Pełnia modlitwy
Jacek Woroniecki OP



NAUKA O MODLITWIE
Warunki skutecznej modlitwy

"Przed modlitwą przygotuj duszę twoją;
a nie bądź jako człowiek, który kusi Boga."
Syr 18, 23


Bóg, udzielając modlitwie błagalnej poniekąd cech przyczyny sprawczej, dał jej też jakby coś ze swej wszechmocy, gdyż niejednokrotnie przez usta Zbawiciela zapowiadał, że gotów wysłuchać wszystkich próśb naszych i wypełnić wszystko, o co byśmy Go błagali. W ostatnich chwilach swego obcowania z apostołami, po wieczerzy Eucharystycznej Chrystus z wymówką wprost rzekł do nich: Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Jeśli o co prosić będziecie Ojca w imię moje, da wam. Dotychczas o nic nie prosiliście w imię moje; proście, a otrzymacie, aby radość wasza była pełna (J 16, 23-24). I nie tylko zwykłe codzienne nasze potrzeby Zbawiciel miał na myśli, gdy tę obietnicę czynił; przedtem jeszcze z okazji wypędzenia złego ducha najwyraźniej już zapowiedział, że ta wszechmoc modlitwy daje nam panowanie i nad prawami przyrody, i że nawet ślepe siły natury będą jej ulegały. Gdybyście mieli wiarę jak ziarno gorczycy i rzekli tej górze: przenieś się stąd tam, przeniosłaby się i nic nie byłoby dla was niemożliwe (Mt l7, 19)

Ma się rozumieć, że nie każda modlitwa posiada tę wszechmoc. Aby tak panować nad siłami przyrodzonymi, aby - co jeszcze jest cudowniejsze, aczkolwiek mniej widoczne — i w dziedzinie ducha nabrać tej wszechmocy i móc nad duszami panować, trzeba, by modlitwa była na wysokim poziomie doskonałości, by miała pewne cechy i zalety, od których jej potęga jest najściślej uzależniona.

Zajmiemy się więc teraz tymi zaletami i właściwościami modlitwy, najpierw ogólnymi, tj. takimi, które każdej modlitwie winny towarzyszyć, następnie szczegółowymi, tj. tymi, którymi skuteczność modlitwy błagalnej jest uwarunkowana.

Pierwszych nie będziemy rozważali pojedynczo, jak to się nieraz robi, dowodząc, że modlitwa powinna być pobożna, pokorna i uważna. Ujmiemy to w jedną formułę, mówiąc, że modlitwa powinna być traktowana jako najpoważniejsza czynność życia ludzkiego, w której człowiek wznosi się do obcowania z Bogiem, i że dlatego ma ona prawo żądać od wszystkich władz naszej duszy całkowitego przejęcia się jej doskonałością i świętością.

Pismo Święte nazywa niedostateczne przejęcie się wielkością modlitwy i lekkomyślne jej traktowanie kuszeniem Boga (Syr 18, 23). Zachodzi ono wtedy, kiedy ; człowiek poważa się modlić, nie przygotowawszy duszy do tego, tj. nie uczyniwszy wysiłku, aby się oderwać od innych zajęć, tak iżby wszystkie władze duszy były całkowicie podporządkowane oddawaniu czci Bogu. Pobożność więc i pokora, te konieczne własności modlitwy, wymagają, aby nasze obcowanie duchowe z Bogiem odbywało się w tej atmosferze głębokiego szacunku dla majestatu Bożego, przed którym dusza ludzka się korzy. Wszelkie lekkomyślne traktowanie modlitwy albo też aroganckie wywyższanie się w niej z powodu swych mniemanych doskonałości, jak to czynił faryzeusz z przypowieści, unicestwiają całą jej wartość i mogą ją nawet obrócić w coś bardzo grzesznego.

Co się tyczy uwagi koniecznej przy modlitwie, to rozróżniamy trzy jej stopnie, które po łacinie nazywają się: attentio ad verbum, ad sensum et ad Deum (przylgnięcie do słów, do ich sensu i do samego Boga). Pierwszy z nich — to ten wysiłek, aby słowa modlitwy dokładnie wymawiać, bez czego modlitwa ustna staje się bezmyślnym bełkotaniem niezrozumiałych wyrazów. Konieczność tego stopnia uwagi przy modlitwie ustnej nie potrzebuje dowodzenia. Ma się rozumieć, że ogólnie rzecz biorąc, nie może on do modlitwy wystarczyć, myśl bowiem winna, o ile możności, wejść w treść słów, które usta starają się dokładnie wymawiać. W pewnych jednak wypadkach, u osób mniej rozwiniętych umysłowo lub przemęczonych, lub modlących się głośno w języku, który niedostatecznie rozumieją, sam wysiłek, aby słowa modlitwy starannie wymawiać, może stanowić bardzo dobrą modlitwę; nie bez tego bowiem, aby przy tym to lub owo słowo modlitwy nie było zrozumiane i nie pociągnęło myśli do Boga.

Drugi stopień uwagi odnosi się do treści modlitwy i polega na tym wysiłku woli, aby wewnętrzne stany duszy odpowiadały poszczególnym myślom, zawartym w modlitwie. Ten stopień uwagi, aczkolwiek nie absolutnie konieczny, jakeśmy to widzieli i jak wnet jeszcze zobaczymy, jest jednak najzupełniej wystarczający. Na to Kościół podaje nam całe mnóstwo modlitw z Modlitwą Pańską, Pozdrowieniem Anielskim i Psałterzem na czele, aby nas nauczyć, jakimi słowy modlitwę mamy wyrażać; gdy więc myśl nasza idzie za słowami, modlimy się doskonale.

Wyższy jednak jest jeszcze trzeci stopień uwagi, zwróconej wprost do Boga. Nie mówiąc już o modlitwie myślnej, gdzie tylko o tym stopniu uwagi może być mowa, nawet w modlitwie ustnej myśl może oderwać się od ścisłego trzymania się treści odmawianej modlitwy, aby wznieść się do Boga i Nim wyłącznie się zająć. Osoby odmawiające różaniec, a tym bardziej pacierze liturgiczne, jak brewiarz lub małe oficjum Matki Boskiej, wiedzą dobrze, że nie chodzi przy tym wcale o ciągłe zatrzymywanie uwagi na treści wymawianej modlitwy, ale o łatwe przechodzenie od niej do aktów miłości Boga, które są istotą modlitwy.

Wtedy jakieś jedno słowo lub myśl danej modlitwy, np. tajemnica różańca albo myśl przewodnia Psalmu, zatrzymują uwagę i stają się pobudką do oświadczenia Bogu miłości; jednocześnie usta w dalszym ciągu wymawiają słowa danej modlitwy.

To jest najwyższy stopień uwagi, nadający modlitwie największą wartość. Modlitwa ustna staje się wówczas czymś więcej niż czytaniem tekstów modlitewnych, bo duchowym obcowaniem z Bogiem w miłości, podsycanym i kierowanym słowami modlitwy. I w modlitwie ustnej duch musi się wyzwolić spod przewagi litery, w myśl słów św. Pawła, iż litera zabija, a duch ożywia (2 Kor 3, 6). To nam też tłumaczy, że pierwszy stopień uwagi, połączony z trzecim, może — bez udziału drugiego — uczynić modlitwę doskonałą. Starannie wymawiając słowa modlitwy, choćbyśmy ich dobrze nie rozumieli albo się nad nimi nie zastanawiali, możemy się bardzo dobrze modlić, jeśli przy tym myśl nasza łączy się z Bogiem i pobudzona samym wymawianiem słów modlitwy oświadcza Mu swą miłość.

Nie będziemy poruszali tu sprawy roztargnień na modlitwie, tak ściśle złączonej z zagadnieniem uwagi. Na razie chodziło nam tylko o zaznaczenie konieczności tego wewnętrznego wysiłku, który towarzyszyć musi modlitwie na to, aby ona była czynnością poważną, godną majestatu Bożego, do którego się zwraca.

Oprócz tej cechy jednak modlitwa musi mieć jeszcze i inne. I one też stosują się do wszystkich gatunków modlitwy, ale w szczególności dotyczą modlitwy błagalnej, stanowiąc warunki jej skuteczności.

Widzimy bowiem wciąż, że mimo obietnic Zbawiciela bardzo wiele modlitw nie bywa wysłuchanych, a zapytani, czym się to tłumaczy, możemy odpowiedzieć po łacinie: quia mali, mala, male petimus (jesteśmy bowiem źli oraz o złe rzeczy źle prosimy). Znaczy to, że Bóg nie wysłuchuje naszych próśb albo dlatego, że gdy prosimy, sami jesteśmy źli, tj. że nie będąc w stanie łaski nie mamy prawa zwracać się do Niego o dobrodziejstwa obiecane tym, którzy przez łaskę są Jego przybranymi dziećmi; albo że Go prosimy o rzeczy złe, już to zupełnie przeciwne Jego woli i przez to grzeszne, już to nie odpowiadające Jego zamiarom względem nas i nie prowadzące nas do naszego celu; albo wreszcie że sam sposób, w jaki Go prosimy, jest zły, tak iż nawet prosząc Go o rzeczy dobre, które gotów by nam dać, nie otrzymujemy ich jednak, gdyż nie umiemy się należycie modlić.

Nad pierwszymi dwoma brakami naszych modlitw w krótkości się tylko zatrzymamy. Jasną jest rzeczą, że kto się od Boga odwrócił, ten o jedno tylko modlić się może, mianowicie o nawrócenie. I aczkolwiek Bóg nie jest obowiązany zwrócić nam łaskę, którą raz wzgardziliśmy, to jednak możemy ufać, że ta chęć powrotu do Boga, która nie jest bez udziału łaski uczynkowej, doprowadzi nas do łaski uświęcającej, tak iż znowu staniemy się dziećmi Bożymi. Nikt nie może się jednak dziwić, że póki nie jest dzieckiem Bożym, nie ma prawa być wysłuchanym jako dziecko Boże, przemawiające w imię Chrystusa.

Niemniej jest oczywiste, że sam przedmiot naszej prośby, na to, aby ona mogła być wysłuchaną, musi być nie tylko dobry i godziwy, ale i dający się podporządkować naszemu przeznaczeniu nadprzyrodzonemu jako środek do celu. Chrystus sam oświadczył, że się za świat nie modli (por. J 17, 9), toteż i nasze prośby o rzeczy czysto światowe, nie związane z celem nadprzyrodzonym, także wysłuchane nie będą.

Z tego też względu bardzo ważne jest prosić Boga, aby sam swym natchnieniem kierował naszą modlitwą i skłaniał nas do proszenia Go o to, co postanowił nam przez modlitwy udzielić. Ślicznie myśl ta wyrażona jest w kolekcie IX niedzieli po Zesłaniu Ducha Świętego: Nakłoń ucha Twego i bądź miłosierny na prośby błagających Cię, Boże, abyś zaś mógł wysłuchać proszących Cię, spraw, niechaj o to proszą, co się Tobie podoba. Przez Chrystusa, Pana naszego. Najważniejszym jednak warunkiem, gdy chodzi o skuteczność modlitwy błagalnej, jest trzeci, ten, który się odnosi do samego sposobu modlenia, do nastroju wewnętrznego, w jakim mamy czynić gwałt miłosierdziu Bożemu. W nierachowaniu się z tym warunkiem leży racja, dlaczego nasze modlitwy, nieraz zacne i święte, nie mają tej skuteczności, jaką im Zbawiciel obiecał.

Jeżeli rozważymy dokładniej słowa Zbawiciela, w których nas zachęca do modlitwy i obiecuje, że jej zawsze wysłucha, to łatwo się przekonamy, że od modlitwy tej żąda On dwóch rzeczy: najpierw, aby wypływała z głębokiej wiary, a następnie, aby była wytrwała. Nie każdą więc modlitwę Pan Jezus obiecuje spełnić. Kto się modli bez tego głębokiego przekonania o mocy, dobroci, miłosierdziu i wierności Bożej, jakie tylko wiara dać może; kto na chybił trafił, a nuż się uda, prosi Boga o coś; kto zacząwszy Go błagać i nie otrzymawszy wnet tego, o co mu chodzi, zraża się i ustaje w modlitwie, ten nie może mieć żadnej pretensji do Boga, że nie został wysłuchany.

Wiara winna nadać modlitwie ten nastrój bezgranicznej ufności we wszechmoc Bożą, która może wszystko, w myśl głębokich słów Księgi Mądrości Subest enim tibi, cum volueris, posse (Moc jest w Twoim ręku, gdy tylko zechcesz — 12, 18). Nieraz w żywotach świętych czytamy przykłady takiej ogromnej ufności w siłę modlitwy, która doprowadza ich do tego, że nie oglądają się już na zwykłe środki ludzkie, lecz tylko w niej nadzieję pokładają. Ma się rozumieć, że jako ogólną zasadę nie sposób polecać pomijania zwykłych przyrodzonych środków, danych nam przez Boga i wyjątkowo tylko pod wpływem osobnego natchnienia Bożego można czasami o nich zapomnieć i rzucić się na ślepo w objęcia Opatrzności Bożej. Ale chodzi bardzo o to, gdy się chce modlitwą coś od Boga uzyskać, aby na nią przenieść główny punkt ciężkości, a nie na przyrodzone zabiegi, którym ona towarzyszy.

Tu tkwi nieraz przyczyna małej skuteczności naszych modlitw błagalnych. Jak często bywają one tylko asekuracją na wypadek, gdyby inne środki nie pomogły! Nic dziwnego, że nie wypływając z głębokiej ufności ponad wszystko w moc Bożą, nie przynoszą nam oczekiwanych rezultatów. Brak tam wiary, choćby drobnej jak ziarnko gorczycy, ale zdolnej — gdy prawdziwa i szczera - góry przenosić.

I jeszcze jedno: modlitwa, z głębi wiary płynąca, winna się rachować z prawdami wiary, a z nich nauka o miłości, o zasłudze, o cierpieniu, o ofierze mszy świętej, o świętych obcowaniu, o ślubach czynionych Bogu ma tu ogromną doniosłość. Gdy się bardzo pragnie łaski od Boga, trzeba być gotowym za to zapłacić i to zapłacić sobą, tym, co się ma w sobie najcenniejszego, swą miłością, swą pracą, swym cierpieniem, swymi wyrzeczeniami, swą ofiarnością. Kto nie jest gotów czegoś dać z siebie, aby ubłagać miłosierdzie Boże, ten albo nie bardzo dba o te łaski, o które ustami błaga, albo nie ma żywej wiary w moc wymienną tego wszystkiego, co może w naszym życiu mieć wartość nadprzyrodzoną zasługi.

Nic dziś nie wydaje się ważniejszym, jak przypomnieć wiernym nieskończoną moc błagalną Najświętszej Ofiary. Jeszcze u prostego ludu żyje głęboka wiara w skuteczność mszy świętej, ale inteligencja nasza nie docenia tego największego daru, jaki człowiek może Bogu złożyć w postaci niekrwawej Ofiary Jego Syna. Nikt bardziej na tym nie cierpi, jak zmarli, mało kto bowiem myśli o tej ochłodzie, jakiej może im dostarczyć msza święta, za spokój ich dusz ofiarowana.

Bardzo ważne jako współczynnik modlitwy jest też umartwienie, szczególnie ta jego najzwyklejsza forma, jaką jest post. Sam Zbawiciel bardzo wyraźnie to wskazał swym uczniom po uzdrowieniu opętanego (Mk 9, 28), ucząc nas, że szczególnie tam, gdzie mamy na modlitwie zetrzeć się z duchem ciemności, konieczne jest przez umartwienie ciała nadać duchowi więcej mocy i niezależności od krępujących go więzów materii.

Konieczne jest więc, jeśli modlitwa nasza ma prawdziwie z wiary wypływać, aby jej towarzyszyła gotowość do ofiar z siebie i ze swego. Nieraz można tę gotowość ująć w formę ślubu, choć tam gdzie chodzi o coś, co by miało na dłuższy czas wiązać, zawsze należy się poradzić doświadczonego spowiednika. Wiadomo, że dla osób, które złożyły śluby zakonne, wszelkie inne śluby bez pozwolenia przełożonych są niedozwolone.

Słowem, gotowość do ofiar jest jednym z najlepszych dowodów, że modlitwa wypływa z gorącej wiary i miłości i że to, o co prosimy, jest naprawdę dla nas coś warte.

Drugim warunkiem skuteczności modlitwy jest wytrwałość. Warunek ten Zbawiciel jeszcze wyraźniej zaznaczył w swych wezwaniach do modlitwy błagalnej i żadna może z przypowieści, znajdujących się w Ewangelii, nie posiada tyle wyrazistości, co owo opowiadanie o człowieku kołaczącym w nocy do sąsiada, aby mu pożyczył trojga chleba dla poczęstowania gościa (Łk 11. 5-8). Widzimy z Jego słów, że modlitwa nasza, aby być skuteczną, musi mieć tę cechę wytrwałości, którą w stosunkach ludzkich nazwalibyśmy natręctwem, ale która w stosunku do Boga i do dóbr nadprzyrodzonych., o które doń kołaczemy, nie jest natręctwem, jeno dowodem głębokiego przekonania o wszechmocy i miłosierdziu Bożym. (...) W tym naleganiu bowiem zawiera się tyle ufności w nieskończoną dobroć Bożą, że podobna modlitwa, aczkolwiek treścią swą błagalna, staje się potężnym hymnem czci i chwały dla Pana wszechświata.

Oto na czym polega ten warunek ustawiczności, który św. Jakub (5,16) tak wyraźnie podkreśla, zachęcając wiernych do modlitwy. Łatwo też zrozumiemy teraz, czym się tłumaczy, iż zbyt często modlitwy nasze są tak mało skuteczne: zanoszone bez głębokiego przekonania do wszechmocy Bożej i nieskończonej Jego dobroci, bez tej gotowości, aby własną ofiarą poprzeć zanoszoną prośbę, przerywane zniechęceniem, gdy nie zostały natychmiast wysłuchane, nie mogą one mieć tych rezultatów, które Bóg zapewnił tylko modlitwie ufnej, ofiarnej i wytrwałej.

Ale jeżeli tak często się zdarza, że modlitwy z naszej własnej winy nie dają nam tego, co Bóg nam obiecał dać, gdy się będziemy modlić, mamy też i cudowne przykłady skuteczności modlitwy. Żywoty świętych przepełnione są tą jakąś wszechmocą, którą Bóg obdarzył modlitwę swych wybranych, ale jednocześnie pokazują, jaką ta modlitwa była dla nich pracą, jaki gwałt zadawali oni nią nie tylko miłosierdziu Bożemu, ale i własnej, nieraz tak słabej naturze ludzkiej.

Św. Dominik, gdy upatrzył sobie jakąś duszę, którą chciał do zakonu pociągnąć, poświęcał jej całe noce modlitwy, zapraszając nieraz kogoś z zaufanych do towarzystwa, i nigdy mu Bóg nie odmówił tak wymodlonego współpracownika. Podobnież i w życiu św. Katarzyny mamy cudowne przykłady wytrwałości w modlitwie o nawrócenie grzeszników, a w bliższych czasach to samo czytamy w żywocie św. Gemmy Galgani, umiejącej jak nikt inny gwałtować do nieba na widok dusz narażonych na potępienie wieczne.





Spis treści