Ciało - Świątynią Bożego piękna /Fragmenty/
Przekleństwo powoduje zwątpienie w miłość Poddawać się życiu lub dokonać wyboru życia * * * Przekleństwo powoduje zwątpienie w miłość Wątpliwości, czy Bóg nas kocha, czy jesteśmy godni miłości, zapuściły korzenie w najdalszych zakamarkach naszego bytu. Wczoraj dowiedziałam się, że młoda dziewczyna zerwała z chłopakiem tymi słowami: ‘Jestem niegodna twej miłości’. Ileż to razy usłyszałam z ust osób, które potrzebowały, by ich wysłuchać: ‘Nie chcę, żebyś traciła ze mną czas’, lub ‘Nie warto się mną zajmować’, albo jeszcze ‘Po co ten próżny trud’, itd. Zwątpienie w miłość manifestuje się także w poczuciu zdziwienia wobec faktu, że możemy stać się przedmiotem czyjegoś uczucia. Kiedy ktoś zdaje się nami interesować, podejrzewamy, że robi sobie iluzje na nasz temat. Chętnie wmawiamy sobie: ‘Na pewno gdyby mnie lepiej poznał, nie poświęcałby mi tyle uwagi!’ Niekiedy mamy wręcz chęć udowodnienia mu, że nie jesteśmy tym czy tą, o której myśli, i przybieramy postawy, z których może wywnioskować, że pomylił się co do naszej osoby, że nie jesteśmy warci jego miłości. Boimy się go zawieść i wolimy sami przyspieszyć klęskę, którą i tak uważamy za nieuchronną. ‘Nauczycielu, które przykazanie w Prawie jest największe?’ On [Jezus] mu odpowiedział: ‘Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem. To jest największe i pierwsze przykazanie. Drugie podobne jest do niego: Będziesz miłował bliźniego jak siebie samego...’ (Mt 22, 3639). Cały program więc streszcza się w trzech punktach: Kochać Boga. Kochać siebie samego. Kochać bliźniego. Przyczym daje się zauważyć pewien porządek. Nie można kochać bliźniego, jeśli nie kocha się siebie samego. Święty Jan mówi: My miłujemy [Boga], ponieważ Bóg sam pierwszy nas umiłował (1 J 4,19). Tylko wtedy możemy prawdziwie kochać Boga, gdy poznamy Jego miłość do nas. Myśmy poznali i uwierzyli miłości, jaką Bóg ma ku nam (1 J 4,16). Oto jeszcze jeden raz Pismo Święte mówi nam o decyzji, o wyborze, którego przedmiotem jest wiara w miłość, jaką Bóg żywi do nas. Po tym zaś poznajemy, że Go znamy, jeżeli zachowujemy Jego przykazania. [...] Kto zaś zachowuje Jego naukę, w tym naprawdę miłość Boża jest doskonała (1 J 2,35). Miłość Boga poznajemy dzięki Jego Słowu, dzięki temu, że naszym wyborem było wysłuchać i uwierzyć Jego Słowu. To nasze ucho przyjmuje miłość, to ono pozwala nam prawdziwie i głęboko pogodzić się z samym sobą, albowiem w Słowie i w spojrzeniu Boga odkrywamy, jak bardzo jesteśmy godni miłości, jak bardzo jesteśmy kochani. Aby ta prawda dotarła do nas, Bóg nie ma innego wyjścia, jak nieustannie stawiać nas twarzą w twarz z konsekwencjami naszych czynów. Dziwimy się, że ciągle odnajdujemy się w tych samych sytuacjach, że ciągle napotykamy te same przeszkody, że ciągle reagujemy w ten sam sposób. I będzie tak aż do chwili, gdy w końcu dostrzeżemy samą przyczynę zła, ciężar przekleństwa, które ciąży na nas i nieodmiennie wiedzie nas ku tym samym skutkom, będzie tak do chwili, gdy weźmiemy do ręki miecz Słowa Bożego i przetniemy więzy, które nas krępują, warunkują nasze postępowanie, miażdżą nas i pogrążają w nicości.
Poddawać się życiu lub dokonać wyboru życia Na dziedzińcu świątynnym zyskujemy świadomość konieczności dawania świadectwa naszej wiary. Byłoby wielkim błędem z naszej strony oczekiwać, że wszystko da się załatwić jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, że wystarczy spotkanie z tą czy inną osobą znaną ze swych charyzmatów lub świętości, że wystarczy kilka seansów z uzdrowicielem; jeżeli nawet prosimy o modlitwę lub stosujemy taką czy inną technikę terapeutyczną, nie wszystkie nasze problemy zostaną rozwiązane jak pod wpływem czarów bez naszego rzeczywistego współuczestnictwa. Spodziewamy się, że Bóg zachowa się niczym lekarz przepisujący tabletki uśmierzające ból bez zbytniego przejmowania się przyczyną choroby. Bardzo często próbujemy usunąć skutki zła bez wyeliminowania jego przyczyny, postępujemy tak z niewiedzy, ze strachu bądź z lenistwa. Pokusa tkwi w tym, że chcemy wszystko zapomnieć: i ten ciężar winy, i to złe samopoczucie, którego nawet nie umiemy nazwać, i tę nieumiejętność istnienia pełnią życia, której źródło wymyka się naszemu umysłowi. Poddajemy się biernie swoim nastrojom, poddajemy się życiu. Ta prawda odnosi się szczególnie do dzisiejszych młodych ludzi gotowych zapomnieć o wszystkim, choćby tylko na chwilę. Tak łatwo połknąć pastylkę, dzięki której można ‘być na haju’ przez dziewięć godzin, i to bez żadnych skutków ubocznych, nie licząc kilku dziur w pamięci, której już nie będzie można w pełni odzyskać! Co będzie musiał wymyśleć Bóg, aby naprawić to, czego nie da się naprawić? Pamięć jest jednym z miejsc działania Jego łaski. Zawsze, kiedy człowiek oddaje się wspomnieniom, to znaczy, kiedy przywołuje rzeczy minione, jest również w stanie przyjąć obecność Boga, której nie dostrzegł podczas przeżywania danego wydarzenia, jest w stanie pozwolić Bogu na wchłonięcie całego negatywnego ładunku zawartego we wspomnieniu. Nie możemy cofnąć czasu ni zmienić tego, co zaszło, ale możemy zmienić swoje spojrzenie i ujrzeć przeszłość od strony Boga. Jest On obecny w naszym życiu, ale nie jest przez to sprawcą wszystkiego, co się nam przydarza. Niekiedy bierzemy za wolę Bożą wszystko, co się nam przytrafia. Człowiek jest wolny i Bóg pozwala mu ponosić pełną odpowiedzialność za skutki tej wolności. Nie może cały czas robić cudów, aby nam oszczędzić cierpienia wynikającego ze złego użytku, jaki robimy z wolności. Zawsze jednak zapewnia nas o Swej obecności i miłości, nawet w samym centrum najokropniejszych sytuacji, w których możemy się znaleźć. Ci, którzy nie mogą już liczyć na ludzką pomoc i z głębi swego nieszczęścia wzywają imienia Pana, doświadczają szczęścia, które niespodziewanie pojawia się nawet w momentach najdotkliwszego bólu, pochłaniając wszelką gorycz. Nie tylko powinniśmy brać odpowiedzialność za konsekwencje wynikające z naszej wolności, ale także okazywaćsolidarność z wolnością naszych bliźnich i ze skutkami ich czynów. Tylko po zaakceptowaniu tego, co nas boli, możemy zacząć żyć inaczej i wybrać błogosławieństwo, bo właśnie w ten sposób odbieramy przekleństwu jego destrukcyjną, śmiercionośną moc i pozwalamy życiu wytrysnąć nowymi sokami. Mówiąc konkretnie, na pierwszy rzut oka taka postawa zdaje się być nie do przyjęcia dla ludzkiego rozumu, wszak zawiera w sobie założenie, że powinno błogosławić się Boga za wszystko, co za Jego przyzwoleniem wydarzyło się w życiu naszym i naszych bliskich. Nie sposób błogosławić Boga za zło, albowiem nie chce On ani zła, ani śmierci, ale trzeba nam błogosławić Go za dobro, które wydobywa ze zła. Dana jest więc nam możliwość błogosławienia Boga za przyzwolenie na zło w tym sensie, że wyprowadza z niego większe dobro. CZYż Ojciec nie zezwolił, by Jego Syn umarł na krzyżu dla naszego zbawienia? Znaleźliśmy się oto w samym sercu naszej wiary. To wiara każe nam powtarzać słowa liturgii wielkanocnej: Błogosławiona wina, która dała nam takiego Zbawiciela! To wiara każe nam sławić winę Adama, która zmusiła Boga do ukazania nam Swego nieskończonego miłosierdzia! Jakaż niezmierzona głębia!
ĆWICZENIE Czy jesteście gotowi błogosławić Boga, modląc się za wszystko, co przydarzyło się wam w życiu? Najprawdopodobniej nie! Ale czemuż by nie spróbować z jakimś konkretnym zdarzeniem, które przedstawicie Panu, mówiąc: ‘Mój Boże, skoro dałeś przyzwolenie na tę rzecz (na tę żałobę, porażkę, na ten grzech...), to dlatego że potrafisz sprawić, by przemieniła się w większe dobro dla mnie. Chcę Cię za to błogosławić jak małe dziecko składające swą ufność w Ojcu, który pragnie dla niego tylko dobra.’ Musimy zaakceptować, że zajmie to trochę czasu, i módlmy się długo, aby nasza wiara rosła z każdym dniem. Z reguły, po wykonaniu tego kroku przypominamy sobie to, co w danym zdarzeniu było dla nas bolesne, ale nie ma to już większego wpływu na nasze serca. Nic już nie powstrzymuje Słowa życia w Jego dziele odnowy. Odtąd zawsze, gdy staniemy twarzą w twarz ze swoją słabością, wiedzieć będziemy, że nie musimy ‘ reagować ‘ irracjonalnie, że możemy odpowiedzieć we właściwy sposób, który pozwoli nam odnowić swoje życie w prawości.
Powyższe fragmenty pochodzą z książki Jo Croissant (żony Brata Efraima założyciela Wspólnoty Błogosławieństw ), 'Ciało - Świątynia Bożego piękna', wyd. M, Kraków 1999 r. Informacja o Wspólnocie Błogosławieństw po polsku: więcej>>.
|