![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
|
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
Jacek Woroniecki OP |
![]() |
SZTUKA MODLITWY
![]() Modlitwa myślna |
![]() |
"Ale ty, gdy się modlić będziesz, wnijdź do izdebki
swojej a zawarłszy drzwi,
módl się Ojcu twemu w skrytości, a Ojciec twój, który widzi w skrytości, odda tobie." Mt 6, 6 |
![]() |
Rozważywszy doniosłość społecznej modlitwy Iiturgicznej i jej
wartości wychowawcze, przejdziemy teraz do modlitwy bardziej
indywidualnej, którą nazywamy też modlitwą wewnętrzną albo
myślną, albo po prostu rozmyślaniem. I modlitwa liturgiczna,
gdy jest dobrze uprawiana, jest wewnętrzna, ale odbywa się ona
zawsze w pewnych warunkach zewnętrznych, od których jest ściśle
uzależniona. Tego w modlitwie myślnej nie ma i dlatego nazywamy
ją modlitwą wewnętrzną. Mniej szczęśliwa jest nasza polska
nazwa "rozmyślanie'`, którą tłumaczymy łacińskie meditatio,
może ona bowiem wywołać mniemanie, że cała modlitwa myślna
sprowadza się do samego myślenia, czyli do samej tylko czynności
rozumu. Niewątpliwie, że u początkujących ten czynnik myślenia
zajmuje sporo miejsca, tak iż ich modlitwa wewnętrzna jest przede
wszystkim rozmyślaniem, ale z postępem życia duchowego staje się
nim ona coraz mniej, toteż coraz mniej na to miano zasługuje. Z
terminem rozmyślania związane są znane uprzedzenia do wyższych
form modlitwy myślnej, w których jest coraz mniej dyskursywnego
rozważania, a coraz więcej afektów woli, a szczególniej coraz
więcej miłości.
|
![]() |
Po tym wyjaśnieniu nie będziemy się wahać, aby używać nadal
nazwy rozmyślanie dla oznaczenia modlitwy myślnej początkujących;
jest ona zbyt zadomowiona w naszym języku, aby można było
ją usuwać, i dobrze wyjaśniona nie powinna dawać powodu do
nieporozumień.
|
![]() |
Modlitwa myślna jest promieniowaniem modlitwy liturgicznej. Kto
się do tej ostatniej przywiąże i nauczy się z niej czerpać
podniety do życia duchowego, ten nieraz poczuje potrzebę, aby
pójść za wezwaniem Zbawiciela i wszedłszy do swej izdebki,
a zawarłszy drzwi od niej, w skrytości rozważać sobie przed
majestatem Boga Ojca wielkie prawdy zbawienia. Niejednemu, który
nie ma możności wiele uczęszczać na nabożeństwa liturgiczne,
będzie ona musiała je zastąpić i stać się podstawą życia
duchowego. Dla wszystkich będzie najpotężniejszym środkiem do jego
pogłębienia, ożywienia i podnoszenia na coraz wyższy poziom. Słowa
Jeremiasza, iż spustoszeniem spustoszona jest wszystka ziemia,
gdyż nie masz, kto by rozważał w sercu (12, 11), nigdy nie
przestaną być prawdziwe. Biada społeczeństwu, w którym nie ma
liczniejszego zastępu dusz, mających stały zwyczaj rozważać w
swym sercu to, co Bóg nam objawił o sobie i o nas. Na drodze
do doskonałości i do zbawienia jest to najpotężniejszy środek,
toteż nic dziwnego, że św. Teresa obiecywała zbawienie każdemu,
kto by co dzień poświęcał choć kwadrans modlitwie myślnej.
|
![]() |
Otóż modlitwa myślna, podobnie jak każda czynność ludzka, ma
swe prawa rozwoju i od ich poznania i umiejętnego zastosowania
zależeć będzie, czy się ją lepiej czy gorzej odprawi, czy się w
niej będzie postępować naprzód, czy też nie. Stąd istnieje tyle
metod rozmyślania, szczególnie odkąd w XVI wieku św. Ignacy,
św. Teresa i św. Franciszek Salezy wysunęli je na czoło życia
duchowego i opracowali jego zasady. Różnice między nimi są jednak
tylko drugorzędne, wszystkie bowiem opierają się na podstawowych
danych naszej psychiki i z niej wysnuwają swe reguły, ucząc
nas, jak mamy kolejno zaprzęgać poszczególne władze naszej
duszy do systematycznego udziału w modlitwie. Już w rozdziale
VII niniejszego studium, zajmując się analizą psychicznych
władz człowieka i ich udziałem w modlitwie, przygotowaliśmy
te wiadomości, które nam teraz posłużą do wprowadzenia osób
początkujących na drodze życia duchowego do umiejętności
odprawiania medytacji. Jest to naprawdę umiejętność praktyczna,
czyli sztuka, i kto się systematycznie do niej przyłoży, wiele
korzyści z tego odniesie.
|
![]() |
Do modlitwy myślnej, tak zresztą jak do ustnej, trzeba się
zawsze przygotować jako do ważnej czynności, której byle jak robić
nie należy, w myśl słów Eklezjastyka: Przed modlitwą przygotuj
duszę twoją, a nie bądź jako człowiek, który kusi Boga (Syr
18, 23). Osoby prowadzące bardzo regularny tryb życia, nieraz
już wieczorem przygotowują sobie króciutko temat jutrzejszego
rozmyślania rannego i z nim na myśli starają się zasnąć i
obudzić. Dobrze jest choć krótko coś podobnego praktykować. Na
drugi dzień, rozpoczynając rozmyślanie, wypadnie zawsze stanąć
w obecności Bożej i odmówiwszy króciutko modlitwę, najlepiej
"Ojcze nasz", "Zdrowaś Maryjo" i westchnienie do Ducha Świętego,
postawić sobie przed myślą temat zamierzonego rozmyślania. O
ile się go już zawczasu przygotowało, to konieczny tu będzie
wysiłek pamięci, aby go sobie dość szczegółowo uprzytomnić; w
przeciwnym razie najlepiej będzie otworzyć książkę i przeczytać
sobie w niej odpowiedni ustęp.
|
![]() |
Jaka to ma być książka? Czy posługiwać się wprost Ewangelią
lub listami św. Pawła, jak chcą niektórzy? Początkującym
trudno to radzić; lepiej ich skierować do jakiegoś podręcznika
do rozmyślań, których jest taki wielki wybór, bo w nim znajdą
bardziej systematycznie opracowane to, co im jest dla rozmyślania
potrzebne.
|
![]() |
Jasnym jest, że główną osnową naszych rozmyślań winna być
postać Zbawiciela, Jego życie i Jego nauka, jednym słowem -
Ewangelia. Toteż najlepszym podręcznikiem do rozmyślań będzie
ten, w którym w krótkich rozdziałach podane będą, jako strawa
dla naszej modlitwy, poszczególne fragmenty Ewangelii, tak aby
z czasem objąć jej całość. W ten sposób ten, kto regularnie
uprawia rozmyślanie, będzie miał sposobność przejść dokładnie
w formie modlitwy całe życie Zbawiciela i przeżuć je niejako
w swym sercu. Ostrzec go jednak wypadnie przed podręcznikami,
w których rozmyślania byłyby za długie i za wiele zajęłyby
czasu, a tym bardziej przed takimi, które są zbyt spekulatywne
i bardziej się nadają do czytania duchowego niż na podręcznik
do rozmyślania. I czytanie duchowe ważną odgrywa w naszym życiu
rolę, ale modlitwy myślnej nie zastąpi i w literaturze religijnej
na każdą z tych potrzeb duszy mamy inne dzieła, dostosowane do
odrębnego ich charakteru.
|
![]() |
Po takim krótkim odczytaniu sobie jakiegoś ustępu treści
ewangelicznej — przy kwadransowym rozmyślaniu nie powinno ono
zająć więcej jak 3 minuty, przy półgodzinnym 5 minut — poleca
się zwykle zwrócić się do wyobraźni i wywołać sobie w niej obraz
np. danej sceny ewangelicznej, którą się ma rozważać. Osób o zbyt
wybujałej wyobraźni zanadto do tego zachęcać nie należy, a nawet
raczej polecać czuwanie nad wyobraźnią, aby nie przeistoczyła
modlitwy w marzycielstwo. Przeciwnie, ci co mają wyobraźnię raczej
ubogą, dobrze zrobią, szczególnie w początkach modlitwy myślnej,
jeśli i ją na chwilę do współpracy zaprzęgną.
|
![]() |
W ramach takiego żywego obrazu winien teraz rozum zastanowić
się nad treścią tego, co ma stanowić przedmiot rozmyślania i
rozważyć sobie, kto w danym opowiadaniu ewangelicznym występuje,
kto tam naucza lub dobrodziejstwa wyświadcza, kto są ci, którzy
Go otaczają i do których się On zwraca, co im mówi lub co dla
nich czyni, jakie prawdy zawierają się w Jego nauce i jakie
wymagania odnośnie do życia moralnego, jakie łaski i cuda na ich
korzyść czyni. Wszystko to trzeba sobie dokładnie rozważyć, nie
bawiąc się jednak w zbyt subtelne dociekania, które w szkole na
lekcji Pisma Świętego byłyby zupełnie na miejscu, ale w modlitwie
mijałyby się z celem i stawałyby się przeszkodą w spełnieniu jej
zadania. Wszak jest nim zawsze nie wzmożenie wiedzy w rozumie,
ale podniesienie wszystkich władz duszy na wyższy poziom i
przeniknięcie ich pierwiastkami życia nadprzyrodzonego. Już w
tej fazie modlitwy myślnej powinno występować to, co stanowi
różnicę między spekulacją a kontemplacją lub — mówiąc po polsku
- myśleniem a modleniem się, mianowicie udział woli. Nie zimnym
rozumem teoretycznym mamy rozbierać przedmiot rozmyślania, ale
rozumem praktycznym, w którym wola winna być wciąż czynna, lgnąc
do tych prawd Bożych, lubując się nimi, wzdrygając się przeciw
temu wszystkiemu, co im się sprzeciwia i pragnąc wysnuć z nich
wszystko, co może sobie na dobro obrócić. Nieraz towarzyszyć
jej w tym będą i uczucia, wzmagając radość i pragnienie lub też
ból i trwogę duszy wobec rozważanych prawd, ale istotne one nie
są i nieraz wypadnie bez nich się obejść lub nawet przeciw nim
wytrwale rozmyślanie prowadzić, kontentując się o wiele bardziej
wartościowymi, bo głębszymi i trwalszymi afektami woli.
|
![]() |
Od rozważań przedmiotu rozmyślania wypadnie następnie przejść
do wysnuwania z niego zastosowań do własnego życia i potrzeb
własnej duszy. Przejście to będzie nieraz niespostrzeżone,
bo już przy pierwszym zastanowieniu się nad daną prawdą staną
jasno przed oczami duszy wszystkie jej następstwa dla niej,
tak iż od samego początku będzie sobie zdawać sprawę z tego,
do czego ją prowadzą i jakie zobowiązania dla niej pociągają.
|
![]() |
Bardzo to ważny moment w rozmyślaniu, bo od niego zależą
jego owoce dla duszy. Ponad działalność rozumu, rozważającego
podane w rozmyślaniu prawdy, wysuwa się tu wola i ona teraz
całkowicie kieruje jego dalszą działalnością, skłaniając go do
tego, co ją w danym rozmyślaniu najsilniej pociągnęło. Często
będą to konkretne postanowienia odnoszące się do własnego życia
duchowego i mające na celu większe czuwanie nad sobą w zakresie
jakiegoś przykazania, ćwiczenia się w jakiejś specjalnej cnocie
lub zwalczanie tej lub owej złej skłonności czy wady, unikanie
tej lub owej okazji do grzechu itp. Bardzo ważnym tu będzie,
aby te postanowienia nie wynikały z ludzkich, przyrodzonych
pobudek i nie rachowały na nasze ludzkie, przyrodzone siły,
ale aby wznosząc się do wyższych nadprzyrodzonych pobudek,
były jednocześnie korną prośbą o siły z góry, bez których nie
zdołamy ich urzeczywistnić. Tylko ta ufność w pomoc Bożą pozwala
nam bez zarozumiałości postanawiać walkę ze złem tam wszędzie,
gdzie wiemy z doświadczenia, że siły nasze ludzkie nie starczą,
a to w myśl słów św. Pawła: wszystko mogę w Tym, który mnie
umacnia (Flp 4, 13).
|
![]() |
Jak więc w samym rozmyślaniu należy się wystrzegać zimnej
spekulacji, tak tu, gdzie idzie o konkretne postanowienia,
bardzo troszczyć się należy, aby nie były one czynione z tą jakąś
zimną stoicką pewnością siebie, ale aby były korną modlitwą do
Pana o światło, o siłę, o to wszystko, co nam będzie potrzebne,
aby wytrwać w dobrym.
|
![]() |
Nie należy też zbyt przesadzać doniosłości tego rodzaju
konkretnych postanowień w rozmyślaniu i mniemać, że bez nich
nie odpowiadałoby ono swemu celowi i pozostałoby bez owocu. Tak
byłoby w istocie, gdyby rozmyślanie nie pociągnęło woli i nie
wzbudziło w niej konkretnych afektów, gdyby się nie skończyło
silnym akordem miłości. Pięknie to wyraziła św. Joanna Franciszka
de Chantal, mówiąc, że na modlitwę należy wchodzić wiarą, trwać
nadzieją, a wychodzić miłością. Otóż miłość przejawia się nie
tylko w jednych, konkretnych postanowieniach, odnoszących się do
naszego życia, ale ma o wiele szersze pole działania. Nieraz
sam przedmiot rozmyślania będzie tego rodzaju, że żadnych
konkretnych postanowień dla codziennego życia nie da się z niego
wysnuć, a sztucznie się ich doszukiwać byłoby tylko pustą stratą
czasu. Natomiast wzbudzi on w duszy niemniej konkretne afekty
adoracji, dziękczynienia, skruchy i chęci zadośćuczynienia,
które sprawią, że modlitwa bynajmniej nie minie się ze swym
celem. Nieraz przyniesie ona więcej chwały Panu Bogu, a wtedy i
dusza nic na tym nie straci, bo zjednoczy ją bardziej z Bogiem,
co jest najistotniejszym celem każdej modlitwy. I w tej dziedzinie
należy się wystrzegać utylitaryzmu, który się do niej zakrada i
każe nam sądzić sprawy Boże tylko wedle bezpośrednich rezultatów,
dostępnych dla naszego poznania, a nie dostrzegać dalszych,
bardziej ukrytych, które tylko w świetle wiary dostrzec można.
|
![]() |
W modlitwie myślnej, czyli rozmyślaniu, zawsze będzie dość
miejsca na pracę nad sobą, która winna być cała oparta na
codziennym rozmyślaniu i rachunku sumienia. Ale sprowadzać do
niej całą modlitwę myślną i kazać rozmyślać zawsze tylko o swych
wadach i grzechach, słowem o całej swojej nędzy, byłoby wielkim
błędem. Takie ciągłe grzebanie w sobie nadałoby i modlitwie i
całemu życiu duchowemu cechę smutku i przygnębienia, a przy
tym utrwaliłoby w duszy niezdrowe zajmowanie się wyłącznie
sobą. Trzeba więc koniecznie ćwiczyć się właśnie na modlitwie
w wyrywaniu się z egoistycznego wpatrywania się w siebie,
a natomiast w zapominaniu o sobie w Bogu. Podobnie i w życiu
codziennym trzeba będzie ćwiczyć się w zapominaniu o sobie w
bliźnich i dla bliźnich. Dusza na takim zapominaniu o sobie
nic nie straci; przeciwnie, ono ją niepomiernie wzbogaci w myśl
obietnicy Zbawiciela, iż kto by stracił życie swoje z mego
powodu, zachowa je (Łk 9, 24). To samo miał On powtórzyć
po wiekach św. Katarzynie ze Sieny: myśl o Mnie, a ja będę
myślał o tobie.
|
![]() |
Czynność przeto woli w modlitwie myślnej nie może się
ograniczać do najbliższych utylitarnych celów, ale winna rozciągać
się do całego zakresu zadań, jakie przed nią stoją, wśród których
centralne miejsce zajmuje miłość Boga i chwała Boża. Nią to
całe rozmyślanie winno być od początku przeniknięte, i w miarę
jak się zbliża ku końcowi, winna ona wzrastać i znajdować w
duszy konkretny wyraz. Czy to będą najdrobniejsze postanowienia
dotyczące szarego życia codziennego, tej lub owej cnoty lub wady,
czy też akty adoracji i oddawania się Bogu. Wszystkie one winny
przybrać postać konkretnych aktów miłości i znaleźć swój wyraz w
jakiejś krótkiej modlitwie strzelistej. One mają być tym końcowym
akordem, bez którego medytacja byłaby czymś niedokończonym,
jakby przerwaną rozmową, w której najważniejsze zostało nie
dopowiedziane. Gdy więc czas przeznaczony na rozmyślanie ma
się ku końcowi, należy około takiego akordu pełnego miłości
skupić swą uwagę, wyrazić go Bogu w tej lub innej formie, po
czym podziękowawszy Mu jeszcze krótko za łaskę odbycia dobrej
modlitwy i przeprosiwszy za wszystko, co w niej było zawinionego,
zrobić znak krzyża świętego i przejść do innych zajęć.
|
![]() |
Dobrze jest jeszcze uświadomić sobie, co i w jakim stopniu może
być w tego rodzaju modlitwie zawinione z naszej strony. Idzie
tu szczególnie o roztargnienia. Są one tym bardziej szkodliwe,
że mało kto zdaje sobie sprawę, skąd roztargnienia pochodzą
i przez to wielu wyobraża sobie, że odbierają modlitwie całą
jej wartość. Roztargnienia i na modlitwie liturgicznej nieraz
nas nawiedzają, ale tam wszystko, co z zewnątrz na nas działa,
też jest związane z modlitwą, skąd łatwiej jest je opanować. W
modlitwie myślnej przeciwnie, należy wejść do izdebki swej
duszy i zawrzeć do niej drzwi, aby nic z zewnątrz nie zakłóciło
rozmowy z Bogiem. Roztargnienia są tu trudniejsze do opanowania,
toteż w związku z rozmyślaniem wypada im słówko poświęcić.
|
![]() |
Należy więc pamiętać o tym, że ta niezależność całkowitego i
doskonałego opanowania biegu naszej myśli jest w nas następstwem
grzechu pierworodnego. Rozstrój wprowadzony przezeń do naszej
psychiki, odbił się przede wszystkim na wyobraźni, która nie
jest do tego stopnia we władzy naszego rozumu i woli, abyśmy
mogli wszelkiego roztargnienia uniknąć. Skłonność przeto do
roztargnień nie jest naszą osobistą winą, ale .następstwem w
nas winy pierwszych naszych rodziców. My zaś odpowiadamy tylko
za to, jak się wobec nich zachowujemy, czy i w jakim stopniu im
dobrowolnie ulegamy.
|
![]() |
Stąd wynika konieczny wniosek, że niedobrowolne roztargnienie
nie przerywa właściwie modlitwy i samo przez się grzechu nie
stanowi. Gdy więc człowiek wzniósł się myślą do Boga i zaczął
się modlić, a po chwili myśl jego niepostrzeżenie odeszła do
innego przedmiotu bez jego świadomego przyzwolenia, nie znaczy
to, aby modlitwę przerywał. Jeśli ledwo się spostrzeże, zaraz
myślą wróci na powrót do Boga, zrobił, co mógł, i modlitwa
jego w tym, co jest w niej najistotniejszego, nic na tym nie
straciła. Jak św. Tomasz uczy, niedobrowolne roztargnienie nie
zmniejsza zasługi modlitwy ani nie zmniejsza jej mocy wysłuchania
u Boga, a zmniejsza tylko pociechę, jaką nam przynosi. Co innego
roztargnienie, na które świadomie przyzwalamy i myślą za nim
dobrowolnie idziemy. Ono jest normalnym przerwaniem modlitwy
i potrzeba nowego aktu woli, skierowującej naszą myśl do Boga,
aby do niej wrócić. Takie roztargnienie będzie zawsze grzeszne
jako lekceważenie sobie Tego, z kim na modlitwie obcujemy.
|
![]() |
Stąd zrozumiała staje się nauka tak doświadczonych
kierowników życia duchowego, jak św. Franciszek Salezy i
św. Teresa z Awilli. Oboje oni uczą, że nie należy się zbyt
przejmować niedobrowolnymi roztargnieniami i nie zniechęcać z
ich powodu. Pierwszy z nich jasno dowodzi, że o wiele więcej
szkodzi ludziom na modlitwie irytowanie się na roztargnienia i
zniechęcenie się nimi niż same roztargnienia. Wystarczy odsunąć je
spokojnie, odpędzić jak muchy i zbyt się nimi nie przejmować, gdy
bowiem są niedobrowolne, modlitwy nie przerywają i wartości jej
nie zmniejszają. Osobie, która się skarżyła, że jej rozmyślanie
jest nieraz jedną walką z roztargnieniami, św. Franciszek
odpowiadał: a więc doskonale się modlisz.
|
![]() |
Co innego, że nie zawinione w chwili, gdy nas napastują,
roztargnienia mogą być zawinione w swym źródle, w tym lub innym
zbytnim przywiązaniu do rzeczy doczesnych. Gdzie skarb twój
- powiedział Zbawiciel — tam i serce twoje (Mt 6, 21),
a także — można by dodać — "i roztargnienia twoje". Gdy człowiek
coś doczesnego nad miarę ukochał, czy to majątek i bogactwa, czy
to rozkosze zmysłowe, czy własne powodzenie, sławę, zaszczyty,
prace i zajęcia, ba nawet i rodzinę i jej doczesne sprawy, to
i myśl jego wciąż koło tego krąży i nawet do modlitwy się
wciska, choćby on chciał jedynie do Boga ją zwrócić. Kto tedy
ma na modlitwie wiele roztargnień, powinien w rachunku sumienia
dobrze zastanowić się, skąd one płyną, a On mu może wskaże tę
dziedzinę jego życia, która nie jest dostatecznie opanowana i
oczyszczona i której opary przesłaniają mu swymi roztargnieniami
widok rzeczy Bożych na modlitwie. Będzie to dla niego wskazówką,
co w jego życiu wymaga głębszego oczyszczenia, i jeśli się do
tej pracy szczerze i wytrwale zabierze, modlitwa jego stanie się
coraz lepsza i wolniejsza od roztargnień. Nad innymi, które nieraz
jeszcze niedobrowolnie ją zamącą, łatwiej zdoła on zapanować i
szybciej usunąć z pola widzenia swej duszy.
|
![]() |
Dodajmy wreszcie, że bywają wypadki, gdy roztargnienia i ta
niemożność skupienia uwagi na modlitwie może pochodzić z większego
zmęczenia, czy to fizycznego, czy też nerwowego albo nawet z
różnego rodzaju stanów chorobliwych. W niektórych z nich, jeśli
im towarzyszą cięższe depresje, szczególnie na tle religijnym,
należy za radą spowiednika i doświadczonego lekarza zupełnie
rozmyślania zaniechać. Pokorne przyjęcie z rąk Bożych takiej
choroby zupełnie zastąpi rozmyślanie, do którego dusza w takim
stanie jest niezdolna i którego Bóg od niej nie wymaga. Ale i
wtedy gdy ta niemożność skupienia uwagi na modlitwie nie ma
wyraźnie charakteru chorobliwego, a tłumaczy się mniej lub
więcej przeciągającym się znużeniem fizycznym lub nerwowym,
nie należy zbytnich robić wysiłków, aby trzymać się regularnie
wyżej nakreślonego planu i odprawiać rozmyślanie wedle wszystkich
jego punktów. Należy je sobie uprościć, nie rozumować za wiele,
a zatrzymać się tylko na jakiejś myśli i z niej wysnuć choć
odrobinę miłości Boga. W takich razach dobrze sięgnąć pamięcią do
Pisma Świętego, do Ewangelii, i tam znaleźć sobie jedno z tych
krótkich wezwań, które bez końca powtarzać można, choćby tak
ulubioną przez ascezę wschodnią modlitwę Jezusową, tj. do Jezusa
Jezu Chryste, Synu Boży, zmiłuj się nade mną. Bardzo
ważne tu będzie, aby w podobnych chwilach, nieraz bardzo dla
duszy ciężkich, modlitwy jednak nie opuszczać i nie skracać. Gdy
trudność skupienia uwagi sprawi, że jak się wydaje, nic nie mamy
Bogu do powiedzenia, trzeba będzie dalej trwać przed obliczem
Jego i w pokorze serca ofiarowywać Mu swą niemoc i towarzyszące
jej cierpienie. Bóg nie wymaga od nas wielomówstwa, jak sądzą
poganie (Mt 6, 7), ale pełnienia Jego woli, której najlepszym
wyrazem jest przyjęcie z Jego rąk cierpienia w jakiejkolwiek
formie będzie Mu się podobać nam je zesłać. Cierpieć przed Nim w
milczeniu jest doskonałą modlitwą, za którą On, widzący wszystko,
co się w skrytości serca dzieje, stokrotnie wynagrodzi.
|
![]() |
Kapłanowi skarżącemu się swemu spowiednikowi, że cierpienie
nerwowe nie pozwala mu na skupienie w szczególności rano,
gdy pragnąłby się przygotować do mszy świętej, ten ostatni
słusznie odpowiedział: "A czyż cierpienie nie jest najlepszym
przygotowaniem do Najświętszej Ofiary?"
|
![]() |
Spis treści |