 5. Całkowite odwrócenie naturalnej i zdrowej relacji polegającej na prymacie pragnienia przyjemności i służebnej funkcji pragnienia przydatności, w coraz większym stopniu pozbawiało pacjenta zdolności bycia radosnym.

Sukces w prowadzeniu moralnego życia daje czasem neurotykowi obsesyjno-kompulsywnemu satysfakcję, którą może on uznać za szczęście. Dopóki jednak satysfakcji tej, płynącej ze świadomości, że chce się i czyni dobro, nie towarzyszy uczucie radości, człowiek nie doznaje prawdziwie ludzkiego szczęścia. Nawet człowiek dobrej woli potrzebuje pełnego współdziałania swych uczuć przyjemności, aby doświadczyć szczęścia, do jakiego został stworzony. Bardziej niż ktokolwiek inny zasługuje na pełną realizację pragnienia przyjemności. Bez tego nie jest w stanie przeżyć radości życia afektywnie.

Chociaż pisaliśmy, już na ten temat w innych naszych publikacjach, pragniemy tu pokrótce omówić to niezwykle ważne zagadnienie, mając na uwadze czytelników, którzy po raz pierwszy stykają się z naszymi poglądami. Afektywność definiujemy jako "habitutalną skłonność serca do ulegania poruszeniom przez dobro drugiego człowieka (także przez inne rzeczy i istoty) oraz do działania na jego korzyść". Na afektywność składają się w pełni (lub przynajmniej wystarczająco) rozwinięte uczucia pragnienia przyjemności w ścisłym współdziałaniu z intelektem intuicyjnym. Osoba afektywna znajduje największe szczęście w tym, co dobre dla innego, bardziej niż w tym, co dobre dla niej samej. Dobro i szczęście drugiego człowieka jest dla niej podstawowym źródłem samorealizacji i największego szczęścia, w jego autentycznie ludzkim wymiarze.

Ale właśnie tej zdolności, tej skłonności został pozbawiony - całkowicie lub przynajmniej w znacznym stopniu - neurotyk obsesyjno-kompulsywny. Powrót do zdrowia musi tu zatem polegać na redukcji i ostatecznej eliminacji nadmiernie rozwiniętych uczuć pragnienia przydatności, w takiej mierze w jakiej kolidują one z uczuciami przyjemności, oraz w opóźnionym rozkwicie niedorozwiniętych, niedojrzałych dotąd uczuć miłości, pożądania, radości, przywiązania, czułości, współczucia i dobroci.

Jest rzeczą zrozumiałą, że redukcja afektywności, to znaczy: "habitualnej skłonności do postrzegania i pojmowania innych ludzi (także innych rzeczy i istot) z punktu widzenia własnych korzyści" oraz ujawnienie afektywności musi przebiegać stopniowo. W naturze wszystko wzrasta i dojrzewa stopniowo i to prawo obowiązuje także w naszej terapii. Podczas tego mniej lub bardziej czasochłonnego procesu pacjent obsesyjno-kompulsywny może dopomóc sobie w rozwoju tak mu potrzebnej afektywności na dwa sposoby.

Najpierw redukuje tłumiącą siłę nadmiernie rozwiniętego lęku lub energii, kierując się w tym naszymi trzema wyżej przedstawionymi zaleceniami, i stwarza pewną przestrzeń życiową dla ujawniających się uczuć pragnienia przyjemności. Tę część procesu wzrastania ułatwiamy, pacjentowi zaleceniem: "Jeśli to, co czynisz i doświadczasz w następstwie stosowania naszych pierwszych dwóch zaleceń, jest dla ciebie przyjemne, to możesz być pewien, że takie postępowanie jest też dla ciebie najwłaściwsze".

Po drugie, pacjent stwarza warunki do wzrostu uczuć przyjemności. Może to czynić przez zwolnienie tempa życia, powolne spożywanie posiłków i delektowanie się jedzeniem, przez doświadczanie dobra i piękna natury i dzieł sztuki, przez uczenie się nowych prawd, i to w sposób bezinteresowny, to znaczy nie dla zdobycia dyplomu, ale dla samej prawdy, ponieważ prawda też może być źródłem radości. Ten drugi sposób przedstawia często szczególną trudność dla pacjenta obsesyjno-kompulsywnego, ponieważ z największą powagą traktuje on te sfery życia, w których wybitne miejsce zajmuje represja przyjemności i radości, a zarazem dążenie do tego, co trudne i uciążliwe.

Potrzeba mu zatem nieustannego intelektualnego i emocjonalnego wsparcia ze strony psychiatry, który dzieli się z pacjentem swym intelektualnym rozumieniem jego trudnej sytuacji, a zarazem współczująco i afektywnie uczestniczy w jego cierpieniach, ale także w radościach, za każdym razem gdy pacjentowi uda się znaleźć jakieś nowe zastosowanie naszego podstawowego zalecenia: "Wolno ci wszystko; dla ciebie nie istnieją prawa, zasady ani przykazania; wszystko, co sprawia ci przyjemność i radość, jest dla ciebie najwłaściwsze" .

początek

Parę uwag i ostrzeżeń



Ten podstawowy wykład kolejnych zaleceń, jakich udzielamy pacjentom obsesyjno-kompulsywnym, musimy opatrzyć dodatkowymi uwagami i ostrzeżeniami.

1. Prędzej czy później pacjent zapyta psychiatrę, czy nasze zalecenia dotyczą kontaktów seksualnych z innymi osobami. Nasza odpowiedź na to pytanie jest oczywiście przecząca. Żaden człowiek, czy to w dobrym stanie psychicznym, czy neurotyk, nie ma prawa wciągać drugiej osoby w działania obiektywnie złe moralnie. Taka odpowiedź rzadko kiedy powoduje jakieś trudności u pacjentów obsesyjno-kompulsywnych, ponieważ aby przestrzegać naszych zaleceń, nie muszą oni tłumić swych pragnień seksualnych wobec innych osób. Potrzeba tu jedynie dobrze rozwiniętego poczucia sprawiedliwości, to zaś posiada większość, jeśli nie wszyscy neurotycy obsesyjno-kompulsywni.

2. W żadnym stadium terapii psychiatra nie może zalecać pacjentowi masturbacji ani jakichkolwiek innych czynów moralnie złych. Nie może tego robić nikt, nie ściągając na siebie winy za zło moralne. Co więcej, taka rada lub zalecenie byłaby także psychologicznie nieodpowiedzialna i sprzeczna z celem terapii, ponieważ pacjent zacząłby wówczas chcieć tych czynów. Neurotyk lękowy uczyni to, tłumiąc swój lęk. Neurotyk energii natęży energię. W obydwu przypadkach czyny te w najmniejszym stopniu nie przybliżą celu terapii, mianowicie trwałej eliminacji represji dokonywanej przez tłumiące uczucie lęku i energii.

Obiektywnie niemoralne czyny, jakie pacjent może popełniać podczas terapii, mają być tolerowane, ponieważ pacjent potrafi powstrzymać się od nich tylko przez represję. Moralną dopuszczalność takiego postępowania potwierdził papież Pius XII w przemówieniu do delegatów na V Międzynarodowy Kongres Psychoterapii i Psychologii Klinicznej, w Rzymie w 1953 roku:

"Wynika stąd wniosek dla psychoterapii. Nie może ona pozostać neutralna wobec materialnego grzechu. Może chwilowo tolerować to, co pozostaje nieuniknione. Musi jednak wiedzieć, że Bóg nie usprawiedliwia takiego czynu. Jest jeszcze mniej uzasadnione, by psychoterapeuta zalecał pacjentowi popełnienie materialnego grzechu, tłumacząc, że nie będzie temu subiektywnie winny. Takie zalecenie byłoby błędne również wówczas, gdyby ów czyn uważano za niezbędny dla złagodzenia psychicznego stanu pacjenta, a zatem za część samej terapii. Nigdy nie wolno doradzać świadomych czynów, które byłby zniekształceniem, a nie odbiciem Boskiej doskonałości" ("Osservatore Romano", 16 kwietnia 1953; AAS. 45(1953), s. 286).

3. Powyższe twierdzenia można wyrazić w jeszcze inny sposób. W terapii neurotyków obsesyjno-kompulsywnych bierność psychiatry odgrywa dużo większą rolę niż jego aktywność, na przykład nakłanianie pacjenta do konkretnych działań, uczenie go samorealizacji, naleganie, by doznawał takiego czy innego uczucia czy emocji itp. Stłumione uczucia pacjenta, obojętnie, czy natury seksualnej, czy nie, nie mogą być świadomie pobudzane. Terapeuta nie wie nigdy, czy pacjent jest już w stanie poradzić sobie z ujawniającymi się uczuciami, ani też kiedy to potrafi. Tylko wówczas, gdy uczucie podnosi się na poziom świadomości w sposób naturalny i spontaniczny, pacjent jest zdolny stawić mu czoło.

To samo dotyczy bierności ze strony pacjenta, szczególnie jeśli jest on neurotykiem energii. Musi on pozostawać biernym, to znaczy musi czekać na ujawnienie się tłumionych emocji i uczuć, a nie starać się pobudzać je świadomie przez przymuszanie się do działań, na które wcale jeszcze nie ma ochoty. Z drugiej strony jednak może być aktywny w powstrzymywaniu lub redukowaniu neurotycznej aktywności, która uniemożliwia ujawnienie się tłumionych uczuć. Na przykład może przymuszać się do regularnych okresów odpoczynku, jeśli dotąd jego dążenie do doskonałości czy sukcesu nie pozwalało mu na odpoczynek; może próbować jeść powoli, tak by delektować się potrawami; może też spokojnie wykąpać się w wannie, zamiast pośpiesznie myć się pod prysznicem. Są to tylko przykłady aktywności, jaką może podejmować neurotyk obsesyjno-kompulsywny, aby ułatwić ujawnianie się długo tłumionych uczuć i emocji.

4. Aby terapia powiodła się i doprowadziła do całkowitego wyzdrowienia pacjenta, terapeuta musi dobrze rozumieć wszelkie związane z nią zagadnienia psychologiczne i duchowe. Musi posiadać całkowitą wiedzę, co jest moralnie słuszne, a co nie. Najlepszym nauczycielem jest ten, kto sam przeżywa prawdy, których naucza. Terapeuta musi zatem żyć według zasad, które wpaja pacjentowi. Neurotycy obsesyjno-kompulsywni szybko zdają sobie sprawę, czy psychiatra autentycznie angażuje się w terapię, tak moralnie, jak i afektywnie. Jeśli ta autentyczność nie jest pełna w obydwu sferach, pacjent nie obdarzy terapeuty zaufaniem, jakie jest niezbędne, by mógł on nauczyć się zaufania Bogu poprzez psychiatrę.

5. To, co powiedzieliśmy poprzednio o nieskuteczności autoterapii, warto opatrzyć pewnym zastrzeżeniem. Szczególnie inteligentny pacjent obsesyjno-kompulsywny, który nie może widywać się z psychiatrą regularnie, ma szanse powodzenia w autoterapii, jeśli psychiatra wyjaśni mu w pełni naturę jego choroby oraz odpowiedniej terapii,. a także teoretyczne podstawy swojej diagnozy. Potwierdza to jedna z historii chorób zawartych w rozdziale piątym 6. Nikt jednak nie powinien stawiać diagnozy samemu sobie. Nieprofesjonalista nie potrafi na przykład odróżnić nerwicy obsesyjno-kompulsywnej od osobowości obsesyjno-kompulsywnej. To ostatnie pojęcie oznacza zaburzenie osobowości albo wręcz osobowość psychopatyczną, wobec której nasza terapia byłaby bezskuteczna.

6. Spotykamy się czasem z pytaniem, czy nasza terapia przeznaczona jest wyłącznie dla katolików. Oczywiście nie. Można ją stosować wobec chrześcijan innych wyznań oraz wobec wyznawców innych religii, jeśli nerwica obsesyjno-kompulsywna również u nich jest skutkiem błędnego zniekształconego nauczania podstaw ich wiary we wczesnej młodości. Niejeden raz w naszej praktyce zdarzało się, że pacjent obsesyjno-kompulsywny spoza Kościoła katolickiego nawracał się na katolicyzm, dochodził bowiem do przekonania, że teoretyczne podstawy naszej psychologii pozostają w całkowitej zgodności z zasadniczymi prawdami wiary katolickiej. I tak jest w rzeczywistości: nie może być istotnej różnicy - między zdrową teologią moralną a zdrową antropologią filozoficzną.

początek

Gdy potrzebne jest leczenie fizyczne i farmakologiczne



Jako psychiatrzy nie możemy nigdy zapominać, że nie leczymy wyłącznie zaburzenia psychicznego, ale ludzką istotę, której cierpienie jest zarówno natury psychicznej, jak i fizycznej. U wielu neurotyków cierpienie psychiczne i fizyczne jest tak wielkie, że oprócz podstawowej psychoterapii, opisanej na poprzednich stronicach, wskazane jest też rozsądne i odpowiedzialne leczenie fizyczne i farmakologiczne. Stosując takie dodatkowe metody terapii, psychiatra musi zachowywać właściwą równowagę między pierwszorzędnymi i drugorzędnymi metodami leczenia i strzec się takiego stosowania tych ostatnich, szczególnie metod farmakologicznych, które wykluczyłyby, częściowo lub całkowicie, zasadniczą terapię psychologiczną. To niebezpieczeństwo jest największe, gdy psychiatra zajmuje się wieloma przypadkami naraz i ma ograniczony czas na psychoterapię. Rozwiązaniem tej sytuacji nigdy nie będą coraz skuteczniejsze leki psychotropowe, same leki bowiem nie wystarczają do wyleczenia zaburzeń wywołanych przez czynniki psychologiczne. Uprawianie psychiatrii wymaga stosowania coraz skuteczniejszych psychoterapii, a to z kolei możliwe jest dzięki coraz lepszemu zrozumieniu procesu neurotycznego oraz różnicy między nerwicą represyjną i deprywacyjną.

Nie zamierzamy omawiać tu wszystkich zalet i wad rozmaitych leków dostępnych na rynku - środków uspokajających na bezsenność, napięcie i niepokój, przeciwdepresyjnych na depresję, pobudzających na apatię, przeciwbólowych na bóle głowy i kręgosłupa itd. Informacje na temat właściwego stosowania tych leków są powszechnie dostępne.

Bezsenność należy do częstych dolegliwości u neurotyków, chociaż pacjenci z nerwicą energii lub deprywacyjną z zasady nie mają problemów w tej dziedzinie. Ci pierwsi .śpią mocno przez całą noc i rzadko pamiętają sny. Drudzy .sprawiają czasem wrażenia, że sen jest dla nich ucieczką, wielu z nich bowiem sypia o wiele dłużej niż osoby zdrowe, czasem po dwanaście lub więcej godzin w jednym ciągu. Neurotycy lękowi lub deprywacyjni, których stan jest dodatkowo skomplikowany nałożeniem się nerwicy lękowej, napotykają często na trudności w zasypianiu. Często też sypiają niespokojnie z powodu przerażających snów. Takie osoby wymagają zwykle, przynajmniej na pewien: okres, zastosowania jakiegoś środka uspokajającego, który zapewniłby im całonocny sen i odpowiedni wypoczynek.

Przez cały okres leczenia musimy jednak zwracać szczególną uwagę na psychologiczne aspekty bezsenności i kierować wysiłki ku stopniowemu usuwaniu jej głębokich przyczyn. U wielu neurotyków główną przyczyną bezsenności jest to, że starają się zasnąć, zamiast pozwolić, by sen ogarniał ich powoli, i biernie mu się poddawać. Ta szczególna postawa stanowi zwykle integralną część ich lęku przed sytuacjami, które wymykają się ich pełnej kontroli, przed niespodziewanymi, spontanicznymi wydarzeniami lub spotkaniami. Ta postawa, która tłumaczy także ich lęk przed ogólnym znieczuleniem, wynika z całkowitego braku zaufania do własnych uczuć oraz ze skłonności i wiary jedynie w postawy ściśle intelektualne lub racjonalne.

Na przykład wiele osób cierpiących na następujące po sobie okresy niepokoju i bezsenności uświadamia sobie związek przyczynowo-skutkowy między źle przespaną nocą a uczuciem zmęczenia, złym nastrojem i rozdrażnieniem następnego dnia. Ale takiego stanu właśnie neurotycy lękają się najbardziej, sądzą bowiem, że zagraża on ich potrzebie bycia kochanym i akceptowanym za wszelką cenę. Gdyby po odkryciu owego związku przyczynowo-skutkowego rozwiązanie problemu wymagało przeprowadzenia pewnego rozumowania - choć w rzeczywistości nie wymaga - to przebiegałoby ono mniej więcej tak: "Chcę być kochany, więc nie mogę ranić innych ludzi i muszę być dla nich zawsze miły; najłatwiej mi być miłym i przyjemnym, gdy jestem wypoczęty i pełen energii (by tłumić uczucia rozdrażnienia i złości); jest więc konieczne, bym dobrze spał w nocy; każdej nocy muszę dobrze spać. by rano być w pełni wypoczętym; po pracy muszę kłaść się jak najwcześniej, by spać przez wystarczającą liczbę godzin; muszę spać!"

Jakakolwiek inna może być przyczyna cyklu niepokojów i bezsenności - dziecięce postanowienie, by "nigdy nie ranić innych ludzi, jak się samemu było ranionym przez niekontrolowane emocje rodziców", lęk przed grzechem "niesłusznego gniewu". Lęk przed złamaniem ślubu czystości i tym podobne - neurotycy zwykle "starają się zasnąć" mocą własnych wysiłków i przez skupienie woli. Szybko wpadają w zamknięty krąg, kiedy bowiem ich starania nie dają upragnionego skutku. napięcie i niepokój wzrastają; neurotyk odwołuje się wówczas do pewnych zwyczajowych praktyk. jak powstrzymywanie się od picia kawy. picie szklaneczki whisky przed snem, zażywanie tabletek nasennych i tym podobne. Takim pacjentom najlepiej pomóc można przez stopniowe wyjaśnianie im ich stanu, przez ćwiczenia odprężające z zastosowaniem hipnozy lub bez, wreszcie przez rozważne, okresowe stosowanie środków nasennych. dopóki nie przyswoją sobie jakiejś zdrowszej filozofii życiowej i realistycznej akceptacji siebie i świata.

Niepokój i napięcie to oczywiście najbardziej rozpowszechniona dolegliwość prawie wszystkich neurotyków. Należy je też usuwać, o ile jest to możliwe i jak najszybciej choćby po to, by ułatwić pacjentowi życie i uczynić go podatniejszym na psychoterapię. Podstawowe środki terapeutyczne to otwarta postawa psychiatry i zaufanie, jakie wzbudza przez swoją empatię i zrozumienie choroby pacjenta; w wielu jednak wypadkach niezbędne staje się zastosowanie w ciągu dnia środków uspokajających i trankwilizatorów.

U pacjentów z oznakami ostrego napięcia, pobudzenia, wyczerpania i energii bardzo pomocny może okazać się cykl leczenia insulinowego. Wolimy utrzymywać pacjenta w stanie lekkiej lub umiarkowanej hipoglikemii (niedocukrzenia), gdyż przypadki utraty przytomności często zwiększają dodatkowo lęk. Z naszych doświadczeń wynika, że dwadzieścia lub trzydzieści jednostek zwykłej insuliny to optymalna dawka, która utrzyma pacjenta w stanie lekkiej hipoglikemii przez kilkanaście godzin. Po każdej z trzydziestu dawek - tyle przeciętnie obejmuje jeden cykl kuracji - należy w cztery godziny po wstrzyknięciu insuliny podać pacjentowi szklankę soku owocowego, zawierającą dwa razy więcej gramów glukozy niż liczba jednostek wstrzykniętej insuliny. Podczas snu hipoglikemicznego u pacjentów często występują objawy katharsis, takie jak napady płaczu lub lęku, które należy przyjaźnie uspokajać. Według naszego doświadczenia najlepiej jest nie nakłaniać pacjentów do odkrywania swoich problemów i tłumionych uczuć w tych okresach zmniejszonego blokowania, gdyż nie mają oni wówczas żadnej lub prawie żadnej zdolności do psychologicznego integrowania tych przeżyć. Z tego powodu jest często wskazane, by podczas trwania podobnych epizodów psychiatra odwiedzał hospitalizowanego pacjenta tylko na krótko, jego obecność mogłaby bowiem niepotrzebnie pobudzać potrzebę katharsis u pacjenta. Z drugiej strony neurotycy energii często uświadamiają sobie właśnie w stanie hipoglikemicznym naturę i strukturę swego patologicznego stanu, dzięki czemu mogą łatwiej wypowiedzieć się przed psychiatrą, w którym to przypadku powinien on pozostać z pacjentem na czas działania insuliny; u niektórych jednak takie zjawiska występują dopiero później, na skutek psychoterapii.

Cykl podśpiączkowej kuracji insulinowej przynosi tę dodatkową korzyść, że pobudza uczucia pragnienia przyjemności, niedorozwinięte na skutek tłumienia przez nadmiernie rozwinięte emocje utylitarne. Ponieważ każda dawka wywołuje u pacjenta doznania głodu, pragnienia, zmęczenia czy fizycznych dolegliwości (pacjenci pocą się obficie przez okres działania insuliny), mogą oni doświadczyć też prostych przyjemności, gdy po odpowiednim czasie otrzymają napój lub posiłek, wezmą prysznic lub kąpiel, poddadzą się masażowi całego ciała i położą w świeżej pościeli, aby - jeśli zechcą - przespać się trochę po jedzeniu.

początek

Depresja



Depresja to inna dolegliwość wielu neurotyków. Nic w tym dziwnego: napięcie i niepokój, w jakich żyje nieszczęsny neurotyk, pozbawiają go możliwości korzystania z większości dóbr codziennego życia. Jeśli depresja nie jest ostra, obezwładniająca i być może niebezpieczna dla życia,. wolimy traktować ją jako symptom drugorzędny, który zaniknie, gdy uda nam się wyeliminować niepokój i napięcie pacjenta. Na przykład przez dopomożenie mu w samorealizacji i w odważnym podjęciu życiowych problemów, z zastosowaniem uczuć, które dotychczas tak skutecznie tłumił. Spośród wszystkich symptomów nerwicowych depresja najłatwiej chyba ulega wpływowi współczującej, wyrozumiałej postawy terapeuty oraz realistycznej nadziei, jaką niesie terapia, na złagodzenie i wyleczenie nerwicy. Odnosi się to szczególnie do neurotyków deprywacyjnych, gdy po raz pierwszy odkrywają - ze zdumieniem, nadzieją i wdzięcznością - prawdziwą naturę i przyczynę swej choroby. Uczucia depresji, rozpaczy, beznadziei tracą wiele ze swej siły i wpływu na pacjenta, gdy tylko zorientuje się on, że jego stan jest rozumiany przez innego człowieka i może być wyleczony.

Znaczna liczba neurotyków skarży się, że są zmęczeni przez większą część dnia, że nie mogą normalnie żyć z powodu chronicznego przemęczenia albo wręcz wyczerpanie fizyczne zmusza ich do całkowitego zaniechania pracy. To ostatnie zjawisko, szczególnie u pacjentów o mocnej budowie ciała, każe psychiatrze podejrzewać obecność jakichś organicznych przyczyn przemęczenia, takich jak ostre lub chroniczne choroby zakaźne, anemia, zaburzenia przemiany materii lub wydzielania wewnętrznego, a także działanie toksyn. Gdy jednak tego rodzaju przyczyny zostaną wykluczone w drodze dokładnych badań klinicznych i laboratoryjnych, należy pamiętać, że czynniki psychogenne same w sobie są w stanie wywołać najostrzejsze nawet stany zmęczenia. Z biegiem lat proces tłumienia wymaga coraz większych ilości energii; neurotyk deprywacyjny zaś z coraz większą trudnością stawia czoło żądaniom i oczekiwaniom dorosłego świata, w którym musi żyć, posługując się wyłącznie siłą woli.

Ponieważ neurotycy doznają niewielu lub żadnych radości skutkiem niedorozwoju uczuć pragnienia przyjemności, i także ponieważ odpoczynek jest im praktycznie nieznany, nie należy się dziwić, że czują się wyczerpani i śmiertelnie zmęczeni nawet po długim nocnym śnie. Życie neurotyka jest tak trudne, wymagające i frustrujące, że rzadko opuszcza go poczucie własnej niewystarczalności i nieudolności wobec świata. Te uczucia stanowią istotę tego, co neurotyk uważa za przemęczenie, podobnie jak ludzie zdrowi skarżą się na zmęczenie, gdy z jakiegoś powodu czekające ich zadanie fizyczne lub umysłowe wydaje im się zbyt trudne.

Zmęczenie ustępuje stopniowo w trakcie terapii, gdy pacjent zyskuje nadzieję na wyleczenie swojej nerwicy, gdy poznaje skuteczniejsze sposoby rozwiązywania konfliktów i problemów, gdy odważa się ulegać swym uczuciom i gdy wytrwała pomoc i akceptacja ze strony terapeuty pozwolą mu odnaleźć uczucia miłości, radości, szacunku, zaufania i spokoju. Te ostatnie doświadczenia można uwypuklić przez porównanie kultury starożytnej Grecji, nastawionej na przyjemność i wypoczynek, z naszym własnym utylitarnym, zapracowanym stylem życia.

Zalecamy często pacjentom odpowiedni cykl aktywności i wypoczynku, uczymy ich wykonywać codzienne ćwiczenia odprężające, stosować ciepłe i zimne kąpiele dla wywołania odprężenia i ogólnego złagodzenia napięcia mięśni. Takie kąpiele mogą być brane kilka razy dziennie, szczególnie po ulubionych przez pacjenta ćwiczeniach fizycznych, takich jak jogging, pływanie, jazda na rowerze, gra w tenisa, golfa itp.

Wielu pacjentom neurotycznym bardzo pomagają masaże i terapia ruchowa, przeprowodzana przez doświadczonego, zorientowanego psychologicznie fizykoterapeutę. Szczególną formą takiej praktyki jest tak zwana "terapia psychodotykowa" (psychotactile therapy). Oparta na fenomenologii antropologicznej, jest ona rozszerzeniem kontaktu manualnego poprzez masaż i powoduje regulację napięcia mięśni w daleko większym zakresie niż zwykłe ich odprężenie. Wymaga pewnego aktywnego uczestnictwa - reakcji ze strony pacjenta, a wywołane przez nią poczucie afirmacji, powstałe w momencie kontaktu z wrażliwą na reakcje pacjenta ręką terapeuty, utrzymuje się i później niezależnie od terapeuty. Metoda ta wskazana jest dla neurotyków lękowych i deprywacyjnych, ale przeciwwskazana dla psychotyków i osób z dewiacjami seksualnymi 7.

Na koniec trzeba jeszcze wspomnieć o istnieniu magnetofonowych taśm autoterapeutycznych w języku angielskim dla osób posługujących się tym językiem i pragnących przyspieszyć proces uwalniania swych od dawna tłumionych uczuć 8.

początek

Wskazania dla terapii



Pozostaje do omówienia jeszcze jeden temat związany z terapią nerwic (szczególnie nerwic represyjnych, czy to samoistnych, czy też nakładających się na nerwicę deprywacyjną); chodzi mianowicie o pewne czynniki umożliwiające nam rozeznanie, czy u danego pacjenta terapia jest wskazana. Rzecz jasna, czynniki te są ściśle związane z naturą samej nerwicy, która polega na nabytym zakłóceniu relacji między życiem emocjonalnym człowieka a jego intelektem i wolą.

U osoby normalnej życie emocjonalne podporządkowane jest rozumowi i dzięki temu rozmaite pragnienia i skłonności tworzą harmonijną całość. U osoby neurotycznej ta harmonia została jednak zakłócona na skutek represji lub deprywacji i w rezultacie jej życie emocjonalne funkcjonuje w pewnym stopniu niezależnie od rozumu. Celem terapii jest przywrócenie naturalnego porządku przez umożliwienie władzom intelektualnym powrotu do pełnej, normalnej kontroli i kierownictwa nad życiem emocjonalnym. Podejmując jednak to zadanie terapeuta zakłada, że życie emocjonalne pacjenta odznacza się wrodzoną skłonnością do naturalnego podporządkowania rozumowi; innymi słowy, że jest wystarczająco zdrowe w swych podstawach, by móc normalnie się rozwijać i wzrastać, gdy tylko usunięte zostaną czynniki powodujące nerwicę.

Ta wrodzona zdolność życia emocjonalnego do podporządkowywania się rozumowi stanowi oczywiście podstawowe kryterium oceny, czy terapia jest wskazana. Jak jednak stwierdzić, czy dany pacjent ową zdolność posiada? Naturalną koleją rzeczy dobry psychiatra będzie tu polegał przede wszystkim na wrażeniu, jakie wyniesie z analizy historii choroby pacjenta oraz z oceny jego osobowości. Dobry psychiatra instynktownie wyczuwa, z jakiej gliny ulepiony jest pacjent, a wieloletnie doświadczenie praktyczne dodaje jego osądowi pewności i przenikliwości. Niemniej, pewne obiektywne symptomy obserwowalne u pacjenta mogą owe subiektywne odczucia i osądy potwierdzić lub jeśli to konieczne - skorygować.

Jednym ze źródeł informacji są testy psychologiczne. Choć same w sobie wartościowe, mają one tę wadę, że wzbudzają pewną nieufność do psychiatry, szczególnie u pacjentów o wybitnej inteligencji. Ludzie tacy uważają nieraz, że psychiatra próbuje za pomocą testu i wbrew ich woli poznać ich najintymniejsze myśli. Takie podejście, rzecz jasna, utrudniłoby poważnie proces psychoterapeutyczny, ponieważ jego podstawowym wymogiem jest rozwój zaufania do psychiatry. Istnieje jednak jeszcze inny powód, dla którego nadmierne stosowanie testów psychologicznych jest przeciwwskazane: mogą one wpłynąć na osobiste rozeznanie stanu pacjenta przez psychiatrę, będzie on bowiem patrzył na chorego bardziej w świetle wyników badań testowych niż w świetle własnej intuicji klinicznej, która może mieć tak wielkie znaczenie w terapii. Z tego powodu wolimy stosować testy jedynie w tych przypadkach, w których można wątpić o poprawności diagnozy.

Na szczęście inne jeszcze obiektywne dane mogą dopomóc w ustaleniu, czy pacjent jest odpowiednim kandydatem do terapii. Te obiektywne oznaki uzyskać można na podstawie badania fizycznego stanu pacjenta, jako że człowiek stanowi jedność psychofizyczną i - co za tym idzie - różne stany psychiczne mają też swoje aspekty somatyczne. Choć obecne metody badań nie pozwalają na dokładne ustalenie, jakie zjawiska somatyczne odpowiadają wszystkim możliwym stanom psychicznym, jest to możliwe w odniesieniu do konkretnych stanów psychicznych, jakie nas tutaj interesują. Twierdzenie to opiera się na wynikach szczegółowych badań fizycznych i neurologicznych tysięcy neurotyków, z jakimi mieliśmy do czynienia w naszej praktyce psychoterapeutycznej. Według naszych ustaleń istnieją dwie podstawowe oznaki wewnętrznego stanu życia emocjonalnego pacjenta w relacji do kierownictwa rozumu: wielkość i reakcje źrenic oraz aktywność odruchów, szczególnie odruchów napinania mięśni 9. Z drugiej strony nie ustaliliśmy żadnej interpretacji prognostycznej takich zjawisk naczyniowo-wegetatywnych jak dermografizm, nadmierna potliwość, suchość ust i języka, i tym podobne 10.

Źrenice należy obserwować podczas wywiadu zawsze wtedy, gdy pacjent nie jest emocjonalnie pobudzony, wiadomo bowiem powszechnie, że uczucie ostrego lęku powoduje powiększenie źrenic. Nas interesuje tutaj normalna, przeciętna wielkość źrenic pacjenta. Z naszego doświadczenia wynika, że źrenice małe i średnie stanowią znak, iż życie emocjonalne jest korzystnie nastawione wobec kierownictwa rozumu. Z drugiej strony źrenice nazbyt duże skłaniają do niepomyślnej diagnozy; dotyczy to także niektórych pacjentów z anizokorią (nierówności średnicy źrenic) oraz zjawiskiem zwanym hippus (rytmiczne zwężanie się i poszerzanie źrenic).

Jeszcze ważniejsza z diagnostycznego punktu widzenia jest aktywność odruchów napinania mięśni. Gdy odruchy te są normalne, nie nasilone ani nie stępione, oraz gdy obszary refleksogenne 11 nie są powiększone, możemy wyciągnąć wniosek, że życie emocjonalne pacjenta jest korzystnie usposobione wobec kierownictwa rozumu. Zasadniczo zatem można rozpoczynać terapię. Jeśli natomiast odruchy napinania mięśni są nadmiernie wzmocnione lub przechodzą w drgawki (klonus), przy jednoczesnym powiększeniu obszarów refleksogennych, należy postępować ostrożnie. Odruchy stępione same w sobie nie stanowią przeciwwskazania dla terapii, wskazują jednak na istnienie nerwicy energii. Gdy badanie psychiatryczne sugeruje występowanie nerwicy energii, diagnoza ta może być poparta przez stwierdzenie, że odruchy napinania mięśni są bardzo słabe lub wcale nie występują. <

Gdy zaczynaliśmy naszą praktykę psychiatryczną, opisane wyżej zjawiska były nam zupełnie nieznane. Kiedy jednak zaczęliśmy notować wszystkie zaobserwowane fakty neurologiczne, zarówno normalne, jak patologiczne, stopniowo doszliśmy do wniosku, że wydaje się istnieć pewna zależność między wrodzoną dyspozycją psychiczną danej osoby a aktywnością jej odruchów. Dalsze badania w późniejszych latach doprowadziły nas do konkluzji opisanych powyżej. Jednocześnie zadawaliśmy sobie pytanie, czy fakty te można wyjaśnić neurologicznie. Naszym zdaniem tak: wpływ na aktywność odruchów człowieka wywiera jego świadoma wola poprzez szlak korowo-rdzeniowy.

Gdy wpływ ten jest zasadniczo normalny, odruchy wykazują normalną aktywność dowodząc, że życie emocjonalne posiada naturalną skłonność do podporządkowywania się intelektowi. Jeśli natomiast odruchy są nadaktywne, prawdopodobnie kora mózgowa wywiera anormalnie niski wpływ hamujący, w rezultacie czego bodźce zmysłowe wywołują reakcje motoryczne bez dostatecznej kontroli korowej. Można to interpretować jako niewystarczającą skłonność organizmu fizycznego do reagowania na przejawy życia intelektualnego. Jeśli odruchy napinania mięśni są zbyt słabe lub brak ich zupełnie, wpływ życia intelektualnego - a zatem także jego działania hamujące - jest zbyt wielki. Osoby z tą cechą mają nadmiernie rozwiniętą wolę racjonalną, która ingeruje w normalną aktywność życia emocjonalnego. Jest to typowe dla nerwicy energii.

W nerwicy lękowej natomiast represja ma charakter dużo mniej intelektualny; jest raczej natury emocjonalnej, co wyjaśnia, dlaczego nie obserwujemy wyraźnego osłabienia lub zaniku odruchów u takich pacjentów. Ich siła może wahać się w obie strony w granicach normy; niepokojącym objawem jest dopiero znaczne ich nasilenie oraz powiększenie obszarów refleksogennych.

Dotyczy to szczególnie sytuacji, gdy stwierdzamy nasilenie odruchów u pacjentów o ponadprzeciętnej inteligencji. U ludzi inteligentnych możliwość wpływania intelektu na życie emocjonalne jest - rzecz jasna - większa. Jeśli zatem bardzo silne odruchy występują u osób o wybitnej inteligencji, oznacza to, że ich życie emocjonalne jest niekorzystnie nastawione wobec wpływów i kierownictwa racjonalnego. Z naszego doświadczenia wynika wręcz, że sąto naj prawdopodobniej osoby o psychopatycznej konstrukcji. W przypadku osób o przeciętnej inteligencji takie podejrzenie jest nieuzasadnione.

Hamujące działanie woli na odruchy napinania mięśni potwierdza także dobrze znany fakt, iż odruchy te nasilają się wskutek wzmocnienia (reinforcement). Można przyjąć, że w rezultacie próby wzmocnienia odruchu - czy to przez manewr Jendrasika, przez zaciśnięcie pięści czy też czytanie książki ułożonej do góry nogami - następuje odwrócenie uwagi, tak że do badanego mięśnia dociera mniej korowych impulsów hamujących. Niezależnie jednak od ścisłej fizjologicznej interpretacji zjawiska wzmocnienia, dostarcza nam ono bardzo ważnych informacji diagnostycznych i prognostycznych w przypadkach nerwicy energii. Jeśli bowiem znacznie osłabione lub całkiem nieobecne odruchy nasilają się na skutek wzmocnienia u pacjentów z nerwicą energii, oznacza to, że wpływ świadomej woli nie był jeszcze na tyle silny, by ich niska lub całkowicie stłumiona aktywność odruchowa stała się niezmiennym, trwałym zjawiskiem fizjologicznym. Na tej samej zasadzie należy przyjąć, że jeśli wzmocnienie nie powoduje żadnych zmian w aktywności odruchów, ich niska aktywność jest już faktem trwałym i proces powrotu do zdrowia zajmie więcej czasu. Nasze praktyczne doświadczenie potwierdza tę konkluzję.

Reasumując, przedstawiamy następujące wnioski:

1. Normalne odruchy napinania mięśni stanowią korzystny symptom dla podjęcia terapii.

2. Znaczne nasilenie odruchów oraz powiększenie obszarów refleksogennych wskazuje na mniej korzystne nastawienie życia emocjonalnego wobec kontroli rozumu i woli. Takie objawy zmniejszają prawdopodobieństwo wyleczenia zaburzeń nerwicowych.

3. Znaczne osłabienie lub zanik odruchów sam w sobie nie świadczy o niekorzystnym stosunku życia emocjonalnego do kontroli rozumu. Objawy te nie przeszkadzają zatem wyzdrowieniu pacjenta przy prawidłowej terapii; niemniej proces zdrowienia trwa dłużej u pacjentów, u których aktywność odruchów nie wzrasta mimo wzmocnienia 12.

Na koniec można powiedzieć, że wiek pacjenta ma stosunkowo niewielki wpływ na efekty naszych metod terapeutycznych. Spowodowaliśmy wyzdrowienie korzystnie usposobionych osób w wieku pięćdziesięciu i więcej lat. Należy oczywiście oczekiwać, że wyleczenie starszych pacjentów będzie trudniejsze i bardziej czasochłonne, ponieważ procesy neurotyczne zdążyły się w nich bardziej zakorzenić.

(tłum Wojciech Unolt)

początek

 


Przypisy

1. Human Sexuality - New Directions In American Thought. A Study Commissioned by the Catholic Theological Society of America, Paullist Press. New York 1977. Patrz także Aneks 3.

2. Patrz np.: Feeling and Healing Your Emotions, C.W. Baars. Logos International, Plainfield N.J. 1979.

do rozdziału



3. Wyrażenia "wiedza konnaturalna" i "afektywna" stosowane są w filozofii, także filozofii fenomenologicznej. Patrz np.: STh, II-II q 45 a. 2.

do rozdziału

3a. Warto podkreślić, że celem stwierdzenia: "wolno mi nie iść dziś na mszę, chociaż jest niedziela" nie jest podważenie obiektywnej ważności i moralnej niezbędności niedzielnej mszy św., lecz doświadczenie, że uczestnictwo w niej wynika z obustronnej, pełnej dobroci miłości Boga i Kościoła - gdzie miłość to wolne pragnienie bycia z ukochaną osobą. Nerwica z poziomu emocji, a nie woli, nie pozwala w sposób wolny przeżywać tego pragnienia. Zasadniczą siłą terapii jest świadomość, że uczestnictwo we mszy nie ma mieć nic wspólnego z lękiem przed karą, lecz ma być odpowiedzią na pragnienie spotkania z Jezusem Zmartwychwstałym, który objawia swą miłość uczniom i daje, jak Janowi, spocząć przy swoim Sercu. (Por. Jan Paweł II, List o chrześcijańskim świętowaniu niedzieli Dies Domini) Zalecana przez autorów postawa może być dla osób, u których mechanizm nerwicowy się utrwalił, jedyną istniejącą drogą uśmierzenia neurotycznego uczucia lęku i otwarcia się na przeżywanie swego życia w miłości i ufności wobec Boga (przyp. KB).

do rozdziału



4. Quidquid recipitur secundum modum recipientis recipitur, w: Tomasz z Akwinu, Sententia super De anima, II 1.24 n.552; oraz STh I q.84 a.l.

do rozdziału



5. Zgodnie z zasadą, że nie można dowolnie wybrać i tłumić jednego uczucia, nie włączając innych uczuć w proces represyjny.

do rozdziału



6. Patrz s. 176.

do rozdziału



7. Ta fascynująca forma terapii została rozwinięta przez swego wynalazcę, F. Veldmana, dyrektora Akademii Haptonomii i Kinezjonomii, Nijmegen/Overasselt, Holandia. Jedna z jego książek nosi tytuł Lichte Lasten ("Lekkie ciężary"), Leiden 1970.

8. Listę taśm autoterapeutycznych otrzymać można pisząc pod adresem Dr Conrad Baars, 326 Highview Drive, San Antonio. Texas, 78228, dołączając kopertę z adresem zwrotnym.

do rozdziału



9. Termin "odruch napinania mięśni" uważamy za stosowniejszy niż "odruch ścięgnowy" czy "okostnowy", jest bowiem bardziej znaczący z fizjologicznego punktu widzenia. Oznacza, że odruch wywoływany jest przez pobudzenie włókien ("wrzecion") zmysłowych wewnątrz mięśnia w rezultacie napinania.

10.  Istnieją jednakże pewne istotne objawy wyraźnie rozróżniające diagnozę nerwicy lękowej i nerwicy energii. Na przykład u neurotyków energii występuje osłabienie napięcia, a krzywa obciążenia glukozą zwykle przebiega płasko, nie osiąga wysokiej kulminacji między niskim punktem początkowym i końcowym. Neurotycy energii nie mają ponadto zaburzeń snu w sensie trudności z zasypianiem, niespokojnego snu czy budzenia się wcześnie rano. Zasypiają szybko, ich sen jest głęboki i często pozbawiony marzeń sennych, trwa całą noc, tak że trudno jest ich rano obudzić. Warto byłoby zbadać ewentualne dalsze różnice między tymi dwoma typami nerwic za pomocą zapisu elektroencefalograficznego oraz badań nad przemianą białkową, których to badań nie byliśmy w stanie przeprowadzać systematycznie na wszystkich pacjentach.

do rozdziału



11. Patrz także rozdział III, s. 101 oraz przypis 11 do tego rozdziału.

12. Na naszą prośbę pediatra przebadał odruchy u dzieci w wieku do dziesięciu lat. Wyniki zgadzały się całkowicie z naszymi ustaleniami dotyczącymi dorosłych. Odruchy napinania mięśni u dzieci o normalnej konstytucji były silne, ale pozostawały w granicach normy. Natomiast u dzieci o konstytucji psychopatycznej odruchy były bardzo silne, a obszary refleksogenne powiększone. Ta różnica w aktywności odruchów jest godnym zaufania kryterium, pozwalającym stwierdzić, czy przypadki zaburzeń zachowania u dzieci są skutkiem psychopatycznej osobowości, czy też takich zewnętrznych czynników, jak zepsucie, złe warunki domowe itp.

Tylko raz, u dziecka pięcioletniego, pediatra zaobserwował zmianę aktywności odruchów przy wzmocnieniu. Zdaje się to potwierdzać nasze uwagi o hamującym wpływie woli na odruchy, taki bowiem intelektualnie determinowany wpływ nie może występować u dzieci w tym wieku.

do rozdziału

 

*  *  *

Opinia teologa moralisty

Autorzy uważają za swój przywilej przedstawienie następującej krytycznej oceny swojej terapii uśmierzającej, stosowanej do leczenia neurotyków z obsesjami i kompulsjami seksualnymi. O. Jordan Aumann OP, powszechnie uznany teolog moralista, zna szczegóły naszej praktyki zawodowej od 25 lat. (...):



"Terapia uśmierzająca, przedstawiona przez autorów w niniejszym podrozdziale, jest całkowicie zgodna z nauczaniem Magisterium Kościoła na temat wiary i moralności, a w szczególności z nauką Kościoła o etyce seksualnej. Neurotycy obsesyjno-kompulsywni nie są w stanie używać wolnej woli i stosować samokontroli w sferach objętych represją. W konsekwencji akty obiektywnie niemoralne, jakie mogą wystąpić podczas procesu uśmierzania uczuć tłumiących - albo też w wypadku załamania się procesu represji jeszcze przed zgłoszeniem się pacjenta do leczenia psychiatrycznego - nie są subiektywnie grzeszne. Akty te muszą być tolerowane - nigdy zalecane - tak przez pacjenta, jak i przez psychiatrę. W przeciwnym razie nie ma szansy uwolnienia tłumionego uczucia.

Trzeba jednak koniecznie podkreślić, że powyższych metod i zaleceń terapeutycznych nie może stosować żaden doradca ani kierownik duchowy wobec psychotyków, osób psychopatycznych lub zdrowych. Celem terapii jest leczenie neurotycznej represji i wyłącznie uśmierzanie uczuć tłumiących w przypadkach nerwic obsesyjno-kompulsywnych".

                                                                           Jordan Aumann OP, STD

 

początek

O autorach

DR ANNA A. TERRUWE odbyła studia medyczne na Uniwersytecie w Utrechcie w Holandii. Doktorat z filozofii uzyskała na uniwersytecie w Leiden. Od wielu lat zajmuje się praktyką psychiatryczną w Nijmegen, dokąd przyjeżdżają do niej pacjenci z całej Europy Zachodniej. Działalności swej nie ogranicza tylko do pracy w gabinecie lekarskim, ale znana jest również z licznych wykładów, konferencji i książek. Wykłada też na Katolickim Uniwersytecie w Nijmegen. Jej naczelną zasługą jest odkrycie mechanizmu nerwic represyjnych, jakiego dokonała, opierając się w medycynie na filozoficznych podstawach średniowiecznej psychologii św. Tomasza z Akwinu. Mariaż tomistycznej koncepcji człowieka z intuicją Z. Freuda okazał się płodny. Dowodem skuteczności terapii dr A. Terruwe są liczne rzesze ludzi, którym pomogła zintegrować w pełni zaakceptowaną uczuciowość w bogatej, szczęśliwej osobowości. Zupełnie nowatorskim dziełem jest wyróżnienie nerwicy nierepresyjnej, którą nazywa nerwicą deprywacyjną. Wprowadziła do języka psychologii pojęcie afirmacji - czyli nadania człowiekowi emocjonalnego poczucia wartości, które dla neurotyka deprywacyjnego staje się psychicznym "powtórnym narodzeniem". Paweł VI nazwał dorobek naukowy dr A. Terruwe "szczególnym darem dla Kościoła". Jej liczne książki tłumaczone są z holenderskiego na angielski, francuski i niemiecki. Wśród najważniejszych należy wymienić The Neurosis in the Light of Rational Psychology i Emotional Growth in Marriage, oraz napisane wspólnie z C. Baars'em Loving and Curing the Neurotic i Healing the Unaffirmed, Recognizing Deprivation Neurosis.

 

DR CONRAD W. BAARS (1919-1981), urodzony w Rotterdamie w Holandii studiował w Oxfordzie oraz w Szkole Medycznej Uniwersytetu w Amsterdamie. Podczas drugiej wojny światowej brał udział w holenderskim, belgijskim i francuskim ruchu oporu. Aresztowany przez hitlerowców, został umieszczony w obozie koncentracyjnym w Buchenwaldzie, gdzie przebywał blisko dwa lata. Uwięzienie szczególnie wpłynęło na jego życie religijne. Z obozu wyniósł pogłębioną modlitwę, zaprawione w trudzie męstwo oraz głębsze zrozumienie ludzkiej psychiki. W 1946 roku zamieszkał w Stanach Zjednoczonych, najpierw w Rochester w stanie Minnesota, a potem w San Antonio w Texasie, gdzie do śmierci zajmował się praktyką psychiatryczną. Zrażony scjentystyczną wizją człowieka, pozbawioną wymiaru duchowego, jaka panowała wśród lekarzy, chciał porzucić zawód lekarza-psychiatry. Dopiero odkrycie dorobku dr A.Terruwe pozwoliło mu odzyskać zaufanie do psychiatrii. Przetłumaczył szereg jej prac na język angielski, a niektóre napisał wraz z nią. Szczególnie rozumiał problemy emocjonalne księży i zakonnic. Był konsultorem rzymskiej Kongregacji Spraw Duchowieństwa. W 1971 roku brał udział jako ekspert w Synodzie Biskupów poświęconym problemom kapłaństwa. Na krótko przed śmiercią, odpowiadając na prośbę o wydanie opinii na temat amerykańskich seminariów duchownych, wskazał na atmosferę nieufności wobec uczuć oraz na brak klasycznej filozofii w formacji kleru, postulując przy tym udostępnienie amerykańskim seminarzystom dorobku KUL-owskiej szkoły tomistycznej. Jest autorem licznych artykułów, nagrań kasetowych oraz książek, między innymi The Psychology of Obedience, Born Only Once oraz Feeling and Healing Your Emotions.

 

początek




Powyższy rozdział o  terapii uśmierzającej obsesje i kompulsje seksualne został wzięty z książki Anny A. Terruwe, Conrada W. Baars'a "Integracja psychiczna", wyd. W drodze, wyd. 2, Poznań 1992 r.

Książka ta została wznowiona i obecnie jest dostępna w sprzedaży.
Można ją zamówić tutaj>>

 

dlon_p.gif (115 bytes)  Problemy z masturbacją   dlon_p.gif (115 bytes) Pytania o rodzinę   dlon_p.gif (115 bytes) Strona główna