Piotr i Jan - urząd i miłość w Kościele
'...Piotr otrzymał swoje zadanie jako sługa, a reszta nic go nie obchodzi. Nie ma go obchodzić, jak przebiegają na ziemi dokładne granice między Kościołem jako urzędem a Kościołem miłości. Kościół miłości "pozostanie", aż Pan przyjdzie; ale jak i gdzie, to wie tylko Pan. Piotr ma miłować. Powinien więc, tak dalece jak potrafi, być Kościołem miłości. W tym duchu ma być pasterzem...'
O relacji miłości i urzędu w Kościele mówią szczególnie dwa fragmenty Ewangelii: Ewangelia św. Łukasza, 7, 36-50, opowiedziana przez malarza Dierica Bouts'a więcej>> Ewangelia św. Jana, 20, 3-10, opowiedziana przez Hansa Urs von Balthasar'a więcej>> |
Ewangelia św. Łukasza, 7, 36-50: Chrystus w domu faryzeusza Szymona - Dieric Bouts.
|
'Chrystus w gościnie u faryzeusza Szymona' (kliknij na obraz dla powiększenia) mal. Dieric Bouts, 1410/20-1475, |
Jezus i dwaj Apostołowie, Piotr i Jan, ubodzy (bose stopy) w domu bogatego faryzeusza (jedynego w butach). Znamienna jest gra kolorów, czerwonego i oliwkowego...
|
||
Prostytutka
łzami Jan rozumie ten gest
miłości
|
||
A Piotr się odżegnuje...
|
||
Ewangelia św. Jana 20, 3-10: Jan i Piotr u grobu Chrystusa - Hans Urs von Balthasar. Ewangelia Janowa zawiera szeroką alegorię mówiącą o stosunku zachodzącym między K o ś c i o ł e m j a k o u r z ę d e m (Piotrem) i K o ś c i o ł e m m i ł o ś c i (Janem, uczniem, "którego Jezus miłował"). Tylko ten, kto dostrzega w nich obu symbole tych dwóch stron Kościoła Chrystusowego, rozumie zamiar Ewangelisty. Materiału dla tej alegorii dostarczył zapewne istniejący galilejski przekaz stanowiący treść epilogu [Ewangelii], prawdopodobnie mówiący o wyznaniu winy i o powołaniu Piotra (por. odzwierciedlenie w Łk 5). Czy Łk 24,12 należy uważać za podstawę dla J 20, 3-10 (co jest najczęściej kwestionowane)? Czy opowiadanie zawiera ziarno prawdy historycznej, to znaczy czy zdarzenie to miało miejsce między przyniesieniem nowiny przez niewiasty, a udaniem się uczniów do Galilei - jeśli w ogóle przebywali jeszcze w Jerozolimie? Kwestia ta musi pozostać nie rozstrzygnięta. To, że obaj biegną "razem" (grec. omu), jest pierwszą informacją, która nie traci swej ważności wobec dalszych stwierdzeń: że miłość "wyprzedza", a urząd, który wiele musi rozważyć, później osiąga cel. Miłość widzi to, co można (z zewnątrz) zobaczyć, lecz ustępuje miejsca urzędowi, który wszystko (również to, co z zewnątrz nie jest widzialne) ogląda i na podstawie położenia chusty, którą okryta była głowa Chrystusa, dochodzi do pewnego rodzaju nihil obstat, które otwiera dostęp miłości, tak że miłość (przez zobaczenie znaków? przez dostrzeżenie tego, co odkrył Piotr?) dochodzi do wiary. Do zupełnie nieuchwytnej "wiary", "dotąd bowiem nie rozumieli jeszcze [...], że On ma powstać z martwych" (dodatek: "Pisma" trzeba zapewne skreślić). Ten pierwszy epizod ukazuje jakby Kościół o dwóch szczytach: Kościół jako urząd i Kościół miłości w harmonijnym sprzężeniu, urząd pracujący dla miłości, miłość dająca z szacunkiem pierwszeństwo urzędowi. Epilog Janowej Ewangelii kontynuuje symbolikę: inicjatywa pierwszego wypłynięcia łodzią Kościoła bez Pana należy do Piotra. Połów nie przynosi rezultatu: wysiłek i żniwo w nadprzyrodzonym dziele posłannictwa nigdy nie są proporcjonalne. Rozmowa z utajonym Panem i posłuszeństwo Kościoła na Jego skinienie, choć nie został rozpoznany. Miłość poznaje Pana po cudzie, lecz natychmiast mówi to urzędowi, który wie, co wypada zrobić: być tak szybko przy Panu, jak to tylko możliwe, i we właściwym stroju. Teraz następują po sobie zmieniające się obrazy: Pan z Piotrem na brzegu (symbol wieczności, "nieomylnego" trwałego fundamentu), pozostali uczniowie przynoszący im obu połów. Potem Piotr, jako odpowiedzialny za wszystko idzie do łodzi i wyciąga na brzeg, ku Panu, sieć pełną ryb; wreszcie wspólny posiłek. Następnie powierzenie urzędu. Pytanie czy miłujesz Mnie więcej aniżeli ci?, na które Piotr, pamiętając o swoim zaparciu się, nie może dać odpowiedzi. Inne rozwiązanie, wypożyczenie sobie (w komunizmie "świętych obcowania") większej miłości od Jana, aby w ten sposób udzielić oczekiwanej odpowiedzi, dla Piotra nie istnieje. Prymat Piotra zostaje ustanowiony ponad rezygnacją Jana z "prywatnej" miłości do Pana; Piotr, jednocześnie z rozkazem pasienia owiec i baranków, otrzymuje obietnicę śmierci męczeńskiej za nie i wezwanie do naśladowania Pana: przez to zostaje w nim przypieczętowana jedność miłości i urzędu. Tak więc Ewangelia miłości kończy się apoteozą urzędu, w której szczególna miłość rezygnuje z siebie. Pozostaje jednak jakaś reszta, która nie zanika (21, 20-25): Piotr widzi idącego za sobą umiłowanego ucznia (który właściwie powinien był w nim zaniknąć) i przypomina sobie o jego roli pośredniczenia między urzędem i Panem (J 13, 23n; por. 18, 15n; 21, 7). Nie rozumie tego, ale czuje w sobie wynikający z urzędu obowiązek zrozumienia i dlatego pyta: "Panie, a co z tym będzie?". Z punktu widzenia urzędu pytanie to jest zrozumiałe, Piotr ma prawo pytać, ale odpowiedź niczego nie wyjaśnia, gdyż taka jest wola Pana Kościoła. Piotr otrzymał swoje zadanie jako sługa, a reszta nic go nie obchodzi. Nie ma go obchodzić, jak przebiegają na ziemi dokładne granice między Kościołem jako urzędem a Kościołem miłości. Kościół miłości "pozostanie", aż Pan przyjdzie; ale jak i gdzie, to wie tylko Pan. Piotr ma miłować. Powinien więc, tak dalece jak potrafi, być Kościołem miłości. W tym duchu ma być pasterzem; nie wolno mu w żadnym wypadku sądzić, że każda religia jest równie dobra. Jeśli tylko ktoś ma miłość, tę miłość, którą Chrystus wysłużył dla wszystkich przez swoją śmierć za wszystkich i którą jako nadprzyrodzoną ma do dyspozycji wszystkich: dlaczego miałaby ona nie wystarczać? Ale nie może też sztywno trzymać się przeciwnego poglądu, że tylko ten, kto znajduje się w jego widzialnej owczarni, ma gwarancje prawdziwej miłości i tym samym wiecznego zbawienia. Ewangelia Janowa pozostawia nas miedzy tymi dwiema niemożliwymi do przyjęcia eklezjologiami, w chwiejnym środku, którego ustalenie należy wyłącznie do Pana. Ostatnim słowem skierowanym do Piotra-sługi, ostatnim słowem Pana w Ewangelii jest upomnienie: "co tobie do tego?". /Z książki: Hans Urs von Balthasar, W pełni wiary, Znak, Kraków, 1991 r., tłum. Janina Fenrychowa/
|