Pełnia modlitwy
Jacek Woroniecki OP



SZTUKA MODLITWY
Modlitwa Jezusa

"I stało się w owe dni. iż Jezus odszedł na górę się modlić i noc spędził na modlitwie do Boga."
Łk 6, 12


Przebiegliśmy naukę o modlitwie, przyjrzeliśmy się następnie, jak się praktycznie zabierać do nabycia jej umiejętności, zostaje nam jeszcze spojrzeć na wzory modlitwy w życiu tych naczelnych postaci naszej świętej wiary, które pod wszelkimi względami mają nam służyć przykładem i zachętą w spełnianiu naszych podstawowych obowiązków chrześcijańskich.

Na pierwszym miejscu stoi tu sama postać Chrystusa i choć to w pierwszej chwili może wywołać zdziwienie, od Niego pierwszego mamy się uczyć, jak się modlić. Chwilowe to zdziwienie wywołuje pamięć o Jego Bóstwie i zapomnienie o człowieczeństwie. Ale jeżeli Chrystus był w całej pełni Bogiem i w całej pełni człowiekiem, to musiał On posiadać wszystko, co należy do doskonałości natury Boskiej, i wszystko, co należy do doskonałości natury ludzkiej. Trudno pojąć naszemu umysłowi, jak jest możliwe połączenie tych obu natur, ale też mamy tu do czynienia z tajemnicą wiary, przekraczającą naszą możność poznania.

Do najważniejszych przejawów doskonałości natury ludzkiej należy obcowanie ze swym Stwórcą i wracanie do Niego, jako do swego początku i końca, aktami poznania i miłości. Nie przychodzi jej to łatwo, bo obciążona dziedzictwem pierwszych rodziców - i w sobie, i wokoło siebie napotyka różnorodne przeszkody, które ją od Boga odgradzają i nawet odciągają. Dopiero w miarę jak zostaną opanowane wrodzone złe skłonności i jak poszczególne władze duszy zostaną oczyszczone z grzesznego przywiązania do rzeczy doczesnych, utrwala się w naturze ta zdolność obcowania z Bogiem, nabywa ona bowiem tego, co św. Paweł nazywał wolnością chwały synów Bożych (Rz 8, 21).

W Chrystusie Panu rzecz miała się inaczej. On przejął naturę ludzką bez skazy grzechu pierworodnego, a więc bez tych skłonności do zatrzymania się nad stworzeniem i lgnięcia do niego, które są dla nas wszystkich największą przeszkodą w modlitwie. Nawet tych zwrotów do siebie i upodobań w sobie, które nieustannie zanieczyszczają nasze życie duchowe, On nie mógł zupełnie doświadczyć, jak to św. Paweł wyraził, mówiąc, że Chrystus nie podobał się sam sobie (Rz 15, 3). Toteż modlitwa w Jego duszy, nie napotykając na żadne przeszkody i mając swój pokarm w Słowie Bożym, hipostatycznie z nią zjednoczonym, osiągała takie wyżyny doskonałości, na które nasz umysł za nią podążyć nie zdoła. I modlitwa przeto Chrystusa jest dla nas pełna tajemnicy, toteż z głębokim duchem wiary i pokorą należy przystępować do wszelkich rozważań na jej temat.

Punktem ich wyjścia będzie zawsze nauka o pełnej naturze ludzkiej Chrystusa, z którą przyjął On wszystkie te same władze i skłonności i nawet dolegliwości, jakie i my mamy, słowem wszystko co ludzkie, oprócz grzechu (por. Hbr 4, 15). Toteż i w Jego modlitwie znajdziemy te same składniki co i w naszej, znajdziemy w niej te same różnorodne formy i przejawy modlitwy, czy to ze względu na przedmiot, czy też na jej wykonanie.

Już w czasie chrztu w Jordanie, jak czytamy w Ewangelii, Jezus modlił się, podczas gdy niebo się otwarło i Duch Święty pod postacią gołębicy zstąpił na Niego i rozległ się głos z nieba: Tyś jest Syn mój miły, w tobie sobie upodobałem (Łk 3, 23). Szczególnie jednak zdumienie budzi w nas opowiadanie ewangeliczne o modlitwie Jezusa w Ogrójcu, z którego wynika, że modlił się On za siebie samego i to z takim napięciem sił ducha i ciała, iż pot jako krople krwi spływał z Niego na ziemię (por. Łk 22, 44). Św. Paweł, mając na myśli to głębokie zmaganie duchowe Jezusa w Getsemani pisze, że zanosił modlitwy i pokorne prośby do tego, który mógł go wybawić od śmierci, z wołaniem i potężnym łzami (Hbr 5, 7).

Św. Tomasz, tłumacząc nam. te teksty Pisma Świętego, zwraca uwagę, że Chrystus Pan nie tylko w czynnikach zmysłowych swej natury ludzkiej, ale i w samej woli, gdy idzie o jej podstawowe skłonności przyrodzone, odczuwał największą odrazę do męki, która Go czekała, i tej odrazie dał On wyraz w prośbie o odwrócenie kielicha. Czynił to zarówno w tym celu, abyśmy mieli na zawsze dowód, jak całkowicie był człowiekiem obdarzonym wszystkimi uczuciami i afektami natury ludzkiej, jak też w celu nauczenia nas, że tego rodzaju skłonności, choć się sprzeciwiają temu, co Bóg chce, nie są jeszcze przez to grzeszne, z chwilą gdy człowiek nad nimi zapanuje i podporządkuje je wyższej woli Bożej. Wolno nam je nawet Bogu z całą ufnością wyjawiać na modlitwie, bylebyśmy tę modlitwę zakończyli z głębi duszy wypływającymi słowami wszakże nie moja, ale twoja niech się stanie wola (Łk 22, 42). Toteż nigdy ludzkość nie znajdzie więcej pokrzepienia i otuchy w chwilach głębszych cierpień duchowych, przede wszystkim w przededniu większych ofiar, których Bóg nieraz może zażądać, jak tam, w Ogrójcu, między Wieczernikiem a Kalwarią.

Ale i inne formy modlitwy Chrystusa Pana znajdujemy w Ewangelii. Tak. więc u grobu Łazarza, podniósłszy oczy swe w górę, dziękuje Ojcu za to, że Go wysłuchał i przez to wzbudził wiarę w Jego Boskie posłannictwo wśród otaczających Go uczniów (por. J 11, 42). Tak samo w modlitwie arcykapłańskiej. po Ostatniej Wieczerzy, prosi o należną Mu po zmartwychwstaniu chwałę ciała: a teraz wsław mnie ty, Ojcze, u siebie chwałą, którą miałem u ciebie pierwej, niźli świat był (J 17, 5). I tu też dał nam Zbawiciel przykład, jak mamy za łaski nam okazywane dziękować, i jak prosić o to, czego nam się wolno od Boga spodziewać.

Nic wszakże dziwnego, że Ewangelie o wiele więcej miejsca poświęcają modlitwie Jezusa za innych. Moc Jego zbawcza jako Boga była uzależniona poniekąd od tej czynności ludzkiej, ustanowionej przez Boga dla zbawienia dusz, a mianowicie od modlitwy. Toteż czytamy, jak się modli za wybranych przez siebie apostołów - czy pojedynczo wziętych, jak za św. Piotra (Łk 22, 32), czy też za wszystkich razem (J 17, 9-22). Czytamy dalej, że się modli za swe miasto ojczyste, Jerozolimę (Mt 23, 37), za dzieci, na których niewinne główki kładzie swe błogosławiące ręce (Mt 19, 13), jak wreszcie na Golgocie modli się za swych oprawców (Łk 23, 34).

Głębsze zastanowienie nad tajemnicą wcielenia pozwala nam dojść do wniosku, że modlitwą swą Jezus obejmował całą ludzkość, i to nie ogólnikowo, ale nader szczegółowo, to znaczy, że wiedza Jego ani w przestrzeni, ani w czasie nie miała granic, tak iż znał On wszystkich ludzi Mu współczesnych, i wszystkich, którzy już dawniej żyli na świecie albo mieli nań przyjść aż do końca wieków. Umysł Jego na mocy zjednoczenia duszy ze Słowem Bożym czytał w Nim jak w otwartej księdze dzieje ludzkości i każdą jednostkę we wszystkim, co jej jest najbardziej osobistym, przenikał do głębi.

Św. Paweł miał jasną świadomość tej wszechobejmującej wiedzy i miłości Chrystusa, gdy pisał do Galatów, iż żyję w wierze Syna Bożego, który mię umiłował i wydał samego siebie za mnie (2, 20). Aczkolwiek nie spotkał on Jezusa w czasie Jego ziemskiego życia, był jednak głęboko przekonany, że wzrok duszy Zbawiciela jeszcze za jego ziemskiej pielgrzymki go dosięgał, że Zbawiciel miłował go, modlił się za niego, że na krzyżu mękę swą ofiarował za niego w taki sposób, jakby on jeden był przedmiotem tej miłości. Otóż słowa św. Pawła każdy z nas ma równie prawo powiedzieć o sobie, albowiem Chrystus każdego z nas znał i miłował i za każdego z nas ofiarował się Ojcu niebieskiemu, nie wspólnie za wszystkich razem, ale niejako osobno za każdego, jakby tylko o niego jednego chodziło. Każdy przeto z nas winien być głęboko przekonany o tym, że modlitwa Jezusa, gdy chodził po tej ziemi, i jego dosięgała, że obejmowała całe jego życie od urodzenia do śmierci we wszystkich jego szczegółach i że przenikała do tajników jego życia duchowego i dostrzegała w nich to, co przed oczami własnej jego duszy długi czas mogło być ukryte. Żyć przeto po chrześcijańsku pod wzrokiem Chrystusa, to żyć w tym ciągłym przekonaniu, że plan Opatrzności kierujący ścieżkami naszego żywota został ustalony modlitwą Chrystusa, że już wtedy nasze postępowanie odbijało się w Jego Boskim Sercu i albo pocieszało je swą wiernością, albo raniło opieszałością lub co gorsza - zdradą. Jasną świadomość tego miała bł. Aniela z Foligno. W jednym z tych wewnętrznych pouczeń, jakie od Chrystusa otrzymała, dziękował On jej za tę pociechę, której w czasie swej męki doznał poprzez wieki na widok jej nawrócenia i wiernego życia.

Gdy więc Jezus spędzał całe noce na modlitwie, jak nam św. Łukasz przekazał, gdy następnie w Getsemani i na Golgocie staczał ostatni bój o zbawienie świata, roztaczały się przed Jego duszą dzieje całego rodu ludzkiego w najdrobniejszych szczegółach życia każdego z nas; i modlitwa Jego zdobywała dla każdego te łaski, które mu miały wystarczyć do osiągnięcia zbawienia. Z błaganiem łączył Jezus modlitwę przebłagalną: nie za swoje grzechy, bo ich nie miał, ale za grzechy nas wszystkich, które wziął na siebie (Iz 53, 12; 1 P 2, 24; Hbr 9, 28), i za które śmiercią swą, o wartości nieskończonej, na krzyżu całkowicie wyrównał znieważonemu przez nas Majestatowi Bożemu.

Nie zapominajmy wreszcie, że ponad powyższe formy modlitwy wznosił się z duszy Chrystusa nieustający hymn chwały na cześć Ojca niebieskiego. Każde najdrobniejsze poruszenie Jego duszy śpiewało chwałę Tego, który Go posłał na to, aby imię Jego wsławił na świecie (J 17, 4). I w życiu Chrystusa modlitwa pochwalna zajmowała pierwsze miejsce i ona to nadawała ton całemu Jego życiu duchowemu. Już od pierwszej chwili poczęcia w łonie Dziewicy Matki, poprzez lata dziecinne i młodzieńcze w Betlejem, w Egipcie i w Nazarecie, później — w czasie działalności publicznej aż do śmierci krzyżowej, i wreszcie w czasie czterdziestu dni życia w ciele chwalebnym, naczelną pobudką wszystkiego, co Jezus czynił, było, aby Bóg Ojciec był w Nim uwielbiony (J 14, 13).

Gdy sobie uświadomimy to wszystko, co nam Ewangelie opowiadają o modlitwie w życiu Jezusa, lepiej zrozumiemy ten okrzyk, który się wyrwał z ust apostołów: Panie, naucz nas modlić się (Łk 11, 1). Nie mogli oni nie widzieć, jak modlitwa przenikała całe Jego życie, jak promieniowała z Jego osoby na całe otoczenie, jak ożywiała nauczanie. Zdawać sobie też musieli sprawę z tego, że modlitwa ich Mistrza przewyższa nieskończenie wszystkie praktyki modlitewne, do których oni byli przyzwyczajeni w Starym Zakonie, że jest bardziej wewnętrzna, duchowa, bardziej bezpośrednio prowadząca do Boga. Znane im były słowa Zbawiciela do Samarytanki, zapowiadające nadejście godziny, gdy prawdziwi czciciele będą czcili Ojca w duchu i prawdzie (J 4, 23), toteż w duszach ich z początku na pół świadomie, potem coraz wyraźniej budziło się pragnienie tej umiejętności bardziej wewnętrznego i duchowego obcowania z Ojcem niebieskim.

W odpowiedzi na ich prośbę nauczył swych wybranych tej cudownej modlitwy, którą nazywamy Modlitwą Pańską i która nigdy nie przestanie być aż do końca świata wzorem wszelkiej modlitwy chrześcijańskiej, wzorem — regułą, na którym każda z nich będzie musiała się opierać i do którego każda z nich winna wracać. (...)

W miarę jak zbliżała się chwila rozwiązania, modlitwa Chrystusa coraz bardziej musiała uderzać apostołów i zagrzewać ich dusze. W szczególności na trzy momenty należy tu zwrócić uwagę, Jeden - to cudowna modlitwa kapłańska zachowana w siedemnastym rozdziale Ewangelii św. Jana, a wypowiedziana publicznie, wobec apostołów, po Ostatniej Wieczerzy i ustanowieniu Eucharystii, bezpośrednio przed męką. Tą najwznioślejszą modlitwą, jaką świat słyszał, pożegnał się Jezus z wybranym gronem swych współpracowników, nic więc dziwnego, że głęboko zapadła ona w duszę i utkwiła w pamięci najmłodszego i najgorliwszego św. Jana. Drugim momentem, w którym modlitwa Chrystusa szczególnym zajaśniała blaskiem, było konanie w Ogrójcu. Początkowo nie zrobiła ona na nich równie silnego wrażenia, bo senność zamknęła im oczy, ale później, gdy oświeceni Duchem Świętym rozważali te święte godziny, w których okazali się tak ospałymi, zdali sobie jasno sprawę, jakich wielkich spraw byli tam świadkami. Dzięki temu modlitwa w Ogrójcu stała się przedmiotem pierwszych katechez ewangelicznych i z nich przeszła do trzech pierwszych Ewangelii.

Najwyższe wzory modlitwy dał nam jednak Chrystus w tym czasie, kiedy składał ofiarę życia na Golgocie. Siedem słów, jakie wypowiedział z wysokości krzyża, nie przestanie być dla nas nigdy tym ogniskiem, u którego zapalać będziemy nasze modlitwy i zagrzewać serca.

Ale z końcem Jego ziemskiego życia na Golgocie modlitwa Jego nie ustała. Św. Paweł uczy, że zasiadłszy po zmartwychwstaniu na prawicy Ojca, Chrystus wciąż żyje, aby się wstawiać za nami (Hbr 7, 25). Jednym z celów wcielenia było dać mu takiego orędownika, którego głos nie mógłby nie być wysłuchany, bo przemawia nim do Ojca niebieskiego współistotny Mu Syn, który swym życiem ziemskim i śmiercią wynagrodził Mu zniewagę i odkupił cały ród ludzki.

Choć w innej postaci niż na ziemi, modlitwa Chrystusa trwa dalej po Jego śmierci, zmartwychwstaniu i wniebowstąpieniu i trwać będzie na wieki. Jej składnik pochwalny i dziękczynny nigdy nie ustanie i w chórze błogosławionych zastępów wielbiących Boga, głos Chrystusa zawsze będzie nad wszystkimi innymi górował poprzez wieki, bez końca i kresu. Natomiast modlitwa Jego błagalna i przebłagalna trwać będzie tylko do końca świata i wtedy dopiero ustanie, gdy liczba wybranych będzie wypełniona i sprawiedliwości Bożej na tej ziemi stanie się zadość. Do tej chwili nie przestanie ona czuwać nad światem i wyjednywać mu u miłosierdzia Boskiego łaski przebaczenia, odrodzenia i wytrwania.

Nie traćmy tego nigdy sprzed oczu, że swoje modlitwy zanosi tam za nas ten sam Jezus, łączący w sobie naturę Boską i ludzką. Modli się On za nas nie jako Bóg, ale jako człowiek. Uwielbiona i cudownie przeistoczona natura ludzka nie zamarła w Nim tam bynajmniej w bezczynności, ale zaszczepiona na osobie Boskiej, tam dopiero rozwinęła do najwyższego stopnia swe najistotniejsze czynności. A wszak wśród nich: modlitwa zajmuje pierwsze miejsce.

Co jednak tajemnicę modlitwy Chrystusa w niebie czyni jeszcze bardziej doniosłą i pociągającą dla nas, to jej cudowny związek z nami, z naszymi osobistymi modlitwami. Wystarczy wymienić dogmat Mistycznego Ciała i dogmat Eucharystii, aby sobie uprzytomnić, do jakiego stopnia modlitwa Chrystusa jest nam bliska. Przez ofiarę eucharystyczną odbywa się ona regularnie wśród nas, gdy otaczamy ołtarze, zaś na mocy zjednoczenia w Mistycznym Ciele Kościoła — rozlega ona w nas samych, w duszach naszych, w których Duch Święty, Duch Chrystusa, modli się za nas wzdychaniem niewymownym (Rz 8, 26). Głęboko uświadamiał to sobie św. Paweł, gdy mówił, że sam on już nie żyje, ale żyje w nim Chrystus (Ga 2, 20) — żyje, modli się w nim i działa przez niego.

I my wszyscy za jego przykładem winniśmy sobie duchem wiary uświadamiać ten tajemny nasz stosunek do Chrystusa, który chce w nas i przez nas się modlić. Przez nas chce On dalej prowadzić życie modlitwy, które zapoczątkował w czasie swej ziemskiej pielgrzymki i które teraz wiedzie i tam w niebie na prawicy Boga, Ojca i tu, na ziemi, pod podwójną osłoną postaci Ciała eucharystycznego i Ciała Mistycznego. Jak serce tętnem odbija się we wszystkich żyłach krwionośnych naszego ciała, tak i modlitwa Chrystusa, wyraz Jego miłości dla Boga i dusz, pulsuje w duszach Mu oddanych, i pulsuje tym silniej, im bardziej są one w duchu wiary świadome tego tajemnego związku z modlitwą Chrystusa. Momentem zaś, w którym winny sobie tę łączność w szczególny sposób uświadamiać, jest msza święta i komunia. Cóż bowiem może nam bardziej uprzytomnić, iż naprawdę Chrystus chce się w nas modlić, jak nie to łączenie się z nami w ofierze i pokarmie eucharystycznym.

Jak organy w kościelnym nabożeństwie podtrzymują śpiew wiernych, zespalają w jedno ich głosy i kierują nimi, tworząc harmonijną całość, tak i modlitwa Chrystusa harmonizuje modlitwy wiernych całego świata w jeden potężny hymn chwały i w ten sposób urzeczywistnia istotny cel, dla którego został On stworzony. Urzeczywistnia ona też cel tajemnicy wcielenia, który sam Zbawiciel wyraził w swej modlitwie arcykapłańskiej, gdy mówił do Boga Ojca: A nie tylko za nimi proszę, ale i za tymi, którzy przez słowo ich uwierzą we mnie, aby wszyscy byli jedno, jako ty, Ojcze, we mnie, a ja w tobie, aby i oni w nas jedno byli, aby uwierzył świat, żeś ty mnie posłał. A ja chwałę, którą mi dałeś, dałem im, aby byli jedno, jako i my jedno jesteśmy. Ja w nich, a ty we mnie, aby osiągnęli doskonałą jedność i żeby świat poznał, żeś ty mnie posłał, i umiłowałeś ich, jako i mnie umiłowałeś (J 17, 20-23).





Spis treści