![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
|
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
Jacek Woroniecki OP |
![]() |
SZTUKA MODLITWY
![]() Modlitwa Maryi |
![]() |
"A Maryja wszystkie te słowa zachowywała, rozważając
w sercu swoim."
Łk 2, 19 |
![]() |
Zaczerpnąwszy światła i zachęty do modlitwy u źródeł Zbawiciela
(por. Iz 12, 3), zwróćmy się teraz do Jego Najświętszej Matki
i przyjrzyjmy się, jak też w Jej duszy odbywał się ten cudowny
proces obcowania z Bogiem. Od Jezusa dzieli Ją nieskończoność,
jaka jest między Stwórcą a stworzeniem. W Nim bowiem nawet to, co
jest stworzone, tj. natura ludzka, będąc zaszczepiona na osobie
Boskiej, wznosi się tak wysoko ponad wszelkie inne stworzenia,
że zwykłe jej czynności — a więc i modlitwa — osiągają wyżyny,
na które ludzkość wznieść się nie może. Inaczej u Maryi,
która jest takim samym stworzeniem jak my wszyscy i przez to
jest nam bliższa i bardziej dostępna do naśladowania z naszej
strony. I Ją wprawdzie oddziela od nas wielki dystans już nie
Stwórcy od stworzenia, ale świętości nieskalanej grzechem i z
tego względu jest Ona bliższa Jezusa niż nas. Oni dwoje tylko,
Syn i Matka, wolni od zmazy grzechu pierworodnego, mają w
duszy tę całkowitą przejrzystość na światło Boże i tę zdolność
całkowitego oddania się — bez żadnego zatrzymywania się na sobie
- dobru najwyższemu. Toteż nie sposób w takim studium ogólnym o
modlitwie pominąć Maryi. Taka chwila zastanowienia się nad tym,
czym musiała być modlitwa w Jej duszy, na pewno dobrze zrobi
każdemu, kto się chce nauczyć dobrze modlić.
|
![]() |
Podczas gdy jednak o modlitwie Jezusa Ewangelia nam
przechowała wiele wiadomości, o modlitwie Maryi milczy prawie
zupełnie. Jedynie więc z zachowania się w tych kilku nielicznych
scenach, w których jest o Niej mowa, będziemy mogli wysnuć,
czym musiała być dla Maryi modlitwa.
|
![]() |
Przepiękny kantyk Wielbij, duszo moja, Pana świadczy dobitnie,
że już od zarania swego życia Maryja karmiła swą duszę starą
tradycyjną modlitwą ludu wybranego. Szczególnie Psalmy, te pieśni
modlitewne, ułożone z natchnienia Ducha Świętego przez króla
Dawida i innych gorliwych wyznawców Bożych, musiały być często
na Jej ustach i w sercu. Toteż gdy na głos Elżbiety poczuła
sama w sobie natchnienie, aby głośno wyrazić swe uwielbienie
i wdzięczność dla Pana, uczyniła to w tym tradycyjnym tonie
Psalmów i hymnów chwalebnych Starego Przymierza, przewyższając
je wszystkie mocą, prostotą i wdziękiem. Magnificat stał się
codzienną modlitwą wieczorną Kościoła, bo nic lepiej nie wyraża
uwielbienia i wdzięczności duszy ludzkiej za dary Boże, które
tak nieskończenie przekraczają to wszystko, co nam się od Stwórcy
należy i czego się od Niego spodziewamy.
|
![]() |
Znamienne są słowa, które św. Łukasz dwukrotnie powtarza w
Ewangelii dzieciństwa, że Maryja zachowywała i rozważała w swym
sercu to wszystko; co się z Nią i wokoło Niej działo. Po raz
pierwszy — pisze on — rozważała je wnet po narodzeniu Dzieciątka i
cudownym powiadomieniu o nim pasterzy betlejemskich przez aniołów
(Łk 2, 19), po raz drugi zaś z okazji znalezienia dwunastoletniego
Jezusa w Świątyni pośród doktorów (Łk 2, 51).
|
![]() |
Chodzi tu na pewno o modlitwę, tj. rozważanie dobrodziejstw
Bożych przepojone miłością i wdzięcznością dla Tego, od którego
one płyną. Już od dzieciństwa dusza Maryi przywykła do tego
obcowania wewnętrznego z Bogiem, a treścią jego było objawienie
Starego Przymierza i wielki plan zbawienia zapowiedziany
w nim ludzkości. Teraz — w miarę jak plan ten zaczyna się
urzeczywistniać w Jej oczach i z Jej czynnym udziałem — treść
modlitwy Maryi pogłębia się wciąż i wzbogaca. Magnificat świadczy
nam o tym pierwszym wybuchu miłości pod wrażeniem zwiastowania
i pozwala wnioskować, że w miarę jak się plany Boże rozwijają,
i modlitwa wciąż w duszy Maryi mocniejszymi rozbrzmiewa tonami,
ukrytymi wprawdzie już przed ludźmi, ale tym milszymi Bogu.
|
![]() |
Po wzruszających zapowiedziach w dniu zwiastowania i
nawiedzenia, przychodzą radosne chwile narodzenia z hołdem
aniołów, pasterzy, starców w Świątyni i wreszcie mędrców
ze Wschodu. W dwóch ostatnich scenach brzmi już jedna nuta
grozy i wkrótce wybucha ona w całej pełni w rzezi niewiniątek,
która powoduje Najświętszą Rodzinę do szukania schronienia w
Egipcie. Jaka tu szeroka skala tematów do modlitwy dla duszy
wtajemniczonej jak nikt inny w tajemnice planów Bożych.
|
![]() |
Od powrotu z Egiptu do rozpoczęcia działalności publicznej
Jezusa już tylko raz Ewangelia otwiera zasłonę zakrywającą przed
naszymi oczyma tajemnice ukrytego życia w Nazaret, a to w tym
celu, aby nam pokazać pierwszą podróż Zbawiciela do Jerozolimy,
pierwsze Jego zetknięcie się z przedstawicielami ludu wybranego,
który Go od tylu wieków wyczekiwał, i pierwsze pojawienie w tej
Świątyni, gdzie wszystko o Nim mówiło, wszystko zapowiadało Jego
przyjście. Tajemnicze odłączenie się dwunastoletniego chłopca od
Matki i przybranego Ojca i niemniej tajemnicze nawet dla Nich
obojga wytłumaczenie z Jego strony tego kroku, dało okazję
św. Łukaszowi do zaznaczenia, jak się to krótkie przejście
odbiło w duszy Maryi. Czytamy więc u niego najpierw, że Maryja
nie zrozumiała w całej pełni odpowiedzi Jezusa, a następnie, że
zachowała ją wraz z całym tym przejściem w swym sercu, aby je tam
na modlitwie rozważać (Łk 2, 51). Widzimy ze słów, Ewangelisty,
że było w planie Opatrzności Bożej dawać Jej zrozumienie planu
tego wielkiego dzieła, do którego została powołana, nie od razu,
lecz powoli i stopniowo. Ona zaś odpowiadała, jak tylko mogła
najlepiej, przechowując w przepełnionym miłością sercu wszystko,
co widziała i słyszała, i snując z tego nieustającą modlitwę. W
ten sposób ukryta myśl Boża dojrzewała powoli w Jej duszy na
modlitwie i ze wzrostem świateł nadprzyrodzonych coraz jaśniejszym
się Jej stawało, czego Bóg od Niej jeszcze zażąda.
|
![]() |
Cały ten długi okres ukrytego życia w Nazaret da się sprowadzić
w życiu Maryi do tego zachowywania i rozważania w sercu Bożego
planu odkupienia, w miarę jak coraz jaśniejszym się stawał dla
Jej myśli. W tym cichym obcowaniu z sobą najpierw tych trojga, a
później po zgonie św. Józefa — dwojga tylko najświętszych postaci,
obok pracy modlitwa musiała zajmować o wiele więcej miejsca
niż rozmowa. Nie tyle słowem, ile wewnętrznym oddziaływaniem
duchowym musiał Zbawiciel odpłacać swej Matce za Jej trudy nad
swym wychowaniem, wychowując ze swej strony Jej duszę i kierując
Jej postępem po drogach Bożych. Toteż gdy przyszła chwila
opuszczenia ubogiego domu rzemieślniczego w Nazarecie, dusza
Matki była już całkowicie dojrzała do współpracy z Synem, nie
jawnej, ale ukrytej, dokonywanej cichą modlitwą w głębi duszy.
|
![]() |
Tej współpracy możemy się domyślić w dalszym ciągu opowiadania
ewangelicznego, choć ono tak mało o niej wspomina. Możemy
się jej domyślić w ciągu tych trzech lat życia publicznego,
kiedy Maryja z daleka towarzyszy swemu Synowi i z najwyższym
pietyzmem przechowuje w duszy wszystkie odgłosy, które do Niej
dochodzą o Jego działalności, o nauce, o cudach i dobrodziejstwach
okazywanych cierpiącej ludzkości, o modlitwach, na których nieraz
noce spędzał. Jeszcze bardziej wolno nam snuć przypuszczenia
na temat modlitwy Maryi, gdy w opisie Męki Pańskiej ujrzymy
Ją na Golgocie, stojącą u stóp krzyża i otrzymującą z ust Syna
ostatnie słowa pożegnania ziemskiego, tak pełne treści dla Niej
samej i dla nas. Jakże głębokim echem musiało się odbić w duszy
Matki to wszystko, co widziała i słyszała koło siebie, a jeszcze
bardziej — co oczyma duszy dostrzegała w duszy Syna.
|
![]() |
Odtąd Ewangelia o Najświętszej Pannie już nie wspomina
i tylko raz jeden jeszcze spotykamy się z Jej imieniem -
w Dziejach Apostolskich: tam gdzie jest mowa o zbieraniu się
apostołów w Wieczerniku w okresie owych dziesięciu dni dzielących
wniebowstąpienie od zesłania Ducha Świętego. Dowiadujemy się,
że wraz z apostołami zbierały się tam pobożne niewiasty,
które towarzyszyły Jezusowi w czasie Jego życia publicznego,
i że wśród nich była i Maryja, Matka Jego, i bracia Jego i że
wszyscy jednomyślnie trwali na modlitwie (Dz 1, 14). ,
|
![]() |
Mamy tu więc nader wyraźnie zaznaczony udział Maryi w
samych początkach Kościoła i to w tym, co w życiu jego będzie
najważniejsze, mianowicie w modlitwie wspólnej. Stąd wolno nam
też wysnuć wniosek, że nie brakło jej także w gronie apostołów
i po zesłaniu Ducha Pocieszyciela, który miał swym światłem
nauczyć ich wszelkiej prawdy i dać im jasne zrozumienie zadań
powierzonych im przez Zbawiciela. Jednym z pierwszych był nakaz
odtwarzania na Jego pamiątkę tego, czego On dokonał w czasie
Ostatniej Wieczerzy. I w samej rzeczy dwukrotnie nam wspomina
św. Łukasz w dalszym ciągu swych dziejów to uczestnictwo
łamania chleba, na które się pierwsi uczniowie Chrystusa
zbierali po domach (Dz 2, 42 i 46). Ze słów Ewangelisty
jasno wynika, że ta mała gromadka nie przestawała bynajmniej
bywać i w świątyni, aby brać jednomyślnie udział w uroczystym
kulcie Starego Przymierza, ale później powracając do domów,
w znacznie skromniejszych ramach liturgicznych, zapoczątkowała
kult eucharystyczny, który z czasem miał usunąć tamten i podbić
dla siebie świat cały.
|
![]() |
Najwierniejszą w obu tych kultach musiała być Maryja, bo też
i nikt tak jak Ona nie pojmował ich wzajemnego stosunku do tego
procesu powolnego odchodzenia w cień pierwszego, aby drugi mógł
się stać głównym ośrodkiem duchowego życia chrześcijan.
|
![]() |
O tym, jak się rozwijała modlitwa w duszy Maryi na tych
pierwszych zebraniach eucharystycznych, nic pozytywnego
wiedzieć nie możemy i daremnym byłoby chcieć ją ująć w jakąś
konkretną formę. Wolno natomiast snuć pewne ogólne rozważania o
doskonałości tej modlitwy i to nie tylko w tym końcowym okresie
Jej życia, ale i w całym jego ciągu. Punktem wyjścia winny być
dane wiary, odnoszące się do Maryi, które nas uczą o niezwykłych
Jej przywilejach i o wynikającej z nich zupełnie wyjątkowej
Jej doskonałości. Z konieczności musiały się one bardzo silnie
zaznaczyć w całym Jej życiu duchowym, a więc i w modlitwie,
w Jej nieustającym obcowaniu z Bogiem.
|
![]() |
Podstawą wszystkiego jest tu Boskie macierzyństwo Maryi oraz
pierwszy jego owoc — Jej niepokalane poczęcie. Maryja została
bowiem uchroniona od skazy grzechu pierworodnego w przewidywaniu
zasług Chrystusa, którego miała być Matką. Oba te przywileje łączą
się najściślej z sobą jako przyczyna i skutek — lub dokładniej
- jako cel i środek, który doń przygotowuje. Ta, która miała
w swym łonie począć Odkupiciela ludzkości z niewoli .grzechu,
musiała być sama wolna od wszelkiej najdrobniejszej jego skazy
i to właśnie zapewnił Jej przywilej niepokalanego poczęcia.
|
![]() |
Z tego przywileju wypływa i cała doskonałość życia duchowego
Maryi, a więc i doskonałość Jej modlitwy. wolna od tego rozstroju,
który grzech pierworodny wniósł do naszej duszy, nie miała Ona
tych odruchów wyobraźni, które nam tak utrudniają skupienie
na modlitwie. We wnętrzu Jej duszy panowało zawsze doskonałe
skupienie i myśl Jej z całą powolnością dla rozkazów woli szła
tam, dokąd ją miłość Boga i bliźniego zwracała.
|
![]() |
Jeszcze znamienniejsze i ważniejsze było to, co niepokalane
poczęcie zapewniało Maryi w dziedzinie uczuć i woli, gdzie
bolesny rozstrój naszej natury najsilniej daje się odczuwać w
formie owych trzech pożądliwości, o których nas uczy św. Jan
(1 J 2, 16). U Niej nie tylko nie było żadnego nieumiarkowanego
pożądania dóbr tego świata i poruszeń zmysłowych buntujących się
przeciw rozumowi i woli, ale i w samej dziedzinie ducha nie było
tam tych wiecznych zwrotów do siebie, które w nas zanieczyszczają
najpiękniejsze wzloty naszej duszy i nawet na modlitwie nie dają
nam spokoju. O Niej jednej można powtórzyć to, co św. Paweł
powiedział o Jezusie, iż nie podobał się sobie (Rz 15,
3), to znaczy, że i Ona nie miała tego lubowania się w sobie i
zatrzymywania się myślą na sobie, ale że widok wielkich rzeczy,
które Bóg czynił w Jej duszy, był zawsze tylko pobudką do aktu
czci i uwielbienia dla ich Sprawcy. Wszak to jest podstawowy ton
kantyku Wielbij, duszo moja, Pana i tym tonem brzmiała cała Jej
modlitwa, całe życie wewnętrzne.
|
![]() |
Nie mogło więc być w nim miejsca na te głębokie i nieraz
długotrwałe procesy oczyszczenia, przez które przechodzą dusze
szczególnie uprzywilejowane przez Boga, nim dojdą do wyższych
stopni modlitwy. Ona ich nie potrzebowała, gdyż dusza Jej od
momentu, gdy została stworzona, posiadała przezroczystość
kryształu, w którym nic nie staje na przeszkodzie światłu
Bożemu. To, do czego zaledwie w nieznacznym zakresie i w
niewielkim stopniu dochodzą najświętsze dusze, wspinając się
po stromych drogach oczyszczenia, oświecenia i zjednoczenia,
to Maryja posiadała od razu. Od pierwszej chwili miała to, co u
nich było kresem, do którego dążyły, a mianowicie zjednoczenie
z Bogiem przebywającym w duszy z jasną przy tym świadomością,
że zjednoczenie to zawdzięcza Wcielonemu Słowu Bożemu.
|
![]() |
Czymże wobec tego musiała być modlitwa w Jej duszy w chwilach,
w których to Wcielone Słowo Boże nosiła jeszcze w swym dziewiczym
łonie albo karmiła Go swą piersią i tuliła do łona, gdy później
czuwała nad Nim i długie lata współżyła w szarym, codziennym
trudzie, gdy Go słyszała nauczającego, gdy stała u stóp krzyża
i wreszcie witała Zmartwychwstałego? Tego żaden umysł nie
potrafi wyrazić, ale z zachwytem stawać będzie zawsze przed tą
tajemnicą wewnętrznego życia Maryi. To pewne, że w Jej życiu w
całej pełni doskonałości urzeczywistnione zostało najgorętsze
pragnienie wszystkich świętych dusz ze św. Pawłem na czele -
jakiegoś bardzo ścisłego, intymnego, wewnętrznego zjednoczenia z
Chrystusem. Nie zewnętrzne obcowanie z Synem przez tyle lat było
najważniejszym w Jej życiu, ale wewnętrzne zjednoczenie ich dusz,
a ono w niczym nie uległo zmianie, gdy się od siebie oddalili
z początkiem życia publicznego. Później zaś od Wieczernika,
Ogrójca i Kalwarii poprzez zmartwychwstanie, wniebowstąpienie
i zesłanie Ducha Świętego jeszcze bardziej się zacieśniało i
pogłębiało. Dusza Maryi porozumiewała się z duszą Jezusa tym
głębokim zjednoczeniem wewnętrznym o wiele doskonalej, niż my
się między sobą porozumiewamy za pomocą słów.
|
![]() |
Wobec tej doskonałości życia duchowego Najświętszej Panny,
niejeden może zadać sobie pytanie, czy wobec tego mogło być w
Jej życiu miejsce na zasługę, skoro nie znała Ona w nim tych
walk i zmagań, które nasze życie przepełniają. Takie stawianie
tego zagadnienia wynika z błędnego pojmowania źródła zasługi. Nie
trudności, jakie się ma do pokonania, stanowią o istocie zasługi,
ale miłość, z jaką uczynek spełniamy. Trudności są tylko jej miarą
zewnętrzną czy też wskaźnikiem, bo to, że ktoś pomimo wielkich
trudności zdobył się na dany czyn, świadczy, iż wola jego bardziej
go chciała, że mocniej ukochała cel, do którego on prowadzi. Nie
jest to jednak wskaźnik nieomylny, bo i w stosunkach między ludźmi
bardziej sobie cenimy drobną i łatwą usługę wyrządzoną chętnie
i świadczącą o miłości, niż większą, trudniejszą, wyświadczoną
z ociąganiem się i nie dowodzącą wielkiej miłości dla nas.
|
![]() |
Jeśli to weźmiemy pod uwagę, to łatwo zrozumiemy, że przywilej
niepokalanego poczęcia nie tylko nie zmniejszył u Najświętszej
Panny możności zasługi, ale ją ogromnie zwiększył przez to, że
nie dopuścił, aby Jej miłość Boga była czymkolwiek skrępowana lub
zahamowana, tak jak się to u nas dzieje. Wolna od tych zwrotów
do siebie, które w naszym życiu duchowym zawsze coś Bogu ujmują,
mogła Ona w każdym swym czynie zewnętrznym czy wewnętrznym,
w każdym poruszeniu duszy, oddać się Bogu całą mocą woli i
przez to uzyskać większy jeszcze stopień zjednoczenia z Nim,
a jednocześnie wzmożenie łaski uświęcającej i towarzyszących
jej cnót. I pod tym więc względem modlitwa Maryi posiadała
doskonałość niedostępną dla grzesznego rodu ludzkiego.
|
![]() |
Wszystko to nam tłumaczy wyjątkowe miejsce, jakie Maryja
zajmuje w dziele odkupienia; nie jest Ona tylko biernym jego
przedmiotem, ale i czynnym współpracownikiem. Już jako bierny
przedmiot odkupienia, inaczej niż my Ona je przyjęła. Podczas
gdy bowiem my wszyscy zostajemy odkupieni przez chrzest święty z
niewoli grzechu, w którą wpadliśmy, Maryja przez zasługi Tego,
który miał być Jej Synem, została od niej w samej chwili swego
poczęcia uchroniona. Dzięki temu przywilejowi stała się Ona
zdolna jak nikt inny do czynnej współpracy w dziele, którego
Jej Syn przyszedł dokonać na świecie. W miarę jak całą pełnią
swej miłości odpowiadała udzielanym Jej łaskom i spełniała swe
obowiązki Matki Odkupiciela, Bóg wzbogacał Jej duszę większymi
łaskami i odkrywał Jej stopniowo coraz więcej ze swych planów.
|
![]() |
Nie można wątpić, że Maryja jeśli nie wprost słowami z ust
Jezusa, to przez wewnętrzne połączenie z Jego duszą otrzymała
pełne zrozumienie Jego ofiary krzyżowej, tak iż na Golgocie Ona
jedna pojmowała doniosłość wszystkiego, co się tam działo. I
nie tylko pojmowała, ale pomimo bólu przenikającego Jej duszę,
godziła się na tę ofiarę, mającą zadośćuczynić za grzechy całego
świata i łączyła z nią ofiarę swego macierzyńskiego serca. Na tym
opierają się te tytuły, które często Jej dajemy: Współodkupicielki
rodu ludzkiego i Wszechpośredniczki wszystkich łask. Ona jedna
brała czynny i świadomy udział swą modlitwą w akcie odkupienia,
jakiego Chrystus dokonał na krzyżu swą śmiercią, a że aktem
tym zdobył On wszystkie bez wyjątku łaski, jakie kiedykolwiek
ludzkość uzyskała i uzyska, przeto i udział Jego Matki rozciąga
się równie daleko, jak i zbawczy wpływ Syna.
|
![]() |
Związek ten nie mógł ustać u kresu życia doczesnego Maryi. Stąd
to ogólne przekonanie wiernych, że i po śmierci jest Ona u boku
Syna Jego współpracowniczką, że dopuścił On Ją do rządów, jakie
sprawuje nad swym Kościołem w niebie, na ziemi i w czyśćcu,
tak iż nic się tam nie dzieje, w czym by Ona nie brała udziału
swym wstawiennictwem (...).
|
![]() |
Spis treści |