![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
|
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
Jacek Woroniecki OP |
![]() |
NAUKA O MODLITWIE
![]() Modlitwa błagalna |
![]() |
"Proście, a będzie wam dane...
albowiem każdy, kto prosi, otrzymuje." Mt 7, 7-8 |
![]() |
Mylił się Rousseau, gdy obstając przy modlitwie chwalebnej,
odrzucał modlitwę błagalną jako nierozumną i bezcelową. I mylił
się podwójnie, raz — nie rozumiejąc głębokiego uzasadnienia
modlitwy błagalnej, drugi raz — nie spostrzegając, jak silny
zawiera ona w sobie pierwiastek czci i chwały Bożej.
|
![]() |
Niewątpliwie Rousseau ulegał tu po części wpływowi Fénelona,
który nie idąc tak daleko jak on, widział jednak w modlitwie
błagalnej coś interesownego, a więc niedoskonałego, i sądził,
że w miarę postępu w doskonałości chrześcijańskiej winna ona
usuwać się na drugi plan, a u jej szczytu znikać zupełnie. Dusze
w tym stanie najwyższej doskonałości winny — w jego mniemaniu -
stać się obojętne na wszystko z wyjątkiem chwały Bożej, a więc
na własne doskonałości i cnoty, nawet na zbawienie swoje czy
cudze. Ma się rozumieć, że o gorącej modlitwie o te wszystkie
tak doniosłe dobra w tym stanie mowy być nie może. Toteż Kościół
błędne zapatrywania Fénelona w 1699 roku stanowczo potępił.
|
![]() |
Z drugiej zaś strony płytki racjonalizm wysuwa zawsze przeciwko
modlitwie błagalnej zarzut, na pozór wykazujący jak na dłoni, że
jest sprzeczna z pojęciem doskonałości Boga, jakie się znajduje w
nauczaniu Kościoła. Prosić Boga o coś można tylko w dwóch celach:
albo aby zmienić Jego postanowienie, albo aby poinformować Go o
naszych potrzebach. Ponieważ Bóg jest niezmienny i wszechwiedzący,
przeto i jedno, i drugie jest niepotrzebne. A zatem i sama
modlitwa błagalna jest tylko bezcelowym łudzeniem siebie.
|
![]() |
Głębszy wgląd w naukę Kościoła wnet pokaże, jak płytkie jest
takie stawianie zagadnienia i jak głębokie uzasadnienie w planach
Bożych i w naturze człowieka znajduje modlitwa błagalna.
|
![]() |
Tej konieczności, co modlitwa chwalebna, mieć ona, ma się
rozumieć, nie może. Nie do pomyślenia jest, by Bóg mógł stworzyć
istotę, która by była sama dla siebie i nie miała Jemu służyć i
Jego chwalić. Ale nie jest nie do pomyślenia, aby Bóg stworzył
istotę rozumną w posiadaniu wszystkiego, co jej jest do szczęścia
potrzebne, tak aby o nic nie potrzebowała Go prosić, a tylko mogła
się całkowicie oddać szerzeniu Jego chwały. Modlitwa błagalna
nie ma więc tak głębokich związków z podstawowymi danymi bytu,
jak modlitwa chwalebna, ale i ona wypływa z istotnych czynników
naszej natury ludzkiej i całkowicie odpowiada przyrodzonym
postulatom jej rozwoju.
|
![]() |
Cały porządek nadprzyrodzony, do którego Bóg podniósł
człowieka, opiera się na porządku przyrodzonym, któremu nadaje moc
i polot, przekraczając jego siły, ale którego w niczym nie łamie i
nie gwałci; przeciwnie, we wszystkich niemal kierunkach czynniki
nadprzyrodzone są dalszym rozwinięciem aspiracji przyrodzonych,
którym wprost jakby tchu nie starczy, aby się wzbić na wyższy
poziom życia duchowego. Każdy z nich ma jakby swój odpowiednik
w dziedzinie przyrodzonej, tak iż chcąc głębiej wejrzeć w
jego działalność i poznać uzasadnienie, dobrze jest odszukać w
przyrodzonym jego podłożu te właściwości naszej natury, które
on rozwija w dziedzinie nadprzyrodzonej.
|
![]() |
W naturze człowieka, gdy ją porównamy z naturą innych stworzeń,
choćby najbliższych nam, tj. zwierząt, musi nas uderzyć ogromna
zależność jednostki od całego świata. Nie ma stworzenia, które
by tak daleko było postawione od swego szczęścia i które by
dla uzyskania go potrzebowało tyle pracy, trudów i wysiłków,
co człowiek. Nie znajdujemy wokoło siebie niemal niczego, co
by było gotowe do naszego użytku; każda rzecz musi być dopiero
przerobiona własnym naszym wysiłkiem, i od ilości trudu, jaki
my w to włożymy, zależy jej zdolność do lepszego lub gorszego
zaspokojenia najkonieczniejszych nieraz potrzeb naszego życia.
|
![]() |
Oprócz tego żadne stworzenie nie ma tak powolnego rozwoju
wewnętrznego jak człowiek. Rozwój ten nie ma tu, na ziemi, kresu
i zatrzymuje się dopiero tam, po śmierci, u stóp Boga; z drugiej
strony zaczyna się on od tak strasznej niemocy i zależności,
jakiej inne stworzenia nie znają. Ile to lat potrzeba istocie
ludzkiej, aby móc jako tako dać sobie radę w życiu! a przez
ten czas dzieciństwa i młodości jak całkowicie jest ona zdana
na pomoc otoczenia, od którego musi dostać wszystko gotowe do
zaspokojenia swych potrzeb, sama nie mogąc niemal w niczym się
do tego przyczynić!
|
![]() |
Ale nawet gdy przyjdzie ta pewna dojrzałość i samodzielność,
i wtedy jeszcze całkowitej niezależności ani względem świata,
ani względem otoczenia podobnych sobie istot, być nie może
zgoła. Nie mając w sobie pełni bytu, człowiek poddany jest
ciągłemu rozwojowi, a rozwój ten polega na rozszerzaniu wciąż
pojemności duszy, której coraz mniej może wystarczyć to, co ma
w sobie albo co wokoło siebie znajduje. Dla zaspokojenia swych
bieżących potrzeb musi on wciąż z otaczającym światem walczyć,
przetwarzać go i przystosowywać do swych wymagań. Ale nawet
i do tej pracy jest za słaby. Jej nieskończona rozmaitość
pociąga za sobą konieczność specjalizacji, wyłącznego oddania
się jednej tylko czynności, czyli tego, co nazywamy technicznym
terminem: podział pracy; to zaś również koniecznie prowadzi do
ciągłej zależności wzajemnej między ludźmi, do tej nieodzownej
solidarności społecznej, bez której o rozwoju rodu ludzkiego
ani nawet o utrzymaniu się go na powierzchni ziemi mowy być
nie może.
|
![]() |
Wszystkie te cechy zależności człowieka od świata i ludzi,
przedstawione jednostronnie, dają bardzo ujemny obraz stosunków
ludzkich. Gdy jednak się je wszechstronnie rozpatrzy, wnet się
ujrzy i czynniki dodatnie, stokrotnie okupujące słabe strony
czynników ujemnych.
|
![]() |
Tak, człowiek rozwija się powoli, tak powoli, jak żadne
inne stworzenie, ale też kres jego rozwoju tak nieskończenie
przewyższa kres rozwoju innych istot, że warto chyba dłużej się
doń przygotować.
|
![]() |
Tak, człowiek nie znajduje na świecie nic gotowego, wszystko
sam musi sobie wyrobić z surowych materiałów, jakich mu przyroda
dostarcza, ale też to mu daje tę radość pracy twórczej, radość
oglądania owoców swej myśli i trudu. Zapewne, że Bóg byłby mógł
stworzyć gotowe dla człowieka wszystko, co mu jest potrzebne,
ale On wolał mu dać możność choć część z tego samemu sobie
przygotować, być częściowym sprawcą swego dobrobytu i swego
szczęścia. Dał mu tu cztery rzeczy, które go wyróżniają od
innych stworzeń: rozum, społeczeństwo, mowę i rękę, a dzięki
tym czterem darom, człowiek, w gorszych na pozór warunkach
postawiony; prześciga wszystkie stworzenia i wszystkie do swego
użytku zaprzęga.
|
![]() |
Tworzyć z niczego nie może, bo to jest własnością wszechmocy
Bożej, ale z tej przyrody, stworzonej przez Boga. może on dzięki
usilnej pracy wieków coraz więcej własności i sił ukrytych
wydobywać na jaw i przez umiejętne opanowanie zaprzęgać do swych
potrzeb, do podniesienia i polepszenia warunków swego życia i
swego rozwoju duchowego: Nie bez racji języki ludzkie tę pracę
człowieka nieraz nazywają pracą twórczą, w ograniczonym — ma
się rozumieć — znaczeniu. Jest ona bowiem odbiciem w rozumnej
naturze ludzkiej pierwiastka twórczości samego Boga, stąd też
jest dla człowieka źródłem dobrobytu i radości. Czyż nie gorsze
byłoby jego położenie, gdyby mu był Bóg wszystko gotowiusieńkie
postawił przed nosem, gdyby mu nie był dał możności choć w pewnym
zakresie twórczo wpływać na warunki swego życia, rozwijać je i
udoskonalać własną inicjatywą i własnym trudem?
|
![]() |
Tak, człowiek jest w wiecznej zależności od innych ludzi,
zależność ta pozornie się tylko zmniejsza. W miarę bowiem
jak człowiek się wyzwala spod zależności rodziny i wchodzi do
społeczeństwa starszych, wiąże się z nim coraz silniejszymi
więzami i coraz bardziej uzależnia się od zadań, które ono nań
wkłada. Któż w wieku dojrzałym, gdy jest już na odpowiedzialnym
stanowisku, nie wspomina młodych lat jako okresu niezależności
i swobody!
|
![]() |
Ale ta zależność jest obustronna. Człowiek musi od innych
brać, z czasem jednak zaczyna też im dawać. Przychodzi chwila,
kiedy i on już zaczyna dorzucać coś do dóbr, którymi ludzie żyją,
kiedy dane mu jest powoli zacząć spłacać długi, zaciągnięte
u społeczeństwa, i przelewać je na innych, na tych, względem
których pełni on podobne obowiązki, jak te, które starsze
pokolenia wypełniły wobec niego. I tu otwiera się przed nim
jeszcze cudowniejsze pole pracy twórczej w dziedzinie ducha,
dające możliwość wpływania na rozwój umysłowy innych ludzi, na ich
doskonalenie, na kierowanie nimi do źródeł prawdy i szczęścia.
|
![]() |
Oto jak nam się przedstawia w porządku przyrodzonym ta tak
niezwykła, jedyna w dziele stworzenia zależność człowieka od Boga
- jako od źródła szczęścia, od świata — jako od podłoża życia
ziemskiego, i od ludzi — jako od współpracowników w całym rozwoju
materialnym, umysłowym i moralnym. I co tu mówić istocie tak
uzależnionej o jakiejś absolutnej bezinteresowności! Kto by chciał
ją wziąć na serio, w krótkim czasie zniknąłby z powierzchni ziemi,
wyrzekając się możności zrobienia czegokolwiek dla innych.
|
![]() |
Człowiek musi myśleć o sobie, dbać o utrzymanie przy życiu,
o stworzenie sobie dobrych warunków do tego życia, o swój rozwój
umysłowy i moralny, o swój dobrobyt, o swe szczęście!
|
![]() |
Jeśli to zechcemy nazwać egoizmem, to jasną jest rzeczą,
że o wyzbyciu się go mowy być nie może, boć konieczność rozwoju
jest istotną cechą natury ludzkiej i ten rozwój osobisty jest
pierwszym zadaniem każdej jednostki. Silna zależność od otoczenia
sprawia przy tym, że człowiek wciąż musi z jego usług korzystać,
że niemal każdej chwili od czyjejś .pomocy zależy, że więc i w
porządku przyrodzonym człowiek musi nieraz o tę pomoc zabiegać
i prosić. Nieraz ta zależność może mu zaciążyć, tym bardziej że
grzech pierworodny złożył w jego piersi niezdrową chęć jakiejś
zupełnej niezależności, jakiejś takiej samodzielności, która by
pozwalała nikogo o nic nie prosić. Nieraz pycha nasza bywa tu
podrażniona, i w tych marzeniach o wyrzeczeniu się wszelkiego
egoizmu, o oparciu się na motywach czysto bezinteresownych
jest więcej pychy , niż się na pozór zdaje. Mniemany ideał
bezinteresowności jest właściwie straszną interesownością
pychy!
|
![]() |
Tymczasem gdy rozważymy działalność człowieka w ramach
ogólnego planu Opatrzności Bożej, wnet spostrzeżemy, że ten
na pozór tak straszny egoizm, ta interesowność, ta zależność i
konieczność uciekania się co chwila do cudzej pomocy, wszystko
to rozpływa się jednak w motywach wyższego rzędu, w chęci
służenia Bogu. i szerzenia Jego chwały. Dbając o swój własny
rozwój, o swój dobrobyt i szczęście, używając do tego pomocy
innych, człowiek powinien mieć wciąż przed oczyma, że czyni to
dla wypełnienia planu Bożego, że będąc w tej ogromnej harmonii
świata jednym ogniwem, winien równomiernie z innymi swym rozwojem
i swą działalnością szerzyć chwałę Bożą, że wolno mu w tym celu
korzystać z pomocy wszystkiego, co go otacza, ale z warunkiem
wypłacania się Bogu chwałą, a bliźniemu pomocą, podobną do tej,
jakiej sam doznaje od niego.
|
![]() |
Widzimy więc, że ten pierwszy motyw naszych czynów, jakim
jest szerzenie chwały Bożej, oczyszcza je od złego, dośrodkowego
egoizmu, od niskiej interesowności, że natomiast najzupełniej
uprawnia nas do rozumnego dbania o własne nasze dobro, bez
którego nie możemy wypełnić wyższych zadań, włożonych na nas
przez Boga. Nie tylko wolno nam, ale jesteśmy wprost obowiązani
zwracać się o pomoc do innych, gdy nam nasze siły nie starczą, a
gdy tego czynić nie chcemy pod pozorem, żeby to było interesowne
i egoistyczne, ulegamy mniej lub więcej nieświadomie podszeptom
pychy, która jest szczytem egoizmu i interesowności w dziedzinie
ducha, a jednocześnie zaniedbujemy istotne nasze zadanie na
świecie — szerzenia czci i chwały Bożej.
|
![]() |
Naumyślnie tak długo zatrzymaliśmy się nad przyrodzonymi
warunkami moralnej działalności człowieka, bo one nam
pomogą do zrozumienia roli modlitwy błagalnej w dziedzinie
nadprzyrodzonej. Modlitwa błagalna nie jest bowiem niczym innym,
jak dalszą konsekwencją tego stanu zależności, w jakiej człowiek
się znajduje, gdy chodzi o jego rozwój duchowy, tylko że tu
idzie już o dobra nadprzyrodzone, przekraczające miarę i siły
istot stworzonych.
|
![]() |
Żądając od nas modlitwy błagalnej, Pan Bóg nie narzuca nam nic,
co by było obce naszej naturze lub nieznane dla nas w dziedzinie
przyrodzonej. Przeciwnie, przystosowuje On całkowicie warunki
życia nadprzyrodzonego do warunków życia przyrodzonego, w tej
mierze, ma się rozumieć, w jakiej to jest możliwe przy tych
zasadniczych różnicach, które między nimi zachodzą.
|
![]() |
W dziedzinie przyrodzonej mógłby był Bóg dać nam wszystko,
czego potrzebujemy, gotowe, ale nie zrobił tego, dając w
zamian coś większego, mianowicie możność twórczego wpływania
na warunki naszego bytu przy wzajemnym pomaganiu sobie w tym
trudzie. Podobnie i w dziedzinie nadprzyrodzonej: tych dóbr
nieskończonej wartości, które są dla nas przeznaczone, Bóg
nie chciał nam dać bez naszego udziału, bez wysiłku z naszej
strony. Tu także chciał nam Bóg w tym stopniu, w jakim to było
możliwe, udzielić czegoś ze swej przyczynowości sprawczej,
tak iżby łaski życia wiecznego były w pełnej mierze jakby przy
naszym współudziale zdobyte.
|
![]() |
Naturalnie, o takiej twórczości, jaką stwierdziliśmy w
dziedzinie przyrodzonej, mowy tu być nie może. Dary nadprzyrodzone
są tak zupełnie niewspółmierne z naszymi siłami, iż przyrodzonym
wysiłkiem zupełnie nie możemy ani na nie wpływać, ani ich w
sobie zapoczątkować, ani wzmóc, ani nawet gdy chodzi o ich
całokształt, utrzymać na stałe w duszy i zapewnić sobie przez
nie zbawienie. Na pozór zdawałoby się przeto, że udział czynny
z naszej strony jest tu niemożliwy, że w żaden sposób nie możemy
stać się współprzyczyną łaski.
|
![]() |
A jednak dzięki modlitwie tak nie jest; przez nią nawet
w porządku nadprzyrodzonym podniesieni zostajemy do godności
przyczyn sprawczych i czynnie wpływamy na tajemniczy proces
rozwoju łaski w naszych duszach. I tu nawet, nie poza nami,
nie bez nas Bóg kieruje naszym losem, ale żąda od nas, abyśmy
sami nań wpływali, przedstawiając Mu z całą prostotą dzieci i
z pokorą istot zależnych swoje potrzeby, bóle i troski.
|
![]() |
Wiele łask Bóg nam daje bez żadnych próśb z naszej
strony, ale wiele jest takich, które jak najściślej związał z
naszymi modlitwami, tak iż bez tego wysiłku z naszej strony,
aczkolwiek w zasadzie dla nas przeznaczone, udzielone nam nie
zostaną. W łańcuchu przyczyn, które mają nam tę lub ową łaskę
sprowadzić, zostały w planie Opatrzności Bożej pomieszczone
nasze modlitwy. Jeśli my je zaniedbamy, to łańcuch nie zostanie
zamknięty, zabraknie w nim ogniw i skutek nie będzie mógł
nastąpić. Każdy z nas ma więc koło siebie wiele łask, po które
wystarczy tylko przez modlitwę jakby rękę wyciągnąć. Jeśli tego
nie zrobimy, to te łaski, aczkolwiek tak bliskie, nigdy nie
staną się naszym udziałem.
|
![]() |
Więcej Bóg zrobić dla nas nie mógł; nie mógł On sprawić, abyśmy
przyrodzonym wysiłkiem woli łaskę sobie sprowadzali. Rzekł więc
jakby do nas: "Oto pragnę wiele dla was zrobić, ale nie chcę z
wami postępować, jak z istotami nierozumnymi, i obdarzać was bez
waszej wiedzy i woli, bez waszego współdziałania. I w porządku
łaski chcę mieć w was moich współpracowników. Chcę, byście się
tym, co gotów jestem dla was zrobić, serdecznie interesowali,
abyście o tym ze mną wciąż radzili, abyście mnie błagali o
to, co Ja tak rad jestem wam dać, gdy tylko zobaczę, że wam
naprawdę o to chodzi. Chcę i tu, w tej dziedzinie, tak dla was
niedostępnej, traktować was, jak istoty rozumne, które winny
same kierować swym losem, toteż i dobra, które wam przeznaczam,
najściślej wiążę z waszymi modlitwami, z tymi porywami rozumu i
woli, które i Mnie tyle chwały przynoszą i wam są tak konieczne
do zdrowia dusz waszych".
|
![]() |
Widzimy więc, jak płytkie są te zarzuty, robione zwykle
modlitwie błagalnej! Ma ona być poniżeniem Boga, którego
wolę trzeba zmieniać albo któremu trzeba dopiero mówić,
czego nam potrzeba, tak jakby On tego znacznie lepiej od nas
nie wiedział! Ma ona być również poniżeniem człowieka, czyni
zeń bowiem żebraka, zajętego tylko wymadlaniem sobie u Boga
osobistych korzyści.
|
![]() |
Tymczasem pojęta po chrześcijańsku, w pełni swej wartości
nadprzyrodzonej, nauka o modlitwie pokazuje nam jeszcze lepiej
doskonałość Boga i doskonałość człowieka. W Bogu odkrywa nam ona
tę chęć, aby do najdalszych granic udzielać stworzeniom swych
właściwości i doskonałości. Oto bowiem nie tylko w porządku
przyrodzonym, ale nawet i w porządku nadprzyrodzonym udziela On
swym rozumnym stworzeniom w tej mierze, w jakiej to jest możliwe,
swej sprawczości twórczej, tak iż nie tylko biernie przyjmują
odeń niezliczone dary, ale i czynnie w tym współdziałają aktami
rozumu i woli.
|
![]() |
Człowiekowi zaś nadaje wielką godność współpracownika Bożego
nawet tam, gdzie własne jego siły nic nie mogą. O nie, nie jest
on tylko żebrakiem, ale współobywatelem świętych i domownikiem
Bożym (Ef 2, 19), któremu dane jest przenikać plany Boże
i wpływać na kierunek swych losów przez korne przedstawianie
Bogu swych potrzeb. Bóg od niego tego żąda, na to go właśnie
uczynił swym domownikiem, aby go wciągnąć do współpracy
nawet w tej dziedzinie, tak wyłącznie Bożej i niedostępnej dla
stworzeń. Współpraca ta tak pojęta nie ma zresztą wyłącznie celów
egoistycznych. Nie, poczęta z miłości, promieniuje ona bardzo
silnie chwałą Bożą i dopiero jako rezultat tej służby sprowadza
upragnione dary i łaski. Nie zawsze, gdy chwalimy Boga, prosimy
Go o coś, ale zawsze, gdy się doń z prośbą zwracamy, szerzymy
Jego chwałę, i to tym bardziej powinno być dla nas zachętą,
aby w modlitwie błagalnej nie ustawać.
|
![]() |
Toteż gdy człowiek nie chce Boga o nic prosić, czy to przez
pychę, czy też przez lenistwo lub zwykłą bezmyślność, odrzuca on
niejako wezwanie do współpracy i dobrowolnie pozbawia się tych
łask, które z tą współpracą były związane. Kto cię stworzył
bez ciebie, nie zbawi cię bez ciebie mawiał św. Augustyn,
a słowa te odnoszą się nie mniej do całego życia moralnego,
jak i do modlitwy.
|
![]() |
Tym więc, którzy nas pytają: po co się modlicie, wszak nie
na to, aby zmienić postanowienia woli Bożej, ani nie na to, aby
Boga poinformować o waszych potrzebach, odpowiadamy: modlimy się
najpierw dla chwały Bożej, modlimy się następnie dla nas samych,
aby otrzymać od Boga czy to pewne dary przyrodzone, czy pewne
łaski nadprzyrodzone. W tej modlitwie błagalnej wcale nie mamy
zamiaru wpływać na zmianę postanowień Bożych ani nie chcemy
informować Boga, ale pragniemy wypełnić wolę naszego Stwórcy,
który wiele rzeczy dopiero wtedy postanowił nam dać, gdy Go o
nie poprosimy.
|
![]() |
Św. Grzegorz ujął to w te krótkie słowa: Ludzie przez
modlitwę zasługują sobie na otrzymanie tego, co Bóg od wieków
postanowił im dać, gdy się będą modIić
|
![]() |
Spis treści |