W obliczu ludzkim dostrzec Oblicze Boga

fot. chartreux.org

 

Refleksja o filmie "Wielka cisza"


Stoi krzyż, gdy świat się obraca - Stat crux, dum volvitur orbis – ta ulubiona maksyma św. Brunona, średniowiecznego założyciela klasztoru „Wielkiej ciszy” Grande Chartreuse w Alpach francuskich, była z pewnością jedną z podstawowych linii programowych scenariusza filmu. Obrót świata widzimy w ruchu ciał niebieskich, chmur mknących po niebie z artystycznym przyspieszeniem, w zmianie pór roku. Klasztor - przestrzeń krzyża - stoi wciąż ten sam. Od czasów średniowiecza świat - przestrzeń cywilizacji - bardzo się zmienił. Na ile ludzie przeniknięci współczesną mentalnością, żyjący w ponowoczesnej cywilizacji, są zdolni pojąć przestrzeń, która uobecnia się wobec nich na ekranie kina? Sądząc po dialogach, które prowadziłem na forum internetowym poświęconym „Wielkiej ciszy”, w przypadku przynajmniej niektórych osób porażka w interpretacji obrazu jest nieunikniona.

Pierwsza i najważniejsza porażka może przyjść od strony intelektualizmu, racjonalizmu, który jest autorem współczesnej wrażliwości religijnej. Niesiemy w sobie dziedzictwo oświeceniowej absolutyzacji rozumu, której przykładem jest świątynia Najwyższego Rozumu, stworzona w murach paryskiego kościoła Saint-Sulpice za czasów Rewolucji Francuskiej. Religijność racjonalistyczna zostaje zredukowana do intuicji o istnieniu gdzieś w świecie jakiegoś nieokreślonego bóstwa. Intelektualizm, który polega na tym, że poznający podmiot odczuwa zawsze pewną wyższość wobec poznawanego przedmiotu - czasem nie do końca uświadomioną - przeszkadza spotkać się z Bogiem. Ten, który jest żywy, objawia się człowiekowi, wzbudzając w nim postawę czci, bojaźni Bożej, tak jak to uczynił z Mojżeszem (por. Wj 3,14). Racjonalizm odwrotnie - czyni bóstwo przedmiotem intelektualnego quasi poznania i niejako podporządkowuje swojej decyzji: uznam cię, albo nie uznam. Wybiorę taki przejaw boskości, jaki mi będzie odpowiadać - pewien rodzaj wiedzy wbija w pychę. Ta postawa nie pozwoli pojąć milczącej, uwielbiającej Boga pokory, którą przeniknięty jest niemal każdy kadr filmu.

Druga porażka rozumienia „Wielkiej ciszy”, która często idzie w parze z postawą racjonalizmu, może przyjść ze strony zniechęcenia wobec myślenia, wobec podjęcia refleksji w sprawach przeżyć osobistych, intymnych, do których należy religijność. Historia europejskiej myśli filozoficznej, i poniekąd teologicznej, staje się coraz większym targowiskiem pojęć i poglądów. Dość skutecznie odstrasza to osoby poszukujące prawdy religijnej. Nie potrafią znaleźć metafizycznego klucza do rozróżnienia między tym, co prawdziwe i fałszywe, co realne i zmyślone. W konsekwencji uważa się wszelkie pojęcia - także te teologiczne - za ludzki wymysł, który może być prawdziwy dla jednego, a dla drugiego nie. A tak „naprawdę” nie są one do niczego potrzebne. Wiele z tej postawy zawierają np. książki Anthony’ego de Mello. Zyskały one ogromną popularność, gdyż wstrzeliły się właśnie w tę awersję współczesnych do intelektualnej refleksji o wierze. Notyfikacja, którą Kongregacja Nauki Wiary, kierowana przez kard. Josepha Ratzingera, wydała na temat pism hinduskiego jezuity, stwierdza, że Credo, nie jest dla niego pomocą (sic!) lecz przeszkodą w poznaniu Boga: Ojciec de Mello okazuje szacunek dla Jezusa i uważa się za Jego "ucznia". Jednak dla Autora Jezus jest tylko mistrzem na równi z innymi. Jedyna różnica polega na tym, że Jezus był "przebudzony" i całkowicie wolny, natomiast inni nie. Nie jest on uznany jako Syn Boży, lecz jako ten, który poucza, że wszyscy ludzie są dziećmi Bożymi. (...) Zgodnie z tym, co zostało wyżej przedstawione, jest jasne dlaczego, według Autora, jakiekolwiek credo lub wyznanie wiary, czy to w Boga, czy w Chrystusa, może tylko przeszkadzać w osobistym dostępie do prawdy. Kościół, czyniąc bożka ze Słowa Bożego zawartego w Piśmie Świętym, doprowadził do wypędzenia niejako Boga ze świątyni. W konsekwencji stracił autorytet nauczania w imię Chrystusa. (Kongregacja Nauki Wiary, Notyfikacja odnośnie do pism ojca Anthony'ego de Mello SJ z 24 czerwca 1998 r.). Antyintelektualna postawa, której wybitnym wyrazicielem jest o. de Mello, zdecydowanie blokuje właściwe zrozumienie tego, co oglądamy na ekranie: wytrwałego, cierpliwego wsłuchiwania się w Słowo Boże. Ktoś, kto ma antyintelektualną wrażliwość religijną nie zrozumie, co robią mnisi w kościele czytający nocą teksty św. Bazylego o relacjach między Osobami Ojca i Syna, i Ducha Świętego.

fot. chartreux.org

Te dwie porażki powodują trzecią, najważniejszą: niezrozumienie tego, wokół czego zorganizowana jest przestrzeń duchowa klasztoru Wielkiej Kartuzji – ofiary krzyża. Gotowość cierpienia, oddania swego życia za przyjaciół (por. J 15, 13) jest podstawowym powołaniem mnicha w kartuzji. Poucza o tym wciąż i wciąż powtarzany cytat mesjańskiego fragmentu z proroka Jeremiasza: Uwiodłeś mnie, Panie, a ja pozwoliłem się uwieść; ujarzmiłeś mnie i przemogłeś. Stałem się codziennym pośmiewiskiem, wszyscy mi urągają. (Jer 20,7). Istotą mistyki, której doświadczają bracia w klasztorze ukrytym wśród gór, nie jest kontemplacja piękna stworzenia - jest zjednoczenie z Chrystusem ukrzyżowanym.

Tego świat, który z powodu racjonalizmu nie jest w stanie nawiązać relacji osobowej z Bogiem, a Jezusa traktuje jako jednego z wielu nauczycieli mądrości, nie jest w stanie pojąć. Dla wielu „Wielka cisza” pozostanie więc czymś egzotycznym, ciekawym wydarzeniem artystycznym, ewentualnie filmem o ludzkiej duchowości w ogóle i potrzebie kontaktu z bóstwem. Będzie to jednak porażka i twórcy filmu i widzów. W trakcie jednego z pokazów premierowych Philip Grönning powiedział, że chciał zrobić nie tyle film o klasztorze, co „klasztor na ekranie”. W pełni mu się to udało. Wierzę, że wśród tych, którzy mieli możność choć na trzy godziny przestąpić próg tego klasztoru, jest wielu nie kochających świata, ani tego co jest na świecie (1 J 2,15). Te osoby po raz drugi - po „Pasji” Mela Gibsona - na ekranie, na którym zazwyczaj ogląda się epifanię piekła, mogły w obliczu ludzkim, skupionym i nierzadko cierpiącym, dostrzec Oblicze Boga, który jest Miłością.


Tekst: Krzysztof Broszkowski OP, dla Christianitas.pl

 

fot. chartreux.org