Seto 2002.12.02. Fr. Julian Różycki OP "Bóg się rodzi, Moc truchleje..."
Drodzy Przyjaciele Misji, Początek grudnia daje nam odczuć prawie naocznie, jak szybko wiruje nasza planeta Ziemia: dni coraz krótsze a nów księżyca przypomina, że gdy dojdzie do pełni, będzie znowu Boże Narodzenie. Moje 25-te Boże Narodzenie tutaj w Japonii.
Na łamach książki: "W służbie Bogu i światu" znalazłem wielu przyjacioł. Zatelefonowałem do misjonarki, siedem lat w Japonii. "Czy ojciec nie chce wracać do Polski? Bo ja, to choćby zaraz..." Do 10 lat ja też tak czułem. Ale teraz po 25 latach w Polsce czuję się gościem. Tutaj jest moje miejsce pracy. Powrotu nie ma. Iść tylko trzeba naprzód, do jedynej Ojczyzny w "Domu Ojca". Musicie mnie i wielu misjonarzom , misjonarkom wybaczyć te "zdrady" własnej Ojczyzny. Z upływem lat człowiek wrasta w nową glebę, nawiązuje tysiące nowych nici z otoczeniem i jakby na zasadzie wzajemnej osmozy wchłania w siebie nowe otoczenie i jest też pochłaniany przez to otoczenie. Każdy, kto zdecydował się na misje, wybrał ten nieuchronny proces, który jest też sprawdzianem misyjnego powołania i zaangażowania. Korzenie drzewa mojego życia są w Polsce i od tych korzeni nikt ani nic nie potrafi mnie odciąć. Krajobrazy rodzinnych stron, groby Rodziców i rodzeństwa, duchowe więzi wspólnotowe począwszy od Olszyn poprzez tyle miejsc w całej Ojczyźnie. Te więzi nie słabną ale przeciwnie w miarę doświadczeń życiowych pogłębiają się i intensyfikują. Myślę, że glebą powołań misyjnych jest wiatr Ducha Świętego : "Wiatr wieje tam, gdzie chce... Tak jest z każdym, kto narodził się z Ducha" (J 3,8). Nasza Ojczyzna to Duch Święty i Jego natchnienia, oraz radosna wolność dzieci Bożych, które uwolnione od swojego "ego", swoich upodobań, dają się ufnie nieść "Kami -Kaze" - Boskiemu Wichrowi. Ojciec Święty Jan Paweł II przypomniał też, że: "Poczęcie i narodziny Jezusa Chrystusa są największym dziełem, jakiego dokonał Duch Święty w dziejach stworzenia oraz w dziejach zbawienia: szczytem łaski (gratia unionis) - źródłem wszelkiej innej łaski" (Enc. o Duchu Świętym: Dominum et Vivificantem, n.50) Dochodzimy tutaj do celu tego listu: z opłatkiem (z ubiegłego roku) w ręku, po polsku składam Wam, Drodzy Przyjaciele Misji moje skromne życzenia. Aby Duch Święty przez swoją Oblubienicę, Niepokalaną Maryję, kształtował w Was obraz Chrystusa ubogiego, cichego i pokornego. A zarazem, aby przez Wasze świadectwo codziennego życia w łasce jedności z Głową-Chrystusem, mógł Duch Święty rodzić Chrystusa w tych wszystkich, do których Was pośle. Abyście mogli zaspokoić głód Waszych serc - tęsknotę za Prawdą, Miłością i Życiem, w pokornym przyjmowaniu Żywego Chleba położonego w żłobie w Beth-lehem czyli w Domu Chleba. A tak umocnieni Chlebem z Nieba, abyście mogli dzielić się bez, obawy swoim codziennym chlebem z bardziej od Was głodnymi i potrzebującymi. Tegoroczne Święta bardziej niż zwykle są oświetlone tajemnicą Bożego Miłosierdzia, dzięki pielgrzymce Ojca świętego do sanktuarium do Sanktuarium Miłosierdzia i ofiarowaniu ludzkości Bożemu Miłosierdziu. Gdy czytałem relacje z tej pielgrzymki płakałem jak bóbr, "dlaczego mnie tam, w moim Krakowie nie było". Ale nasz Pan życzył sobie, abym Jego Miłosierdzie niósł do więźniów i bezdomnych. Uśmiechałem, się do siebie, gdy tydzień temu stałem w błocie prawie po kostki w parku Nakamura Koen i rozdzielałem zziębniętym biedakom banany, podczas gdy siostry Matki Teresy serwowały im gorące, parujące dania curry-rice czyli ryż zaprawiony indyjskim sosem. Uśmiechałem się, bo chyba ponad czterdzieści lat temu chodziłem po gliniastym błocie w Olszynach. Teraz wszędzie są asfalty, tylko dla tych bezdomnych nie było innego miejsca niż ta błotnista alejka Parku Nakamura. W każdy poniedziałek po Mszy św. o godz.15:00 dla sióstr jedziemy do biedaków.
Gdy ich widzę, zaczynam rozumieć, co to znaczy być biedakiem i robi mi się wstyd za to, co mam: ogrzewany pokój, gorące japońskie ofuro (wanna), regularne posiłki, utrzyma-nie ze strony Zakonu. Uczę się od tych biedaków ciepłego serca: jak oni dziękują siostrom za zainteresowanie, pomoc. Jeżdżę, z siostrami już kilka miesięcy, dlatego mnie znają i nie boja się rozmawiać. Pewnego poniedziałku przyjechałem o kwadrans wcześniej i nawiązałem rozmowę, z napotkanym bezdomnym. Gdy zobaczył samochód sióstr powiedział: "przyjechały nasze matki. Jak my im jesteśmy wdzięczni za to, ze nami się interesują i nie zostawiają nas samych". Potrafią stać w kolejce 3-4 godziny mimo ostrego zimnego wiatru czy deszczu. W nasze dialogi o polityce, Polsce bardzo często wplatają się sprawy wiary i modlitwy. Raz grupce mężczyzn blisko godzinę odpowiadałem na pytanie o krzyż. Bo siostry mają wyraźne krzyże czy to przy różańcach, czy to przypięte do sari. Dzisiaj byłem znowu 45 minut przed siostrami. Obszedłem park naokoło. Podszedłem do biedaków. Stali w kolejce. Ponad osiemdziesięciu mężczyzn. Drżeli z zimna, nieogoleni, twarze wychudłe, ubiory różne, świecące od brudu. Powitałem ich. Odpowiedzieli. Stali w kolejce w dwóch rzędach. Posuwałem się od czoła do ogona, zalatywało zapaszkiem brudu. Jeden dosyć rosły i tęgi, gdy mówiłem o siostrach, jak to potrafiły tydzień temu w deszczu rozdawać gorące curry-rice, zrobił niezdarny znak krzyża i powiedział: "to dzięki Chrystusowi". Prawie na samym końcu jeden mnie zapytał, "czy każdy może być przyjęty do Kościoła". Odpowiedziałem mu że tak i podałem mu adres najbliższego kościoła. Gdybym do końca nie doszedł, to nie doszłoby do tego spotkania. Pan Nasz życzy sobie także, żebym niósł Jego miłosierdzie do więzienia. W oznaczone dni dwa razy w miesiącu mam indywidualne spotkania z więźniami. W lecie miałem po trzech więźniów. Dla jednego czas spotkania trwa 30 minut. Ceremoniał jest bardzo prosty. Gdy zajeżdżam samochodem pod bramę w oznaczonej godzinie, brama już się, automatycznie otwiera. Strażnik jednak sprawdza moją legitymację i daje mi kartę z numerem parkowania. Potem idę na drugie piętro, gdzie czeka mnie więzienny obiad. Jem go w towarzystwie strażnika z sekcji wychowawczej. Potem przechodzę z innym strażnikiem przynajmniej trzy zamykane i odmykane drzwi i jestem w środku więzienia. Nie mam zasłoniętych chustką oczu, ale napotykani czasem więźniowie lub więźniarki stają twarzami do ściany, aby zachować swoje incognito. Mijając korytarz zerkam do cel. Wszystkie cele są pojedynkami. Więźniowie czytają albo udają, że nie patrzą w kierunku zbliżających się kroków. Na końcu korytarza jest pokój z japońską podłogą tatami ( maty ryżowe). Za wąskim stolikiem rozkładam poduszkę, na stoliku kładę krzyż, Pismo sw., ewentualnie katechizm. Przyprowadzają mi ochotników na spotkanie z katolickim misjonarzem. Jeden z wyrokiem śmierci otrzymuje Komunię św. Spotkanie z nim, to czytanie czytań mszalnych z bieżącego dnia, modlitwa i Komunia św. Oczywiście strażnik siedzi za stolikiem z tyłu i wszystko skrzętnie notuje. Drugi od początku naszych spotkań wyrażał pragnienie chrztu św. i pod tym kątem, że udzielę mu chrztu na Boże Narodzenie, przygotowywałem go do chrztu. Tymczasem naczelnik więzienia odmówił chrztu na Boże Narodzenie. Więzień zapytał, gdzie jest wolność religijna. Ja go poparłem: "Japońska konstytucja gwarantuje wolność religii, masz prawo apelacji". Ja też przestudiowałem konstytucję i wysłałem list do naczelnika z wyjaśnieniem, że odmowa chrztu jest naruszeniem wolności religijnej, sumienia oraz mieszaniem się urzędnika państwowego w religijne funkcje wychowawcze. Sprawa jest otwarta i proszę tylko o modlitwę, aby więźniowie mogli swobodnie korzystać z prawa wolności sumienia. Jeszcze jeden więzień wyraźnie chce przyjąć chrzest i pod tym kątem uczę go katechizmu. Niestety jest to wiezienie śledcze, czyli do zapadnięcia wyroku. Po wyroku czasowym więźniowie są przenoszeni do innych więzień, pozostają tylko z wyrokami śmierci. Czekają na egzekucję, która następuje w ciągu tygodnia od rozkazu ministra sprawiedliwości. Jeśli nie ma rozkazu, wtedy więzień może umrzeć w więzieniu naturalną śmiercią. Jednego katechumena przenieśli w ten sposób do innego więzienia, ale znowu zgłaszają się inni, tak że mam na spotkaniach prawie zawsze po trzech. Spotkania biblijne już trwają ponad trzy lata i w tym roku trzy grupy dochodzą do finału czytania "Pisma św. w sto tygodni".
Będę miał więcej czasu na tłumaczenie "Dzienniczka" św. Faustyny. Skoro jesteśmy w Roku Różańca wypada mi życzyć, aby szczególnie nowe tajemnice światła stały się źródłem radosnej nadziei na cały Nowy Rok. Polecam Was wszystkich opiece świętej Bożej Rodzicielki i naszej Matki najmilszej Maryi. Oddany w Panu, wasz br. Julian
Ps. Pełnych radości w Duchu Świętym Świąt i szczęśliwego Nowego Roku, pełnego wolności pod opieką Matki Bożej. Mój list do naczelnika odniósł skutek. 25-go grudnia o 14-ej, mój więzień-katechumen przyjmie CHRZEST! Alleluja!
|