Teresa z Lisieux - ks. Maurycy Belliere

O świętości i miłosierdziu

/Fragmenty korespondencji/

 

‘Jakże mogłabym obawiać się Boga, który dla mnie stał się tak mały... kocham Go!... bo jest wyłącznie miłością i miłosierdziem’.

św. Teresa, karmelitanka bosa

 

Jeżeli zaś chodzimy w światłości, tak jak On sam trwa w światłości, wtedy mamy jedni z drugimi współuczestnictwo, a krew Jezusa, Syna Jego, oczyszcza nas z wszelkiego grzechu.

Jeśli mówimy, że nie mamy grzechu, to samych siebie oszukujemy i nie ma w nas prawdy. Jeżeli wyznajemy nasze grzechy, Bóg jako wierny i sprawiedliwy odpuści je nam i oczyści nas z wszelkiej nieprawości.

1 List św. Jana 1,7-9

 

        Korespondencja między świeżo wyświęconym księdzem a Teresą. On ma 23 lata, ona – 25. Teresa jest już w ostatnich miesiącach swojego życia. Rozmowa dotyczy bliskiego odejścia Teresy do wieczności. Poruszyła mnie w tej korespondencji  postawa ks. Maurycego, który postrzega świętość nieba, jako daleką od wszelkiej nieczystości. Świętość według niego brzydzi się grzesznością. Teresa pokazuje mu miłosierną interpretację ‘świętości’ błogosławionych w niebie.

        Sądzę, że ten temat dotyka korzeni wszystkiego, co się dzieje w życiu kościelnym. Zarówno w wymiarze osobistym jak i społecznym – jak np. sprawowanie Eucharystii czy innych sakramentów.

 * * *

Fragmenty listów, lipiec - sierpień 1897 r.

 

Ks. Maurycy Belliere

Czy można cierpieć, kiedy cząstka nieba rozjaśnia całe życie? Ale wiesz, boję się, by Jezus nie opowiedział Ci o wszystkich przykrościach, jakie Mu wyrządziłem, o całej mojej nędzy, i by serdeczność, którą żywisz do mnie, nie oziębła. Gdybyś wiedziała jakim jestem nędznikiem! Jeśli by tak się miało stać, to po pierwszych słowach połóż Mu palec na usta i przybywaj, gdyż bez Ciebie nie potrafię utrzymać się na nogach. Lecz cóż czytam pod Twoim zdjęciem? ‘Pan rozkazał swojemu Aniołowi, by czuwał nad Tobą i strzegł Cię na wszystkich drogach’. Bogu niech będzie cześć! Oddycham z ulgą, pozostaniesz przy mnie: tak brzmi nakaz samego Boga.

Cieszysz się, droga siostro, że wstępuję na ścieżkę Miłości przez zaufanie. Sądzę, że tylko tą ścieżką dotrę do Przystani. Wobec ludzi nigdy nie powodowałem się lękiem; gwałt zawsze wzbudzał we mnie opór; kary jakie stosowali nauczyciele, nie wywierały na mnie najmniejszego wrażenia; za to do oczu napływały mi łzy, kiedy wyrzuty czyniono mi życzliwie i łagodnie; wówczas wyrażałem skruchę, składając obietnice poprawy, których zwykle dotrzymywałem. Podobnie wobec Boga, kiedy przedstawiano mi Go rozgniewanego z ręką gotową do wymierzenia kary, opadało mnie zniechęcenie i nie czyniłem nic.

Teraz tym, co mnie niekiedy wstrzymuje, nie jest Jezus, lecz ja sam. Wstydzę się siebie i miast rzucić się w ramiona Przyjaciela, śmiem ledwie pełzać u Jego stóp.

Powiedz czy mam rację? Sądzę, że boskie Serce smuci się bardziej z tysiąca małych niegodziwości i niedelikatności, jakie popełniają wobec niego przyjaciele, niż z powodu ciężkich nawet win ludzi światowych.

 

Teresa

Jezus +

Drogi Braciszku,

Musisz doprawdy mało mnie znać, by myśleć, że wyznanie Twoich win w szczegółach może umniejszyć moje przywiązanie do Ciebie. Ach uwierzysz mi, braciszku, nie będę potrzebowała ‘kłaść Jezusowi palca na ustach’. On od dawna zapomniał o Twoich niewiernościach i widzi w Tobie jedynie pragnienia doskonałości, które radują Jego serce. Błagam, przestań ‘pełzać u Jego stóp’. Idź za ‘pierwszym odruchem, który rzuca Cię w Jego ramiona’. Tam jest Twoje miejsce. I powiadam Ci, szczególnie po Twoim ostatni liście: masz zakaz podążania do nieba inną drogą niż ta, którą idzie Twoja biedna siostra.

Zupełnie się z Tobą zgadzam, kiedy piszesz: ‘boskie Serce smuci się bardziej z tysiąca małych niegodziwości i niedelikatności, jakie popełniają wobec Niego przyjaciele, niż z powodu ciężkich nawet win ludzi światowych’. Lecz drogi Braciszku wydaje mi się, że tylko wtedy, kiedy swoi nie spostrzegają ich nieustannego braku delikatności i nie przepraszają za nie Jezusa, może On powiedzieć te wzruszające słowa, które Kościół wkłada w Jego usta w czasie Wielkiego Tygodnia: ‘Tak mnie pobito w domu moich najmilszych’ (Za 13,6). Co do tych, którzy Go miłują i przychodzą Go przeprosić za każdą niedelikatność, rzucając się w Jego ramiona, Jezus drży z radości.

 

Ks. Maurycy

Moja droga, najdroższa Siostrzyczko, znam Cię na tyle, by wiedzieć, że moja nędza nigdy nie powstrzyma Twojej dla mnie serdeczności; jednakże w niebie, uczestnicząc w Boskości, nabędziesz też właściwych jej prerogatyw; sprawiedliwości, świętości... a wówczas wszelka nieczystość musi stać się dla Ciebie przedmiotem odrazy. Oto dlaczego żywiłem obawy. Lecz ponieważ ufam, że pozostaniesz w niebie ulubionym Dzieckiem, uczynisz dla mnie to, czego pragnęłabyś dla mnie na ziemi; wierzę w to; żywię taką nadzieję; oczekuję również, że nauczysz mnie tej miłosnej ufności, której mi brak i której gorąco pragnę; wierzę, że jest się z nią w pełni szczęśliwym na ziemi i że wówczas wygnanie przestaje się dłużyć.

 

Teresa

Lekarz zdumiony postępami, jakie choroba poczyniła w dwa dni, rzekł do naszej matki, ze najwyższy już czas, by spełniła moje pragnienie, umożliwiając mi przyjęcie Ostatniego Namaszczenia. Dostąpiłam więc owego szczęścia 30 lipca, a także tego, że Jezus w Hostii ukryty opuścił dla mnie tabernakulum, abym mogła Go przyjąć, jako wiatyk na moją długą podróż!... Ów Chleb Niebiański pokrzepił mnie bardzo. Jak widzisz, moja pielgrzymka zdaje się kończyć.

Muszę Ci wyznać, że całkiem inaczej rozumiem niebo. Ty uważasz, że mając udział w sprawiedliwości, w świętości Boga, nie będę już mogła wybaczyć Ci Twoich win, tak jak na ziemi. Czyżbyś jednak zapomniał, że będę miała udział także w nieskończonym miłosierdziu Pana? Myślę, że Błogosławieni mają wiele współczucia dla naszej nędzy. Wszak pamiętają, że – podobnie jak my – byli ludźmi kruchymi i śmiertelnymi, że popełniali te same przewinienia, że przeszli przez te samie zmagania. Dlatego teraz żywią dla nas jeszcze więcej braterskiej serdeczności, ani żywili na ziemi. Również dlatego nie przestają nas chronić i za nas się modlić.

Ostatni list, jaki przed śmiercią Teresy otrzymuje od niej ks. Maurycy, to sporządzony przez nią obrazek: Bożonarodzeniowa Hostia, ozdobiona kolorowym ornamentem (zawierającym także prawdziwe złoto), na której zostały wykaligrafowane gotykiem następujące słowa: ‘Jakże mogłabym obawiać się Boga, który dla mnie stał się tak mały... kocham Go!... bo jest wyłącznie miłością i miłosierdziem’.

Obrazek zadedykowała następująco:

Ostatnia pamiątka siostrzanej Ci duszy.  

                                             T. od D. J.

 


Źródło: Św. Teresa z Lisieux, Listy do moich duchowych braci, wyd. Cerf-Kairos, Kraków 2001.