Homilia ks. Tadeusza Fedorowicza


w czasie ślubu moich rodziców



8 września 1962 r. w Kamieńcu k. Iławy




Moi drodzy Izabelko i Pawle!

Przychodzicie tutaj, by położyć fundament pod wasz nowy dom. Pod nowe wasze życie. Kiedy tak patrzę na was, przypomina mi się Krasnobród sprzed wielu lat, gdy twoja matka Izabelko miała piętnaście, czy czternaście lat. Widzę ten śliczny dom, w ślicznym kraju, atmosferę tego domu, z którego matka twoja wyrosła, co się stało później częścią podstawy domu, w którym ty wyrosłaś.



Dom rodzinny mojej babci Róży z Fudakowskich Żóltowskiej w Krasnobrodzie na Roztoczu. Ślub babci w Krasnobrodzie w 1936 r. we wspomnieniach jednej z uczestniczek Janiny z Puttkamerów Żółtowskiej więcej>>
Twego domu Pawle nie znałem, ale ciebie znam. Musiałeś też mieć dobry dom, który ciebie wychował. To się wszystko złożyło, czym sami jesteście. Przynosicie tutaj do tej nowej budowy swoje odrębne osobowości, swoje wartości i swoje niedostatki ludzkie. I w tej budowie waszej nowej, z tych rzeczy trzeba byście sobie zdawali sprawę. Z tego jaki materiał do budowy przynosicie. Pamięć o domu waszym, domach waszych rodziców ma wam zawsze stać przed oczyma jako wzór, przykład tego, czym ma być wasz dom, abyście przekazywali dalej te wartości, któreście otrzymali. Byście na tych wartościach, tak trwałych, które tak dobrze zdały egzamin życia – byście na tych samych wartościach swoje życie dalsze budowali. Przynosicie swoje osobowości własne, z zaletami i z brakami. Budowanie będzie na tym polegało między innymi, by podkreślać te zalety, by umniejszać niedostatki. Przychodzicie, przede wszystkim z dobrą wolą, z dobrą wolą, która ma postać miłości między wami, ale też trzeba, abyście wiedzieli, że ta ludzka miłość i ludzka dobra wola jest biedna, jest krucha. W tej chwili jest w pełni dobra, ale człowiek jest taki ułomny. Potrzebuje pomocy – by był mocny. I dlatego to budowanie nowego domu chcecie oprzeć na fundamencie Jezusa Chrystusa. To On tę waszą dobrą wolę, waszą miłość i te wasze osobowości tutaj pobłogosławi, uświęci, wzmocni, wzbogaci swoją miłością, swoją łaską.

To, co tutaj za chwilę się stanie, to nie jest tylko ceremonia, obrzęd – jakby się komu mogło zdawać. To coś więcej. Obrzęd zewnętrzny, ceremonia, to tylko postać jakaś zewnętrzna czegoś, co jest istotą, treścią tej sprawy. A treścią jest danie z waszej strony waszej pełnej dobrej woli wyrażonej w ślubie, ślubowaniu waszym i otrzymanie od Chrystusa łaski. I to jest sakrament. Ten sakrament przetrwa ceremonię. Ceremonia skończy się w kilkanaście minut. Sakrament przetrwa, idąc na całe wasze życie. Ta rzeczywistość, nowa rzeczywistość, która zaistnieje między wami, ażeby wasze odrębne osobowości łączyć w jedno. Abyście się stali prawdziwie jednym. Przez miłość waszą i przez miłość Chrystusową, która waszą miłość wzbogaci i pogłębi. Przez całe życie będzie się to wasze życie budować, wzbogacać – w oparciu o ten Sakrament.

Bo on na całe życie z wami pójdzie. Będziecie całe życie dawać siebie Chrystusowi i miłość swoją wzajemnie sobie. Jako wyraz tego oddania siebie Chrystusowi, gdy przyjdzie we mszy świętej ofiarowanie i podejdę do was, a wy złożycie na patenie – tak zrobimy to dzisiaj – komunikanty, jak gdyby wyraz tego wkładu waszego w ofiarę mszy świętej i wkładu waszego w wasze to życie – od tej mszy świętej od nowa zaczęte. To będzie wyraz tego, że trzeba będzie przez całe życie składać ofiarę ze swojego. Żeby wam było dobrze, to trzeba było przede wszystkim, żebyście byli dobrzy jedno dla drugiego. Tylko wtedy człowiekowi jest dobrze, kiedy służy, bo jest stworzony po to, aby służył. A nie, aby jemu służono. Będzie wam dobrze, gdy każde z was będzie myślało o tym, żeby temu drugiemu było dobrze, a nie żeby mnie było dobrze. Przyjdą w życiu chwile trudne. Będziecie się może pytać, dlaczego to tak? Dlaczego to na nas przyszło? Znaleźlibyście wtedy odpowiedź w Ewangelii w słowach Chrystusa, kiedy mówi Piotrowi: „Ty tego teraz nie rozumiesz, ale potem to zrozumiesz” (J 13,7). Będzie wiele rzeczy, których na razie nie rozumiecie, a potem je zrozumiecie, dobrze je potem zrozumiecie. Trzeba wam będzie dużo cierpliwości, wytrzymałości i wytrwałości, przeczekania, ażeby wszystko stopniowo rozumieć.

Z waszej dzisiejszej młodzieńczej miłości rozwijać się będzie wielka przyjaźń między wami. Z miłości między mężczyzną i kobietą wyrośnie przyjaźń między człowiekiem i człowiekiem. Ona jest już zapoczątkowana, ale będzie rosła, dojrzewała i się wzbogacała przez wzajemne poznawanie, przez wzajemne usługiwanie, przez wzajemne ustępowanie, przez wzajemne wzbogacanie się. Jeżeli będziecie wierni tej przyjaźni, tej świadomej, rozumnej, ludzkiej przyjaźni – będziecie szczęśliwi. Bo to wam da prawdziwe szczęście. Wierność przyjaźni z Bogiem i wierność przyjaźni między wami.

Jesteście tu otoczeni przez bardzo kochające was rodziny, przez przyjaciół wam bardzo bliskich, którzy was otaczają modlitwą, myślą, przyjaźnią. Niech Chrystus to wzbogaci – w was i w nas. Ażebyście tym Sakramentem byli jak gdyby otoczeni z wszech stron – wewnątrz i zewnątrz. By się stał ten Sakrament wielką mocą na wasze całe – daj wam Boże – najdłuższe i najowocniejsze życie.

Mszę świętą oczywiście odprawiam w waszej intencji. Będę pamiętał o waszych rodzicach, rodzinach. Matka Boża, której święto dzisiaj obchodzimy, niech wam w cichości swojej i pokorze, niech w swojej wielkiej mocy, którą jej Bóg dał, mocy łaski, niech wam błogosławi łaską, wszelką łaską dobra, pogody, miłości, szczęścia. Amen.
Z zachowanego nagrania w czasie Mszy świętej 8 września 1962 r.