Teologia ciała
czy
teologia wyzwolenia
seksualnego?
Tekst przygotowany dla miesięcznika W drodze nr 6 (2008)



Podobnie rzecz się ma ze zmartwychwstaniem umarłych. Zasiewa się w zepsuciu – powstaje zaś w niezniszczalności; sieje się niechwalebne – powstaje chwalebne; sieje się słabe – powstaje mocne; zasiewa się ciało zmysłowe – powstaje ciało duchowe. Jeżeli jest ciało ziemskie, powstanie też ciało niebieskie. (1 Kor 15, 42-44)


Problem wolności wobec popędu
Duchowość ciała z cieniem egocentryzmu
Psychologizacja i zarzuty o manicheizm
Niedawne orzeczenie Magisterium o pożądliwości





Odnalezienie sensu ciała ludzkiego w wierze, stworzenie teologii ciała – to kapitalna odpowiedź Magisterium Kościoła XX wieku na rewolucję seksualną. Dokonało się to w ramach całościowej odnowy wizji teologicznej małżeństwa chrześcijańskiego, rozpoczętej w czasie Soboru Watykańskiego II.

Kolejne rewolucje nowożytne kierowały się hasłem równości i głębokim resentymentem wobec religii. Każda z nich zaczerpnęła siłę z jakiegoś bólu społecznego. Rewolucja Francuska wykorzystała ból wolnomyślicieli, którzy doświadczali nierzadko cierpień ze strony inkwizycji i ogólnie pojętej dyscypliny kościelnego myślenia sprzymierzonej z tronem. Ideologia oświeceniowa ośmieszyła duchowe oświecenie wierzących, płynące z obcowania z Chrystusem, Światłem świata – oświecenie tak głęboko przeżywane w średniowieczu. W miejsce mroków – jak to nazwano – podaną laicką, areligijną scjentystyczną wiedzę. Rewolucja 1917 r. wykorzystała ból spowodowany niesprawiedliwością społeczną. Jako remedium na rozwarstwienie i wyzysk, wypromowała nową moralność, opartą nie na przemianie i uświęceniu serc ludzkich dzięki łasce Chrystusa – lecz na sprawiedliwości klasowej.

Obecna rewolucja seksualna, której świadkami jesteśmy od kilku dziesięcioleci, podobnie jak poprzedniczki, wykorzystuje jako swą siłę ranę pewnej grupy społecznej. Swą dynamikę czerpie z frustracji osób odrzuconych przez społeczeństwo z powodu ich nieuporządkowania w odniesieniu do szeroko pojętego życia rodzinnego. Jest tu cały wachlarz frustracji, począwszy od osób rozwiedzionych, napiętnowanych za wejście w ponowne związki, a skończywszy na odrzucanych przez społeczeństwo i pogardzanych prostytutkach, homoseksualistach, transwestytach, itp. Ideolodzy rewolucji seksualnej obiecują tym pogardzanym wyzwolenie z poniżenia. Odtąd już cudzołóstwo i homoseksualizm, i wszystkie inne formy zranionego przeżywania seksualności, mają być równouprawnione i uznane za jedną z norm życia społecznego! Usunięcie pogardy ma się dokonać nie przez przemianę serc, by wobec tych osób ludzie byli miłosierni, jak Chrystus. Lecz przez legalizację, uznanie za pełnoprawne ich czynów1. Nieuporządkowanie seksualne, pożycie seksualne niezgodne z naturą – to zjawisko stare jak świat pogański. Ale nigdy w społeczeństwach nie próbowano tym zachowaniom nadać pełnych praw.

Na przykładzie polis ateńskiej można zobaczyć jak bardzo szanowane miejsce zajmowało małżeństwo w prawodawstwie i obyczajowości greckiej
2. Wśród osób, które miały obywatelstwo polis, prawne małżeństwo było chronione poprzez to, że jedynie żony mogły uczestniczyć w oficjalnych świątecznych uroczystościach religijnych. Prawo dziedziczenia oraz obywatelstwo otrzymywały jedynie dzieci z legalnych związków. Żona i matka miały w domu pozycję bardzo istotną, posiadały nad służbą i dziećmi dużą władzę. Zarządzały domowym majątkiem, wychowywały dzieci i były odpowiedzialne za kult domowy. Oczywiście znana była też instytucja prostytutek, jak również luksusowych kurtyzan oraz konkubin, zwanych pallake, jak na przykład Aspazja związana z Peryklesem. Konkubiny jednak nie miały praw, jak żony, chociaż nie były wyłączone z życia publicznego, jak prostytutki. Karą za prostytucję, według mowy Aischinesa Przeciw Timarchosowi, było wyłączenie dożywotne z życia publicznego. Dzieci prostytutek nie mogły nabyć żadnych praw publicznych3.

W prawodawstwie rzymskim małżeństwo, jako układ między dwoma stronami, mężem i żoną, było chronione bardzo ścisłymi ustawami. Złamanie małżeństwa przez cudzołóstwo było chronione drakońskimi karami. Dopiero Cesar August (27 przed Chr. - 14 po Chr.), by je złagodzić wydał lex Iulia de adulterii, w którym ograniczył prawo do ukarania śmiercią kobiety, która złamała wierność małżeńską, jedynie do ojca. Przed wydaniem tego prawa, także mąż miał prawo to zrobić. Potem prawo jeszcze bardziej jest łagodzone, np. Cesarz Hadrian (117-138) skazał pewnego ojca za zabicie syna na wygnanie w oparciu o ustawę Augusta. Za Aleksandra Sewera (222-235) ius vitae necisque – prawo do ukarania śmiercią przestaje być aktualne
4.

Inaczej niż w świecie antycznym, współczesna rewolucja wyzwolenia seksualnego nadaje cudzołóstwu i homoseksualizmowi obywatelstwo. Próbuje z małżeństwem zrównać w prawach związek dwojga, lub kilku osób (komuna), gdzie naturalna płeć nie jest już szanowana. W jej miejsce wprowadza się tzw. gender (rodzaj). Uznaje się, że sposób przeżywania sfery erotycznej zależy nie od natury, ale od osobistego wyboru. Ideolodzy rewolucji przedstawiają erotykę człowieka jako rzeczywistość kształtowaną w decydującej mierze przez uwarunkowania społeczno-kulturowe. Dlatego każdy według nich może określić czy jest tzw. heteroseksualny, homoseksualny, biseksualny etc.

Swoją ideologię promotorzy rewolucji konsekwentnie wprowadzają zarówno w prawodawstwo, jak i w mentalność zwykłych ludzi
5. Nierzadko za pomocą mediów ośmiesza się świętość i prywatność pożycia małżeńskiego. Wystawia się na publiczny widok z natury intymną sferę erotyki, nazywając to przełamywaniem tabu. Wiele osób doznało swoistego ukąszenia w myśleniu – uwierzyło, że tak musi być. Pewna pani w kiosku powiedziała mi, że jeden klient przychodzi codziennie rano po nowy świerszczyk. Ale sama nie uznała za potrzebne zrobić cokolwiek w kierunku usunięcia pornografii z kiosku. Przeciwnie tłumaczyła się, że sprzedaży pornografii wymaga od niej sieć handlowa, w ramach której prowadzi kiosk.

W tym kontekście posoborowa odnowiona teologia małżeństwa jest niezwykłym darem Ducha Świętego. Jest odtrutką na to ukąszenie rewolucją seksualną naszych czasów. Ale jest tą odtrutką tylko wtedy, gdy jest owocem adekwatnego rozpoznania ludzkiej natury. Gdy zachowuje odpowiedni realizm w postrzeganiu świateł i cieni ludzkiej cielesności – jaką ona jest po upadku pierwszych rodziców. Niepokoi postawa niektórych katolickich teologów i publicystów, którzy próbują tak uprawiać tę teologię, że przedstawiają wszystko, co powiedziano dotąd w Kościele o grzeszności ciała jako wypaczenie. A jedyny poprawny – i ponoć papieski i Soborowy – sposób przedstawiania erotyki, to ukazywanie jej jako cudownej sfery, w której można spotkać Boga.


Problem wolności wobec popędu

Jan Paweł II rozpoczął swoją teologię ciała od refleksji wiary o początku, czyli o akcie stworzenia człowieka mężczyzną i kobietą. W jego świetle odczytał sens ciała ludzkiego. Prawdą, którą wysunął na plan pierwszy jest to, że człowiek – jedyny wśród stworzeń na ziemi – został stworzony jako osoba kierująca w wolności zwierzęcą, zmysłową naturą swego ciała:

Objawienie, a zarazem pierwotne odkrycie “oblubieńczego” znaczenia ciała, polega na ukazaniu człowieka, mężczyzny-kobiety, w całej rzeczywistości i prawdzie jego ciała i płci (“byli nadzy”), a równocześnie w pełni wolności od przymusu ciała i płci. O tym właśnie zdaje się świadczyć owa nagość wewnętrznie wolna od wstydu. Można powiedzieć, iż stworzeni z miłości, czyli obdarowani w swym istnieniu męskością i kobiecością, są oboje “nadzy” dlatego, że są wolni wolnością daru. Ta właśnie wolność leży u podstaw oblubieńczego znaczenia ciała6.

Tej wolności wobec sfery seksualnej obecnie – po grzechu pierworodnym – nierzadko nie doświadczamy. Stąd używa się pojęcia popędu seksualnego także w odniesieniu do osoby – jako siły stającej w konflikcie z ludzką wolnością
7. Za św. Pawłem papież jednoznacznie ukazuje – zgodnie z całą Tradycją Kościoła – że wyzwolenie z tego konfliktu, odkupienie ciała, dokona się dopiero przy zmartwychwstaniu ciał8. Zostaną one wtedy całkowicie odnowione. Ciało zasiane w zepsuciu, stanie się ciałem w niezniszczalności (por. 1 Kor 15, 42). Dopóki trwa doczesność, wolność ducha zawłaszczana bywa właśnie przez dążenia ciała. W drodze do doświadczenia duchowej miłości, do wejścia w komunię ze Zmartwychwstałym ciało bywa bardziej nieprzyjacielem człowieka, niż jego sprzymierzeńcem. Oczywiście św. Paweł używał pojęcia ciała zdecydowanie szerzej, niż tylko jako wspaniałą kombinację chemicznych, biologicznych i fizjologicznych procesów. Patrzył na nie przede wszystkim od strony moralnej – o ile miało wpływ na sprawiedliwość człowieka. Podobnie cała tradycja biblijna postrzegała wskrzeszone ciało Chrystusa nie od strony naukowo-przyrodniczej, lecz jako początek odkupienia ciała ludzkiego.

Także Augustyn, biskup Hippony i doktor Kościoła, który swoje nauczanie opierał ściśle na Pawłowej, moralnej antynomii duch-ciało (por. Rz 7, 18-23, Ga 5,17; Rz 8,3-13), nie zawężał pożądliwości cielesnej do samego ciała. Tak zwana pożądliwość cielesna jest według niego ściśle domeną woli ludzkiej. Rodzi się w duszy wtedy, kiedy wola poddaje się pożądliwości zmysłowej działającej w ciele. Ta zmysłowa pożądliwość jest również konsekwencją grzechu pierworodnego. Podnieca ciało, zwłaszcza jego sferę erotyczną – nierzadko wbrew woli. Stąd Augustyn nazywa ją stimulus inoboedientiae carnis – ościeniem nieposłuszeństwa ciała
9. Od czasu rozbicia harmonii ducha i ciała w człowieku, spowodowanego przez grzech pierwszych rodziców, to właśnie ta pożądliwość zmysłowa czyni możliwym akt seksualny. Czyni to jednak, jako prawdziwy oścień nieposłuszeństwa, według swoich praw, nie słuchając się człowieka. Raz pobudzając zanadto i kiedy nie trzeba, innym razem, kiedy jest potrzebna do słusznych celów – zawodząc. Adam i Ewa wcześniej podejmowaliby ten akt w posłuszeństwie ciała doskonale poddanego wolnej woli10. Oczywiście, gdyby rozpoczęli pożycie seksualne już przed grzechem – do czego zostali pobłogosławieni, ale nie było to jeszcze wolą Bożą, w którą byli oni doskonale wsłuchani11. Pod wpływem polemik z pelagianami, aby zbytnio nie zasmucać swoich adwersarzy, biskup Hippony uznał, że możliwy jest też inny wariant, uwzględniający naturalną pożądliwość w ciele pierwszych rodziców:

Któż by przeczył temu, że [w raju] w przyszłości miało się dokonywać współżycie, nawet, gdyby wcześniej nie doszło do grzechu? Lecz miało się ono dokonywać dzięki narządom płciowym poruszanym, tak jak inne członki, wolą – nie zaś pożądliwym podnieceniem. Albo pewnie i także samą pożądliwością – abyśmy was co do niej zbytnio nie zasmucili – nie taką, jaką jest teraz, lecz gotową służyć zgodnie z rozporządzeniem woli
12.

Pożądliwość, jeśli nawet była elementem zmysłowej natury człowieka – po grzechu została znieprawiona grzechem (vitiata peccato)
13. Poprzez pobudzone ciało pociąga ona wolę do niższych, cielesnych pragnień. Te pragnienia nazywają się sensu stricto pożądliwością cielesną. Niekoniecznie są one skierowane ku przedmiotom materialnym, są nimi także np. miłość sławy i chwały, pożądanie (affectatio) panowania. Te typowo ludzkie dążenia są cechą istot racjonalnych, i nie występują u zwierząt, ale należy sądzić, że w pożądaniu tych rzeczy nie jesteśmy lepsi od nich14.


Duchowość ciała z cieniem egocentryzmu

W ramach posoborowej teologii małżeństwa dość powszechny jest nurt afirmacji seksu małżeńskiego, stawiający się w opozycji do wcześniejszej ascetycznej postawy Kościoła15. Nurt ten wydaje się bardzo pewny swoich racji. Ma on jednak piętę Achillesową, niezwykle słaby punkt, który szykuje jak sądzę, jego potężną klęskę. Tym słabym punktem jest unikanie – świadome lub nieświadome – jednoznacznego określenia pożądliwości działającej w akcie małżeńskim jako grzesznej. Prawdą jest, że w akcie seksualnym chrześcijan przeżycie erotyczne nie sprowadza się li tylko do zaspokajania pożądania16. Przeciwnie, wierzę – jako celibatariusz – świadectwu małżonków, że jest ono wyniesieniem cielesności w kierunku nieba, a ekstazę, związaną z radością współżycia seksualnego można porównać do szczęścia życia wiecznego17. Ale dzieje się tak tylko wtedy, kiedy rzeczywiście Duch Boży przenika spotkanie małżonków w łożu nieskalanym (por. Hebr 13,4). I kiedy to On daje doświadczenie nieba.

Trzeba jednak być realistą. Tym, co dynamizuje akt seksualny jest pożądliwość zmysłowa, ów oścień nieposłuszeństwa, niepoddany woli ludzkiej. Autorzy należący do wspomnianego nurtu są realistami. Dostrzegają, że jej brak staje się nierzadko przyczyną dysharmonii w przeżywaniu przyjemności aktu przez oboje małżonków. Sugerują różne ćwiczenia pobudzające pożądliwość i doznanie przyjemności. Twierdząc – na płaszczyźnie psycho-seksuologicznej zapewne słusznie – że wpływ pieszczot na harmonię emocjonalną małżonków i świadomość więzi erotycznej jest znacznie większy od samego orgazmu
18. Uważają za dopuszczalną nawet stymulację oralną, która według mojej oceny i poczucia smaku, jest już wynaturzeniem, czyli zachowaniem przeciwnym naturze19. Dostrzeżenie wątpliwej wartości moralnej tego rodzaju pieszczoty, to sprawa smaku: Tak smaku ... estetyka może być pomocna w życiu/ nie należy zaniedbywać nauki o pięknie20.

Przy całej afirmacji sfery erotycznej, autorzy ci dostrzegają jednak pewien cień u tej swojej ulubienicy. Według o. K. Knotza OFMCap miłość doświadczana poprzez małżeńskie akty seksualne nigdy nie jest wolna od egocentryzmu, nie osiągnie tej czystości duchowej miłości, która nie szuka swego (1 Kor 13,5). W sferze erotyki pożycie małżeńskie będzie zawsze kuleć:

Nawet najbardziej uduchowieni małżonkowie odkrywają, że zawsze w jakimś stopniu są skoncentrowani na sobie samym, pragną zaspokoić swoje tęsknoty i pragnienia. Nawet jeśli pragną dobra dla swojego współmałżonka, chcą go uszczęśliwić, doprowadzić do Boga – kierują się zarazem swoim dobrem, jakąś korzyścią, która i im przypadnie w udziale
21.

Kapelusze z głów wobec takiego stanięcia w prawdzie! Zestawmy jednak tę, w pewien sposób oczywistą, prawdę o mniejszym czy większym egocentryzmie życia erotycznego, z prawdą o Bożym zaproszeniu małżonków do świętości. Istota świętości powołania małżeńskiego wyraża się w tym, by zjednoczenie małżeńskie – obejmujące wszystkie sfery – tak oczyścić, aby stało się ono znakiem zjednoczenia Chrystusa i Kościoła w bezinteresownej miłości. Miłości, która jest oczyszczona z cienia egoizmu właśnie przez to, że źródłem jej jest misterium paschalne – Męka, Śmierć i Zmartwychwstanie Zbawiciela
22. Chrystus-Oblubieniec oddał swoje życie, aby uczynić swą oblubienicę-Kościół chwalebną, nie mającą skazy czy zmarszczki, czy czegoś podobnego. (Ef 5, 27). To samo ma dokonać się w małżeństwie. Widzimy tu zatem pewną sprzeczność. Z jednej strony niemożność osiągnięcia czystej miłości, z drugiej zaproszenie do świętości, które jest oparte na sprawiedliwości nie ludzkiej, lecz Bożej.

O. K. Knotz OFMCap zdaje się tę sprzeczność doskonale rozumieć. Stwierdza bowiem, że tym, co wynosi miłość małżonków na wyżyny, których sam człowiek, mocą swych własnych wysiłków nie jest w stanie osiągnąć, jest miłość «agape». Jest ona całkowicie innej natury niż miłość ludzka
23.

O tej całkowitej inności miłości Bożej poucza podstawowa zasada drogi zjednoczenia z Bogiem. Św. Jan od Krzyża, doktor Kościoła XVI wieku, nazwie ją ogołoceniem duchowym:

By dojść do tego, w czym nie masz upodobania, musisz iść przez to, w czym nie masz upodobania.
By dojść do tego, czego nie poznajesz, musisz iść przez to, czego nie poznajesz.
By dojść do tego, czego nie posiadasz, musisz iść przez to, czego nie posiadasz
24.


Człowiek ze swej natury nie ma ani upodobania, ani nie poznaje, ani nie posiada miłości «agape». Powie św. Paweł: Tego, co Boskie, nie zna nikt, tylko Duch Boży (1 Kor 2, 11). On sam został porwany do bliskości z Bogiem, którą określił jako trzecie niebo – czy w ciele, nie wiem czy poza ciałem, Bóg to wie (2 Kor 12, 2) – więc osobiście doświadczył, czym jest życie w miłości Bożej, jak bardzo przekracza ono możliwości ludzkiej duszy, a tym bardziej zmysłowej jej części. Tę samą ideę znajdujemy w nauczaniu samego Jezusa: Nikt też nie wie, kim jest Syn, tylko Ojciec; ani kim jest Ojciec, tylko Syn i ten, komu Syn zechce objawić (Łk 10, 22).

Zanim małżonkowie znajdą upodobanie w Bogu i poznanie, zapowiadane przez Pana Jezusa – jak wszyscy ludzie, mają oni upodobanie, znają i posiadają, to co ludzkie, a więc też i przyjemności, doznania zmysłowe. Są one same w sobie dobre, jednak należąc do sfery ciała, nie są w pełni uświęcone, dopiero czekają na odkupienie (por. Rz 8, 23). Są naznaczone zranioną przez grzech pożądliwością. A to znaczy, że mają wewnętrzną naturę odwracania woli człowieka od miłości «agape» ku miłości egocentrycznej. Tę ranę cielesności wyleczyć może jedynie zmartwychwstanie.

Wychodzenie poza zmysłowość – owo ogołocenie duchowe – mające na celu zjednoczenie z Miłością Boga, opisał z właściwą sobie genialną intuicją wiary, św. Augustyn w Wyznaniach. Przytoczę jego słowa w bardziej literalnym, własnym tłumaczeniu:

Cóż więc miłuję, kiedy miłuję mojego Boga? Kimże jest Ten, który jest ponad głową mojej duszy? Poprzez samą duszę moją mam wstępować ku Niemu. Przekroczę moc moją, dzięki której ściśle łączę się z ciałem i życiodajnie napełniam tego towarzysza duszy. Nie tą mocą odnajdę mojego Boga. Gdyby była ona do tego zdolna, to pojąłby Go i koń, i muł bez rozumu (por. Ps. 31,9) – bo tę moc one mają, ożywia ona przecież ich ciała. Jest jeszcze inna moc, przez którą nie tylko ożywiam ciało, ale i nadaję mu zdolność odczuwania zmysłowego. Tę moc, którą uczynił dla mnie Pan, nakazując oku, aby nie słyszało, a uchu, aby nie widziało (por. Rz 11, 8) – lecz tamtemu aby widziało, a temu, aby słyszało. Również każdemu z pozostałych zmysłów wyznaczył właściwe im miejsca i funkcje. Wszystkie te rozmaite funkcje podejmuję za ich pośrednictwem ja – jeden duch. Przekroczę i tę moc moją, bowiem i ją posiada koń i muł – i one bowiem odczuwają przez ciało. Wyjdę więc i poza tę [moc] mojej natury, stopniowo wstępując ku Temu, który mnie stworzył
25.

Duch Święty prowadzi małżonków od uczuciowego poznania Boga, które tak naprawdę nie jest poznaniem stricte osobowym – bo tak poznają też i koń, i muł bez rozumu – ku poznaniu już bez zasłony ciała. Od miłości ludzkiej, ku Miłości Bożej, mistycznej. Od mleka niemowlęcego, do twardego pokarmu człowieka duchowo dojrzałego (por. 1 Kor 3, 2). Od miłości naznaczonej egocentryzmem, choćby w najbardziej humanistycznej szacie, ku miłości całkowitego daru z siebie. Prowadzi poprzez umartwienie, przekroczenie, paschalne uśmiercenie tej zmysłowej – wspólnej ze nierozumnymi zwierzętami i zranionej przez grzech pierworodny, a więc uniemożliwiającej poznanie Boga – sfery człowieka, która tworzy życie erotyczne. Duch przygotowuje w ten sposób przyszłe zmartwychwstanie ciała. Jako chwalebne, przemienione, nie będzie ono już przeszkadzało w poznaniu Boga, jak to czyni obecnie.

Św. Paweł mówi o ciele, o życiu według ciała przede wszystkim w moralnym sensie jako o postawach przeciwnych świętości. Ale realne ciało nie jest użyte jako symbol tych postaw całkowicie przypadkowo. Ciało jest martwe, ze względu na grzech. (to men soma nekron dia amartian – Rz 8, 10). Jest ono martwe moralnie – nie jakiś symbol, przenośnia, duch. Ciało realne, fizyczne, rzeczywiste członki, które potrzebują odkupienia (Rz 8, 23), w których mieszka i działa prawo grzechu – pożądliwość, ów stimulus inoboedientiae – sprzeciwiające się prawu umysłu (Rz 7,23-25):

Jesteśmy więc, bracia, dłużnikami, ale nie ciała, byśmy żyć mieli według ciała. Bo jeżeli będziecie żyli według ciała, czeka was śmierć. Jeżeli zaś przy pomocy Ducha uśmiercać będziecie popędy ciała – będziecie żyli. Ci bowiem, których prowadzi Duch Boży, są synami Bożymi (Rz 8,12-14).

Postawa otwartości na prowadzenie przez Ducha Świętego będzie więc postawą nieprzywiązania i niedążenia do doznawania przyjemności erotycznej. Oczywiście potrzebne jest dążenie do harmonii we współżyciu. Nie można też zaprzeczyć, że pieszczoty są integralnym, naturalnym elementem aktu seksualnego. Ale czas jest krótki i trzeba je podejmować tak, jakby się ich nie podejmowało ( por. 1 Kor 7, 29).

Niektórzy zadają pytanie, dlaczego w historii Kościoła pary małżeńskie nie były wspólnie kanonizowane?
26 Dlaczego – kiedy już doszło do wspólnej kanonizacji (beatyfikacji) – byli to małżonkowie, którzy po zrodzeniu czworga dzieci podjęli wstrzemięźliwość seksualną? Czy odpowiedź na te pytania nie powinna iść w kierunku ukazania braku otwartości małżonków na to prowadzenie Ducha, wiodące ku poznaniu Miłości Boga, ku ogołoceniu duchowemu w wierze? Czy nie obserwujemy pewnej opieszałości, rozpowszechnionego przywiązania chrześcijańskich małżonków do przeżywania jedności na najniższym ludzkim poziomie – w sferze doznań i przyjemności psycho-fizycznych?

Obawiam się, że obecnie daje się zupełnie inną odpowiedź, która ma wszelkie znamiona klasycznej rewolucji. Według niej, przyczyną jest jakoby królująca przez długie wieki w Kościele manichejska, niechętna ciału i nierozumiejąca wspaniałości małżeńskiego pożycia teologia małżeństwa, tworzona przez smutnych mężczyzn i kobiety, żyjących w celibacie
27.

Odpowiedź ta ma pewne realne przesłanki w rzeczywistości. W Kościele doszło do wielu raniących uproszczeń i niezrozumienia wobec tego, czym jest rzeczywistość miłości małżeńskiej. Ale alternatywa proponowana, to wizja rajska, w której seksualność dochodzi do takiej niewinności, jakby już nie była naznaczona pożądliwością, z powodu grzechu Adama i Ewy. Nie mogę się powstrzymać od dostrzeżenia analogii z rewolucją marksistowską, która rozwarstwienie społeczne i wyzysk wieku XIX-go chciała leczyć nie łaską Chrystusa, lecz propagowaniem nowego typu wyzwolonej mentalności. Odrzuciła prawdy wiary i dzieła miłosierdzia, jako opium podawane przez Kościół ludowi, by go otumanić i w ten sposób zachować niesprawiedliwy porządek społeczny
28. Nowy raj wolności i równości budowany siłą perswazji szybko okazał się nieludzką ziemią.

Małżonkowie Maria i Luigi Beltrame Quatrocchi we wstrzemięźliwości małżeńskiej wytrwali przez trzydzieści lat aż do śmierci Luigi'ego. Doświadczali coraz intensywniejszej, niezwykłej duchowej jedności na podobieństwo bloku skalnego
29. Czy to, że właśnie oni zostali beatyfikowani jest rzeczywiście kolejnym przykładem siły przebicia zasobnych w środki finansowe zgromadzeń zakonnych i kleru? Czy może raczej jest to nieprzypadkowe, prorockie słowo skierowane do obecnego pokolenia małżonków. Zachęta, by byli mniej opieszali w otwieraniu się na paschalne tchnienie Ducha, prowadzące poprzez umartwienie zmysłów, do harmonii małżeńskiej i aktywniejszego podejmowania wyzwań, jakie napotykają w Kościele i świecie?


Psychologizacja i zarzuty o manicheizm

Prawdziwie budzi zaniepokojenie, gdy w teologii małżeństwa bez komentarza przechodzi się nad faktem zranienia ciała przez pożądliwość. Gdy nie wyciąga się wniosków teologicznych, korzystając z pomocy światła Objawienia, a koncentruje się na wymiarze psychologicznym. Jest to głębokie i rażące zaniedbanie, szczególnie dotkliwe, kiedy teologia ma ukierunkowanie pastoralne, ma więc prowadzić ludzi do czystych źródeł życia wiecznego.

W takiej postawie przymykania oczu na egocentryczną naturę doznania zmysłowego, łatwiej rzucać oskarżenia na Augustyna, że miał manichejskie podejście do ciała. Bo czy możliwe jest, że każde doznawanie przyjemności jest moralnie podejrzane, ponieważ kieruje ku egocentryzmowi, naznaczone jest pożądliwością? Zachwyt nad pięknem stworzenia, błogość z powodu smacznego obiadu, radość przebywania z przyjaciółmi, pasja kompetentnego sprawowania władzy – czy zawsze trzeba uważać, by nie pożądać, zawsze trzeba obawiać się egocentryzmu? Wiara Kościoła, narodzona z tajemnicy paschalnej, mówi, że żadne dobro naturalne, nieodkupione przez mękę Chrystusa, nie może być uznane za dobro, które przetrwa sąd ostateczny. Kiedy wszystko, co nie jest zbudowane na Chrystusie, spłonie jak słoma (por. 1 Kor 3, 12). Ciało ludzkie jest rzeczywistością, którą zasiewa się w zepsuciu, powstanie zaś w nieśmiertelności (...) zasiewa się ciało zmysłowe – powstaje ciało duchowe (1 Kor 15, 42-44). Jeżeli nasza zmysłowość nie zostanie posiana, czyli jeśli nie wpadnie w ziemię śmierci Chrystusa i nie obumrze, nie wyda plonu na życie wieczne (por. J 12, 24).


Niedawne orzeczenie Magisterium o pożądliwości

Biskup Hippony nie dlatego nauczał, że pożycie seksualne w doczesności zawsze będzie zranione przez pożądliwość, że zaczerpnął coś z manicheizmu, ale dlatego, że w pełni był teologiem. Odczytał w wierze Kościoła konieczność odkupienia rzeczywistości stworzonej. Cała zmysłowość człowieka jest zraniona pożądliwością, a szczególnie sfera erotyczna. Dlatego małżeństwo we współżyciu jest, jak kulejący człowiek. Dobrze, że człowiek ów idzie, ale źle – że kuleje:

[Małżonkowie] nie przejmują tego z aktu [stworzenia], którym Bóg uczynił ludzką naturę, lecz z rany, którą zadał naturze ludzkiej nieprzyjaciel. Nie nieprzyjaciel, który – jak utrzymują manichejczycy – pochodziłby ze złej natury, niestworzonej przez Boga. Lecz ów nieprzyjaciel-anioł, który kiedyś był uczyniony przez Boga jako dobry i swoim postępowaniem uczynił się złym. Ten, który siebie samego zraniwszy rozciągnął się na ziemi, aby sam zniszczony, niszczyć. I przez zły podszept zadać złośliwą ranę. Stąd rodzaj ludzki, także w tych, którzy podążają drogą Bożą, chodzi kulejąc30.

To nauczanie doktora Kościoła niedawno po raz kolejny zostało potwierdzone przez Magisterium Kościoła we Wspólnej deklaracji w sprawie nauki o usprawiedliwieniu z 1999 r. Benedykt XVI wyraził się o niej w Warszawie w maju 2006 roku jako o ważnym kroku ekumenicznym ostatnich lat
31. Jedna z tez Marcina Lutra, byłego augustianina, potępionych przez papieża Leona X dotyczyła pożądliwości. Głosiła ona, że sama obecność pożądliwości w człowieku zamyka wejście do nieba duszy opuszczającej ciało, nawet jeśli nie ma [w duszy] żadnego formalnego grzechu32. Epokowa deklaracja katolicko-luterańska, do której niedawno dołączyli metodyści, osiągnęła jedność w rozumieniu tego zagadnienia. Przyjęto m. in. stwierdzenie wprost zaczerpnięte z nauczania św. Augustyna. Mówi ono o konkupiscencji – o pożądliwości trwającej w człowieku ochrzczonym, będącej konsekwencją grzechu i skłonnością do niego. Sama z siebie, bez elementu personalnego – czyli kiedy człowiek z nią nie współpracuje – nie jest grzechem obciążającym sumienie człowieka:

Katolicy uważają, że łaska Jezusa Chrystusa, która jest udzielana w chrzcie, usuwa wszystko, co jest "rzeczywiście" grzechem, co "godne potępienia" (Rz 8, 1); mimo to pozostaje w człowieku pewna skłonność (konkupiscencja), która wywodzi się z grzechu i ku niemu zmierza. Według katolickiego przekonania dojście do skutku ludzkich grzechów wymaga obecności elementu personalnego, toteż przy jego braku nie można uważać za grzech we właściwym sensie skłonności przeciwstawiania się Bogu
33.

Trudno jest u omawianych autorów, skupionych na dobieraniu środków mających zapewnić harmonię psycho-seksualną współżycia, odnaleźć świadomość, że podstawową niszczycielką tej harmonii jest, przed wszystkim innym, właśnie ta pożądliwość. Przybiera ona czasem – albo często, jeśli wziąć pod uwagę popularność tematu w mediach, ilość agencji towarzyskich w miastach i rozmiary pedofilii, plagi cywilizowanych, chrześcijańskich społeczeństw – postać brutalną
34. Wzniecić ją może ciało współmałżonka, ale też wyobrażenie atrakcyjnej prostytutki w monitorze komputera. Czasem też pożądliwość jest bardzo zwyczajnym, ludzkim i nie mającym w sobie żadnej perwersji pragnieniem zaznania choćby przez chwilę zmysłowej radości we dwoje. W każdej postaci jednak, jako konsekwencja grzechu pierworodnego, jest ono zasłoną przeszkadzającą w poznaniu Boga. Jest ciemnością, którą można prześwietlić przez ascezę umartwiającą ciało. Ciemność ta w pełni i na zawsze zaniknie dopiero przy zmartwychwstaniu ciał. Blask tego światła zmartwychwstania, w którym Bóg «uczyni wszystko nowe» (por. Ap 21,5) już teraz z uwielbieniem, wdzięcznością i żywą nadzieją kontemplujemy każdej niedzieli35.

Skąd to lekceważenie, czy wręcz niezauważanie przez wielu autorów katolickich obecności w ciele ochrzczonych tej grzesznej natury pożądliwości (konkupiscencji)? Czy na naszych oczach nie dokonuje się wolta w chrześcijańskiej doktrynie o ciele? Czarne nazywa się białym, a białe czarnym. Ciało interpretuje się jako już praktycznie odkupione. A tradycyjna nauka o zepsuciu ciała, leżąca w samym centrum ortodoksyjnej doktryny i praktyki ascetycznej Kościoła, zostaje nazwana katolickim manicheizmem. Teolodzy i publicyści tego nurtu przypominają autorów pelagiańskich, którzy jak biskup Julian z Eklanum, nie będąc bynajmniej ludźmi rozpusty, ostatecznie okazali się otwartymi głosicielami pochwały pożądania, aperti libidinis laudatores – jak swego czasu nazwał ich Augustyn
36. Poważnie ryzykują wprowadzeniem tych, których nauczają, na manowce grzechu. A jest to grzech tym trudniejszy do wykorzenienia, że dokonywany jest w ukryciu. Rani i zatwardza – jako akt nieuporządkowanej miłości – nie co innego, lecz samo serce człowieka.

I zamiast iść śladem przetartym przez Jana Pawła II, kontynuując jego teologię ciała jako odtrutkę dla rewolucji seksualnej, autorzy ci stają się ideologami swego rodzaju, zatrutej przez tę rewolucję, kolejnej odmiany teologii wyzwolenia – tym razem wyzwolenia seksualnego. Obym był fałszywym prorokiem. Oby nie popadli, jak ich poprzednicy, w koszmarną niewolę. Tego im z serca, jako brat w Chrystusie, nie życzę.

Krzysztof Broszkowski OP



PRZYPISY

1). Zob. komentarz Kongregacji Nauki Wiary pt. Uwagi dotyczące odpowiedzi na propozycje ustaw o niedyskryminacji osób homoseksualnych.

2). Dane na temat czerpiemy z literatury antycznej. Zob. Herodot, Dzieje; Aischines Mowy przeciw Timarchosowi; Plutarch z Cheronei, Żywot Peryklesa, Pseudo-Demostenes, mowa Przeciw Neairze. Por. także dzieła Ksenofonta i Platona oraz autorów komedii starej, jak Arystofanes, Eupolis, Kratinos.

3). Maria Nowak, Pozycja prawna i obyczajowa heter w Atenach epoki klasycznej, [w:] Formy organizacji życia społecznego w starożytności, (Materiały II Studenckiej Konferencji Starożytniczej, Toruń,11-13.05.2006), red. A. Gendźwiłł, A. Izdebski, D. Jasiński, R. Toczko. Poznań 2006, (Wydawnictwo Poznańskie), s. 33-41.

4). H. Insadowski, Rzymskie prawo małżeńskie a chrześcijaństwo, Lublin 1935, s. 75-78; B. Łapicki, Władza ojcowska w starożytnym Rzymie. Okres klasyczny, Warszawa 1937, s.50). Por. Pisma świętego Augustyna o małżeństwie i dziewictwie. Przekład i komentarz. Red. ks. A. Eckmann, Lublin 2003, s. 286, przypis 35.

5). O twórcach rewolucji seksualnej i jej podstawowych cechach, zob. Ks.A. Zwoliński, Seksualność w relacjach społecznych, Kraków 2006 (WAM), rozdz. 4. Rewolucja seksualna, s. 108-134.

6). Jan Paweł II, Mężczyzną i niewiastą stworzył ich, s. 61 (Libreria Edirice Vaticana, 1986 r.).

7). Karol Wojtyła, Miłość i odpowiedzialność, s. 45 (TN KUL, 2001 r. )

8). Mężczyzną i niewiastą stworzył ich, s. 196.

9). Por. Komentarz słowny do Księgi Rodzaju, IX, 4.8, [w:] Pisma egzegetyczne przeciw manichejczykom, Warszawa 1980 ATK PSP 25, s. 280; PL 34, 396.

10). Państwo Boże, XIV, 23, 3, Kęty 1998, s. 540-541; CCL 48, 446 [XXIII 57-66]; Por. Komentarz słowny do Księgi Rodzaju, IX, 10.18, dz. cyt., s. 284; PL 34, 399; Contra secundam Iuliani responsionem imperfectum opus, II, 45; PL 45, 1161.

11). Por. Komentarz słowny do Księgi Rodzaju, IX, 4.8, dz. cyt., s. 284; PL 34, 396.

12). Przeciw Julianowi IV, 11. 57; PL 44, 766: Quis enim negat futurum fuisse concubitum, etiamsi peccatum non praecessisset? Sed futurus fuerat, sicut aliis membris, ita etiam genitalibus voluntate motis, non libidine concitatis; aut certe etiam ipsa libidine - ut non vos de illa nimium contristemus - non qualis nunc est, sed ad nutum voluntarium serviente); tłumaczenie własne. Por. tłumaczenie polskie: Przeciw Julianowi.Warszawa 1977 (PSP 19 z.2), s. 53-54.

13). Por. Contra secundam Iuliani responsionem imperfectum opus, III, 177; PL 45, 1320; tamże, II, 42; PL 45,1160; tamże II, 45; PL 45,1161; tamże, VI, 22; PL 45, 1550-1551. Por. É. Schmitt, Le mariage chrétien dans l'oeuvre de Saint Augustin, Paris 1983 (Études Augustiniennes), s. 104.

14). O wolnej woli, I, 8,18 (63); CCL 29, 223 [23-25]: Deinde amor laudis et gloriae, et affectatio dominandi, quae tametsi bestiarum non sunt, non tamen earum rerum libidine bestiis meliores nos esse arbitrandum est.

15). Za sztandarowy przykład można uznać ostatni artykuł Tadeusza Grzesika Seks po katolicku, Fronda 44/45 (Zima 2008), s. 6-11.

16). Ksawery Knotz OFM Cap, Akt małżeński, szansa spotkania z Bogiem, s. 215. Kraków 2001.

17). Tamże, s. 217.

18). Z. Lew-Starowicz, Patologia kulturowa seksu, [w:] Erotyka w aspekcie zdrowia psychicznego, s. 148-149.(cytuję za: Ksawery Knotz, dz. cyt. s. 207).

19). I. Trobisch, Być kobietą, s. 22-26 (pracę tę cytuje Ksawery Knotz, dz. cyt. s. 214n); Ksawery Knotz OFM Cap, dz. cyt, s. 209; K. Jankowiak, O okazywaniu miłości w małżeństwie, „Wieczernik domowy” (dodatek do pisma „Wieczernik” nr 74 (32)1996, s. 1; (artykuł ten cytuje Ksawery Knotz, dz. cyt. s. 207-208).

20). Zbigniew Herbert, Potęga smaku.

21). Ksawery Knotz, dz. cyt. s. 131.

22). Por. J. Salij OP, Małżeństwo chrześcijan jako udział w paschalnym Misterium Chrystusa, Ateneum Kapłańskie, 62(369) 1970, s. 19.

23). Dz. cyt., s. 131.

24). Św. Jan od Krzyża, Droga na Górę Karmel, I,13,11 [w:] Dzieła, Kraków 1986, s. 169-170.

25). Wyznania, X, 7.11-8.12, (CCL 27, 160-161 [7,1-12; 8,1-2]: Quid ergo amo, cum Deum meum amo? Quis est ille super caput animae meae? Per ipsam animam meam ascendam at illum. Transibo vim meam, qua haereo corpori et vitaliter compagem eius repleo. Non ea vi reperio Deum meum: nam reperiret et equus et mulus, quibus non est intellectus (Ps 31, 9), et est eadem vis, qua vivunt etiam eorum corpora. Est alia vis, non solum qua vivifico sed etiam qua sensifico carnem meam, quam mihi fabricavit Dominus, iubens oculo, ut non audiat, et auri, ut non videat (Rom. 11,8), sed illi, per quem videam, huic, per quam audiam, et propria singillatim ceteris sensibus sedibus suis et officiis suis: quae diversa per eos ago unus ego animus. Transibo et istam vim meam; nam et hanc habet equus et mulus; sentiunt enim etiam ipsi per corpus.Transibo ergo et istam naturae meae, gradibus ascendens ad eum, qui fecit me); tłumaczenie własne. Por. tłumaczenie polskie: Wyznania, Warszawa 1987, s. 225-226.

26). Zbigniew Nosowski, Parami do nieba, s. 10. Warszawa 2004.

27). Zob. Z księdzem o seksie, czyli trzeba lubić ten sport! Z kapucynem o. Ksawerym Knotzem rozmawia Mira Jankowska. Fronda 44/45 (Zima 2008), s. 14-15.

28). Por. Benedykt XVI, Deus caritas est, 26.

29). Por. Wspomnienie bł. Marii Beltrame Quattrocchi po śmierci swego męża: Radiografia małżeństwa, s. 154, [w:] Ludmiła Grygiel, Świętość dwojga, Warszawa 2002. Obszerne fragmenty są dostępne także pod adresem www.kbroszko.dominikanie.pl/blogoslawieni.htm

30). Non enim hanc trahunt ex opere, quo humanam Deus naturam fecit; sed ex vulnere, quod naturae humanae hostis inflixit. Non hostis secundum Manichaeos prosiliens ex natura mali, quam non condidit Deus; sed hostis angelus quondam ex opere Dei bonus, ex opere suo factus malus. Qui se primum vulnerando prostravit, ut elisus elideret, et per malam suasionem praevaricationis vulnus infligeret; unde genus humanum, etiam in his qui viam Dei ambulant, claudicaret. (Augustinus Hipponensis, Contra Julianum, III, 26.63; PL 44, 734); tłumaczenie własne. Por. tamże, V, 8.34. Por. tłumaczenie polskie: Przeciw Julianowi, przeł. Ks. W. Eborowicz, Warszawa 1977, ATK PSP 19 z.1, s. 233. oraz z. 2, s.117.

31). Bóg pozwolił nam poczynić wiele kroków ku wzajemnemu zrozumieniu i zbliżeniu się. Pozwólcie, że wspomnę niektóre z ostatnich wydarzeń ekumenicznych w świecie: publikacja Encykliki Ut unum sint; uzgodnienia chrystologiczne z kościołami przedchalcedońskimi; podpisanie w Augsburgu „Wspólnej deklaracji w sprawie nauki o usprawiedliwieniu"; spotkania z okazji Wielkiego Jubileuszu Roku 2000 i wspomnienie ekumeniczne świadków wiary XX wieku; wznowienie dialogu katolicko-prawosławnego w skali ogólnoświatowej, udział przedstawicieli niemal wszystkich Kościołów i Wspólnot kościelnych w pogrzebie Jana Pawła II. (Benedykt XVI, Przemówienie w czasie spotkania ekumenicznego w kościele ewangelicko-augsburgskim św. Trójcy w Warszawie, 25.05.2006 r.).


32). Bulla „Exsurge Domine, 3”, Breviarium Fidei 57, s. 311, por. Sobór Trydencki, Dekret o usprawiedliwieniu, XI; BF 70, s. 321 oraz kan. 25; BF 70, s. 330.

33). Światowa Federacja Luterańska, Papieska Rada ds. Jedności Chrześcijan. Wspólna deklaracja w sprawie nauki o usprawiedliwieniu, 30 (31 października 1999 r.).

34). Por. Ksawery Knotz, dz. cyt., s. 215

Por. Jan Paweł II, list apostolski o świętowaniu niedzieli
Dies Domini,1.

34). Przeciw Julianowi, V, 7.30, z. 2, s. 115; PL 44, 803.


 

 

rosa-b.jpg (5076 bytes)