Zapiski na gorąco
|
|
|
Papież przyjechał
|
Kijów, sobota, 23.06.2001 r. To są niezapomniane chwile. Przemówienie papieża na lotnisku, które oglądałem przez TV, było potężne i człowieka chwytało za gardło... Na ulicach Kijowa przy trasie pusto, do końca nie było wiadomo, którędy Papież ma jechać. Jedynymi z nielicznych grup, które się ustawiły przy trasie koło Parlamentu, były wspólnoty Drogi Neokatechumenalnej. Pełne radości, śpiewów i tańców. Korzystam z radości, jaką niesie taniec, na całego - przed operacją, która mnie czeka już niedługo (koniec lipca). We wspólnocie Neokatechumenalnej w Kijowie nie jestem sam: w ostatnim roku objawy raka odkrył, mały Miguel, niemowlę, dziecko rodziny w misji z Hiszpanii. Później miejsca rakowe odkryły na swoim ciele dwie siostry w misji (też hiszpanki), ja jestem czwarty. A przecież nie słyszy się o tym zbyt często w Kijowie. Nasz dominikański współbrat, o. Grzegorz, jako dyrektor instytutu teologicznego w Kijowie, uczestniczył w spotkaniu Papieża ze światem kultury, nauki i biznesu. Opowiadał, że odczuwało się po spotkaniu, że Papież pozostawił towarzystwo w jakiejś głębokiej zadumie. O szóstej po południu w napełnionej po brzegi pro-katedrze św. Aleksandra, została odprawiona Msza z udziałem różnych prefektów kongregacji watykańskich, kardynałów, biskupów i dobrze ponad setki księży. Przewodniczył Ksiądz Prymas Józef Glemp. Nie sądzę, żeby słowo Papieża skierowane do prawosławnych na lotnisku w Boryspolu wywarło szybki efekt, ale na pewno zapadło głęboko w serca. I wierzę, że wyda owoc. Czekamy na jutrzejszy dzień. Pogoda dzisiejszego dnia - to jak duchowa sytuacja Ukrainy. Raz deszcz i chmury i chłodno, po chwili słońce i ciepło. I wielkie dramatycznie spiętrzone chmury cumulusy. Nasz klasztor jest pełen ludzi, dominikanów i gości. Są też bracia klerycy. Jutro po południu postaram się opisać wrażenia z jutrzejszego spotkania i Mszy na lotnisku "Czajka".
Kijów, niedziela, 24.06.2001 r. Parę słów o pogodzie. Przyszliśmy na płytę lotniska sportowego "Czajka", gdzie miała się odbyć Msza papieska, o piątej rano. Akurat tarcza słońca wychodziła zza drzew. Pokazała się tęcza. Widoczne były tylko dwa jej końce opierające się o ziemię. Była ogromna, miała taką średnicę, że widoczna część wychodziła z ziemi pionowo w górę przywodząc na myśl słup ognisty, mieniący sie różnymi kolorami. Trwało to przynajmniej pół godziny. Potem niebo zaciągnęło się stalowego koloru pokrywą chmur. Msza napełniła nas łagodną miłością. Atmosfera była bardzo ciepła i pełna wolności. Spontaniczność nie była żywiołowa. Ale nie można tego odbierać jako chłód. Są dwie przyczyny. Ludzie na Ukrainie muszą toczyć codzienny ciężki bój o swoje utrzymanie, niepewność, co jutro włożą do garnka, w co się ubiorą. Znacząca część uczestników wyrosła w duchowości tradycyjnej, gdzie w kościele trzeba być poważnym.Poza tym sponatniczne życie społeczne było zamrożone przez długie lata oficjalnej komunistycznej radości i świąt. Było to dla nas ogromne święto. Krzysztof op
Polecam też wspaniale zrobioną: greko-katolicką oficjalną stronę internetową wizyty JP II
*** Do jakiej Ukrainy przyjechał papież? Oczywiście nie jest możliwe krótko i wyczerpująco odpowiedzieć na to pytanie. Pomogę sobie następującym pytaniem: Dlaczego Patriarcha Aleksiej II nie przywitał papieża w Kijowie?
Ogromną raną - ciągle żywą - jest dla Patriarchatu Moskiewskiego powstały po Unii Brzeskiej w 1594 roku Kościół greko-katolicki – utworzony z prawosławnych eparchii (diecezji) leżących na wschodnich terenach I Rzeczpospolitej, które uznały autorytet papieża. Cerkiew greko-katolicka na zachodniej Ukrainie odrodziła się na początku lat 90-tych. Krwawo prześladowana, zarówno przez carów jak i przez władze sowieckie, wyszła z podziemia wraz z powstaniem niezależnego państwa ukraińskiego. Pociągnęło to za sobą zniknięcie z mapy Patriarchatu Moskiewskiego trzech eparchii. Patriarchat Moskiewski odczuwa przyjazd Papieża na Ukrainę jako wsparcie greko-katolików, a przez to rozjątrzenie ich wciąż otwartej i krwawiącej rany.
Oderwanie się niektórych biskupów i sporej części księży i parafii prawosławnych, zaowocowało utworzeniem w 1992 roku niezależnego ukraińskiego patriarchatu, zwanego Kijowskim, kt?ry jest popierany przez władzę. Odrodził się na Ukrainie również trzeci odłam prawosławia (głównie w oparciu o ukraińską Cerkiew emigracyjną), tzw. Cerkiew autokefaliczna. Ten podział prawosławia sprawia, że trudno powiedzieć, że gospodarzem w Kijowie jest Patriarcha Moskiewski lub jego przedstawiciel, metropolita Władymir.
Brak jedności wobec tego, jak traktować ortodoksyjność Kościóła katolickiego: można spotkać tradycyjny dla prawosławia sąd o herezji katolickiej i braku łaski uświęcającej w naszych sakramentach. Ale także pojedyncze próby księży prawosławnych sprawowania liturgii słowa z księżmi katolickimi, na wzór nabożeństwa, jakie prawosławni odbyli z Papieżem w Rumunii.
Zaraz po ostatecznym ustaleniu wizyty Papieża, przedstawiciel Moskiewskiego Patriarchatu w Kijowie udzielił wywiadu dla programu pierwszego telewizji ukraińskiej. Powiedział w nim dość dosadnie, żeby Papież najpierw zrobił porządek u siebie, dopiero potem przyjeżdżał na Ukrainę. Słowa te świadczą o głębokiej świadomości brudu, czy wręcz smrodu, jaki przeniknął do Cerkwi. Myślę, że jej Ojcowie nie wiedzą, jak poprowadzić zarówno duchownych, jak i świeckich do szczerej pokuty, do oczyszczenia. O istnieniu głębokiego pragnienia takiej pokuty w sercach Biskupów prawosławnych bardzo dobitnie świadczą dokumenty Soboru Patriarchatu Moskiewskiego, jaki odbył się latem 2000 roku w Moskwie. I jeszcze problem ewangelizacji. Istnieje pewna bariera w sercach ludzkich, która jest trudna dla wszystkich Kościołów, zwłaszcza tradycyjnych. Można ją streścić pytaniem: jak uwierzyć w Boga, który dopuścił takie straszne rzeczy w historii ostatnich dziesiątków lat? Ludzie wierzą w Boga istniejącego gdzieś w ich sercach, bo doświadczają Jego obecności, pomocy. Ale trudno im uwierzyć w Boga mającego wpływ na życie ich rodziny, społeczeństwa, Cerkwi. Oby przyjazd Ojca świętego pokazał w skali całego społeczeństwa, że Bóg naprawdę kocha Kościół. I przez ten lęczący się z rozdarcia Kościół - w nim: otwiera Drogę, daje Prawdę i Życie - spotyka z Jezusem Chrystusem (por. J 14,16, motto pielgrzymki).
Krzysztof op
|