Niedziela Chrztu Pańskiego

Notatki z homilii, 9.01.2005 r.
Czortków (Ukraina)
kościół M. B. Różańcowej i św. Stanisława,

chortkiv1.jpg (6851 bytes)

 Iz 42,1-4.6n; Dz 10, 34-38; Mt 3,13-17

*  *  *

 Adam i Ewa byli w raju zadowoleni, szczęśliwi. Takimi stworzył ich Bóg, który pragnął uczynić człowieka najszczęśliwszym, jak tylko to możliwe. To jednak Adamowi i Ewie nie wystarczyło, zapragnęli być kimś, kim być nigdy nie mogli. Być jak Ten, który ich stworzył – jak Bóg. Zgrzeszyli pychą i nieposłuszeństwem. Z tego powodu zostali wygnani z raju, bramy do niego zamknęły się na zawsze...

Widzimy dziś Jezusa, który przychodzi nad Jordan do Jana, aby się ochrzcić. Jezus czyni dokładnie coś przeciwnego do tego, co uczynili Adam i Ewa. Zniża się. Wchodzi w stan, w który zgodnie ze swoją naturą wejść nie może. On, Bóg-człowiek, święty król wszechświata przybiera postawę pokuty mimo, iż dla Jego niewysłowionej godności i nieskalanej natury nie jest to odpowiednie. Dlatego Jan mówi, ‘To ja potrzebuję chrztu od Ciebie, a Ty przychodzisz do mnie?’ (Mt 3, 14).

Izraelici dobrze rozumieli pokutny wymiar chrztu w wodzie. Nam chrześcijanom pochodzącym “z narodów”, z pogan (por. Rz 11,25) trzeba tłumaczyć całe uniżenie tego gestu. Nie rozumiemy go też dlatego, że przywykliśmy widzieć chrzest jako coś w rodzaju uroczystego przyjęcia dziecka do Kościoła. Ktoś ochrzci dziecko w cerkwi prawosławnej – staje się ono prawosławne. Ktoś w greko-katolickiej – będzie greko-katolikiem. Ktoś ochrzci u nas w kościele, ktoś u protestantów... Komuś w ogóle jest obojętne gdzie – byle ochrzcić. Nie wiążemy tego z pokutą, nawróceniem. Dlatego trzeba nam wmyśleć się w znaczenie tego obrzędu jako aktu pokory wobec Boga.

Jezus pokazuje nam w swoim Chrzcie uniżenie. Ukazuje pokutę, odwrócenie się od grzechów, przyjście do wód w celu obmycia z nich... Jezus staje w Jordanie prawie nagi. Zapewne pozostawia na brzegu swoje wierzchnie ubranie... Dokonuje rytualnego obmycia.

Podobnie odbywał się obrzęd chrztu w Kościele pierwszych wieków. W kościele było specjalne miejsce, gdzie budowano tzw. sadzawkę chrzcielną. Była ona trochę osłonięta ze względu na wstydliwość, np. żeby mężczyźni nie podziwiali piękna kobiet zamiast się modlić. I właśnie w tym miejscu osoby, które miały być zanurzone w wodę, zostawiały swoje ubranie i obnażone wchodziły do wód chrzcielnych. To stare ubranie zostawiały jako znak tego wszystkiego, co stanowiło ich poprzednie życie, co było sprzeczne z Ewangelią. Ksiądz, prezbiter albo biskup zanurzał ich trzy razy w wodę, ku czci Trzech Osób Boskich. I wychodzili już jako nowi ludzie. To było nowe stworzenie (por. Ga 6,15; 2 Kor 5,17). Zaczynała się całkiem nowa historia ich życia.

Trzeba wiedzieć, że do chrztu mógł przyjść każdy – i człowiek naturalnie dobry, i złoczyńca np. zabójca. Niezależnie z jakiej wagi grzechami przychodził, zostawiał je na brzegu sadzawki razem z ubraniem, wody chrztu obmywały go całkowicie.

Kościół – Eklezja – jest jak matka, która przyjmuje każdego człowieka z miłością, niezależnie jak ciężkim grzesznikiem jest. I przez wody chrztu otwiera mu drogę całkiem nowego życia. Jest jak ojciec miłosierny, który przyjmuje marnotrawnego syna. Syn mówi, ‘ojcze nie jestem godzien nazywać się Twoim synem’. A ojciec otwiera szeroko ramiona i mówi z miłością: ‘synu!’. Bóg jest miłosierny i chce nam objawiać swoje miłosierdzie każdego dnia. Jednak może nam je okazać właściwie tylko wtedy, kiedy trwamy w pokucie. Dlatego właśnie w trakcie chrztu Jezus słyszy – i słyszy to On, święty, ze względu na nas grzesznych – ‘to jest mój syn umiłowany, w którym mam upodobanie’. Bóg ma upodobanie w każdym grzeszniku, który przychodzi do wód pokuty.

Trzeba jeszcze powiedzieć, że w pierwszych wiekach Kościoła, gdy ktoś przychodził prosić o chrzest, przygotowywano go do tego przez długi okres, który nazwano katechumenatem. W tym czasie uczono go wiary, przekazywano mu symbol wiary (tzw. traditio), który później miał oddać Kościołowi (reditio). Uczono go modlitwy, szczególnie tej modlitwy dzieci Bożych – Ojcze nasz. A przed tym wszystkim uczono go odejścia, odcięcia się od bożków, którym przedtem oddawał cześć. Uczono go, jak oddać swoją osobę na służbę wyłącznie Bogu jedynemu. Dla nas może to być trochę abstrakcyjne, bo w Czortkowie, czy generalnie w Europie, zasadniczo nie ma świątyń zbudowanych ku czci jakichś bożków. Są różne sekty, są sataniści. Ale generalnie nie ma takich świątyń.

Jednak śmiało można powiedzieć, że są bożki innego rodzaju. Co może być takim bożkiem? Może być wiele rzeczy, pieniądze, seks, zdrowie. Bożkiem może być naród. We wszelkich konfliktach etnicznych, gdzie morduje się niewinnych ludzi – składa się tych ludzi jako ofiary na ołtarzu bożka narodu.

Tak było w czasie wojny, gdy Ukraińcy mordowali Polaków. Trzeba powiedzieć, że Ukraińcy mieli prawo do swojego państwa. Polacy w czasie II Rzeczypospolitej nie za bardzo rozumieli to prawo. Szykanowali ukraińskich patriotów, sadzali ich nawet do więzień. Jednak to, jak Ukraińcy – w dużej części – walczyli o swoje państwo, pokazuje, że naród stał się dla nich bożkiem. Na jego ołtarzu złożyli tyle niewinnych ludzi, kobiet, dzieci. Żeby wspomnieć choćby pamiętne mordy w kilku kościołach na Wołyniu w jedną z niedziel czerwcowych, kiedy odbywała się pierwsza komunia święta.

Musimy jednak pamiętać, że Kościół, gdy ktoś przychodzi poprosić o chrzest, przyjmuje każdego człowieka niezależnie, jakim by nie był grzesznikiem. I po okresie katechumenatu, na Wielkanoc – gdyż chrzest wypływa z tajemnicy wielkanocnej, paschalnej śmierci i zmartwychwstania Chrystusa – Kościół dopuszcza go do chrztu. I ów człowiek zostawia swoje stare ubranie, swoją historię, swoje bożki i wchodzi nagi do wód chrzcielnych. A wychodząc dostaje białą szatę i jest ‘nowym stworzeniem’ (por. 2 Kor 5,17; Ga 6,17). I ma swojego Jedynego, Prawdziwego Boga.

Chciałbym wam jeszcze na zakończenie powiedzieć o jednej rzeczy. Pewnie się zdziwicie. Otóż tu w naszej parafii jest taka możliwość odkrywania mocy chrztu, jak w pierwszych wiekach Kościoła. Jest to mała grupa osób, która nazywa się ‘Neokatechumenat’. Pewnie się dziwicie, bo większość z was wie, że jest taka grupa, że spotyka się, ale nie za bardzo rozumiecie, po co. Ci ludzie przechodzą to, co w pierwszych wiekach Kościoła przechodzili ludzie, którzy zgłaszali się do Kościoła prosząc o chrzest. Odbywają oni katechumenat już po chrzcie, bo nie mieli możliwości uczynić tego zanim go przyjęli. Ale jest to równie ważne i owocne.

Jest ich niewielu, ponieważ większość z tych, którzy zaczęli, nie wytrwali. Mam nadzieję, że niedługo uda nam się zaprosić ponownie katechistów, którzy wygłoszą w naszym kościele cykl katechez. I wierzę, że wielu ludzi przyjmie zaproszenie, by wejść na drogę katechumenatu pochrzcielnego. Drogę odkrycia tych skarbów nowego życia, które kryją się we chrzcie świętym. Mam taką nadzieję, bo sami widzicie, że więcej niż połowa z tu obecnych jest w wieku emerytalnym. A tam gdzie się powraca do źródeł, gdzie się odkrywa na nowo chrzest, który jest źródłem życia w Kościele, tam Kościół się odnawia, odmładza.

Chrzest otwiera nam drogę do królestwa niebieskiego, gdzie będziemy jeszcze bardziej szczęśliwi niż Adam i Ewa w raju. Obyśmy wykorzystali dzisiejszą niedzielę na refleksję nad naszym chrztem, nad jego wielkością. I dziękowali Bogu za tę łaskę, którą podarował każdemu z nas.