Modlitwa

Pełnia modlitwy
Jacek Woroniecki OP



NAUKA O MODLITWIE
Modlitwa całego człowieka

"Będziesz miłował Pana, Boga twego ze wszystkiego serca twego,
i ze wszystkiej duszy twojej, i ze wszystkiego umysłu twego, i ze wszystkiej siły twojej."
Mk 12, 30


Modlitwa jest aktem miłości, w niej miłość Boga przejawia się najistotniej, wszystkie bowiem władze duszy ludzkiej przez modlitwę świadomie i aktualnie zwracają się do Boga i z Nim się łączą.

Toteż i słowa Zbawiciela, w których wymienia wszystkie czynniki psychiczne, biorące udział w procesie miłości, stosują się równie dobrze do modlitwy i one to posłużą nam za wstęp do zagadnienia o psychologicznej stronie modlitwy.

Ojcowie i Doktorowie Kościoła rozmaicie komentowali te słowa Chrystusa Pana, nie zawsze widząc w poszczególnych czynnikach, wymienionych przez Zbawiciela, te same władze duszy. Przyczyniały się niewątpliwie do tego i różnice zachodzące między językiem hebrajskim czy aramejskim, w którym Zbawiciel przemawiał, greckim, którym Ewangeliści i Ojcowie Wschodu się posługiwali, a łaciną, będącą językiem Ojców zachodnich. Terminy poszczególnych języków nie odpowiadają sobie dokładnie, nie pokrywają się, nic więc dziwnego, że mogła tu być pewna rozbieżność w wyznaczaniu czynnikom, wymienionym przez Zbawiciela, tych lub innych odpowiedników z naszej psychiki.

Jedno jest pewne — to, że Zbawiciel chciał tu pokazać wszechstronność miłości, a więc i modlitwy; mają one ogarnąć wszystkie władze duszy, jakie tylko w życiu moralnym i duchowym bliższy czy dalszy biorą udział: wszystkie one winny dojść do największego napięcia .

I my więc poddamy modlitwę analizie psychologicznej, przyglądając się po kolei poszczególnym władzom duszy i badając, jaki przypada im udział w tym procesie nadprzyrodzonym.

Kierowniczą rolę w modlitwie musi naturalnie mieć rozum; rządzi on całym naszym życiem moralnym, a więc i modlitwa, będąca najwyższym rozkwitem tego życia, musi być do niego sprowadzona i jako jego funkcja uważana.

W samej rzeczy w każdej modlitwie jest zawsze jakiś proces myślowy. Nieraz będą to dłuższe rozmyślania w formie rozumowań, kiedy wzniósłszy się duchem do Boga, rozważać zaczniemy prawdy wiary, a następnie pod wpływem miłości będziemy wysnuwali z nich wnioski i postanowienia, odnoszące się do naszego życia osobistego. Kiedy indziej będą to już nie rozumowania, ale krótkie sądy, rozkazy wewnętrzne, obietnice czynione Bogu lub prośby doń zanoszone w krótkich i pełnych treści zdaniach. Nieraz nawet może i sądu żadnego nie być, ale proste tylko intuicyjne wpatrywanie się w pewien przedmiot, w którąś z prawd wiary, w postać Chrystusa w żłobku lub na krzyżu, w przymioty Boże itp. Zawsze jednak, choćby w najprostszej formie, musi się na dnie modlitwy znaleźć jakaś myśl, jakiś proces rozumowy. Istota rozumna nie może wykonywać tej najważniejszej swojej funkcji bez udziału rozumu, naczelnej władzy swej duszy.

Bywały w ciągu wieków kierunki w ascezie i mistyce katolickiej, które chciały rolę rozumu w modlitwie bardzo ograniczyć lub nawet zupełnie wykluczyć, przesuwając punkt ciężkości na miłość. Na dnie tych doktryn tkwiło zasadnicze nieporozumienie, dotyczące działalności władz psychicznych człowieka, które nie sposób tu dokładnie wyjaśniać; dotkniemy go może niżej, gdy mówić będziemy o rozwoju modlitwy wewnętrznej. Wskażemy tam, że w samej rzeczy w wyższych formach modlitwy udział rozumu ilościowo maleje, bo niższe, mniej doskonałe, a bardziej złożone i zajmujące więcej czasu jego czynności ustępują miejsca czynnościom wyższym, prostszym, mniej dostrzegalnym dla ludzi nie obeznanych z życiem ducha.

Ma się jednak rozumieć, że modlitwa nie jest samym tylko myśleniem i że oprócz rozumu bierze w niej udział i druga władza duchowa człowieka, mianowicie wola. Wystarczy się zastanowić chwileczkę nad przebiegiem własnych procesów psychicznych, aby sobie uświadomić różnicę między myśleniem, które jest czynnością samego rozumu, a myśleniem, które jest modlitwą. Pierwsze jest rozumowaniem, w które wola zupełnie się nie wtrąca i którego celem jest poznanie jakiejś prawdy; w drugim do działalności rozumu przyłącza się i działalność woli, w której prawdy rozważane wywołują rozmaite jej tylko właściwe akty, mianowicie miłości, pragnienia, nadziei, smutku., gniewu, obawy itd. Celem też tego procesu, który nazywamy modlitwą, nie jest samo poznanie prawdy jak w rozumowaniu, ale pokierowanie nią życia, i oto zadaniem woli jest wpłynąć na rozum, aby on z rozważonych prawd wysnuł konkretne wnioski dla działalności praktycznej.

Różnica ta nie zależy od przedmiotu samego rozważania. Prawdy wiary mogą być równie dobrze przedmiotem rozumowania, w którym nie ma śladu modlitwy, jak i przedmiotem modlitwy, w której rozumowanie będzie brało minimalny udział. Różnica jest natury subiektywnej, tzn. zależy od tego, jak władze psychiczne odnoszą się do danego przedmiotu, czy działa sam rozum teoretyczny, mający na celu poznanie prawdy, czy też rozum praktyczny, którego zadaniem jest pokierować życiem i który z tego powodu jest pod nieustającym wpływem woli, tego motoru w duchowym życiu człowieka. Modlitwa jest więc tylko taką działalnością rozumu, która się odbywa z udziałem woli. rozum rozważa prawdy wiary nie tylko ze strony ich prawdziwości, ale i ze strony ich dobra, ich ponętności, jeśli można tak się wyrazić, a wola, przejęta nimi, znosi się do Boga i łączy z Nim aktami miłości i adoracji.

Nasz polski termin "rozmyślanie", którego używamy dla oznaczenia modlitwy myślnej, jest pod tym względem bardzo nieszczęśliwy, kładzie bowiem nacisk wyłącznie na działalność rozumu, na myślenie, a pomija pierwiastek miłości wypływający z woli. Św. Teresa zdawała sobie sprawę, jak wielu ludzi w modlitwie myślnej widzi tylko myślenie o Bogu, i przestrzegała przeciw temu błędnemu i tak szkodliwemu mniemaniu, mówiąc: aby się dobrze modlić, nie potrzeba wiele myśleć, ale wiele miłować.

Nie ma więc modlitwy bez natężenia woli do Boga, bez tego głębokiego chcenia, aby prawdy Boże, nad którymi umysł nasz się zatrzymał, zostały przez nas urzeczywistnione, aby nas zbliżyły do Boga i z Nim połączyły. Modlitwa jest zawsze aktem miłości i to miłości aktualnej, świadomej, łączącej nas wewnętrznym upodobaniem z tym Bogiem, którego poznajemy rozumem i wiarą i który nam objawił, że w duszach naszych chce zamieszkać.

Czy jednak inne władze psychiczne nie mają w modlitwie udziału? Czy jest ona funkcją czysto duchową, nie obejmującą niższych władz człowieka, jego władz uczuciowych, zmysłowych, cielesnych?

Stajemy tu wobec zagadnienia wielce aktualnego w dobie obecnej, przesiąkniętej jeszcze bardzo silnie wpływami sentymentalizmu. Przesuwanie punktu ciężkości w życiu moralnym i religijnym na funkcje uczuciowe musiało z konieczności doprowadzić do traktowania i modlitwy jako gry uczuć. Otóż dla życia duchowego miało to skutki najfatalniejsze. Trudno wprost określić, jak wielu duszom te błędne teorie spaczyły całe życie duchowe, wysuwając na pierwszy plan w tym, co przede wszystkim powinno być służbą Bożą, poszukiwanie własnych zadowoleń i rozczuleń, i czyniąc z nich kryterium dobrej i gorliwej modlitwy.

W chrześcijańskiej nauce o modlitwie na taką rolę dla uczuć miejsca być nie może. Wbrew chaotycznym poglądom psychologii współczesnej na główne czynniki naszego życia duchowego, etyka chrześcijańska nie przyznaje władzom uczuciowym roli równorzędnej z rozumem i wolą, ale je im stanowczo podporządkowuje. Nie idzie ona tak daleko, jak stoicy, lub Kant, aby wykluczyć rolę uczuć z naszego życia moralnego; nie, w istotach, których natura składa się z ciała i z duszy, czynniki zmysłowe odgrywają istotną rolę; jej lekceważenie może się fatalnie odbić na całym życiu duchowym. A jednak czynniki te nie mogą być równouprawnione z władzami duchowymi, rozumem i wolą, do których należy kierowanie czynami ludzkimi; one muszą być poddane umysłowi, ujęte w karby wychowania i dostosowane do celów duchowych i nadprzyrodzonych człowieka.

Stąd wynika konsekwentnie i rola uczuć w modlitwie. Wzięta sama w sobie modlitwa może się obyć bez współudziału uczuć, będąc w swej istocie aktem rozumu i woli. Aniołowie, duchy czyste, podobnie jak i dusze błogosławionych w niebie, są w ciągłym stanie modlitwy i miłości, aczkolwiek uczuciowych władz zmysłowych nie miały albo w stanie rozdzielenia od ciała nie mogą ich używać.

A jednak w stanie swym ziemskim człowiek nie może spełniać żadnych czynności duchowych, które nie łączyłyby się z funkcjami zmysłowymi. Bo poznanie nasze umysłowe czerpie cały swój materiał z poznania zmysłowego i w całym swym procesie musi się wciąż opierać na pamięci, szczególnie na wyobraźni. Również i pożądanie umysłowe, cała duchowa działalność ˇwoli obraca się wokoło konkretnych przedmiotów otaczającego nas świata, które wciąż oddziaływają, i to zazwyczaj o wiele silniej, na nasze zmysłowe władze pożądawcze, niż na wolę. Nieraz wynika z tego rozdwojenie w człowieku, pochodzące stąd, że wobec danego przedmiotu inaczej się zachowuje wola, a inaczej pożądanie zmysłowe.

Słowem, w człowieku, złożonym z duszy i ciała, myśl analityczna może oddzielić życie umysłowe od zmysłowego, w rzeczywistości jednak dwa te procesy rozgrywają się nie tylko równolegle, ale w ścisłej od siebie zależności, wciąż wzajemnie na siebie oddziaływując. Przedmiotem naszych rozważań lub modlitw mogą być rzeczy zupełnie niezmysłowe, sam jednak proces umysłowy bez zmysłowego podkładu wyobrażeń obyć się nie może; również i władze uczuciowe zawsze będą musiały zająć wobec procesu myślenia i chcenia jakieś stanowisk o: już to będą one pociągnięte zadowoleniem, które mu towarzyszy, już to odtrącone choćby tylko tak często powodowanym przezeń zmęczeniem.

I modlitwa przeto musi wejść w kontakt z dziedziną uczuć; ona też, nawet w najwyższych swoich przejawach, nie może oderwać się zupełnie od podłoża zmysłowego, toteż czynniki zmysłowe zawsze będą musiały w jej procesie odgrywać pewną rolę.

Stąd wypływa, że jednym z ważnych zadań wychowania religijnego zawsze będzie zaprzężenie i dziedziny zmysłowej do służby Bożej. Człowiek, złożony z duszy i .ciała, musi być cały Panu Bogu oddany, pierwiastek duchowy jako stworzony na obraz i podobieństwo Boże winien mieć, oczywiście, rolę kierowniczą, ale i czynniki zmysłowe też winny w szerzeniu chwały Bożej brać udział w miarę tego, jak ulegają rozkazom rozumu i woli i wchodzą w zakres moralnej działalności człowieka.

Władze uczuciowe na największą zasługują tu uwagę. One jedyne spośród władz zmysłowych mogą się do pewnego stopnia uduchowić i, stanąwszy pod rozkazami rozumu i woli, oddać do dyspozycji moralnych, a nawet nadprzyrodzonych celów człowieka całe zapasy swych sił żywotnych. Uległość ich wobec władz duchowych nie będzie nigdy całkowita; rozdźwięk, jaki grzech pierworodny wprowadził do naszej natury sprawia, że rozum nie posiada nad dziedziną uczuć władzy autokratycznej, ale wciąż musi z nią politykować, a zmysły nieraz wyłamują się spod jego władzy.

Toteż i w modlitwie nie będzie można zbyt rachować na udział i pomoc uczuć. To, co jest istotne w modlitwie, będzie zawsze musiało być dokonane wysiłkiem rozumu i woli. Uczucia czasami będą w tym brać udział, i czy to w formie czułej gorliwości, czy to w formie smutku i żalu za grzechy, czy to w formie strachu przed sądem Bożym — poruszą nami do głębi. Ale tych przejawów za istotne składniki modlitwy nigdy nie będziemy mogli uważać. Nieraz zupełnie ich nie będzie i cały proces modlitwy będzie się rozwijał wobec zupełnej obojętności czynników uczuciowych; często nawet spotka nas z ich strony opór i bunt, i będziemy musieli się przedzierać przez szereg przeszkód, jak zniechęcenie, gniew, odraza, rozpacz, smutek. Zdarzyć się może, że te uczucia, wyłamawszy się spod władzy rozumu, spiętrzą się przed nami na modlitwie. Modlitwa w tych razach wcale nie będzie gorsza, niż kiedy się odbywa w harmonii z władzami uczuciowymi i z ich współudziałem. Owszem, może nawet mieć dużo większą wartość nadprzyrodzoną, o ile te przeszkody ze strony uczuć zmuszą wolę i rozum do większych wysiłków wewnętrznych i wywołają z ich strony intensywniejsze akty miłości.

Powyższa nauka o istotnej roli uczuć w modlitwie ma ogromną doniosłość w chwili obecnej, albowiem wpływ fałszywych poglądów w tej dziedzinie mocno paraliżuje życie religijne. Różne sekty współczesne na te właśnie poruszenia uczuć największy kładą nacisk, upatrując w nich oznaki nawrócenia i prawdziwego życia religijnego. Zapewne zechcą one swoje poglądy i u nas szerzyć i trafią na grunt bardzo podatny, bo i dziś już przy naszym usposobieniu skłonnym do sentymentalizmu i przy różnych najfałszywszych poglądach, które nasz romantyzm o tak płytkim podłożu filozoficznym spopularyzował u nas, wielu nawet wierzących katolików ogromnie przecenia rolę uczuć w życiu religijnym.

Uświadomienie pod tym względem i powrót do czystej tradycyjnej nauki Kościoła jest więc dziś bardzo doniosłą potrzebą naszego życia duchowego. Kościół nie lekceważył nigdy uczuć jako czynnika moralnego i zarówno w całokształcie życia religijnego, jak i w dziedzinie modlitwy przypisywał im zawsze poważną rolę. Jak wnet zobaczymy, liturgia katolicka jest tą idealną szkołą życia duchowego i modlitwy, ujmującą w karby wychowawcze wszystkie władze duszy ludzkiej, a więc i władze uczuciowe. Ale Kościół zawsze bronił i bronić będzie wiernych od ułud, nieodłącznych od gry uczuć, i od przesuwania punktu ciężkości życia religijnego i modlitwy na zjawiska emocjonalne, na te wszelkie roztkliwiania się i rozczulania, które nieraz mogą procesom duchowym towarzyszyć, ale które do ich istotnej wartości nic nie dodają i do których nie wolno się zbyt przywiązywać.

Władze zmysłowe poznawcze, tj. zmysły, w dużo mniejszym stopniu łączą się z życiem moralnym, ale i one przez to, że mu dostarczają materiału doświadczalnego, nie są dlań obojętne i atmosfera religijna na nich też winna swe piętno odbić.

Najważniejsza z nich — wyobraźnia — winna być nie tylko utrzymana w czystości, tak iżby żadne obrazy, kalające lub choćby tylko rozpraszające życie religijne, na stałe w niej nie zagościły, ale winna ona być także pozytywnie przyzwyczajona do odtwarzania takich wyobrażeń, które by mogły być tym koniecznym podłożem dla życia moralnego i religijnego. Zewnętrzny kult religijny, gdy jest starannie wykonywany i świadomie do celów wychowawczych dostosowany, ma tu ogromną rolę do odegrania. Również i sztuka religijna może duże usługi oddać sprawie wychowania wyobraźni, a przez nią pośrednio i uczuć.

Następnie i pamięć zmysłowa nie powinna też być zaniedbana. Dla całego życia religijnego, a w szczególności dla modlitwy, jest rzeczą bardzo doniosłą, aby podstawowe prawdy, dotyczące wiary i moralności chrześcijańskiej, były należycie w umyśle utrwalane,. i to nie w byle jakim ujęciu, ale w tych krótkich a jędrnych formułach, streszczających w kilku słowach zagadnienia największej doniosłości. Pewne formuły modlitw — z Modlitwą Pańską, Pozdrowieniem Anielskim i Składem Apostolskim na czele — winny być na każde zawołanie gotowe w umyśle, one to bowiem mają być, w myśl Zbawiciela i w myśl tradycji Kościoła, tym nieustającym źródłem natchnienia dla modlitwy chrześcijan. Zadanie należytego przygotowania pamięci do tych celów spoczywa częściowo na liturgii, ale szczególnie na nauczaniu wiary, katechizmie. Dążąc do tego; aby dać dzieciom zrozumienie prawd wiary, odpowiadające ich wiekowi i stopniowi rozwoju, nauka katechizmu winna uwzględniać ćwiczenie pamięci., aby życie religijne miało w niej w pogotowiu złożony jak największy zapas tych tak lapidarnych i pełnych treści formuł, ujmujących rozmaite strony odwiecznych stosunków między Bogiem a człowiekiem.

Zmysły zewnętrzne, bardziej oddalone od źródeł życia duchowego, w mniejszym naturalnie stopniu biorą udział w objawach życia religijnego i w modlitwie, choć i tu np. organy mowy i słuchu mają poważną. rolę, do wypełnienia w modlitwie ustnej i w śpiewie kościelnym. Ale i o innych zmysłach, jak o wzroku i nawet powonieniu, i smaku, Kościół też nie zapomina w swej pracy wychowawczej. Jak to zobaczymy, mówiąc o modlitwie liturgicznej, stara się on je wszystkie czymś zainteresować i w ten sposób zaprząc do służby Bożej.

Tę samą pieczę wychowawczą rozciąga on nawet do naszego ciała i jego członków zewnętrznych. Ono też swym zachowaniem i postawą bierze udział w modlitwie, stosując się swymi zewnętrznymi poruszeniami i przejawami do charakteru wewnętrznych czynności duchowych.

Słowem, wszędzie gdzie dochodzi wpływ rozumu i woli, dochodzi też i obowiązek brania udziału w oddawaniu czci i chwały Bogu. I członki zewnętrzne nie są od niego zwolnione; one też swym układem winny się łączyć z poruszeniami duszy, wyrywającej się do Boga, i zanosić Mu swą służbę.

Dopiero cała ta analiza czynników psychicznych modlitwy pozwoli nam w całej pełni zrozumieć odwieczną mądrość Kościoła Chrystusowego, który w swej liturgii ma tak cudowną szkołę wszechstronnego wychowania wszystkich władz duszy ludzkiej do służby Bożej.





Spis treści