Dziewięć sposobów modlitwy
świętego Dominika (XIII w.)





Wstęp

Modlitwa posługująca się ciałem ożywiała jego więź z Bogiem:
dusza pobudzała ciało, a ciało z kolei pobudzało duszę.
Nieraz doprowadzało to św. Dominika do łez ...  



Najpierw pochylał się pokornie przed ołtarzem...  I >>>   

modlił się też często, leżąc krzyżem na ziemi...   II >>>

... podnosząc się z ziemi, brał dyscyplinę...  III >>>

...stojąc przed ołtarzem albo w kapitularzu, kierował swój wzrok na Krzyż...   IV >>>

zdarzało się także, że zatrzymywał się wyprostowany przed ołtarzem...   V >>>

...czasem modlił się z ramionami rozłożonymi na kształt krzyża...  VI >>>

...stał wyprostowany na wzór strzały wypuszczonej z łuku...  VII >>>

...siadał, by czytać i modlić się...  VIII >>>

gdy wędrował... nieraz oddalał się od towarzysza podróży... IX >>>


modl-dom-allm.jpg (53702 bytes)
Wstęp

Święci nauczyciele Augustyn, Leon. Ambroży, Grzegorz, Hilary, Izydor, Jan Chryzostom, Jan Damasceński, Bernard i inni oddani nauczyciele, zarówno greccy jak łacińscy, mówili bardzo wiele o modlitwie, zalecając ją i opisując. Mówili nam, jak jest ona konieczna i użyteczna, jak ją odprawiać, jak się do niej przygotowywać. Wskazywali również przeszkody, które mogą stanąć na drodze. Dopełniając tych nauk, sławny i chwalebny nauczyciel brat Tomasz z Akwinu, a także  Wilhelm i Albert, z Zakonu Kaznodziejów, w swoich różnych książkach omawiających traktat o cnotach, znakomicie i systematycznie, pobożnie i ciekawie wyłożyli ten temat.

Jednakże to, o czym musimy opowiedzieć tutaj, to praktyka modlitewna, w której dusza używa członków ciała, by wznieść się bardziej gorliwie do Boga. I z kolei sama, pobudzając ciało do aktywności, jest przez nie pobudzana, tak że czasem wchodzi w ekstazę jak św. Paweł, czasem w agonię jak Zbawiciel, a czasem w uniesienie jak prorok Dawid. Błogosławiony Dominik często podejmował tego typu modlitwę.

Zauważmy, że święci mężowie Starego i Nowego Testamentu czasem też tak się modlili. Taki sposób modlitwy ożywia pobożność: dusza pobudza ciało, a ciało z kolei pobudza duszę. Nieraz doprowadzało to św. Dominika do łez i tak zapalało jego szlachetną wolę, że umysł nie był w stanie zapobiec ujawnieniu w zewnętrznych gestach jego wewnętrznej modlitwy. Czasem samą siłą rozmodlonego umysłu, wznosił się on w prośbach, błaganiach i dziękczynieniu.

Poza zwykłymi sposobami modlitwy, tj. poza Mszą świętą i śpiewaniem psalmów w czasie godzin kanonicznych, które celebrował z wielkim oddaniem czy to w chórze, czy to w drodze – w czasie których nieraz był porywany w zachwycie, by rozmawiać z Bogiem i aniołami – jego sposoby modlitwy były następujące:


I
md1.jpg (6606 bytes)

Najpierw pochylał się pokornie przed ołtarzem; jakby Chrystus, którego ołtarz symbolizuje, był tam nie tylko przedstawiony, ale rzeczywiście i osobiście obecny. W myśl słów: Modlitwa tego, kto się uniża przeniknie obłoki (Syr 35, 17). Nieraz przypominał braciom powiedzenie Judyty: modlitwa pokornych i cichych zawsze się Tobie podobała (por. Jdt 9, 11n). Niewiasta kananejska zdobyła pokorą to, o co prosiła. Podobnie i syn marnotrawny. Mawiał też: nie jestem godzien, abyś wszedł pod dach mój (Mt 8, 8) A także: Uniżaj bardzo, Panie, ducha mego, albowiem całkowicie upokorzony jestem przed tobą, o Panie (Syr 7, 17; Ps 119, 107). W ten sposób stojąc wyprostowany, święty Ojciec skłaniał głowę i serce przed Chrystusem, swoją Głową. Oddawał się cały postawie adoracji, rozważając to, że podczas gdy on sam jest ubogim, pospolitym sługą, Chrystusowi przysługuje godność najwyższego szlachectwa.

Uczył braci, aby czynili to samo za każdym razem, kiedy przechodzić będą koło Krzyża, ukazującego uniżenie Chrystusa. Aby Chrystus, który tak bardzo się upokorzył dla nas, widział nas uniżonych przed Jego wielkością. Podobnie powiedział braciom, aby się upokarzali przed całą Trójcą Świętą, pochylając głowę, gdy odmawia się uroczyście Chwała Ojcu i Synowi, i Duchowi Świętemu. Ten sposób modlitwy, przedstawiony na ilustracji, był początkiem jego życia modlitwy: głęboki ukłon.


II
md2.jpg (5480 bytes)

Modlił się też często leżąc krzyżem na ziemi. Jego serce było wtedy przeniknięte skruchą i wstydem z powodu samego siebie, i czasem wypowiadał słowa Ewangelii tak głośno, iż można było go słyszeć: Panie, zmiłuj się nade mną grzesznym (Łk 18, 13). W wielkim rozmodleniu i ze czcią powtarzał wtedy słowa Dawida: To ja zgrzeszyłem, to ja zawiniłem... (1 Krn 21, 17). Płakał i szlochał z wielkim bólem, po czym znowu mówił: Panie, nie jestem godzien oglądać wysokości nieba z powodu tak ciężkich nieprawości moich, pobudziłem Twój gniew i uczyniłem, co złe jest przed Tobą. Powtarzał też modlitewnie i z uczuciem następujący wers z psalmu: 'W proch runęła moja dusza, ciałem przylgnąłem do ziemi (Por. Ps 44 [43], 26) albo też: W proch powalona jest moja dusza, Panie, przywróć mi życie według Twego słowa (Ps 119, 25).

Czasem też, chcąc nauczyć braci, z jaką czcią powinni się modlić, mawiał: Magowie, owi pobożni królowie, weszli do domu i znaleźli Dziecię z Matką Jego. Teraz też jest pewne że znaleźliśmy Go, Boga i człowieka, z Maryją Jego Służebnicą. Chodźmy zatem, padnijmy na twarze i uwielbiajmy Go, płaczmy wobec Boga, który nas stworzył.

Zachęcał także młodych braci, mówiąc: Jeśli nie możecie płakać z powodu swoich grzechów, bo ich nie macie, jest jeszcze wielu grzeszników, czekających, by ich zwrócić ku miłosierdziu i miłości. Z ich powodu prorocy i apostołowie płakali w wielkim żalu. Oni to sprawili, że i Jezus, gdy zobaczył ich, zapłakał gorzko. Podobnie święty Dawid płakał i mówił: 'Widziałem odstępców i miałem wielki żal'. (por. Ps 119, 158)


III
md3.jpg (6199 bytes)

Z tego powodu, podnosząc się z ziemi brał dyscyplinę (bicz) z żelaznymi łańcuszkami, mówiąc: 'Twoja dyscyplina kieruje mnie prosto ku mojemu celowi'. Dlatego właśnie w całym Zakonie ustalono, że wszyscy bracia, z szacunku dla przykładu św. Dominika, powinni w dni powszednie przyjmować codziennie po komplecie dyscyplinę z gałązek na obnażone plecy, odmawiając Miserere lub De Profundis. Mają to czynić bądź za swoje grzechy, bądź za grzechy tych, którzy wspierają ich swoimi ofiarami. Zatem nikt, choćby był niewinny, nie powinien uchylać się od naśladowania tego świętego przykładu.


IV
md4.jpg (6776 bytes)

Innym razem, stojąc przed ołtarzem albo w kapitularzu kierował swój wzrok na Krzyż uważnie wpatrując się w Chrystusa ukrzyżowanego, raz po raz przyklękając, czasem i do stu razy. Zdarzało się, że trwał tak na modlitwie przez cały czas od komplety do północy już to wstając, już to klękając, na wzór św. Jakuba Apostoła albo na wzór trędowatego z Ewangelii, który padłszy na kolana wołał: Panie, jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić (Mt 8, 2). Czy wreszcie na wzór św. Szczepana modlącego się na kolanach wielkim głosem: Panie, nie poczytuj im tego grzechu (Dz 7, 60). I wzrastała wtedy w świętym Ojcu Dominiku wielka ufność wobec miłosierdzia Bożego – co do siebie samego, wszystkich grzeszników, a także co do Bożej ochrony wobec najmłodszych braci, których zwykł był rozsyłać wszędzie wokół, by przepowiadali sercom ludzkim. I nie mógł nieraz powstrzymać głosu, tak iż bracia słyszeli, jak mówił: Do Ciebie, Panie, wołam, nie bądź wobec mnie głuchy, bym wobec Twego milczenia nie stał się jak ci, którzy zstępują do grobu. (Ps 28 [27], 1).

Czasem zaś modlił się w duchu tak, że zupełnie nie było słychać jego głosu. Pozostawał w ciszy na kolanach, z umysłem pogrążonym w zachwycie, i trwało to nieraz długo. Czasem widać było z wyrazu twarzy, że duch jego przeniknął niebo, bo oto twarz rozjaśniała się radością i tryskały mu z oczu łzy. I widać było, że czegoś gorąco pożąda, tak jak człowiek spragniony wody, gdy się zbliża do źródła lub jak podróżnik, gdy już jest blisko swej ojczyzny. Stawał się wtedy bardziej zdecydowany i nalegający, jego ruchy stawały się bardziej dynamiczne, gdy na przemian już to wstawał, już to znowu klękał. Zachowywał jednak przy tym wielką godność postawy. I tak już był przyzwyczajony do przyklękania, że w czasie podróży, po trudach dnia, w zajazdach, czy nawet podczas drogi, kiedy inni spali lub odpoczywali, powracał do swojego przyklękania, jak do szczególnej swojej sztuki i służby. Tego sposobu modlitwy uczył św. Dominik bardziej przykładem swoich praktyk niż słowami.


V
md5.jpg (6512 bytes)

Zdarzało się także, gdy święty Ojciec Dominik był w jakimś konwencie, że przystawał wyprostowany przed ołtarzem nie opierając się o nic. Bez żadnego podparcia stał prosto na swych nogach. Nieraz trzymał przed sobą dłonie rozpostarte jak otwartą księgę, i stał tak w postawie wielkiej czci i oddania Bogu, jakby coś czytał w obecności Boga. Zdało się, że kosztuje swymi ustami słodyczy słowa Bożego, że to słowo z upodobaniem powtarza. Przyswoił sobie w ten sposób, to co czynił Pan, o czym czytamy u św. Łukasza: Jezus w dzień szabatu udał się swoim zwyczajem do synagogi i powstał, aby czytać. (Por. Łk 4,16). Podobnie też i w psalmie powiedziane jest: Powstał Pinchas, odczytał modlitwę, i zaraza ustąpiła (Por. Ps 105, 30).

Niekiedy składał dłonie, trzymając je przed swymi oczami ściśle przylgnięte, i cały się zginał. Kiedy indziej znowu rozkładał ramiona na kształt krzyża, tak jak to kapłan czyni we Mszy świętej, i zdało się, że całą uwagę natęża, aby usłyszeć coś, co ktoś do niego mówi. Gdy się go tak widziało rozmodlonego, w postawie wyprostowanej, pomyślałbyś że patrzysz na proroka rozmawiającego z aniołem albo z Bogiem, już to mówiącego coś, już to słuchającego, już to rozmawiającego o tym, co mu zostało objawione.

Będąc w podróży, niezauważenie chwytał nadarzające się chwile na modlitwę. Przystawał, całym swym umysłem momentalnie zwrócony ku niebu. I zaraz można było usłyszeć, jak wypowiadał z najwyższym upodobaniem i przyjemnością jakiś piękny fragment z samego serca Pisma świętego, jakby go właśnie zaczerpnął z żywych źródeł Zbawiciela.

Bracia byli pod wielkim wrażeniem tego przykładu, gdy widzieli swego ojca i mistrza modlącego się w taki sposób. Ci bardziej oddani spośród nich, widzieli w tym najlepszą naukę modlitwy nieustannej i pełnej czci: jak oczy sług są zwrócone na ręce ich panów i jak oczy służącej na ręce jej pani... (Ps 123 [122], 2).


VI
md6.jpg (13262 bytes)

Czasem, jak mi to opowiedział naoczny świadek, widywano świętego Ojca Dominika, jak modlił się z ramionami rozłożonymi na kształt krzyża. Rozciągając ręce aż do granic możliwości, wyprostowywał ciało, jak tylko to mógł. W taki właśnie sposób modlił się w Rzymie, w kościele św. Sykstusa, gdy Bóg powrócił do życia, na skutek jego modlitwy, młodego Napoleona; zarówno w zakrystii, jak i potem w kościele w czasie odprawiania Mszy świętej, kiedy uniósł się w górę ponad ziemię. Opowiadała mi o tym oddana i świątobliwa siostra Cecylia, która była obecna wraz z mnóstwem innych ludzi i widziała to wszystko. Eliasz, gdy wskrzesił syna wdowy, podobnie rozciągnął się nad ciałem dziecka (1 Krl 17,21).

Tak samo modlił się św. Dominik, gdy w okolicach Tuluzy uratował pielgrzymów z Anglii, gdy prawie już tonęli w rzece, jak opowiedziano o tym na innym miejscu (por. Vitae Fratrum II,3). W ten sposób i Zbawiciel mając ramiona rozciągnięte na Krzyżu, modlił się z głośnym wołaniem i płaczem, i został wysłuchany dla swej uległości (Hbr 5, 7).

Święty mąż Boży Dominik nie używał tego sposobu modlitwy regularnie, lecz tylko wtedy, gdy wiedział, dzięki Bożemu natchnieniu, że jakiś wielki cud ma się zdarzyć za sprawą jego modlitwy. Braciom ani nie zabraniał tak się modlić, ani też ich do tego nie zachęcał.

Nie wiemy, jakie słowa wypowiadał, gdy modląc się w postawie stojącej, z wyciągniętymi na kształt krzyża ramionami, wskrzesił owego młodzieńca. Skoro naśladował sposób modlitwy Eliasza, być może użył Eliaszowych słów: O Panie, Boże mój! Błagam Cię, niech dusza tego dziecka wróci do niego! (1 Krl 17, 21). Ale ani bracia i siostry, ani kardynałowie, ani inni, którzy się tam znajdowali - zadziwieni nie znanym im i prawdziwie niespotykanym sposobem modlitwy - nie zwrócili uwagi na słowa, które wypowiadał. A później, nikt nie śmiał zapytać o nie samego świętego i podziwu godnego Męża, gdyż zdarzenie to napełniło wszystkich wielką czcią i bojaźnią wobec niego.

Jednakże, czasem wypowiadał on słowa z Psałterza, które odnoszą się do tego sposobu modlitwy: Codziennie wołam do Ciebie, Panie, do Ciebie ręce wyciągam... (Ps 88 [87], 10) oraz Wyciągam ręce do Ciebie; moja dusza pragnie Ciebie jak zeschła ziemia. Prędko wysłuchaj mnie, Panie... (Ps 143 [142], 6) .

Jest to wskazówka dla każdego męża oddanego modlitwie, pomocna w zrozumieniu nauki świętego Ojca, podejmującego taki szczególny sposób modlitwy, wtedy gdy pragnął być przedziwnie pociągniętym ku Bogu jej mocą, czy raczej kiedy on sam czuł się popchnięty przez Boga w taki niezwykły sposób, ze względu na pewną szczególną łaskę dla siebie albo dla kogoś innego. Może on oprzeć się tu na nauczaniu Dawida, na symbolicznym geście Eliasza, na miłości Chrystusa i na modlitewnym zaangażowaniu Dominika.


VII
md7.jpg (6101 bytes)

Można było nieraz widzieć św. Dominika, jak na modlitwie stał wyprostowany na wzór strzały wypuszczonej z łuku w górę do nieba. Ręce, zbliżone do siebie i jakby nieco otwarte, silnie wyciągał nad głową, tak jak gdyby miał coś z niebia otrzymać.

Wierzymy, że w takich chwilach szczególnie wzmagało się w nim działanie łaski i, porwany w zachwycie, wypraszał wtedy u Boga dla Zakonu, który założył, dary Ducha Świętego. A także dla siebie i dla braci – taką radość i rozkosz praktykowania Ośmiu Błogosławieństw, że każdy mógł uznać siebie błogosławionym, nawet doświadczając najgłębszego ubóstwa czy gorzkiego żalu, w czasie okrutnego prześladowania, w wielkim głodzie i pragnieniu sprawiedliwości, pośród wszystkich trosk i zmartwień miłosierdzia. I że wszyscy byli w stanie uznać, że przyjemnością jest pełne poświęcenia zachowywanie Przykazań, oraz pójście za radami ewangelicznymi.

Zdawało się w takich chwilach jakoby św. Ojciec nagle wchodził do Świętego Świętych i do trzeciego nieba. Toteż po tego rodzaju modlitwie we wszystkim, co robił czy to w upominaniu, czy w dyspensach, czy to w karaniu, kierował się jakimś proroczym duchem, jak to było wspomniane w księdze Cudów. Ale w tak podniosłym stanie modlitwy św. Ojciec długo nie trwał i powoli przychodził do siebie, jakby z daleka wracając, a sądząc po wyglądzie i sposobie bycia, zdawał się być pielgrzymem na tym świecie.

Nieraz też bracia słyszeli wyraźnie, jak podczas modlitwy wypowiadał słowa, takie jak prorok: Usłysz głos mojego błagania, gdy wołam do Ciebie, i gdy wznoszę ręce do świętego przybytku Twego. (Ps 28 [27],2).

Słowem i przykładem święty nasz Mistrz zachęcał braci do takiej modlitwy. Przytaczał następujące słowa psalmu: Nocą wznieście wasze ręce ku Miejscu Świętemu (Ps 134 [133],1). I psalm 141 [140],2: Niech wzniosą się me ręce, jak ofiara wieczorna.


VIII
md8.jpg (14771 bytes)

Miał św. Ojciec Dominik jeszcze jeden piękny sposób modlenia się, pełen ducha i łaski: po zakończeniu którejś z godzin kanonicznych, a także po wspólnej modlitwie dziękczynnej po posiłku, Ojciec szedł szybko na miejsce osobne, do celi albo gdzieś indziej, trzeźwy i czuwający, namaszczony duchem pobożności zaczerpniętym z natchnionych słów, które były śpiewane w chórze albo przy posiłku; tam siadał, by czytać i modlić się, skupiwszy się w sobie i postawiwszy się w obecności Bożej. Siedząc cicho otwierał przed sobą jakąś książkę i, wpierw przeżegnawszy się, czytał. Odczuwał w duchu wielką słodycz, tak jakby słyszał samego Boga mówiącego. Jak powiada psalm: Będę słuchał tego, co Pan Bóg mówi w mym sercu (Ps 85 [84], 9). I jakby prowadził dysputę z przyjacielem, raz przybierał postać zniecierpliwionego kręcąc energicznie głową, potem jakby cicho słuchał i bił się w piersi. I znów widziałeś go dyskutującego i zmagającego się i śmiejącego się i płaczącego – wszystko naraz. Gdyby ktoś przez ciekawość chciał się z ukrycia przyjrzeć św. Dominikowi, zobaczyłby, że jest on jak Mojżesz, który, udawszy się w głąb pustyni, zobaczył tam krzak gorejący i usłyszał Boga mówiącego i wzywającego, by się przed Nim uniżył. Miał mąż Boży typową dla proroków cechę szybkiego przechodzenia od czytania do modlitwy i od rozmyślania do kontemplacji.

I gdy tak czytał w samotności, zwykł był uczcić książkę, którą czytał – skłaniał się przed nią, czasem całował ją. Szczególnie gdy był to rękopis Ewangelii lub gdy czytał słowa, które wypowiedział Chrystus swoimi ustami. A czasem ukrywał swoją twarz i odwracał ją albo pogrążał twarz w dłoniach i chował nieco w szkaplerzu. I nieraz wtedy stawał się jakiś niespokojny i pełen tęsknoty, i z szacunkiem nieco unosił się i skłaniał się, jakby dziękował jakiejś bardzo szczególnej osobie za dobro, które mu wyświadczyła. Następnie całkiem odprężony i z nowymi siłami wracał do lektury książki.


IX
md9.jpg (7190 bytes)

Ten sposób modlenia się zwykł był zachowywać także, gdy wędrował z jednej miejscowości do drugiej, zwłaszcza gdy znalazł się w jakimś ustroniu. Znajdował radość w swoich rozmyślaniach przenikniętych kontemplacją. Nieraz też mawiał do towarzyszy podróży: Oto napisane jest u Ozeasza: chcę ją na pustynię wyprowadzić i mówić jej do serca. (2, 16). Toteż nieraz oddalał się od towarzysza podróży, wyprzedzał go albo częściej pozostawał daleko w tyle. Idąc tak osobno modlił się, a jego rozmyślanie rozpalało się jak ogień. Temu sposobowi modlitwy towarzyszył dziwny ruch ręką, jakby odganiał sprzed twarzy kurz lub muchy. Raz po raz osłaniał się także znakiem krzyża. Bracia byli przekonani, że poprzez taką modlitwę święty mąż zdobył doskonałą biegłość w natchnionych Pismach, sięgnął do samego serca rozumienia Bożych słów. Zdobył moc i odwagę, by głosić homilie z gorliwością, a także wszedł w wewnętrzną, intymną więź z Duchem Świętym, dającą poznanie rzeczy ukrytych.




Tłumaczenie własne – KB. Na podstawie angielskiego tłumaczenia S. Tugwella OP, wersji francuskiej, a także fragmentów wersji polskiej z książki "Pełnia modlitwy" o. Jacka Woronieckiego OP.
Tekst tłumczenia został opublikowany w książce: Święty Franciszek z Asyżu i Święty Dominik Guzman, Kraków: Wydawnictwo św. Stanisława BM, 2013 (Świadkowie Chrystusa - Tom 2).
Copy right: Uprzejmie proszę o wcześniejsze uzgodnienie ze mną wykorzystania tego tłumaczenia dla celów publicznych.




dlon_p.gif (115 bytes)    Strona główna      dlon_p.gif (115 bytes)  O modlitwie św. Dominika