Jakub de Voragine przedstawia nam legendę o św. Krzysztofie w tej postaci, jaka następnie spopularyzowała się powszechnie i dziś jeszcze jest dość ogólnie znana. Wiemy o tym, że święty ten jest patronem pracowników transportu, gdyż to on przenosił Dzieciątko Jezus przez rzekę. Zanim jednak legenda o nim przybrała tę postać, która dziś jest nam tak znajoma, upłynęło sporo czasu, a rozwój jej był bardzo urozmaicony. W legendach greckich (BHG nr 309-34) był św. Krzysztof barbarzyńcą, który zaciągnął się do wojska rzymskiego i tam zapoznał się z wiarą chrześcijańską. Miał nawet pochodzić z bajecznego plemienia ludzi z psią głową (kynokefalów). Pewne zaś rysy wypadło mu dzielić z Heraklesem z mitologii greckiej, z tym strasznym w walce, ale dobrodusznym na ogół osiłkiem. Na Zachodzie, gdzie legenda o św. Krzysztofie jest bardzo rozpowszechniona (BHL nr 1764-80), pojawia się on jako rycerz, który kolejno zmieniał swoich panów lennych szukając »najpotężniejszego pana na świecie«. Legenda ta, przy całej swej pozornej naiwności, wyraża jednak symbolicznie bardzo głęboką i prawdziwą myśl, że człowiek szukający bezkompromisowo prawdziwej wielkości musi na koniec zetknąć się z Bogiem. Najmłodsza wreszcie jest legenda o przenoszeniu Dzieciątka Jezus przez rzekę. Zapisana w zabytku literackim pojawia się ona po raz pierwszy właśnie u Jakuba de Voragine, który nie wymyślił jej zapewne sam, tylko przejął skądś, ale niewątpliwie przyczynił się w znacznej mierze do rozgłosu, jakim się później cieszyła. Rozwinęła się ona najprawdopodobniej jako próba objaśnienia imienia świętego (Christopho-ros znaczy po grecku »noszący Chrystusa«). Ciekawe, że motyw ten, początkowo nie znany sobie, przejęła następnie hagiografia grecka od łacińskiej. W rezultacie tych wszystkich przemian legenda o św. Krzysztofie, tak jak ją czytamy u Jakuba de Voragine, składa się z dwu części: druga z nich jest starą legendą grecką o męczenniku z Licji, powtórzoną w sposób nader zbliżony do ujęcia Jana z Mailly (Dondaine, s. 267-270) - i ta jest schematyczna i mniej ciekawa. Pierwsza natomiast, opowiadająca o tym, jak szukał »najpotężniejszego pana«, a potem przenosił Dzieciątko Jezus przez rzekę, należy niewątpliwie do najciekawszych legend chrześcijańskich. Obie części wiąże ze sobą ciekawie zarysowana postać bohatera jako dobrodusznego osiłka, którego nikt nie potrafi silą zmusić do posłuchu, ale który też nie umiał długo się modlić ani pościć i tylko siłą swych ramion mógł służyć Chrystusowi. Niewątpliwie taki święty był zrozumiały i sympatyczny dla wielu ludzi w bardzo pod niejednym względem prymitywnych wiekach średnich. Dzieje tej legendy kreśli H. Delehaye, Cinq lecons sur la methode hagiographique, Bruxelles 1934, 142-146.
|